Rozdział jedenasty
- Tak.? Co chcesz mi powiedzieć kochanie.?- Spytał zaskoczony Harry.
- Za pół roku będzie koniec...
- Koniec.? Koniec czego.?
- Nas...nas i mnie
- Co.?! Co ty gadasz.?!- W oczach Harrego zebrały się łzy.
- Harry...za pół roku umrę...okazało się, że mam chore serce i potrzebuję przeszczepu. Jeśli nie zajdzie się dawca...za pół roku umrę.
- Nie.! Ty nie umrzesz.! Nie możesz.!
Harry wtulił się we mnie jak małe dziecko i popłakał się. Ja milczałam. Nie wiedziałam co robić. Harry płakał jak opętany, nie mogłam go uspokoić.
Minęło 20 minut, a Harry nadal płakał. Nie mogłam na to patrzeć. Ten widok mnie wykańczał. Zanim umrę kupię mu kota, a niech się uspokoi. Nie lubię jak ktoś płacze, a już tym bardziej, jak płacze ktoś kogo kocham. Czemu on nie może pogodzić się z tym, że ja umrę.? To naturalna kolej rzeczy. Ale jestem ciekawa jak zareaguje Majka jak się dowie, że niedługo umrę.
- Kate...- Powiedział Harry powstrzymując przez chwilę łzy.
- Tak, Harry.?
- Zostaniesz dzisiaj na noc.?
- No nie wiem...
- Proszę cię.
- Eh...no dobrze. Ale tylko na jedną noc.
Na twarzy Harrego pojawił się uśmiech. Lecz po chwili znowu zagościł na niej smutek. Nagle usłyszałam głos Zayna i Majki. Wiedziałam, że teraz będę musiała jej o wszystkim powiedzieć.
Gdy tylko Harry też usłyszał ich głosy wybiegł z pokoju. Ja wybiegłam za nim. Widziałam jak Harry potknął się na 2 ostatnich schodkach i zleciał z nich. Byłam ciekawa co chce zrobić.
- Maja.! Maja.!- Krzyknął Harry podnosząc się z podłogi i biegnąc dalej.
- Harry.! Nie.!- Krzyknęłam za nim.
- Co się stało Harry.?- Spytała Majka z świętym spokojem i cała radosna.
- Kate umiera.!- Krzyknął Harry, a po jego policzkach spłynęły łzy.
- Co ty gadasz.? Przecież stoi na schodach.- Powiedziała roześmiana Maja.
- Ale ona ma chore serce i za pół roku umrze jeżeli nie będzie dawcy.!- Powiedział Harry przez łzy.
- Kate...to prawda.?- Spytała Maja, z przychodzącym na jej twarz smutkiem.
- Tak...to prawda...- Powiedziałam spuszczając głowę i schodząc po schodach małymi krokami.
Znowu zapadła ta niezręczna chwila milczenia. Zayn patrzył na mnie jak na potwora. Maja usiadła na kanapie i schowała twarz w dłoniach. Harry położył się na ziemi i tak jak Majka schował twarz w dłoniach. A ja usiadłam na schodach i nie wiedziałam co robić.
Po chwili drzwi wejściowe otworzyły się, a przez nie wszedł Niall i Liam. Mieli bardzo niewyraźne miny. Liam wszedł do kuchni, wziął sok i wyszedł. Za nim wyszedł Niall.
Po chwili spojrzałam na zegarek. Była 22:05 . Maja też zorientowała się, że jest w miarę późno więc chciała iść do akademika. Zayn poszedł ją odprowadzić. Ja wstałam z tych schodów i podeszłam do Harrego. Próbowałam odciągnąć jego ręce od twarzy. Gdy w końcu udało mi się to podałam mu rękę. Harry chwycił ją i pociągnął do siebie. Po chwili leżałam już na ziemi z Harrym.
Harold przytulił mnie do swojej klatki piersiowej i pogłaskał po głowie.
- Nie pozwolę ci odejść- Powiedział po chwili.
Po 5 minutach wstaliśmy z podłogi i poszliśmy do pokoju. Wzięłam koszulę Harrego i moje krótkie spodnie i poszłam do łazienki. Gdy z niej wyszłam z za drzwi wyskoczył Harry. Przerzucił mnie przez ramię i zaniósł do pokoju poczym rzucił na łóżko. Po chwili przykryłam się kołdrą, a Harry wyszedł z pokoju.
Chyba zasnęłam, bo gdy otworzyłam oczy była 06:00. Wyskoczyłam z łóżka i ubrałam się w pierwsze lepsze ciuchy. Wybiegłam z domu chłopaków i pobiegłam do domu po plecak po czym pobiegłam sprintem do szkoły.
Po 7 godzinach wyszłam ze szkoły. W pewnym momencie zadzwonił do mnie telefon. Odebrałam. Był to lekarz.
- Dzień dobry- Powiedział
- Dzień dobry.- Powtórzyłam
- Mam dla pani dobre wieści. Znalazł się dawca.
- Na prawdę.?!- Powiedziałam podekscytowana.
- Tak. Proszę za tydzień przyjść do szpitala.
Po tej informacji podziękowałam lekarzowi i pożegnałam go. Po czym pobiegłam do domu powiedzieć o tym Harremu.
- Harry.! Harry.!- Krzyknęłam
- Tak kochanie.?- Powiedział Harry schodząc ze schodów owinięty w pasie ręcznikiem.
- Znalazł się dawca.!
- To cudownie.!
Zrzuciłam plecak z ramienia i podbiegłam do Harrego przytulając go. Harry po chwili odwzajemnił uścisk. Ucałowałam go i pobiegłam do pokoju. Z pokoju do kuchni po sok pomarańczowy, z kuchni na piętro, z piętra na dwór i tak w kółko. Byłam taka szczęśliwa, że będę żyła i, że będę z Harrym.
