Rozdział 2
Wybiegłam z samochodu cała zapłakana i zaczęłam walić w dębowe drzwi od mieszkania Kate. Na szczęście nie musiałam długo czekać na odzew, bo dziewczyna już po kilku sekundach stanęła w przejściu.
- Co jest kur... - Nie dokończyła bo spostrzegła kim jestem. - O mój Boże Liz co ci się stało? - zapytała zmartwiona.
- Ja... ja... on... Justin... on... - rozpłakałam się na dobre.
- Już dobrze, spokojnie Beth... Wejdź do środka.
Nie mogąc się uspokoić weszłam do jej domu w którym jak zawsze pachniało pomarańczami i goździkami. Ten zapach zawsze mnie odurzał i przypominał beztroskie dzieciństwo. Ściągnęłam botki i odwiesiłam płaszcz na wieszak. Po czym poszłam pociągając nosem za przyjaciółką do salonu.
- Chcesz chusteczkę? - zapytała.
- Nie dzięki... Już się ogarniam...
- Trzymaj to. - rzuciła mi całe opakowanie chusteczek, trafiając mnie nimi w twarz. - Zaraz się cała obsmarczesz.
- No kurwa dzięki. Nie ma to jak wsparcie przyjaciół. - prychnęłam pod nosem.
- No to teraz powiedz o co się pokłóciliście? I kiedy mu wybaczysz, czyli kiedy się znów zejdziecie i będziecie szczęśliwą parą? - zapytała jak gdyby nigdy nic.
- Nigdy. - odparłam cicho. Mogłam się spodziewać, że tak zareaguje. Zawsze jak do niej przychodziłam to kończyło się tylko na kłótni o głupotę. Poczułam jak znów szklą mi się oczy. - Już nigdy mu nie wybaczę i nigdy już nie będziemy razem. Nienawidzę go, ale nadal kocham. Lecz obiecałam sobie, że zachowam swoją godność i nie pozwolę się traktować jak drugą opcję. - Zacisnęłam mocno szczęki.
- Och.. wybacz.. zawsze jak przychodzisz.. z resztą sama wiesz. Przepraszam. Zaraz mi wszystko opowiesz. Pójdę zrobić herbaty.
Po tych słowach wstała i ruszyła w kierunku kuchni. Kiedy była w połowie drogi, usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. Nie miałam pojęcia kto to mógł być, podobnie jak Kate, która rzuciła mi spojrzenie pełne zdziwienia.
- Emm... Otworzę, a raczej każę temu komuś... spadać na bambus. - powiedziała i zniknęła w korytarzu. Miałam chwilę, żeby wszystko sobie poukładać i przy okazji przebrać się w pidżamę pożyczoną od Kate. Tak jest dziś się już nigdzie nie ruszam. Co z tego, że jest 17.00? Tak mi będzie wygodniej. Zazwyczaj śpię w koszulce i majtkach, więc i tym razem tak zostałam, bo Kate nigdy to nie przeszkadzało. Starłam rękawem koszulki w króliczki czarne tuszowe plamy z policzków i wstałam. Nie wiem co robi Kate, ale kiedy ja jej teraz potrzebuje, to ona znika sobie w korytarzu na jakieś 10 minut zostawiając mnie samą na kanapie. Będąc coraz bliżej przedsionka usłyszałam rozmowę.
- Nie, musisz wyjść, nie mogę ter... - powiedziała, lecz nie dokończyła moja przyjaciółka. Może nie powinnam się wtrącać, jednak nie umiałam tak po prostu stać jak ten słup soli. Odczekując kolejne 3 minuty ruszyłam się w końcu miejsca i skręciłam w korytarz.
CO?!
Stanęłam jak wryta. Byłam tak zaskoczona, że nie mogłam wydobyć z siebie słowa. Kate była przygwożdżona do ściany przez ciało jakiegoś chłopaka z którym namiętnie się całowała. A raczej to on całował ją, jednak byli tak tym zajęci, że nawet mnie nie zauważyli. Nie obchodziło mnie kim on jest, musiał w tej chwili wyjść. Kiedy już pozbierałam swoją szczękę z podłogi i wstępnie się uspokoiłam zawołałam:
- Hej!!! Ja też tu jestem do cholery! - kłamałam z tym, że się uspokoiłam.
