54

-Jak się czujesz?

Do sali wszedł Corbyn i od razu pocałował mnie w policzek.

-Dobrze.

Powiedziałam pakując do torby swoje ostatnie rzeczy.
W końcu, po dziesięciu dniach mogłam wyjść ze szpitala. Miałam dość tego miejsca, atmosfery i jedzenia.

Przez wszystkie dni miałam gości. Najwięcej czasu spędził tu właśnie Corbyn, a inni przychodzili co dwa, trzy dni. Nie widziałam jednak ani razu Mii. Zasmuciło mnie to. Dzwoniłam do niej kilka razy, ale nie odbierała. Alan też się z nią nie widział, kilka razy napisała do niego tylko krótką wiadomość. Czułam że coś jest nie tak i postawiłam sobie za cel szybkie skontaktowanie się z nią.

-A jak moje maluchy?

Blondyn podszedł do dwóch nosidełek. Lea i Charlie spali, więc musiał być cicho. 

-Też dobrze.

Odpowiedziałam za nich i zapięłam torbę.

-Gotowa?

Zapytał widząc że założyłam ją na ramię.

-Tak, chodźmy stąd.

Poprosiłam a on zaśmiał się cicho. Wziął jedno nosidełko i podszedł do mnie po czym zdjął torbę z mojego ramienia.

-Przecież mogłabym sama to wziąć. 

Zmarszczyłam brwi.

-No i co z tego? Bierze Leę i idziemy.

Sapnęłam, ale podniosłam nosidełko z córką, chwyciłam Corbyna za rękę i razem wyszliśmy z sali. 

Zjechaliśmy windą na parter i wyszliśmy z niej.

-Muszę jeszcze iść po wypis do rejestracji.

Spojrzałam na Corbyna a on kiwnął głową i poszliśmy w tamtym kierunku. 

-Tak?

Starsza pielęgniarka spojrzała na nas wyczekująco.

-Ja po wypis.

-Jak się nazywasz?

Spytała a ja podałam jej swoje imię i nazwisko. Kobieta wyszukała jakieś papiery i dała mi je do podpisu.

-To zostaje a to dla ciebie.

Wręczyła mi kilka kartek a ja kiwnęłam głową.

-Do widzenia.

-Do widzenia.

Pożegnałam się i razem z Corbynem wyszliśmy ze szpitala. Szybko podeszliśmy do auta i wsiedliśmy do niego.

~~~

-Padniesz kiedy zobaczysz pokój dzieci.

Uśmiechnął Corbyn. 
Chłopak stwierdził że lepiej byłoby gdybym zamieszkała z nimi.  Powiedział że chciałby być bliżej mnie i dzieci. Ta propozycja bardzo mi się spodobała, więc od razu się zgodziłam. Z tego co mówił, to część ubrań była już u nich w domu, a część jeszcze u mnie w mieszkaniu. 

-Mam się bać?

-Nie, wszystko wyszło ślicznie. 

Zapewnił i chwycił moją rękę po czym przyłożył ją sobie do ust. 

-No dobrze, niech będzie że ci wierzę.

Wzruszyłam ramionami i odwróciłam się żeby spojrzeć na córkę i syna. Oboje rozglądali się po samochodzie, ale nie płakali.

-Efekt jest, ale pracy trochę było. 

-W to akurat nie wątpię. 

Prychnęłam.

-Chłopaki sprzeczali się jaki kolor ma być na ścianach, jakie meble, dodatki i inne duperele.

Pokręciłam głową.

-Doszli w końcu do porozumienia?

-W pewnym sensie. Powiedziałem im żeby zrobili dwukolorowe ściany a meble wybierzemy my.

Wytłumaczył.
Prawda, trzy dni temu wybieraliśmy meble. Były białe i uniwersalne. Z tego wszystkiego co przygotowali widziałam tylko te mebelki, reszta byłą ogromną niewiadomą.

-Gotowa?

Zapytał kiedy wjeżdżał na podjazd. 

-Chyba tak.

Uśmiechnęłam się do niego i wszyłam z samochodu po czym we czwórkę weszliśmy do domu. 

Już od samego wejścia słychać było rozmowy. Blondyn pociągnął mnie do salonu.

-jesteśmy.

Powiedział i a wszyscy na nas spojrzeli.  Przywitaliśmy się z każdym, a potem cała ich uwaga skupiła się na maluchach, którzy byli trochę przestraszeni.  

-Jacy śliczni.

Uśmiechnęła się Gabbie chwytając za rękę Jack'a.

-Charlie jest podobny do Aleks, a Lea do Corbyna

Powiedziała Kim machając do nich.

-Zobaczymy jak będzie potem.

Mrugnęłam do nich. W tym samym momencie Lea i Charlie zaczęli się denerwować. 

-Pójdę z nimi do pokoju.

Stwierdziłam i chwyciłam nosidełka.

-Daj.

Corbyn wziął jednego po czym wyszedł z salonu. Spojrzałam na resztę, ale oni wzruszyli tylko ramionami.  

Wdrapałam się po schodach i otworzyłam drzwi do pokoju przy którym stał blondyn. 
Stanęłam w miejscu kiedy zobaczyłam jak wygląda wnętrze. Pół pokoju była pudrowo różowa, a połowa błękitna. Białe meble z szarymi dodatkami idealnie komponowały się ze ścianami. Na ziemie leżał duży, biały, puchaty dywan. Na jednej z komód był przewijak oraz inne potrzebne rzeczy. W rogu stał duży, szary fotel. 

Corbyn stanął obok mnie z uśmiechem na twarzy. 

-Podoba ci się?

-Bardzo.

Kiwnęłam głową i podeszłam do łóżeczek. Wyjęłam Leę z nosidełka i przełożyłam ją do łóżeczka, to samo zrobiłam z Charliem. Oboje jak na zawołanie się uspokoili. Lea zamknęła oczy, a Charlie patrzył na karuzelę nad łóżeczkiem.

Corbyn siedział na fotelu więc podeszłam do niego i usiadłam mu na kolanach. On objął mnie w pasie i przyciągnął bliżej siebie, a ja położyłam głowę na jego klatce piersiowej. 

-Zmęczona?

Zapytał Corbyn bawiąc się moimi włosami

-Tak, ale chciałam jeszcze pojechać do Mii. Coś jest z nią nie tak.

-Nie możesz pojechać jutro?

-Wolałabym dzisiaj.

Wstałam i niego. 

-Zostań z maluchami. Pojadę taksówką.

-Poproś Jonah, albo któregoś z chłopaków.

Nic nie odpowiedziałam, tylko dałam mu krótkiego buziaka w usta i wyszłam z pokoju. 

Otwierałam drzwi wejściowe kiedy usłyszałam głos Tatum

-Gdzie idziesz?

-Muszę sprawdzić co z Mią. Zaczęła się dziwnie zachowywać. 

Wytłumaczyłam, a ona kiwnęła głową.

-Zaczekaj, pojadę z tobą, też jestem ciekawa co się z nią dzieje. 

Powiedziała i zniknęła w salonie. Dziesięć sekund później wróciła z kluczykami w ręce. 

