51

10/10 koniec maratonu!

Wstałam z łóżka i przetarłam twarz dłońmi. Spojrzałam na szafkę nocną i zobaczyłam teczkę. Chwyciłam ją i otworzyłam. W środku były wszystkie wyniki i zalecenia lekarza.

Nie wiedziałam że dostałam takie coś.

Przeczytałam wszystko i dowiedziałam się, nie powinnam się zbytnio przemeczać oraz denerwować

Ciekawe jak miałam to zrobić, skoro dowiedziałam się, że być może urodzę niepełnosprawne dzieci, jak mam się przez to nie denerwować?

Odłożyłam papiery i podeszłam do szafy. Prawie wszystkie rzeczy przestały na mnie pasować, więc wybór jest dość uszczuplony. Wyjęłam męską koszulkę i czarne legginsy. Założyłam wybrane rzeczy i zeszłam na dół

-cześć

w kuchni siedzieli Mia i Alan

-hej

oboje się uśmiechnęli.

Zrobiłam sobie całkiem spore śniadanie i usiadłam koło nich

-o której Corbyn pojechał?

wgryzłam się w bułkę

-koło 9 am

odpowiedziała, a ja spojrzałam na zegar. 12 pm

-mówił że musi coś załatwić i potem wróci

kiwnęłam tylko głową

-jak się czujesz?

Zapytał Alan

-już trochę lepiej. Pierwszy szok powoli minął, teraz muszę to wszystko przetrawić

-Aleks przepraszam

Mia chwyciła mnie za rękę

-za co?

nie zrozumiałam jej

-nie chciałam żebyś zobaczyła te komentarze, a tym bardziej wczoraj

-to nie twoja wina, sama się w to wszystko wpakowałam. Mogłam przewidzieć to, że wielu ludzi mnie znienawidzi

-oni cię nie nienawidzą. Po prostu są w szoku. Z dnia na dzień dowiedzieli się, że ich idol ma dziewczynę, a miesiąc później że zostanie ojcem

zaczął tłumaczyć Alan

-wiem przecież jak to wygląda w ich oczach

wzruszyłam ramionami

-kochanie...

poczułam dłonie na ramionach. Podniosłam głowę i zobaczyłam Corbyna, który pocałował mnie w czoło. Nawet nie usłyszałam kiedy wszedł do mieszkania.

-Alan ma rację. Oni są po prostu w szoku. Pierwsze wrażenie minie i wszystko się uspokoi

-nie jestem tego taka pewna

mruknęłam

-chodź, chcę ci coś pokazać

Corbyn chwycił mnie za rękę i wyprowadził z kuchni

- gdzie ty mnie ciągniesz?

-pojedziemy w pewne miejsce

powiedział i kazał mi założyć buty.

Wsiedliśmy do samochodu i Corbyn wyjechał z parkingu

-powiesz mi gdzie jedziemy?

-nie

mruknął. Westchnęłam i oparłam głowę o szybę

-myślisz że naprawdę mogą być niepełnosprawne?

zapytałam jeżdżąc ręką po brzuchu

-nie wiem. Lekarz powiedział że istnieje duże ryzyko, bo badania wykazały istotne nieprawidłowości, ale mam nadzieję, że to jakiś błąd i wszystko będzie dobrze. Musi

chwycił mnie za dłoń i pocałował w nią, na co uśmiechnęłam się lekko.

-dziękuję

-za co?

