22. Kocham cię

28 sierpnia
Właśnie zakończył się konkurs skoków w Rosji, w Czajkowskim. Skakałam jak głupia, bo Gangnes uplasował się na drugim miejscu podium, a w dodatku kolejna trójka naszych reprezentantów wskoczyła do pierwszej dziesiątki.

- Kenny! Jestem z ciebie dumna! - rzuciłam ske bratu na szyję, jakbym je widziała go od paru lat.

- Ej, maleńka. Spokojnie... - odparł sportowiec śmiejąc się cicho i głaskając mnie po włosach. - Uspokój się. Pogadamy później. Muszę teraz porozmawiać z dziennikarzami - dodał po czym puścił mnie i odszedł w sobie tylko znanym kierunku.

Ja natomiast odwróciłam się i skutkiem tego wpadłam na Daniela. Tak w sumie to nawet nie najgorzej...

- Cześć Natalie - chłopak uśmiechnął się szeroko i mocno mnie przytulił.

- Danny! - złożyłam na jego policzku długiego całusa. Dzisiaj blondyn zajął bowiem czwarte miejsce, więc było co świętować. - Gratuluję!

- Natalie, Gangnes mówił, że chciałaś mi o czymś powiedzieć... - zaczął skoczek i przyglądnął mi się uważnie.

O kurde... Nie chciałam, żeby to tak wyszło. Miałam powiedzieć jemu i pozostałym członkom kadry, że wyjeżdżam, nie zostaję na sezon zimowy. Wiedział o tym jedynie mój brat oraz trener Stöckl.

- Tak. To znaczy... - zaczęłam się plątać, bo wiedziałam, że trudno będzie to wszystko z siebie wyrzucić. Szczególnie przy Tande.

- Widzę, że to poważne... - blondyn przejął pałeczkę po czym uśmiechnął się delikatnie. - Chodź, Nati - dodał i pociągnął mnie w stronę domków, a następnie oparł o ścianę jednego z nich.

- Daniel, ale proszę cię, nie bądź zły - spojrzałam mu w oczy i odgarnęłam włosy z czoła.

- O co niby mam być zły, mała?

No i jak ja mam mu to powiedzieć, jeśli on cały czas się uśmiecha, zaraża tym optymizmem? Nie ukrywam, że to chyba jedna z najpoważniejszych rozmów w moim życiu...

- Natalie, po prostu to powiedz - zażądał chłopak, ale po chwili zmienił zdanie. - Albo nie. Czekaj. Najpierw ja coś powiem. Natalie, słuchaj teraz uważnie - poprosił i ułożył dłonie na moich ramionach. - Chciałem ci to powiedzieć już dawno, ale bałem się. André też - oboje uśmiechnęliśmy się lekko. - Nati, kocham cię.

Teraz po uśmiechu nic już nie zostało. Patrzyłam na skoczka z szeroko otwartymi ustami, nie mogąc uwierzyć w to co właśnie powiedział. Przecież to niemożliwe, nie teraz... Blondyn chyba zauważył moje wahanie, bo zrobił coś czego kompletnie się nie spodziewałam. Po prostu nachylił się nade mną i musnął moje usta swoimi.

- Danny, co ty do cholery robisz? - wyszeptałam, oddychając ciężko. Niby taki drobny gest, a zrobił tak ogromne wrażenie... - Przestań. Nie możemy... Nie teraz - dodałam, mocniej opierając się o ścianę budynku.

Norweg ułożył dłonie obok mojej głowy i nachylił się niżej.

- Mam przestać? - spytał, patrząc mi głęboko w oczy. Założył kosmyk włosów za moje ucho, przejeżdżając palcami po mojej szyi, czym sprawił, że zadrżałam. - Przestanę, jeśli powiesz mi, że tego nie chcesz, że ci się to nie podoba...

Jęknęłam cicho, kiedy sportowiec uniósł moją koszulkę i delikatnie pogładził dłonią mój brzuch. Jego usta wylądowały na mojej szyi i byłam prawie pewna, że zostanie po tym malinka... Ciekawe, jak wytłumaczę się z tego...

- Daniel... Przestań, słyszysz? Przestań - resztkami sił odsunęłam od siebie chłopaka i poprawiłam koszulkę.

- Natalie, o czym chciałaś mi powiedzieć? - odpuścił już sobie doprowadzanie mnie do szału i teraz na ścianie pozostała tylko jedna jego dłoń.

Nie mogłam... Nie potrafiłam zdobyć się na to, aby poinformować go o wyjeździe. Szczególnie teraz gdy tak pięknie na mnie patrzył... Wiedziałam jednak, że prędzej czy później i tak musi się o tym dowiedzieć, a im szybciej tym lepiej, no nie?

- Cholera jasna... Tande, ja wyjeżdżam - wyrzuciłam z siebie i patrzyłam jak z oczu blondyna znikają te błyszczące i wesołe iskierki. Już teraz zdawałam sobie sprawę, że popełniłam błąd.

