2. Magia wspomnień.
Miała piękny śmiech...
Pov. Abigail
Śmialiśmy się razem przez kilka minut. Potem postanowiłam iść spać.
-Peter idź już. Chcę się przebrać. I spać.-powiedziałam do niego ziewając.
-Nie dasz popatrzeć?-powiedział z zadziornym uśmieszkiem.
-Nie!-krzyknęłam. Mój głos był prawie jak ryk tygrysa.
-Okej, okej!-powiedział wychodząc.
Podeszłam do komody i wyciągnęłam bieliznę i resztę. Poszłam się umyć i przebrać. Gdy wyszłam z łazienki zauważyłam na łóżku Petera. Przecież mówiłam mu, że chcę spać.
-Peter.-ziewnęłam.
-Hm?-spytał.
-Idź.-powiedziałam zrzucając go z łóżka.
-Dobranoc.-powiedział i ucałował mnie w czoło. Zapewne byłam cała czerwona, ale na szczęście było ciemno.
-Dobranoc Peter.-odpowiedziałam i położyłam się spać. Po minucie zasnęłam.
Sny
Pov. Narrator
Mała dziewczynka cała zapłakana biegła do domu. Otworzyła i wpadła tam jak burza. Przebiegła schody i weszła do pokoju. Leżała tak przytulając misia, aż weszła jej ciocia. Kobieta podeszła do niej i ją przytuliła. To było to czego obie potrzebowały. Dziewczynka straciła ojca i wujka, a kobieta męża. Gdy siedziały tak wtulone do siebie weszła jeszcze matka dziewczynki również cała zapłakana. Podeszła do tulącej się dwójki i dołączyła. We trzy siedziały i płakały cały dzień...
Następny...
Mała dziewczynka razem z matką i ciotką stały pod drzwiami jakiegoś domu. Jedna z kobiet zapukała. Otworzyła im jakaś kobieta. Wszystkie trzy kobiety przytuliły się. Później wszyscy weszli do środka. Na kanapie siedział chłopiec w wieku dziewczynki. Chłopak wstał i do niej podszedł.
-Cześć, jestem Peter. A ty?-spytał z smutnym uśmiechem.
-Nazywam się Abigail.-odpowiedziała z tym samym uśmiechem co Peter.
-Dzieci idźcie się pobawić.-krzyknęła ciotka chłopca.
Dzieci pobiegły na górę do pokoju Petera...
Następny...
Nastolatka szła z matką między klatkami zwierząt. Nagle zabrzmiał komunikat o tym, że tygrys uciekł z klatki. Zaczęły uciekać. Niestety tygrys dogonił je. Stanął przed nastolatką i ukłonił się. Podszedł powoli do niej i lekko drapnął ją w ramię. Dziewczyna nie czuła strachu ani bólu. Po chwili zemdlała...
Koniec snów...
Pov. Abigail
Obudziłam się. Śniło mi się co mnie najbardziej motywowało. Śmierć ojca i wujka. Poznanie Petera. Początek Tygrysi. Wstałam z łóżka i poszłam się przebrać w normalne ubrania. Gdy się przebrałam poszłam sprawdzić dzień. Była sobota. Wolne. Postanowiłam ten dzień poświęcić na dręczenie Pajączka. Wyszłam przez okno starając się nie obudzić nikogo. Podeszłam do schodów na werandę domu Petera. Wskoczyłam na daszek nad werandą i zapukałam w okno. Peter akurat wstał czyli jedna szansa na podręczenie go minęła mi przed nosem. Peter podszedł do okna i je otworzył. Wskoczyłam do jego pokoju.
-Po co tak wcześnie wstałaś?-spytał się wygrzebując z szafy ubrania.
-Żeby cię podręczyć.-powiedziałam i uśmiechnęłam się szeroko.
-Podła jesteś.-powiedział i udawał obrażonego.
-Wiem!-odpowiedziałam i zaczęłam się śmiać z jego miny.
-Co się tak śmiejesz?-zapytał.
-Z twojej miny.-odpowiedziałam uspokajając się.
-Dobra, a teraz idź bo się chcę przebrać.-powiedział.
-A nie dasz popatrzeć?-spytałam go przybierając ten sam uśmieszek co on wczoraj.
-Jak chcesz.-powiedział i wzruszył ramionami.
Szybko zakryłam oczy rękami i zmieniłam się w tygrysa. Teraz miałam oczy przykryte łapami.
-No i co?-powiedział śmiejąc się.
Powoli odkryłam oczy zmieniając się w normalną postać.
-No i nic.-powiedziałam i zaczęłam się śmiać, ponieważ miał koszulkę założoną na odwrót.
Pająk spojrzał na siebie i też zaczął się śmiać. Poprawił koszulkę i zakrył mi buzię. Przestałam się śmiać i zaczęłam nasłuchiwać. Obudziliśmy ciocię Petera. Szybko zmieniłam się w wróbla i poleciałam na parapet. Drzwi otworzyła ciocia Petera.
-Rozmawiałeś z kimś Peter?-spytała się ziewając.
-Nie. Musiało ci się coś przyśnić.-powiedział i uśmiechnął się do niej.
-Dobrze. To ja idę jeszcze do łóżka.-odpowiedziała i poszła.
Zmieniłam się w moją normalną postać.
-Dobry z ciebie kłamca.-powiedziałam.
-W końcu jak przychodzi do ciebie przez okno jakaś dziewczyna to trzeba umieć kłamać.-powiedział.
-Dobra Panie Pajęczasty idziemy na poszukiwanie jaszczura?-spytałam się przemieniając w Tygrysię.
-Dobra Pani Uszata.-powiedział na co wybuchnęłam śmiechem.
Wyszliśmy przez okno i zmieniłam się w sokoła. Latałam nad Pająkiem rozmawiając z nim. Nigdzie jaszczura nie było. Wróciliśmy do mojego domu. Weszłam pierwsza i zmieniłam się w normalną Abigail. Gdy zmieniłam się i usiadłam na łóżku przypomniało mi się jak poznałam Petera, jak się wspieraliśmy po zginięciu osób z naszej rodziny, jak pocieszałam go gdy zginął mu wujek. Spłynęła mi jedna, samotna łza po policzku, a kryształ na mojej szyi zaświecił się i uniósł do góry. Popatrzyłam na niego i w powietrzu wyświetliły się wszystkie moje wspomnienia. Te smutne jak i te radosne. Te z rodziną i te z Peterem. Gdy pojawiło się to na którym żegnałam tatę i wujka myśląc, że jeszcze ich zobaczę zaczęłam płakać. Kryształ opadł swobodnie na szyję. Peter przytulił mnie. Wtuliłam się w niego. Peter też płakał. Najwyraźniej on też je widział. Widział jak się pocieszaliśmy gdy się okazało, że jego rodzice zginęli. Wszystko mu się przypomniało tak jak i mi. Gdy nam to minęło Peter otarł mi z policzków łzy. Popatrzyłam w jego oczy. Zahipnotyzowałam się. Nasze twarze zbliżały się do siebie i...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top