2. Kim ty do cholery jesteś?!

- Pasażerowie lotu 4-7-3 z San Diego do Londynu proszeni są na odprawę.

Kiedy w głośnikach rozległ się ten komunikat uśmiechnęłam się szeroko i podniosłam z krzesełka. Kwadrans później siedziałam już w samolocie. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że lecę do Europy. Miałam mieć przesiadkę w Anglii, a później tylko dalej na północ. Byłam bardzo szczęśliwa, że zobaczę brata, że będę z nim pracowała. Włożyłam do uszu słuchawki, wzięłam do ręki książkę i odprężyłam się, chcąc umilić sobie czas.

***

Zanim się obejrzałam maszyna podchodziła do lądowania już w Norwegii. Tak, właśnie przyleciałam do Oslo, do swojego cudownego miasta. Stąd pochodzi mój ojciec, to tutaj mieszka mój starszy brat. Kochałam ten kraj, a szczególnie latem, gdy wokoło pełno było ludzi, a temperatura w niektórych dniach przekraczała 20°C. Może to niedużo w porównaniu do mojej słonecznej Kalifornii, ale i tak uwielbiałam tu przebywać.

Teraz zabrałam walizki i usiadłam na jednej z wielu ławek, czekając na brata, który nie raczył się jeszcze pojawić. Siedziałam tak może z pięć minut, kiedy ktoś stanął za mną i zasłonił mi oczy.

- Zgadnij kto - usłyszałam głos mężczyzny.

Nic nie mówiąc zerwałam się z ławeczki i rzuciłam przybyszowi na szyję, o mało co go nie przewracając.

- Kenny! - zapiszczałam uradowana i tak mocno go przytuliłam, że prawie go udusiłam.

- Cześć, siostrzyczko - obdarował mnie buziakiem w czubek głowy po czym odsunął od siebie. - Ładnie wyglądasz - uśmiechnął się delikatnie. - Więc jak? Jedziemy?

Skinęłam głową, wciąż ciesząc się jak głupia. Wprawdzie o tym, że mam przyrodniego brata dowiedziałam się zaledwie pięć lat temu, ale i tak wspaniale się z nim dogadywałam. Pochodziliśmy jednak z dwóch różnych światów. Ja byłam studentką psychologii, on znanym na całym świecie skoczkiem narciarskim, starszym ode mnie o 6 lat.

- Ej, mała - ze "wspominków" wyrwał mnie głos chłopaka. - Wsiadaj, bo cię tu zostawię.

- Nie zrobisz tego - odparłam, uśmiechając się szeroko podczas gdy on wrzucał moje walizki do bagażnika.

- A założymy się? - przytulił mnie mocno i rozczochrał mi włosy. - Dobra, na poważnie. Ładuj tyłek do auta, bo będziesz wracała na piechotę - pogroził mi żartobliwie palcem i otworzył drzwi od strony pasażera.

Posłusznie wsiadłam, a Gangnes po chwili odpalił silnik. Z tego co pamiętałam z lotniska do jego domu jechało się niecały kwadrans, więc mieliśmy okazję do pogadania. Sportowiec pierwszy zaczął rozmowę.

- Więc jak? Jesteś zadowolona? - spytał, uważnie wpatrując się w drogę.

Najchętniej to rzuciłabym mu się na szyję (znowu), ale wolałam szczęśliwie i w jednym kawałku dojechać do domu.

- No raczej - odparłam, bawiąc się telefonem. - Tak właściwie to kto wpadł na ten pomysł?

- Alex. Ale ja też miałem w tym swój udział, więc masz u mnie dług.

Woah, nie spodziewałam się, że trener norweskiej kadry skoczków chce mnie w swoim sztabie. W sumie to posada psychologa w takiej ekipie dałaby mi mnóstwo doświadczenia potrzebnego do dalszych studiów, więc gdy tylko Kenneth zadzwonił natychmiast się zgodziłam.

- Jeżeli dobrze zrozumiałam to mam tu zostać tydzień, a potem jedziemy do Szwajcarii, tak?

Był początek lipca, a oni za trochę ponad dwa tygodnie zaczynali letni sezon. Szczerze mówiąc to skoki niezbyt mnie interesowały, chyba tylko ze względu na brata czasem oglądałam konkursy. Oczywiście znałam jego kolegów z kadry, bo w Norwegii spędzałam dużo czasu, a szczególnie we wakacje i przy okazji świąt.

- Wiesz, że jeśli ci się spodoba, możesz dostać kontrakt na stałe, prawda? Lydia jest na urlopie macierzyńskim i raczej nieprędko wróci.

