44
3/10
-po co przyjechałeś?
Zapytałam prosto z mostu. Corbyn usiadł na krześle nie spuszczając ze mnie wzroku
-chciałem cię przeprosić
-za co konkretnie?
-za całokształt, za moje zachowanie...
Przechyliłam głowę w bok i czekałam aż będzie kontynuować, ale on milczał
-mów dalej
Ponagliłam go
-przepraszam za to jak wtedy zareagowałem. Byłem wściekły że to przede mną ukrywałaś
-to że byłeś zły nie dawało ci prawa do obrażania mnie
Mruknęłam patrząc w podłogę
-wiem, ale nie panowałem nad tym co mówię....
Zaciął się
-przepraszam ok?
-ty mi nie robisz łaski swoimi przeprosinami
Pokręciłam głową a on się speszył
-co?
-"przepraszam, ok?" Tak to powiedziałeś jakbyś chciał tylko odbębnić i iść w diabły
Blondyn przetarł twarz dłońmi wzdychając
-nie tak to miało zabrzmieć. Ja naprawdę cię przepraszam za to co powiedziałem podczas naszej kłótni
Podszedł bliżej i ukucnął przede mną chwytając moje dłonie. Chciałam je wyrwać, ale coś mnie przed tym powstrzymało.
-Aleks.... Ja naprawdę nie chciałem tego powiedzieć
-ale to zrobiłeś
-wiem. I jest mi cholernie przykro i wstyd, ale wtedy..... Ugh..... Po prostu przepraszam
Nic nie odpowiedziałam tylko przygryzłam wargę.
-co cię skłoniło do zmiany nastawienia?
-kilka powodów
-jakich?
-czas, Jonah, moja mama, Daniel
Powiedział patrząc na nasze dłonie.
Nie byłam do końca pewna czemu przyleciał, ani czemu tak naprawdę mnie przepraszał. Westchnęłam głęboko i nabrałam trochę powietrza w płuca
-na początku nie byłam na ciebie zła, ale potem to się zmieniło. To co powiedziałeś pod komisariatem i w studiu naprawdę mnie zabolało...
-cholernie cię przepraszam
Przerwał mi i usiadł obok
-daj mi dokończyć. Twoje zachowanie równało się z zachowaniem zwykłego dupka i to nie było miłe. Odwróciłeś się od swojego przyjaciela. A on nie zrobił nic złego, tylko dotrzymał obietnicy
Urwałam na chwilę żeby wziąć wdech
-ale to też moja wina. Mogłam ci od razu powiedzieć o ciąży, ale nie chciałam twojej litości, rozgłosu. Bałam się...
-czego?
Zapytał, tym razem troskliwie, nie tak jak ostatnio
-tego jak zareagujesz, co sobie o mnie pomyślisz, że tego nie zaakceptujesz, że nie będziesz chciał mnie znać
Schowałam twarz w dłoniach czując okropny wstyd
-pomyślałaś że i tak bym się dowiedział?
-gdzieś z tyłu głowy miałam takie przeczucie
-a chciałaś mi to w ogóle powiedzieć?
-na początku nie. Nie chciałam ci sprawiać problemów ani nic...
westchnęłam ciężko
-powiedz prawdę
poprosił
-potem były momenty w których czułam okropne wyrzuty sumienia, na przykład na naszej randce...
uśmiechnęłam się lekko na wspomnienie tamtego dnia, a blondyn zrobił to samo
-ciągle jednak coś mnie powstrzymywało przed powiedzeniem ci prawdy. Im dłużej to ukrywałam tym było mi trudniej. Stałeś się dla mnie w jakimś stopniu ważny, zależało mi.
Zaczęło do mnie docierać że powinnam ci powiedzieć i kiedy zaczęłam się do tego przekonywać to wyszła sprawa z Loren. Odgoniłam tę decyzję. Potem był ten incydent z Dylanem i wtedy całkowicie zrozumiałam że ukrywając to zranię nie tylko ciebie. W szpitalu powiedziałam dziewczynom że wszystko ci powiem, ale kiedy zobaczyłam jak bardzo ucieszyłeś się z wieści że Loren wcale nie była w ciąży to podcięło mi to skrzydła i po raz kolejny zrezygnowałam
podczas mówienia tego kilka razy zadrżał mi głos. Zamknęłam oczy
-wiesz czemu tak się ucieszyłem z tego że Loren nie była w ciąży?
Podniosłam na niego zdziwiony wzrok
-bo nic do niej nie czułem. Wiedziałem że dziecko to coś co nas pod jakimś względem połączy, a ja tego nie chciałem
-co chcesz przez to powiedzieć?
-wiesz czemu byłem tak wściekły?
Zignorował moje słowa
-czemu?
-bo stałaś się dla mnie kimś więcej. I pewnie nie zareagowałbym w ten sposób gdybym nic do ciebie nie poczuł.
