Rozdział 1 - Morderstwo Panienki Morton
14.10.1989
Chłodne,jesienne popołudnie .Mgła powoli otacza miasteczko Cheltenham, w oddali słychać głuchy śpiew ptaków,a nieopodal parku można dostrzec sylwetki bawiących się dzieci,zapewne Państwa Gutenberg , które często tam przesiadują. Nikt jeszcze nie przypuszcza jaka tragedia spadnie na Anglię. W powietrzu już czuć won krwi. Tego pochmurnego dnia mam wstawić się na komisariacie , od ponad trzech lat współpracuję z policją,dziś mam porozmawiać z niejakim Panem Phillipsem.Domyślam się czego dotyczyć ma ta rozmowa i na pewno nie będzie ona przyjemna.
-Witam Panie Cooper - usłyszałem,przekraczając próg budynku.
-A witam Panie Phillips
-Nie spodziewałem się Pana tak wcześnie
-Stwierdziłem,że im wcześniej pojawię się tu na komisariacie tym lepiej -odpowiedziałem z udawanym brytyjskim akcentem.
-Podziwiam Pana zapał do pracy.Dobrze przejdzmy zatem do rzeczy,zapraszam tutaj -starzec wskazał na drzwi z numerem 303.
Po wejściu do pomieszczenia,rozejrzałem się dokładnie,miejsce niczym scena z horroru pomyślałem.Mnóstwo obrazów, wysokie stare lampy ,masa książek Hans'a Hellmut'a Kirst'a i stos winyli głownie klasyka i jazz. To dziwne,że to nadal komisariat policji,śmieszne jest też to,że pracuję,a właściwie współpracuję z policją od ponad 3 lat ,a ani razu tu nie byłem.To musi być miejsce tortur sierżanta Philipsa,albo co gorsza miejsce spotkań jego i detektywa Monroe.Nie raz widziałem jak Monroe taki oczytany i inteligentny człowiek porusza swoim ciałem niczym mała baletnica do pierwszych dzwięków Bacha.
-Podoba się?-usłyszałem nagle niski głos przy moim uchu,który wyrwał mnie z moich niedorzecznych fantazji z nim i Panem Monroe w roli głównej.
-Elegancko-odchrząknąłem nieco zmieszany.
-Zapewne zastanawia się Pan dlaczego się dziś spotykamy.Otóż ma Pan za mało rozwiązanych spraw na swoim koncie.Są to tylko trzy sprawy z czego jedna dotyczyła napaści na staruszkę.
-Napaść na staruszkę to bardzo poważna sprawa,nie wolno jej lekceważyć ,a sprawdzać nawet po dwa razy każde z takich zgłoszeń- wyjaśniłem.
-Owszem ,jednak takimi sprawami zajmuję się policja,a nie agencja detektywistyczna z jakiej się Pan Panie Cooper wywodzi.Jak już Pan zdążył zauważyć to bardzo poważna instytucja . Trzeba być bardzo dobry w swoim zawodzie,żeby się utrzymać tu na dobrym stanowisku.
-Oczywiście rozumiem.
-Wiesz ile trzeba mieć rozwiązanych spraw,żeby tutaj zostać ?-powiedział zmieniając ton głosu i ściągając okulary.
-Skoro zaczęliśmy już mówić sobie po imieniu to pewnie niewiele-zaśmiałem się jednak bez wzajemności.
-Siedem.Niby niewiele,ale to muszą być sprawy,które coś znaczą,którymi będzie można się pochwalić w prasie.
-Myślałem,że w tej pracy chodzi o pomaganiu ludziom o szerzeniu dobra w jakimś stopniu,a nie tylko o ciągłym myśleniu o statystykach i sławie dzięki artykułom z prasy.
-Czasy się zmieniły chłopcze,my się zmieniliśmy.Ludzie mają coraz mniejszy do nas szacunek,a my musimy to zmienić,musimy przynieść sławę naszemu komisariatowi i agencji detektywistycznej,żeby ludzie mogli nam zaufać.
-W takim razie trzeba działać.-krzyknąłem z entuzjazmem.
-I dlatego ciągle cię tu trzymamy za twoje zaangażowanie i miłość do tej roboty.Trzymaj Twoje pierwsze prawdziwe zgłoszenie.-powiedział i wręczył mi kawałek papieru na którym było napisane :''TAJEMNICZA ŚMIERĆ SIOSTRY NASTĘPCY TRONU - EMMY MORTON"
-Dasz radę mały?
-Po to zostałem detektywem-rzuciłem i udałem się w stronę wyjścia.Wygląda na to,że czeka mnie nowe dochodzenie.
***
Witam was w nowym opowiadaniu! Mam nadzieję ,że nowe opowiadanie wam się spodoba,bo dla mnie to nowe wyzwanie,ale mam dużo motywacji i pomysłów zwłaszcza w ciągu ostatnich dni,więc musiałam to wykorzystać xD zapraszam do komentowania,bo to dla mnie bardzo ważne i do zobaczenia w następnej notce.Cześć!
PS: Jeśli chcecie w następnej notce mogę wstawić życiorysy bohaterów,żebyście mogli bardziej poznać bohaterów,więc czekam na wasze komentarze.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top