*
W końcu minął tydzień. Szłam do szpitala na przeszczep. Ze mną był tam Harry. Przed salą operacyjną rozstawaliśmy się.
- Pamiętaj kochanie...zawsze będę z tobą. Gdy się obudzisz będę tutaj. W tym miejscu. Pamiętaj...kocham cię kochanie. I już zawsze będę z tobą...choćby nie wiem co. I powtórzę to. Kocham cię i nigdy nie przestanę.- Powiedział Harry. W oczach miał łzy. Przytulił mnie i pocałował.
- Też cię kocham Harry. Ale teraz muszę już iść na operację.- Powiedziałam do Harrego oddając pocałunek.
- Kochanie...ale pamiętaj, że cię kocham i, że to dla ciebie.- Harry przytulił mnie mocniej, a do ręki wręczył mi jakąś kartkę- Proszę, masz tutaj ten oto list. Proszę...przeczytaj go dopiero po operacji.
- Dobrze...- Mówiąc to pocałowałam go i udałam się w kierunku sali.
Obróciłam się, żeby jeszcze raz spojrzeć na Harrego. Harry właśnie gadał z lekarzem. Byłam zdziwiona.
- Panno Kate.! Proszę iść do sali.!- Krzyknął lekarz.
Weszłam do sali. Położyłam się na łóżku i dostałam narkozę.
Obudziłam się. Leżałam na łożu operacyjnym. Otaczali mnie lekarze. Jeden z lekarzy powiedział, że operacja powiodła się i, że jest już dobrze. Wstałam więc z łóżka operacyjnego i poszłam na korytarz gdzie miał czekać na mnie Harry. Nie było go. Czekałam jeszcze 10 minut. W końcu osunęłam się po ścianie i usiadłam na ziemi. Zaczęłam płakać. Nagle przypomniało mi się o liście od Harrego. Wyjęłam kartkę z kieszeni. Była złożona w 4 części. Rozłożyłam list. Po przeczytaniu treści wszystko zrozumiałam: ,, Hej kochanie. Gdy będziesz to czytać nie będzie mnie obok Ciebie. Dawcą byłem ja. A pamiętasz tego pseudo pomocnika.? To był Louis. Zgłosiłem to na policję dlatego nie było go tyle w domu. Jest w więzieniu na półtorej roku. Ale mniejsza o niego. Wracając do twojego/mojego serca. Nie mówiłem Ci o tym, że jestem dawcą ponieważ gdybyś o tym wiedziała nie przyjęłabyś tego przeszczepu. Zrobiłem to ponieważ Cię kocham. I pamiętaj o tym. Będziemy razem już na zawsze. Chciałbym też abyś stworzyła szczęśliwą rodzinę. Kocham Cię ponad wszystko. Mam nadzieję, że nie jesteś zła bo zrobiłem to dla Ciebie. Ponieważ Cię kocham. Było jeszcze tyle rzeczy, które chciałem z Tobą zrobić ale cóż...kocham Cię i dlatego oddałem Ci całe moje serce. Teraz już nikt nas nie rozłączy. Na zawsze Twój Harry x.'' Popłakałam się. Nie sądziłam, ze to się tak skończy, że będziemy razem, że będziemy mieć dzieci i, że założymy rodzinę, a tu nic. Nie ma nas.
*
Dzisiaj jest pogrzeb Harrego. Cały czas płaczę, całe dnie, cały czas. Przed cmentarzem był Louis. Gdy go zobaczyłam coś we mnie wstąpiło.
- Ty idioto.! Co ty tutaj robisz.?! Jak możesz.? Po tym co zrobiłeś.?!- Nakrzyczałam na Louisa i zaczęłam go popytać.
- Hahaha, To ty powinnaś leżeć w tej trumnie, a nie Harry. Nie pasowaliście do siebie, a ciebie nienawidzę.
Po tym udeżyłam Louisa w twarz. Nie mogłam na niego patrzeć.
Gdy zakopywali trumnę Harrego płakałam jak nie wiem co. W pewnym momencie zaczął padać deszcz. Wszyscy już poszli...wszyscy po za mną. Zostałam tam. Leżałam prawie na grobowej płycie. Nagle poczułam jak ktoś lub coś kładzie się obok mnie. Obróciłam się. Nikogo ani niczego tam nie było. Obróciłam się jeszcze raz. Zobaczyłam przezroczystą postać Harrego, który odgarniał moje mokre włosy. Poczułam jak przytula mnie delikatnie do swojej piersi i całuje mnie delikatnie w usta.
- Kochanie...idź do domu, wiem, że mnie kochasz, ja ciebie też. Kochałem, Kocham i Kochać będę już zawsze. Ale teraz muszę już odejść. Żegnaj. Cudownie było mi cię znowu poznać i zakochać się w tobie na nowo. Kocham cię od naszego poznania się w Miami w 2010 roku. A teraz już nikt nas nie rozłączy. Kocham cię. - Powiedziała przezroczysta postać wstając i odchodząc po przezroczystych schodach, gdy była już bram obróciła się- Teraz będę nad tobą czuwał, będę twoim drugim aniołem stróżem. Kocham cię aniołku.- Po tych słowach postać znikła.
Chciałam także odejść, zbiłam jeden ze zniczy i chciałam podciąć sobie żyły. Ale gdy miałam szkło przy żyle znów ukazała się owa postać, która oddaliła dłoń ze szkłem od mojej żyły. Duch pocałował mnie jeszcze raz, a ja opadłam na płytę grobową i nie miałam zamiaru z niej wstawać.
______________________________________________
KONIEC :*
http://haiaaa01.tumblr.com/post/61751350165
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top