************
| MICHAEL |
- Hej!!! Ja też tu jestem do cholery! - Usłyszałem wkurzony głos zza pleców. W jednej chwili odskoczyłem od Kamili czy Karoliny?... A chuj wie jak ona się tam nazywa... A no właśnie. Kto mi kurwa śmiał przerwać w chwili kiedy miałem już tą laskę jak na tacy?!? Odwróciłem się by zobaczyć dziewczynę w pidżamę w różowe króliczki i... majtki? Ohoho... ładne widoki. Dopiero po chwili udało mi się opamiętać i spojrzeć dziewczynie w twarz. Miała przekrwione oczy i czarne smugi z maskary na policzkach. Płakała. Blond włosy były rozczochrane, a niebieskie oczy bez blasku.
Elizabeth? Co jej się stało? W sumie mi to nie robi żadnej różnicy i tak wygląda jak sex-bomba.
- Hej żabciu! - rzuciłem się na Liz, wypuszczając z objęć brunetkę, przez co ta zatoczyła się i klapnęła tyłkiem o podłogę. - Czyżby ktoś miał problemy w idealnym związku? - zaśmiałem się i podszedłem do niej jeszcze bliżej. - A może.. ktoś tu kogoś dzisiaj rzucił! HA! Zerwał z tobą złotko? - ostatnie słowa wyszeptałem jej do ucha i skierowałem moją rękę na jej tyłek, ściskając go mocno przez cienki materiał majtek.
***********
|ELIZABETH|
W miarę jak Jackson się zbliżał i wypowiadał te słowa nie poczułam już smutku, poczułam wściekłość ogarniającą moje ciało, którą z trudem opanowałam. Miałam wielką ochotę zgnieść go jak małego, paskudnego robaka. Był już blisko. Bardzo blisko. A ja mu pozwoliłam, bo już dłużej nie opanuję tej żądzy mordu jeśli mu zaraz czegoś nie zrobię.
- Zerwał z tobą złotko? - usłyszałam przy uchu jego głęboki głos, a chwilę potem poczułam jak jego ogromna dłoń ściska mój tyłek.
Kurwa.
Zapomniałam, że jestem tylko w bieliźnie.
Dobra, teraz albo nigdy.
Jedną ręką podtrzymałam delikatnie jego podbródek, sprawiając pozory kolejnej napalonej na niego dziewczyny. Michael przysunął się o krok do mnie, co było moim celem. Zamachnęłam się prawą nogą i z całej mojej siły wbiłam kolano w jego krocze. Na jego twarz wstąpił grymas ogromnego bólu, jednak ja szłam za ciosem.
Jak już coś zaczęłam to muszę to skończyć. Chwyciłam go za nadgarstek i w mgnieniu oka przerzuciłam jego ciało przez bark, fundując jego twarzy bliskie spotkanie z drewnianymi panelami. Równie szybko usiadłam okrakiem na jego plecach i wykręciłam mu prawą rękę, mając teraz nad nim całkowitą kontrolę. Syknął z bólu. Nie dziwię mu się. Tym razem dostał niezłe combo jednego dnia.
- Dobra Jackson. Teraz słuchać od POCZĄTKU DO KOŃCA tego co do ciebie mówię i nie odzywasz się niepytany, jasne? - syknęłam jadowicie. Michael szybko pokręcił głową na tak. W jego oczach mogłam zobaczyć coś na wzór łez, więc poluźniłam nieco uścisk. Wszystkiemu przyglądała się oszołomiona i przerażona Kate. - Masz się odwalić od mojego życia. I od życia Kate, chociaż to to ona sama ci powie. I jak chciałbyś wiedzieć, ta tleniona fretka mnie nie rzuciła, ona mnie ZDRADZIŁA. Więc to ja z nim zerwałam. Teraz cię puszczę a ty wyjdziesz z tego domu i nigdy nie wrócisz. NIGDY.
Jak powiedziałam tak zrobiłam. Wstałam z niego i poszłam do salonu, żeby w końcu coś na siebie ubrać. Kiedy wróciłam Michaela już nie było. Dobrze, że przynajmniej w tej kwestii się mnie posłuchał.
Przyjaciółka jednak stała w miejscu i patrzyła na mnie współczująco.
No tak, w końcu miałyśmy porozmawiać na spokojnie, ale ten dupek nam przeszkodził.
- Kate?
- Tak?
- Chyba potrzebujemy czegoś mocniejszego niż herbata... - powiedziałam zerkając na nią.
- Ale, przecież jutro szkoła. Z resztą my jeszcze nie jesteśmy pełnoletnie. Aczkolwiek... masz rację.
- O! Wiem! Zadzwońmy po Toma!
