20
#spiełam dupe! Jest rozdział, ale niestety nie najwyższej jakości. #
26.07.2018
Rano chciałam wybrać numer przyjaciółki, ale ktoś mnie ubiegł. Dokładniej ona sama postanowiła do mnie zadzwonić.
-Hej.
-Aleksa?
Usłyszałam po drugiej stronie słuchawki. Jej głos był wystraszony przez co samoczynnie napięłam wszystkie mięśnie i wysportowałam się.
-Mia, coś się stało?
-Dylan.
Dziewczyna pociągnęła nosem a ja zmarszczyłam brwi i przygotowałam się na złe wieści.
-Coś mu się stało?
-Z nim wszystko w porządku.
Mojej przyjaciółce załamał się głos.
-Uspokój się.
Powiedziałam spokojnie a ona zapewne pokręciła głową. Wzięłam komputer i włączyłam go po czym zadzwoniłam do dziewczyny.
-Weź komputer
Powiedziałam po czym zakończyła połączenie telefoniczne. Chwilę później widziałam już twarz przyjaciółki na ekranie. Mia miała czerwone oczy oraz wory pod nimi i mocno wystraszony wzrok.
Nigdy nie wiedziałam jej w takim stanie.
-Co się dzieje?
Zapytałam a ona zaczęła płakać.
-Mia... Mia uspokój się.
Mówiłam spokojnie chodź sama byłam już bardzo zdenerwowana.
-Powiedz mi powoli co się stało.
Dziewczyna wzięła wdech i zaczęła mówić.
-To wszystko przez Dylana. Najpierw mnie uderzył, ale przeprasił. Mówił że więcej nie będzie. Nie dotrzymał obietnicy znowu to zrobił, raz, drugi, trzeci... Wczoraj zabrał mnie na jakąś głupią imprezę. Upił się i chciał....
Brunetka zacięła się a ja cierpliwie czekałam na to co powie dalej. Miałam nadzieję że to nie to o czym myślałam.
-Chciał mnie zgwałcić. Nie udało mu się. Jakaś dziewczyna weszła do pokoju a ja korzystając z jego nieuwagi uciekłam.
Mia rozpłakała się po raz kolejny a ja nie wiedziałam co powiedzieć.
-Był dzisiaj pod moim domem ale zabroniłam rodzicom go wpuszczać. Powiedziałam im dlaczego, a oni byli w takim szoku że min zdążyli coś powiedzieć mnie już nie było. Chcieli wezwać policję, ale przekonałam ich żeby tego nie robili, bo nie chcę biegać po sądach. Mam dość, muszę odpocząć
Dziewczyna wytarła zły a mi do głowy wpadł pewniej pomysł.
-Nie miała byś ochoty mnie odwiedzić?
Zapytałam a ona popatrzyła na mnie zaskoczona.
-mówisz poważnie?
-Jak najbardziej.
Uśmiechnęłam się a ona zastanowiła się chwilę.
-Nie wiem...
-Co ci szkodzi?
-Zgoda. Przyjadę. Kiedy?
-Możesz się pakować nawet do najbliższego samolotu.
Dziewczyna sprawdziła coś w telefonie a potem spojrzała na mnie.
Zmiana otoczenia byłaby dla niej dobra.
-Najbliższy samolot jest za cztery godziny.
-Sprawdź czy jest bilet i przylatuj do mnie.
Brunetka odwróciła wzrok a za chwilę patrzyła na mnie z uśmiechem.
Już miała lepszy humor.
-Kupione.
Uśmiechnęłam się szeroko na jej słowa.
-Ok, teraz ruszaj dupę i zacznij się pakować.
-Tak jest szefowo.
Zasalutowała i wstała z łóżka na którym siedziała.
-Czyli będziesz u mnie około...... 4-5 pm?
-Na to wychodzi.
Mruknęła i położyła na łóżko dużą walizkę. Przez chwilę nie było widać na jej twarzy ani smutku, ani strachu. Jakby zapomniała o Dylanie.
-Aleks, kocham cię, ale muszę się skupić żeby niczego nie zapomnieć, więc do zobaczenia. Zadzwonię do ciebie jak będę lądować.
-do zobaczenia.
Pomachałam jej i zamknęłam urządzenie.
Wzięłam z szafki jabłko i szybko je zjadłam.
Chwyciłam torbę do której spakowałam telefon, portfel, chusteczki i jakieś pierdoły po czym wyszłam z mieszkania. Miałam dzisiaj pracę w kawiarni. Co prawda tylko przez 5 godzin, ale jednak.
~~~
Weszłam do budynku i od razu poczułam zapach świeżo zaparzonej kawy.
-Jak się czujesz?
Zapytał Alan kiedy stanęłam obok niego gotowa do pracy.
-Wszystko w porządku.
Uśmiechnęłam się nalewając sobie do szklanki wodę.
-Mam pytanie.
-Dajesz.
-Kim był ten chłopak który wczoraj cię szukał?
-Mój brat.
-Ty masz brata?
Zdziwił się a ja kiwnęłam głową. Odpowiedziałam mu w skrócie historie a Alan nie mógł w to uwierzyć.
-Wow.
Wydusił tylko jedno słowo.