Westchnął i spuścił głowę
-co?
Zapytałam zdziwiona
-co co?
Nie zrozumiał mojego pytania
-powiedziałeś że coś do mnie poczułeś
Blondyn przygryzł wargę
-no bo tak jest. Chyba się w tobie zakochałem
Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć, bardzo mnie zaskoczył tym wyznaniem.
-ja.... Zaskoczyłeś mnie. Nie wiem co powiedzieć, co chciałbyś usłyszeć..
-chciałbym wiedzieć czy ty też coś czujesz
Nigdy nie byłam zakochana, więc nie za bardzo wiedziałam jakie to uczucie, ale zamknęłam oczy i przypomniałam sobie wszystko co przy nim czułam.
Serce biło mi szybciej, kiedy on był w pobliżu, częściej się uśmiechałam, często się rumieniłam, chciałam dla niego lepiej niż dla siebie.
Cholera....chyba naprawdę się zakochałam
Tatum widziała to już dawno temu, czyli to było aż tak widoczne?
-chyba się w tobie zakochałam
Powiedziałam bardzo cicho i przez chwilę nie wiedziałam czy blondyn to usłyszał
-naprawdę?
Zdziwił się. Jednak usłyszał
-na to wychodzi
Między nami zapanowała niezręczna cisza, oboje nie widzieliśmy jak ją przerwać
-przepraszam cię. Proszę, wybacz
-nie masz za co przepraszać, to ja powinnam to zrobić
-ja ci już wybaczyłem
Uśmiechnął się a po chwili zadał dziwne pytanie
-mogę?
wskazał ręką na mój brzuch
-jasne
dotknął go, a ja spojrzałam na Corbyna. Na jego twarzy zauważyłam podekscytowanie
-poczułaś?
zapytał a ja przytaknęłam. Któryś z maluchów chyba wyczuł blondyna bo kopnął. Po raz pierwszy poczułam ruchy. Corbyn chwilę patrzył na brzuch po czym pokręcił głową i wstał z łóżka
-to.. ja już pójdę
-coś się stało?
-nie, muszę się tylko przebrać
pokazał palcem na swoje ubrania a ja przyznałam mu rację kiwnięciem głowy. Blondyn strzelił palcami i odwrócił się do drzwi
-a może....
zaczął patrząc znów na mnie
-przejdziemy się na spacer?
zaproponował
-przecież pad..
spojrzałam przez okno, ale nie zobaczyłam deszczu
-możemy iść
zgodziłam się
-to przyjdę po ciebie za dwadzieścia minut
puścił mi oczko i wyszedł z mojego pokoju. Opadłam na łóżko i wypuściłam powietrze.
Nie miałam zielonego pojęcia co się właśnie stało. Co my sobie wyznaliśmy?
Nie wiedziałam w którym momencie tak naprawdę poczułam coś do Corbyna, ale zdałam sobie z tego sprawę dopiero teraz.
Przez 15 minut wpatrywałam się bezsensownie w biały sufit całkowicie wyłączając myślenie. W końcu jednak wstałam i założyłam kurtkę i buty.
Spojrzałam w lustro, a w tym samym czasie usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam drewnianą powłokę i stanęłam przed Corbynem
-idziemy?
zapytała a ja kiwnęłam głową i zamknęłam pokój.
Wyszliśmy z hotelu i udaliśmy się na spacer ulicami Warszawy. Żadne z nas się nie odzywało, oboje patrzyliśmy na miasto.
Weszliśmy do małej i przytulnej kawiarni. Usiedliśmy przy jednym ze stolików i zamówiliśmy coś słodkiego
-wiesz już czy to chłopiec czy dziewczynka?
-mhm
przygryzłam policzek. On jeszcze się nie dowiedział to ciąża bliźniacza.
-a masz już wybrane imię?
-nie, więc chętnie posłucham twoich propozycji
Uśmiechnęłam się do niego.
-jak mam podać ci propozycję, skoro nie znam płci?
-możesz zgadywać
Wzruszyłam ramionami i zjadłam trochę ciasta
-ktos poza tobą zna płeć?
-tak. Jonah, Mia, Tatum, Alan i Arek
-aż tylu?
-tak wyszło, nikt ci nie powie
Wzruszyłam ramionami
-mam pomysł!
Powiedział dość głośno
-jaki znów?
-zorganizujemy baby shower!
-chcesz tego?
Zapytałam zdziwiona
-tak, to będzie super
Chwycił mnie za rękę
-skoro tak, to dobrze
Kiwnęłam głową. To byłby dobry moment żeby dowiedział się że będzie podwójnym ojcem
-zabierzemy się za to w LA
Jego zmiana była jakimś cudem. Jeszcze trochę ponad tydzień temu nie chciał znać mnie i dzieci a dziś zaplanował baby shower. Ten człowiek zadziwi mnie jeszcze nie raz....
###########
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top