Spojrzałyśmy na siebie wymownie i w jednym momencie rzuciłyśmy się sobie w ramiona i głośno piszczałyśmy, bo zapowiada się dla nas świetny wieczór w towarzystwie alkoholu, no i naszego wielkiego przyjaciela Toma.
Od razu z głowy wyleciały mi wszystkie przykre wydarzenia z tego dnia. Podczas, gdy ja z powrotem przepierałam się w moją standardową pidżamę Kate zadzwoniła po naszego przyjaciela i jego siostrę - Lucy.
Tom ma już 19 lat, więc legalnie może kupować tak zwane "procenty", z resztą ja za jakiś miesiąc też będę mogła. Tak, dokładnie...
JUŻ NIEDŁUGO MOJA OSIEMNASTKA!!!
Nie minęło 5 minut jak do domku wparował przystojny brunet o niebieskich oczach i lekkim zaroście, niosąc w obu dłoniach po 3 butelki najróżniejszych trunków, a pod pachą czteropak piwa.
Gdy tylko mnie zobaczył uśmiechnął się szelmowsko i odstawił zakupy na stół, po czym rozłożył ramiona. Nie czekając na nic wskoczyłam na niego i bardzo mocno przytuliłam. Chłopak odwzajemnił gest i pogłaskał mnie po głowie.
Czułam, że znowu się rozklejam.
- Ciiii... Kate mi wszystko powiedziała, będzie dobrze mała. - szepnął.
- TOOOOM!!!! - usłyszałam krzyk i zeskoczyłam z przyjaciela, żeby zrobić miejsce dla brunetki pędzącej na chłopaka z zawrotną prędkością.
- Lucy będzie za pół godziny. Już wiadomo co będziemy robić dzisiaj w nocy?
- Proponuję noc filmową i duuuużo alkoholu... - powiedziałam.
- No jasne! - odkrzyknęli zgodnie.
Tym sposobem mogłam choć na chwilę zapomnieć o wszystkich moich zmartwieniach. I w ogóle a wszystkim. Przez cały ten dzień doszłam do wniosku, że nie należy pokazywać innym moich słabości. Muszę po prostu o nim zapomnieć i żyć dalej. Wymarzę jego i tą Billie z pamięci.
Wybraliśmy kilka filmów na początek i rozdzieliliśmy alkohol na 4 osoby, czekając na Lucy. Kiedy w końcu przyszła, przywitaliśmy się z nią szybko i włączyliśmy pierwszy film. W pewnym romantycznym momencie Tom powiedział:
- Tak właściwie, to czemu byłaś taka wkurzona jak przyszedłem? - spytał mnie.
- Eh... to dłuższa historia i może lepiej żeby Kate ci o tym powiedziała, w sumie to od niej wszystko zależy. Moje zdanie zna. - rzuciłam nie odrywając zaszklonych oczu od ekranu telewizora. Kate zerknęła na mnie nerwowo i głośno wypuściła powietrze.
- Okej, miejmy to już z głowy. - westchnęła. - No więc, jeszcze wam tego nie mówiłam, ale...
- I nie zamierzałaś mówić. - wtrąciłam, przez co zostałam obdarzona morderczym spojrzeniem brunetki.
- ... spotykam się z Michaelem, a raczej po prostu z nim sypiam, bo inaczej naszej relacji nie da się nazwać. Sama jeszcze do niedawna nie widziałam w tym nic złego, ale byłam nim po prostu zauroczona, a do tego chcąc, nie chcąc jest w tym zajebisty. Ale wracając do tematu dzisiaj po tym jak Eliza do mnie przyszła, okazało się, że Jackson postanowił złożyć mi wizytę na kolejny numerek w bardzo nie odpowiednim czasie. I niestety Liz zobaczyła nas w... niekomfortowej dla mnie sytuacji. I gdy tylko Michael ją zobaczył prawie, że się na nią rzucił. Do tego gadał takie pierdoły, że nawet ja go nie poznawałam. W moim towarzystwie jest zupełnie innym człowiekiem. Ale w tamtym momencie należało mu obić mordę, co dokładnie zrobiła Beth. I jak mi się wydawało, to nie tylko ona. Kiedy przyszedł już miał czerwony ślad na poliku. Ciekawa jestem swoją drogą kto go tak urządził. - wyrzuciła wszystko na jednym tchu. Wszyscy wpatrywaliśmy się w nią z otwartymi buziami. postanowiłam pierwsza przerwać ciszę.
- Em... Kate? Wiesz, bo tak jakby tamten jego "ślad" na policzku to tak jakby... też ja. - zagryzłam nerwowo wargę. Nie chcę mieć problemów przez to, że pobiłam tego dupka.