- Kenny, nie teraz - mruknęłam, bo nie chciałam składać obietnic bez pokrycia. - Daj głośniej! - krzyknęłam, gdy w radiu usłyszałam głos Bon Joviego.

- Dalej tak go uwielbiasz? - spytał sportowiec śmiejąc się pod nosem, ale spełnił moją prośbę.

- A kto by go nie kochał? - zaśmiałam się cicho i zaczęłam nucić "It's My Life". - Przecież to klasyka - uśmiechnęłam się, pokazując mu zęby.

Niecałe piętnaście minut później dotarliśmy pod dom Norwega. Po drugiej stronie ulicy dostrzegłam naszych sąsiadów. Wspominałam już, że Johann Andre Forfang mieszkał naprzeciwko mojego brata wraz ze swoją dziewczyną? Nie? To teraz już wiecie. Młodszy z norweskich skoczków polubił mnie równie szybko jak jego ukochana i odkąd Gangnes mnie z nimi poznał często do siebie pisaliśmy. Jak się kiedyś dowiedziałam, Johann i Kenneth znali się od dziecka i razem zaczynali przygodę ze skokami.

- Wyskakuj, mała - brat pierwszy wyszedł z pojazdu i otworzył mi drzwi po czym wyjął moje walizki z bagażnika. - Ale będą mieli minę jak cię zobaczą - dodał i pociągnął mnie w stronę siedzącej na huśtawce pary.

Jako pierwsza zauważyła nas Celina i nie kryjąc zaskoczenia wstała z kolan szatyna po czym podeszła bliżej.

- Kenny, widzę, że wreszcie znalazłeś sobie jakąś laskę - dotarł do mnie głos Forfanga, który sekundę później pojawił się obok.

No nie wierzę! Jak ten idiota mógł mnie nie poznać?! Wprawdzie ostatnio widzieliśmy się ponad rok temu, a teraz miałam dłuższe i zakręcone w drobne loczki włosy, ale nie sądziłam, że ten idiota weźmie mnie za kogoś innego. Na szczęście w takich sytuacjach zawsze można było liczyć na Celinę, która uśmiechnęła się i puściła mi oczko.

- Johann, debil z ciebie. Wiesz o tym? - ciemnowłosa dziewczyna lekko uderzyła skoczka w ramię. - Nawet Natalie nie poznajesz? - spytała retorycznie i rzuciła mi się na szyję omal mnie nie przewracając.

- Gdybym nie miał Celiny, chętnie brałbym się za twoją siostrę - mruknął Johann w kierunku Kennetha.

- Ciebie też miło widzieć, Forfi - teraz z kolei to jego mocno przytuliłam, a po sekundzie poczułam jak moje stopy odrywają się od ziemi. - Jednak nadal jesteś takim samym głupkiem jak zawsze - zaśmiałam się, a on wreszcie pozwolił mi stanąć na równe nogi.

- Tak w ogóle to co ty tu robisz? - panna Robertsen wpatrywała się we mnie uważnie i odgarnęła swoje ciemne włosy na plecy.

- Dzięki mojemu ukochanemu braciszkowi dostałam pracę jako psycholog tej porąbanej kadry. Chociaż osobiście sądzę, że bardziej przydałby się psychiatra... - mruknęłam pod nosem.

- Dobra, dajcie jej spokój - Gangnes złapał mnie za rękę i pociągnął na drugą stronę ulicy. - Potem pogadamy - dodał po czym wręczył mi klucze do drzwi wejściowych, a sam poszedł do samochodu po moje bagaże.

Uśmiechając się sama do siebie przekręciłam zamek, ale o dziwo nie zaskoczył. Drzwi były otwarte. No, tak. Kenny nigdy ich nie zamykał, gdy Johann bądź Celina byli w domu.

Weszłam do środka i od razu skierowałam swoje kroki przez salon do kuchni. Z jednej z wielu szafek zabrałam szklankę i już miałam nalać sobie wody gdy do pomieszczenia wszedł jakiś chłopak. Nigdy wcześniej go nie widziałam, a w dodatku czuł się chyba jak u siebie, bo oprócz spodenek nie miał na sobie nic. Zaczęłam wrzeszczeć.

- Kim ty do cholery jesteś?! - krzyknęłam, odstawiając szklankę na blat.

Wstawiam rozdział tutaj, bo nie napisałam nic na "Your Dreams...". ;( Przepraszam... Ale jeżeli kogoś interesuje to obiecuję, że dodam tam dzisiaj naprawdę długi rozdział. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie, a ten rozdział Wam się spodoba 😍💕💞

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top