Dziewięć
Sprawdzam powiadomienia z portali społecznościowych, siedząc w sali wykładowej. Czekam na rozpoczęcie popołudniowych zajęć; dziś jest wyjątkowy dzień. Do naszej szkoły przyjeżdża psychiatra pracujący w olbrzymim szpitalu psychiatrycznym w Gotham (z którego m. in. uciekł Joker), Arkham Asylum, aby poprowadzić zajęcia z psychologii... albo właściwie z psychiatrii? Ma nam przedstawić w skrócie niektóre zaburzenia psychiczne oraz opowiedzieć szczegółowo, w jaki sposób w różnych wypadkach funkcjonuje ludzka psychika. Do tego będziemy mogli zadawać mu nurtujące nas pytania. Zapowiada się świetny wykład, bo nasza psychologia na co dzień wygląda tak, że czytamy lub też streszczamy wiadomości z podręcznika, notując na swoich laptopach.
Mimo że psychiatra ma już doktorat, chodzą słuchy, że jest bardzo młody. W takim razie musi być nadspodziewanie mądry, skoro tak szybko ukończył studia. Ponoć nie ma nawet trzydziestu lat... Chcąc nie chcąc, dowiaduję się tego, słysząc rozmowę dwóch rozgadanych dziewczyn, które siedzą za mną.
Drzwi znajdujące się przy tablicy otwierają się. Do sali wchodzi nasz nauczyciel psychologii, a z nim wyczekiwany gość. Słychać wzdychanie oraz szepty dziewczyn.
Mężczyzna jest wysoki, szczupły. Brązowe włosy opadają mu lekko na czoło. Nosi okulary, a jego oczy (mogę to dostrzec, bo siedzę blisko - w drugim rzędzie) mają jasnoniebieski, zimny kolor.
Nie dziwię się, że dziewczyny wręcz szaleją. Psychiatra jest naprawdę przystojny. Nasz nauczyciel wygłasza krótką mowę powitalną, po czym oddaje głos doktorowi. Ten podchodzi do mikrofonu.
- ...jak wspomniał profesor Fox, nazywam się Jonathan Crane i bardzo cieszę się, że mam okazję poprowadzić z wami dzisiejsze zajęcia, które będą mieszanką zarówno psychiatrii, jak i psychologii - uśmiecha się lekko, poprawiając okulary. Dwie przyjaciółki siedzące za mną nie przestają chichotać.
Zirytowana wzdycham, starając się skupić na wykładzie. Mijają trzy godziny, podczas których zdążyliśmy obejrzeć kilka prezentacji i jeden krótki film, po czym omówić to wszystko z doktorem Crane'em. Następnie robimy kilka testów psychologicznych (z których wyszło mi m. in. że czuję się niedoceniona przez rodziców). Na koniec czas pytań.
- Doktorze Crane - słychać kogoś z tyłu. Psychiatra unosi pytająco brwi. - Wspominał pan, że jest coraz bliżej odkrycia sposobu całkowitego wyleczenia niektórych zaburzeń psychicznych. Czy w takim razie byłby też pan w stanie wyleczyć Jokera?
Po sali rozchodzi się szmer. Potem nastaje całkowita cisza; każdy w napięciu czeka, co odpowie doktor. Tymczasem ja wpatruję się w niego uważnie z zapartym tchem. Mrugam ze zdziwieniem - przez ułamek sekundy wydaje mi się, że widzę delikatny uśmiech błąkający się na jego twarzy. Nie, na pewno tylko mi się wydaje.
Doktor Crane przykłada rękę do ust, zastanawiając się nad odpowiedzią, po czym kręci głową.
- Miałem okazję z nim pracować; co prawda był to krótki okres, ale w ciągu tego czasu przeprowadziłem bardzo wiele badań. Joker to szczególny przypadek. Jest jednym z najgroźniejszych, najinteligentniejszych i najbrutalniejszych psychopatów, jakich widział świat. Nie zna nawet swojej daty urodzenia ani nazwiska. W obliczu obecnej sytuacji uważam, że nikt nie byłby w stanie go wyleczyć. I szczerze wątpię, że kiedyś może się to zmienić. Tego typu eksperymenty na ludziach są surowo zakazane.
Do końca wykładu siedzę wpatrzona tępo w jeden punkt. Po dziesięciu minutach dzwonek oznajmia zakończenie zajęć. Crane żegna się z nami, a wszyscy zaczynają opuszczać salę.