-Taaa, też bym w to nie uwierzyła.
Mruknęłam i zabrałam się do roboty.
~~~
Przez kawiarnię przewijało się mnóstwo ludzi. Przez pierwsze trzy godziny było ciężko, ale potem przyszła Klara i jakoś daliśmy radę. Ona i Alan zbierali i roznosili zamówienia a ja je realizowałam. Ruch jak w ulu.
-Hej.
Usłyszałam za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętą brunetkę.
-Hej Tatum, co tam?
-Dobrze. Co powiesz na zakupy?
Zapytała a ja trochę się zdziwiłam. Poznała mnie dzień wcześniej i od razu zaprosiła na zakupy.
-Em... Tak jasne, kiedy?
-O której kończysz?
-Tak właściwie to za kilka minut.
Powiedziałam patrząc na zegar.
-Super, to czekamy na ciebie przed kawiarnią.
-Czekaj... Jacy my?
-ja i Jonah. Skorzystał z okazji i stwierdził że ma nam do powiedzenia coś ważnego.
-Mam się bać?
Zapytałam podnosząc jedną brew.
-Nie mam pojęcia.
Wzruszyła ramionami i wyszła z kawiarni. Patrzyłam chwilę na drzwi po czym weszła na zaplecze się przebrać.
Pożegnałam się ze współpracownikami i wyszłam z budynku. Na jednej z ławek siedziała Tatum i obejmujący ją ramieniem Jonah.
-Jestem.
Uśmiechnęłam się do zakochanej dwójki. Oboje wstali i razem udaliśmy się do samochodu bruneta.
Przez całą drogę do centrum razem z Tatum próbowałyśmy dowiedzieć się o co chodzi Jonah, jednak on skutecznie zmieniał temat mówiąc że czeka na odpowiednią chwilę.
-Jonah!
Krzyknęłyśmy równo z brunetką czekając na wyjaśnienie. Brunet jedynie westchnął. Chodzimy po sklepach od czterech godzin i ciągle nie wiemy jaką ma sprawę.
-Chodźcie do kawiarni.
Mruknął i skierował się w stronę pobliskiego Starbucksa. Popatrzyłyśmy na siebie z brunetką i ruszyłyśmy za chłopakiem.
Usiedliśmy przy jednym ze stolików i zamówiliśmy coś do picia.
-Dobra, jeśli chodzi o to co myślę to możesz szykować sobie grób za robienie z tego takiej wielkiej dramy.
Powiedziała Tatum patrząc na swojego chłopaka.
-A myślisz o......
Zapytał brunet a ja patrzyłam na nich niezrozumiałe.
-O trasie
-Czyli mogę szykować sobie grób.
Mruknął brunet a Tatum zabiła go wzrokiem.
-Z tego co wiem to trasa trwa półtora miesiąca.
Powiedziałam a oni kiwnęli głowami
-To nie tak długo.
-Ale jedziemy do Azji.
Sapnął chłopak.
-Tam też są ludzi którzy marzą żeby was zobaczyć.
-Ale to strasznie daleko od was.
Jęknął i chwycił Tatum za rękę.
-Jak ja wyjechałam, albo ty to nie widzieliśmy się kilka miesięcy.
-Ale nie byłaś moją dziewczyną i nie znałem Aleks.
Przerwał jej wypowiedź.
-Aleks, weź go bo mu coś zrobię.
Westchnęła brunetka a ja się zaśmiałam.
-Jonah, jesteś dużym chłopcem a my dużymi dziewczynkami. Damy radę
Powiedziałam i się uśmiechnęłam. Brunet sapnął urażony i skrzyżował ręce na klatce piersiowej a po chwili w całym lokalu słychać było nasz śmiech.
~~~
Siedzieliśmy w kawiarni już jakiś czas. Spojrzałam na zegar ścienny a moje oczy rozszerzyły się.
-Cholera.
Mruknęłam i zerwałam się z miejsca.
-Co się stało?
Zapytali oboje.
-Moja przyjaciółka za niecałe pół godziny tu będzie. Chciałam ją odebrać z lotniska.
Powiedziałam zbierając swoje rzeczy.
-Zawieziemy cię.
Powiedział Jonah i razem ze swoją dziewczyną wstali.
-Dziękuję.
Wyszliśmy we trójkę z kawiarni i samochodem Jonah pojechaliśmy na lotnisko.
~~~
-Jeśli chcecie to jedźcie do domu.
Powiedziałam wysiadając z auta.
-Zaczekamy.
Odpowiedziała Tataum a Jonah jej przytaknął. Uśmiechnęłam się i we trójkę poszliśmy do hali przylotów. Rozglądałam się dookoła aż zobaczyłam znajomą twarz. Mia mnie zobaczyła i z całym bagażem zaczęła biec w moim kierunku.
Wpadłyśmy sobie w ramiona jakbyśmy nie widziały się kilka lat.
Odsunęłyśmy się od siebie a ja wzięłam ją pod rękę i zaprowadziłam do czekającej nieopodal pary.
-To jest Mia.
Powiedziałam wskazując na przyjaciółkę.
-A to Jonah i Tatum.
-Miło poznać.
Mia uśmiechnęła się ciepło w ich kierunku.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top