- CO??? ZA CO??? - wykrzyknęła. teraz już nie mam odwrotu. Muszę jej to powiedzieć.
- Bo cię obraził do cholery!!! - odkrzyknęłam. Przez chwilę wpatrywałyśmy się sobie w oczy w milczeniu.
- Zaraz. Chwila moment. Ten Jackson?! To ciacho z najzgrabniejszymi pośladkami w promieniu 100 kilometrów?!? - pisnął podniecony Tom.
Tak. Jak się jeszcze nie domyśliliście nasz przyjaciel jest gejem, ale ani mi, ani Kate to nie przeszkadza. Kochamy go jak brata i wiemy że możemy z nim porozmawiać o wszystkim. Zaśmiałam się kpiąco słysząc tę uwagę.
- Powiedz mi Tom... kiedy ty się mu w ogóle zdążyłeś przyjrzeć, co? - zapytałam patrząc na niego podejrzliwie.
- Nie twoja sprawa skarbie. Ma się swoje sposoby. Ale wracając... Nie mogę uwierzyć, że ZNOWU mu przywaliłaś.
- Oj no tak wyszło. Lucy czemu się nie odzywasz? - spytałam patrząc w stronę dziewczyny, która dzisiejszego wieczoru nie wydała z siebie prawie żadnego dźwięku.
- No... Bo chodzi o to, że ja tak jakby też już z nim spałam... I bałam się wam o tym powiedzieć, bo wiem jakbyście zareagowali... - powiedziała cicho.
Wszyscy wytrzeszczyliśmy na nią oczy i jednocześnie krzyknęliśmy:
- COOOO?!?!?
- Kurwa siostra, ale ja ci zazdroszczę. - mruknął Tom wpatrując się w Lucy z szokiem wymalowanym na twarzy.
- Dobra polej ktoś ten alkohol wkońcu. - powiedziałam zrezygnowana ukrywając twarz w dłoniach.
Wszyscy jak na zawołanie chwyciliśmy za kieliszki już napełnione srebrzystą cieczą i podnieśliśmy je ponad nasze głowy.
- Za to, żeby wszystkie nasze problemy zniknęły. - powiedziała Kate.
Przytaknęliśmy jej i szybko wychłeptaliśmy zawartość naczynek.
* * * * * * *
#Narrator
Tej nocy miały polać się litry znanych wszystkim trunków. Elizabeth i jej przyjaciele z każdym drinkiem coraz bardziej przybliżali się do swojego celu. Z każdym drinkiem każdy z nich zapominał o jednym ze swoich licznych zmartwień. Z każdym drinkiem również, każdy z nich stawał się śmielszy i nagle zabawniejszy, ale nikomu to nie przeszkadzało.
Tej nocy liczyli się tylko oni i gorzki smak wódki na ich podniebieniach, pozwalający przenieść się na inną płaszczyznę i utonąć we własnych wspomnieniach. To było coś czego cała czwórka w tym momencie najbardziej potrzebowała...
**********
Guten Morgen meiner Lieber!
(nie mam pojęcia czy dobrze to napisałam lol)
1. Bardzo przepraszam że nie dałam rady w weekend ale oto historia:
Siadam sobie w niedzielę do komputera i myślę "No! W końcu coś dodam może uda mi się walnąć jakiś superowy rozdzialik do TMJ" wchodzę i już zaczynam pisać aż tu nagle wiadomość przychodzi na grupę klasową
-Ej kochani wysłałby ktoś mi proszę co trzeba umieć na ten sprawdzian z biologii?
A ja mam taki mindfuck. ŻE CO KURWA JAKI SPRAWDZIAN? No i wiecie że dalej całym niedziela wykreślona z życiorysu. Ehh...
W ogóle jestem załamana tym rozdziałem. Serio bardzo mi się nie podoba. I jest mi tak smutno ze stanęłam z moją 2 książka w miejscu i nie mogę się zmusić żeby napisać chociaż 200 słów. W ogóle czuje że już niedługo będę musiała zaniedbań wattpada a ja tak bardzo tego nie chcę. Rodzice cisną, nauczyciele też. Sama próbuje przygotowywać się dodatkowa do kuratoryjnego z chemii na którym cholernie mi zależy, więc mam nadzieję że mnie zrozumiecie. Czuję się po prostu jak gówno. :(
2. Notka nie sprawdzana.
** WSZYSTKO CO PO SOBIE ZOSTAWISZ ZMOTYWUJE MNIE DO DALSZEGO PISANIA <3**
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top