Waham się przez chwilę, ale w końcu ciekawość zwycięża nieśmiałość. Podchodzę do Crane'a, odwróconego do mnie plecami, który chowa laptop do teczki.
Chrząkam.
- Doktorze?
- Słucham? - odwraca się w moją stronę, momentalnie zapinając teczkę.
- Chciałam powiedzieć, że naprawdę podobały mi się poprowadzone przez pana zajęcia.
Uśmiecha się taki sposób, że (daję głowę) pielęgniarki na pewno mdleją z wrażenia. W sumie - pacjentki szpitali psychiatrycznych z pewnością też.
- Bardzo miło mi to słyszeć.
- Mam tylko jedno pytanie. Co do Jokera. Czy mogę wiedzieć, jakie eksperymenty miał pan wtedy na myśli?
Crane zamiera. Wpatruje się wnikliwie w moje oczy, stojąc nieruchomo przez kilka sekund ciągnących się w nieskończoność. Nie wiem, o co mu chodzi. Jego spojrzenie wydaje się... hipnotyzujące. Nie, nie mam tu na myśli tego, że facet jest przystojny. Po prostu odczuwam jakby niepokój... Z czego on wynika...?
Przerywam ciszę.
- Pytam ze zwykłej ciekawości. Rozumiem, jeśli to nie...
- Elektrowstrząsy - odzywa się cicho Crane, nie dając mi dokończyć. - Właśnie w taki sposób radzono sobie jeszcze niecałe sto lat temu z wyjątkowo kłopotliwymi pacjentami. Głównie sprawiały, że człowiek stawał się przysłowiową rośliną, ale odnotowano też dwa pozytywne skutki - pacjenci wyzdrowieli. Do tej pory tego nie wyjaśniono. Jednak ile osób musiało cierpieć... Dlatego wprowadzono nowe przepisy - surowo zabraniające przeprowadzania takich zabiegów.
- Dziękuję - tylko tyle potrafię wydukać.
- Od tego tutaj dziś jestem - psychiatra uśmiecha się ponownie, wyraźnie zbierając się do wyjścia. Zdejmuje z krzesła marynarkę, po czym zakłada ją w pośpiechu.
Kiwam głową, także mając zamiar opuścić salę. Właśnie otwieram usta, żeby powiedzieć "do widzenia", kiedy słyszę za sobą głos Crane'a.
- Sama w sobie praca z Jokerem wymaga też niesamowitej... odwagi. Patrząc na ciebie teraz, żądną wiedzy, jak i obserwując cię na wykładzie, jestem w stanie stwierdzić, że naprawdę byś się do tego nadawała. Jeśli kiedykolwiek będziesz mieć jeszcze jakieś pytania, wiesz, gdzie mnie znaleźć.
Przełykam ślinę. Ton głosu, jakim to mówi, przyprawia mnie o dreszcze.
Czy to możliwe, żeby mógł coś wiedzieć?
Nie, jak?
Uśmiecham się uprzejmie, a następnie kieruję się w stronę drzwi.
- Do widzenia.
- Do widzenia.
Oglądam się na chwilę, łapiąc za klamkę. Crane znów się uśmiecha. Tylko tym razem... naprawdę się boję.
Ma wyraz twarzy jak szaleniec.
Opuszczam salę najszybciej jak się da. Wychodzę na zewnątrz, opieram się o murek przy schodach, po czym łapię się za głowę. Te wszystkie informacje, których się dowiedziałam. Do tego Joker, elektrowstrząsy... O co, the hell, chodziło Crane'owi?!
"(...) wymaga też niesamowitej odwagi. (...) naprawdę byś się do tego nadawała. (...) wiesz, gdzie mnie znaleźć."
No i dlaczego uśmiechał się w taki sposób?!
Albo z naszym doktorem jest coś nie tak, albo ja powoli popadam w obłęd.
***
Dobry wieczór, moi Wspaniali Czytelnicy! :3 Zaskoczeni nowym bohaterem (gif!! *________*)? XD Wena, po prostu wena! ^--^ Ech, przy okazji: muszę w końcu znowu obejrzeć "Batman Begins"... Znaleźć na to czas, oj, będzie trudno. :')
Mam nadzieję, że u Was wszystko okej i że nie macie w szkole takiego piekła! :')
Zapraszam do napisania swojej opinii w komentarzach. <3
Dobrej nocy! x
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top