- C-co? Nati... Nie możesz teraz wyjechać. Nie teraz, nie w tym momencie. Ja cię kocham, Natalie, słyszysz? Kocham cię - wziął moją twarz w dłonie i zmusił do spojrzenia sobie w oczy.

- Daniel, ja już zdecydowałam. Jutro mam samolot do Kalifornii... - odparłam, czując jak słone krople spływają po moich policzkach. - Przepraszam...

- Natalie, nie rób mi tego - blondyn zaczął rozpaczliwie kręcić głową, nie mogąc uwierzyć w moje słowa. Zachowywał się jak wariat. - Proszę, przemyśl to. Pamiętaj, że cię kocham.

Kiedy tak patrzyłam w jego oczy uświadomiłam sobie bardzo ważną rzecz. Nie mogę go stracić. Przez te dwa miesiące stał się dla mnie kimś naprawdę bliskim.

- Daniel, teraz ty mnie wysłuchaj. To będzie krótkie i treściwe, jasne? - spletłam jego palce ze swoimi. - Kocham cię, ty debilu.

W jego tęczówkach znowu dostrzegłam ten blask, który tak zachwycał mnie za każdym razem. Nie sposób było oderwać wzroku od jego, wesołego teraz, wyrazu twarzy.

- Powtórz to, bo nie wiem czy zrozumiałem... - wyszeptał po przedłużającej się chwili milczenia.

- Daniel, kocham cię - powiedziałam, tym razem pewniej, aby wszystko do niego dotarło.

Na reakcję chłopaka nie czekałam długo. Już po sekundzie jego usta zachłannie wpiły się w moje, a mnie zabrakło tchu. Całował mnie z ogromną pasją i zaangażowaniem, jakby bał się, że mnie straci. Bo w sumie tak było...

- Tande, głupku. Może nie tutaj, co? - spytałam w końcu uśmiechając się lekko i pociągnęłam go do domku.

Skoczek zamknął za nami drzwi i znowu przyparł mnie do ściany i zaczął całować. Teraz już nawet nie ukrywałam swoich uczuć, nie wzbraniałam się przed nimi. Po chwili jednak sportowiec odsunął się i westchnął ciężko.

- Natalie, błagam cię. Nie wyjeżdżaj. Zostań ze mną - poprosił i mocno mnie do siebie przytulił.

- Nie zmienię planów, Danny. Przepraszam... - mocniej wtuliłam się w jego klatkę piersiową. - Zrozum, te studia to moje marzenie, ciężko pracowałam, żeby się tam dostać i teraz na pewno nie zrezygnuję. Wiem też, że szybko kogoś sobie znajdziesz - podniosłam głowę i uśmiechnęłam się do chłopaka.

- Pieprzyć to - rzucił i wziął mnie na ręce po czym przeniósł na kanapę.

Wylądowałam na sofie, a on na mnie. Jego usta były wszędzie, ale mi to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie... Zamknęłam oczy i całkowicie dałam się ponieść. Dopiero po kilkudziesięciu sekundach otworzyłam oczy i natychmiast tego pożałowałam... W drzwiach zauważyłam Gangnesa, który patrzył na mnie, a raczej na nas, jakbyśmy cholernie go zranili. No i pewnie tak było...

- Natalie? - spytał, wciąż nie spuszczając ze mnie wzroku, co sprawiło, że się zarumieniłam i od razu zepchnęłam z siebie Daniela.

- Kenny, to nie tak... Ja... Przepraszam - wymamrotałam, nawet nie wiedząc pod adresem którego z chłopaków i wybiegłam z domku po czym skierowałam się do naszego hotelu.

Na szczęście nie był on zbytnio oddalony od terenu skoczni, więc niecałe pięć minut później leżałam już na swoim łóżku. Obok nie było nawet Celiny, której chciałam wszystko powiedzieć. Tym razem każdy dostał osobny pokój.

Byłam na siebie zła. Naprawdę zła. Na Tande również. Przecież mówiłam bratu, że między mną a tym blondynem nic nie ma, a teraz co? Okazuje się, że jednak go kocham i się z nim całowałam. Nie żeby to było coś złego... Wtuliłam twarz w poduszkę i po prostu pozwoliłam łzom płynąć po policzkach. Nie wiem ile czasu upłynęło zanim ktoś wszedł do pokoju. Podświadomie wiedziałam, że to Gangnes.

- Natalie... - zaczął szatyn i położył się obok, a ja odwróciłam się w jego stronę.

- Przepraszam, Kenny. Ja tego nie chciałam... - wtuliłam się w pierś Norwega i mocno otoczyłam go ramionami.

- Wiem, maleńka, wiem - odparł skoczek i pocałował mnie w czoło.

Jak widać powoli, ale nieuchronnie zbliżamy się do końca. Widzę, że zainteresowanie moim opowiadaniem znacznie spadło, co (nie ukrywam) trochę boli... ;/ Ale i tak jest okay. ^^ Dziękuję też tym, którzy wytrwali do końca ;) Jesteście super *.* <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top