-za to że jesteś

~~~

Jakiś czas później byliśmy na jakimś wzgórzu. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na blondyna

-cierpliwości

wysiadłam z auta i przeszłam kilka kroków

-chodź

ruchem ręki kazał mi do siebie podejść. Zrobiłam to i spojrzałam przed siebie. Widok zaparł mi dech. Ze wzgórza widać było całe Los Angles

- wieczorem jest lepszy widok, ale teraz też jest ładnie

-jest ślicznie, ale po co tu przyjechaliśmy?

-to miejsce gdzie przyjeżdżam gdy muszę pomyśleć

powiedział i usiadł na ziemi. Nieporadnie usadowiłam się obok niego

-może powiemy że ta ciąża to był żart?

wypaliłam zanim zdążyłam to przemyśleć

-chyba żartujesz. Nie ma takiej opcji!

Corbyn prychnął

-przepraszam, nie to miałam na myśli

spuściłam głowę w dół

-rozumiem, że nie nie wiesz co robić, ale to nic nie da

powiedział spokojnie

-ja też wiele razy byłem krytykowany. Ludzie ciągle piszą mi złośliwe rzeczy, takie które potrafią zranić, ale przestałem zwracać na to uwagę

-to chore

stwierdziłam krótko

-wiem, ale sam się na to zgodziłem, w dniu kiedy zacząłem się udzielać publicznie. Ludziom nie podoba się, że ktoś inny może być szczęśliwy i chcą mu to za wszelką cenę zepsuć

nic nie odpowiedziałam, tylko przytuliłam się do niego. Żadne z nas nie patrzyło na siebie nawzajem, tylko naokoło

-ale są też ludzie, którzy staną po twojej stronie. Pamiętasz tą dziewczynę z Polski, którą spotkaliśmy po pikniku?

zapytał a ja pokiwałam twierdząco głową.

-napisała do mnie. Powiedziała, że nie ma pojęcia dlaczego ludzie są tacy okropni i zapewniła, że pod każdym krytykującym ciebie postem będzie pisała coś na twoją obronę, oraz zamieściła zdjęcie z długim wywodem na temat tego, że ludzie wypowiadają się o tobie nawet cię nie znając

zrobiło mi się cieplej na myśl o tej dziewczynie. Była naprawdę miła

-to kochane z jej strony

-ma już wielu zwolenników

między nami zapadła cisza. Przez chwilę patrzyłam na miasto czując się, jakby daleko od problemów

-wiesz jaki komentarz zabolał mnie najbardziej?

-jaki?

-o moich rodzicach. Ktoś napisał że przewracaliby się w grobach wiedząc co robi ich córka. Nie mam pojęcia skąd oni się tego dowiedzieli

-jeśli ktoś chce się czegoś dowiedzieć, to się dowie

-ale skąd?

-nie wiem

Wzruszył ramionami

-pojedziesz ze mną?

Zapytał zmieniając temat

-co? Gdzie?

Odsunęłam się i spojrzałam mu w oczy

-do domu

-do domu?

-tak, do mojej rodziny

Kiwnął głową

-ja?

-a jest tu ktoś inny?

Prychnął

-no nie

-ale to może źle wpłynąć na...

-rozmawiałem z lekarzem. Wyraził zgodę, ale pod warunkiem że nie będziesz się przemęczać

Chwycił mnie za rękę

-pojedź ze mną, spędzilibyśmy razem święta

-święta to czas dla rodzin. Ty powinieneś się nią nacieszyć, bo nie często się z nimi widzisz, a ja bym wam tylko przeszkadzała

-ty już jesteś w rodzinie. Mama cię lubi, Ashley i Jordan uwielbiają, a mój tata po prostu cię pokocha!

-lepiej jak zostanę w LA

-chcesz spędzić święta sama?

-już się do tego przyzwyczaiłam, ale pamiętaj że jest jeszcze Arek

-Aleks, proszę. Moja rodzina chciałby cię poznać

Zamilkłam na chwilę. Nie wiedziałam czy powinnam jechać z Corbynem do jego domu. Z jednej strony bałam się, a z drugiej byłam ciekawa

-zgoda

Westchnęłam, nie miałam nic do stracenia. Skoro lekarz powiedział że mogłabym jechać.

Corbyn uśmiechnął się szeroko i pocałował mnie w usta

-nie będziesz żałować

Przytulił mnie

-a kiedy?

-święta są za miesiąc, a ja chciałbym być tam szybciej

-określ się

Mruknęłam

-pojutrze

-dobrze że mówisz dzisiaj, a nie jutro

Prychnęłam a on pocałował mnie w skroń

-Corbyn....

Zaczęłam cicho

-tak?

-no bo....

Przygryzłam wargę a Corbyn się wyprostował

-ten ton głosu nie wróży nic dobrego

Stwierdził od razu. Spuściłam wzrok żeby nie zacząć się śmiać. Nie chodziło mi o nic bardzo ważnego ogólnie, ale jednak w tym momencie istotnym dla mnie

-Aleks, powiedz co się dzieje

Trochę się przejął

-nie będziesz się gniewał?

-Aleks......

Powiedział poważnie

-no dobra, dobra. Jedem głodna

Spojrzałam na Corbyna a jego mina wyrażała ulgę i złość

-jak ja cię niecierpię

Syknął i wstał

-jedziemy po jedzenie

Uśmiechnęłam się szeroko i chwyciłam go za ręce

-jeszcze jeden taki numer, a obiecuję że pożałujesz

Pokręciłam głową i nie zwracając uwagi na jego słowa przytuliłam go mocno

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top