~~~

Weszłyśmy do mojego mieszkania i rozejrzałyśmy się. Przy schodach leżały męska koszula. Spojrzałam zdziwiona na Tatum.

-Może to Alana?

-On ma teraz zmianę w kawiarni.

Pokręciłam głową i niepewnie ruszyłam w stronę sypialni przyjaciółki. Słyszałam że brunetka poszła za mną. 

Chwyciłam klamkę i niepewnie otworzyłam drzwi. Rozszerzyła oczy widząc przyjaciółkę całującą się z jakimś facetem. Spojrzałam na brunetkę obok a potem z całej siły pchnęłam drzwi aż one odbiły się od ściany i narobiły sporo hałasu. 

Weszłam razem z Tatum do pokoju a Mia odsunęła się od faceta.

-Aleks? Co ty tutaj robisz?

Dziewczyna szybko poprawiła swoją sukienkę.

-To ja powinnam o to zapytać.

Założyłam ręce na piersi.

-Kim wy jesteście?

Odezwał się ten facet

-Zamknij się, a najlepiej wynoś się stąd.

Warknęła do niego Tatum.

-Przyszłam zobaczyć czemu się do mnie nie odzywasz, tak samo jak do Alana, ale chyba teraz wszystko rozumiem.

Prychnęłam.

-On cię kocha a ty zrobiłaś mu takie świństwo.

-To nie tak.

Kiwnęła głową

-Zdradzasz Alana z jakimś typem i mówisz że to nie tak?!

Wyrzuciłam ręce w górę.

-Nie kocham go.

-To dlaczego z nim jesteś?

-Bo dla niego byłam ważna! Przez ostatni czas czułam, że ciągle byłam w twoim cieniu! Wszystko kręciło się wokół ciebie! Każdego obchodziłaś tylko ty! Nawet Alana!

-Co ty chcesz mi powiedzieć?

-To, że przestałam się dla niego liczyć, i to przez ciebie.

Syknęła. Kompletnie nie wiedziałam co powiedzieć. Poczułam rękę na ramieniu, więc odwróciłam głowę. Obok mnie stał Alan.

-Nasza przyjaciółka przeżywała trudne chwile, a ty wściekłaś że martwię się o nią? Jesteś żałosna.

-Alan....

-Nie odzywaj się do mnie.

Wycedził przez zęby po czym wyszedł.

-Aha, czyli to ja jestem ta zła?

-A może ja?

Zironizowałam.

-Jutro masz się stąd wynieść.

Powiedziałam po czym zbiegłam po schodach do Alana.

-Alan, czekaj.

Chłopak odwrócił się a ja mocno go przytuliłam.

-Tak mi przykro.

-Mi też.

Westchnął.

-Ale nie będę się nią przejmował i ty też nie powinnaś.

-Ale to moja przyjaciółka.

-Pokazała jaka jest naprawdę. To nie była twoja przyjaciółka.

Potarł moje ramiona. Spojrzałam mu w oczy i zobaczyłam w nich ogromnie dużo bólu, w moich zapewne było to samo.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top