*1*
Usiadłam na jego łóżku. Nie było mnie widać w kadrze, więc na spokojnie mogłam poczytać książkę. Czasami spoglądałam na Pawła i uśmiechałam się sama do siebie. Jest taki uroczy kiedy nie wie, że na niego patrzę.
Całkiem inne uczucie, kiedy oglądasz
jego wyczyny za jego plecami a nie za monitorem.
Jego śmiech jest żywszy, głośniejszy i śmieszniejszy.
Co jakiś czas spogląda na mnie i mówi 'Filka co ty robisz? ' i uroczo marszczy brwi. Wtedy się uśmiecham i czuję przyjemne uczucie gdzieś tam w środku mnie.
-Zostało wam 45 sekund...
-Życia-dokończyłam razem z nim a on sie odwrócił i uśmiechnął puszczając mi oczko.
Czyż on nie jest uroczy?
-Życia... - powiedział przybliżając się do mikrofonu
**
-No dobra...skończyłem. Mogę się zająć montowaniem
-Albo mną -objęłam go rękoma wokół szyi i pocałowałam we włosy.
-Wiktoria...Uwierz mi zajęcie sie tobą było by o niebo lepsze, ale nie mam już filmów na zapas i muszę im coś dzisiaj wrzucić- obrócił się w moja stroną i poprosił abym usiadła na jego kolanach. Posłusznie zrobiłam to o co mnie poprosił i wtuliłam sie w jego tors. Czułam na karku ciepły powiew wiatru wydobywający sie z jego nozdrzy. Zaciągnęłam sie jego perfumami i zaczęłam bawić mikrofonem.
-Co robisz? -zakwikał
-Masz uroczy śmiech, mówiłam ci już?
-Tak. A odpowiesz mi?
-Bawię sie mikrofonem. Troche mnie kujesz swoją brodą. Możesz sie ogolić, pozwalam ci - odsunęłam się i uśmiechnęłam ukazując szereg białych zębów.
-O nie ma mowy. Nie będę jak Admiros, moja broda nie będzie miała własnego życia, to ja nią będę rządził.
-Paweeł-zmarszczyłam brwi
-No dobra- podarował mi buziaka w policzek i zrzucił z kolan.
-Ale tylko trochę podetnę
-EJ! Co to było? -zaczęłam się śmiać mimo bólu pośladków.
-Dupa mnie boli-szepnęłam
-Ojej-jego śmiech-kwik mnie rozwala. Podał mi rękę, którą szybko złapałam. Szatyn pomógł mu wstać za co mu podziękowałam całusem w brodę.
-Moja broda ma lepsze życie niż ja-przewrócił oczami
-Nigdy nie sprawisz, żeby twoja broda była sławniejsza niż Andrzeja - szyderczo się uśmiechnęłam
-Andrzeja broda to inna rasa niż moja
-Zdecydowanie- zaśmiałam sie i poszłam do kuchni.
-Bartek zostawił tutaj duży bałagan-rozejrzałam się po pomieszczeniu, gdzie nie mogłam znaleźć kafelek na podłodze.
-Więcej go tutaj nie zaprosze -zachichotał i pomógł mi sprzątać.
**
-Na co masz ochotę? -otworzyłam lodówkę, w której roiło się od jedzenia
-Na...czekolade-Bladii zajrzał do kuchni i usiadł na krześle
-A coś konkretniejszego?
-Gdybym chciał być z mamą to bym wybrał dziewczynę po 40-stce
-Paweł, ty nic nie jesz
-A i tak jestem gruby- uśmiechnął się a ja nie mogłam oderwać od niego wzroku
-Mam coś na twarzy? -zmarszczył brwi i zaczął sie macać po małej brodzie
-Nie, po prostu...-w tym momencie zaczął mi dzwonić telefon. To moja mama.
-Wybacz, muszę odebrać - chwyciłam telefon i westchnęłam
**
-I co? -Bladii szepnął mi do ucha kiedy zaczęłam robić jajecznicę
-Moja mama sie martwi, wiesz...nadal cie nie zna...nikogo nie zna
-No i ma racje, jesteśmy groźnymi przestępcami
-Ta jasne. Jesteś strasznie potulny
-Obrażasz moją męska dumę- skrzywił się i poszedł zająć miejsce przy stole
Choł Choł Choł! (To miało brzmieć jak Święty Mikołaj)
Oto i pierwszy rozdział.
Jak się podoba?
Lolz mi mega xd
Piszcie śmiało i polecajcie znajomym
Alleluja
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top