2
#07.06.2018#
Obudziłam się w pokój gościnnym mojej przyjaciółki. Głowa bardzo mnie bolała, więc wstałam żeby poszukać jakichś tabletek przeciwbólowych w jej kuchni.
Zrobiłam dwa kroki do przodu, ale zatrzymałam się z dwóch powodów. Po pierwsze kręciło mi się w głowie, a po drugie nie za bardzo mogłam chodzić. Bolała mnie cała dolna partia ciała.
Jęknęłam na wspomnienie imprezy i tego co niestety się stało.
Mój pierwszy raz, na dodatek z obcym chłopakiem w klubie. Gorzej być nie mogło.
Nawet nie zapytałam go jak ma na imię, ani on mnie. Jedyne co o nim wiedziałam, to to jak wyglądał, oraz że miał na przedramieniu tatuaż- dwie proste linie.
Powoli doszłam do kuchni i wyjęłam z jednej z szafek proszki przeciwbólowe. Połknęłam je i w takim samym tempie poszłam udałam się do łazienki. Stanęłam pod prysznicem i odkręciłam ciepłą wodę. Umyłam się bardzo dokładnie żeby zmyć z siebie zapach alkoholu i papierosów. Owinęłam się w ręcznik i wyszłam z łazienki.
Wyjęłam z szafy w pokoju jeansowe spodenki i starą, dresową bluzę. Założyłam to na siebie i skierowałam się do drzwi.
W momencie kiedy chwyciłam za klamkę zobaczyłam, że coś leżało pod łóżkiem. Podeszłam bliżej, nachyliłam się i wzięłam rzecz do ręki.
To była blaszka od nieśmiertelnika. Na jednej stronie były wygrawerowane dwie literki -C.B - a z drugiej trzy - WDW.
Patrzyłam na nią chwilę po czym usłyszałam wołanie z dołu. Wsunęłam blaszkę do kieszeni spodenek i zeszłam do kuchni do przyjaciółki.
-Hej Mia.
Przywitałam się z przyjaciółką siadając na krześle.
-Hej.
Odpowiedziała wlewając gorącą wodę do kubka.
-Ile pamiętasz?
Przysunęłam w swoją stronę miseczkę z orzeszkami i sypałam kilka do ust.
- Pamiętam jak wracałam z toalety i zagadał mnie jakiś brunet, potem piątka. A ty?
- Niewiele więcej.
- Czekaj... Pamiętam, że szłaś z jakimś chłopakiem na górę, do pokoi.
- No tak....ale wypiłam potem jeszcze kilka łyków piwa i reszty nie pamiętam.
- Ale z tego co widzę, to chyba nie skończyło się na rozmowie.
Powiedziała przyglądając się mojej szyi. Popatrzyłam na nią niezrozumiale po czym wycofałam się z kuchni do salonu w którym na ścianie wisiało średniej wielkości lustro.
Na mojej szyi widniały trzy duże malinki. Wcześniej ich nie widziałam.
Westchnęłam kręcąc głową i wróciłam do kuchni.
- Na samych malinkach też się nie skończyło.
Mruknęłam siadając z powrotem.
-Oj, uwierz. Szło się domyślić.
Powiedziała Mia, patrząc na mnie przelotnie.
-To...jak twój pierwszy raz?
Zapytała poruszając sugestywnie brwiami. Wywróciłam oczami, ale spaliłam lekkiego buraka.
Brunetka nie była już dziewicą, więc dla niej to nie było nic niezwykłego.
-Nie pamiętam.
-No ale chociaż coś. Jedna rzecz.
-Nie wiem, bo za dużo wypiłam. Jedyne co mogę ci powiedzieć to to, że nie za bardzo mogę chodzić.
Mia zaczęła się śmiać jak niezrównoważona psychicznie.
Patrzyłam jak spadła z krzesła i tarzała się po podłodze jak pies. Nie za bardzo wiedziałam czemu tak zareagowała.
-O co ci chodzi?
Zapytałam kiedy już się trochę uspokoiła.
-Twoja mina była bezcenna.
Sapnęłam zrezygnowana.
-No dobra. Skoro moja święta cnotka, nie jest już święta... trzeba to uczcić.
Klasnęła w dłonie.
-Lepiej nie.
Zaprzeczyłam szybko.
-Pamiętam co do mnie pisałaś świętując swój pierwszy raz.
-Nie przypominaj mi.
Cały jej zapał gdzieś znikł, a ja uśmiechnęłam się triumfalnie.
Kiedy ona świętowała swój pierwszy raz pisała do mnie raz spanikowana, chwilę później szczęśliwa, zła, smutna, zadowolona, dumna. Miała ogromną huśtawkę nastrojów.
A kaca leczyła dwa dni. Bardziej zaszalała świętując to co zrobiła, niż kiedy to zrobiła.
-Zobacz co znalazłam rano pod łóżkiem.
Szybko zmieniłam temat i wyjęłam z kieszeni blaszkę. Mia wzięła ją ode mnie i obejrzała bardzo dokładnie.
-C.B to pewnie inicjały, ale WDW nie mam pojęcia.
Powiedziała odkładając blaszkę. Odwróciła się na chwilę i podała mi kilka kanapek oraz kawę.
Zjadłam, po czym poczułam że jednak nie utrzymam tego w żołądku. Wybiegłam z kuchni i uklękłam przy toalecie.
Kilka minut później wróciłam do kuchni w której Mia podała mi zwykłą, czarną herbatę.
-Dzięki.
Uśmiechnęłam się do niej z wdzięcznością.
-Dużo wczoraj wypiłaś.
-Ty nie mniej.
Odpowiedziałam jej po czym wypiłam, jeszcze gorący, napój.
-Mogę pożyczyć twój komputer?
Zapytałam patrząc na nią prosząco.
-Jasne, znasz hasło.
-Dzięki.
Uśmiechnęłam się i poszłam do salonu gdzie wcześniej widziałam laptopa. Wróciłam z nim do kuchni i zalogowałam, po czym zaczęłam szukać mieszkania w LA.
- Serio? LA? czemu tam? Kobieto, to chyba z 8 godzin samolotem.
Mia zajrzała mi przez ramię i od razu zaczęła marudzić
- Los Angeles to moje marzenie. Wiesz że od zawsze chciałam tam mieszkać. Mówię w czterech językach. Angielski, polski, hiszpański i holenderski. Z czego w LA mówi się po angielsku i czasem hiszpańsku, więc nie będzie problemu z dogadaniem się. A skoro mam pieniądze to czemu nie mogę spełnić marzenia?
Przechyliłam głowę w bok.
- Skoro marzenie to ok, nie wtrącam się.
Poddała się i przeglądając coś w swoim telefonie wyszła z kuchni.
Ja nowy telefon kupiłam kilka dni temu, jak wyprowadziłam się z ośrodka, to samo było z nowymi ubraniami i innymi podstawowymi rzeczami.
Przejrzałam chyba dwadzieścia stron z ofertami mieszkań aż natrafiłam na takie co mi się spodobało. Nie najgorsza lokalizacja, ładne mieszkanie, rozsądna cena. Znalazłam numer do sprzedawcy i zadzwoniłam. Okazało się że oferta była aktualna i jeśli chciałam, to mogłam przylecieć w każdej chwili. Umówiłam się z mężczyzną że dam mu odpowiedź w ciągu trzech godzin. Szczęśliwa sprawdziłam kiedy są samoloty do LA i zakupiłam bilet na środę za tydzień.
- Mia!
Krzyknęłam bo nie chciało mi się jej szukać.
- Czego drzesz papę?
Usłyszałam za swoimi plecami. Odwróciłam się do niej z uśmiechem na twarzy.
- Znalazłam mieszkanie.
- Już? W jeden dzień?
Zapytała nie dowierzając a ja pokiwałam zadowolona głową.
-Udało mi się.
- Pokazuj.
Podeszła do mnie i zaczęła oglądać zdjęcia mieszkania.
Miała zmarszczone brwi i skupiony wyraz twarzy.
Odwróciła głowę w moją stronę i uśmiechnęła się.
- Ładne, dzwoń że kupujesz.
Poleciła mi.
- Już to zrobiłam. Mogę przylecieć kiedy chcę.
- Naprawdę?
- Tak, mam dwie i pół godziny na odzew kiedy będę.
- A kiedy chcesz?
- Najlepiej szybko, bo jeszcze ktoś mi je zwinie.
- Czyli kiedy lecieć?
- W środę za tydzień mam samolot.
- Naprawdę szybko.
Powiedziała lekko zmieszana. W jej oczach zobaczyłam smutek który próbowała zamaskować sztucznym uśmiechem na ustach.
- Nie smuć się.
Przytuliłam ją.
- Nie chcę cię stracić, jesteś moją jedyną przyjaciółką.
- Nie stracisz.
Przytuliłam ją mocniej i odsunęłam po chwili.
- Idziemy na zakupy?
Zapytałam, chodź wiedziałam jaka będzie jej odpowiedź. Mia uwielbiała zakupy.
- Idziemy.
Powiedziała i zniknęła z mojego pola widzenia, a ja napisałam do sprzedawcy mieszkania wiadomość kiedy będę.
Poszłam do pokoju i zmieniłam bluzę, ja jakąś normalną koszulkę. Wzięłam portfel z pieniędzmi oraz telefon i wrzuciłam je do torby. Założyłam buty i zeszłam do holu.
-Mia!
Wydarłam się.
-Co?!
-Ruszaj się!
-Poczekaj chwilę!
Pokręciłam oczami po czym zdjęłam z wieszaka kluczyki do auta przyjaciółki i podrzucając je w dłoni weszłam do garażu.
-Jestem.
Mia wpadła jak torpeda do garażu i wsiadła do auta.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top