↳8
Niecałą minutę po wysłaniu wiadomości telefon Taehyunga zaczął dzwonić.
Na wyświetlaczu pojawiło się imię Hoseoka.
Odbierać czy nie?
Było ciemno, późno, a w pobliżu nie było ani jednej żywej, niepodejrzanie wyglądającej duszy. Postanowił odebrać, tak w ramach asekuracji. Gdyby ktoś go napadł, Hoseok przynajmniej od razu wezwałby pomoc. A przynajmniej na to liczył Taehyung, wciąż nie był pewien co do rudego.
- No co tak długo? Przecież masz telefon w dłoni – rzucił na przywitanie Hoseok. To fakt, Taehyung wahał się przed dobre dwadzieścia sekund.
- Wybacz, zamyśliłem się – wypalił na poczekaniu.
- Gdzie już jesteś?
- Za dwie minuty będę na przystanku.
Taehyung kazał Hoseokowi mówić. Byle co, ale musiał się odzywać. Przechodził przez słabo oświetloną uliczkę, gdzie dodatkowo psuła się lampa. Wyglądało to naprawdę upiornie. Z reguły Taehyung nie miał panicznych obaw przed wyjściem na dwór po zmierzchu, ale też nie robił tego chętnie. Co prawda nie był ani niski, ani słaby, ale na pewno nie dałby rady gangowi wyposażonych dresiarzy.
Lampa migała coraz szybciej. Sceneria trochę jak z horroru, pomimo włożonych słuchawek dało się usłyszeć wycie wiatru i jakieś trzaski i stukoty. Chociaż Taehyung był ogromnym fanem horrorów, to jednak w prawdziwym życiu wolał trzymać się wesołych komedii.
- Ej, Taehyunggie, jesteś? – zapytał Hoseok, kiedy przez kilka sekund nie było słychać nawet oddechu blondyna.
- To ty miałeś mówić.
- Tak, ale jak cię nie słyszę to się martwię.
- Wstrzymywałem oddech.
Hoseok przez chwilę milczał, ale na szczęście, Taehyung zdążył dojść już na oświetlony przystanek, który swoją drogą był pusty.
- Po co wstrzymywałeś oddech?! – wykrzyknął rudy, aż Taehyung syknął i wyjął słuchawkę z lewego ucha.
- Matko, nie drzyj się, mam słuchawki – mruknął, słysząc ciche „wybacz, wybacz". – Nie wiem, jak się boję to wstrzymuję oddech.
- Ma to sens.
Kiedy Taehyung zobaczył swój autobus na horyzoncie uprzedził Hoseoka, że się rozłącza. Ten tylko kazał mu napisać kiedy dotrze do swojego domu. Blondyn obiecał zrobić to od razu po wejściu. Żegnając się, wsiadł do autobusu. Dopiero po chwili zaczęło go zastanawiać, dlaczego to właśnie z Hoseokiem prowadził kilkuminutową rozmowę telefoniczną. Dlaczego nie zrzucił go od razu i nie wybrał numeru Jimina, Yeri czy nawet Yoongiego? Ale najlepszym pytaniem wciąż było to, od którego śmiecia Hoseok ma w ogóle jego numer.
***
Poniedziałek był pierwszym dniem, rozpoczynającym ostatni tydzień szkoły. Semestr dobiegał już końca, więc nauczyciele zajmowali się wystawianiem ocen. Po wakacjach wszyscy uczniowie mieli przejść do następnych klas, chyba, że komuś się to nie powiodło, na szczęście, Taehyung zaliczał się do tej pierwszej grupy.
Poniedziałek był również dniem w którym w autobusie, ani na korytarzu nie spotkał ani Jimina ani Yoongiego. Zaniepokojony Taehyung napisał do nich i jak się okazało, obaj byli chorzy. Sam nie wiedział, czy to szczęście, czy raczej pech zachorować w ostatnim tygodniu klasy, ale po chwili słusznie uznał, że to przecież tydzień dłuższe wakacje.
Jimin zaproponował Taehyungowi, by ten odwiedził go po lekcjach. Jako że, blondyn nie miał już żadnych dodatkowych zajęć, chętnie przystał na tę propozycję.
W trakcie przerw Taehyung spotykał się z Jaehyunem. Dwa razy to starszy przyszedł pod klasę Taehyunga, poznając przy tym Yerim. Blondyn bardzo pozytywnie przyjął przyjaciółkę swojego nowego chłopaka , co bardzo uszczęśliwiło zarówno Taehyunga jak i Yeri.
Kiedy para jedną z przerw spędzała sama, poruszyli temat wyjazdu do Japonii. Taehyung naprawdę był z siebie dumny, że dzięki udzielaniu korepetycji z języków zdołał przyoszczędzić trochę pieniędzy, dzięki czemu nie musiał prosić mamy o kosmiczne sumy. Chłopcy chcieli załatwić wszystkie formalności już w tym tygodniu, toteż Taehyung zobowiązał się do przyniesienia pieniędzy do grupowego skarbnika, Doyounga, który zajmował się przelotem i noclegami. Sprawą z koncertem zajęta była Jisoo, która była pomysłodawczynią. Jako że, bilety były na wyczerpaniu, musiała wszystko załatwić jak najszybciej.
Po skończonych lekcjach Taehyung tak jak obiecał Jiminowi, kierował się od razu do niego. Potem chciał jeszcze na kilka minut wpaść do Yoongiego, który przecież też chorował. Dziwnym zbiegiem okoliczności zachorowali w tym samym czasie. Blondyn dość powoli wymieniał książki w swojej szafce i zakładał kurtkę, do autobusu miał jeszcze sporo czasu, więc wcale mu się nie spieszyło.
Nagle obok niego zmaterializował się Hoseok, zjawiając się nie wiadomo skąd. Kiedy położył dłoń na ramieniu zamyślonego Taehyunga, ten podskoczył w miejscu.
- Nie rób tak więcej – szepnął, trzymając się za klatkę piersiową. Hoseok uśmiechnął się niezręcznie, widząc reakcję młodszego. – Czego chcesz?
- Chciałem z tobą wrócić – wyjaśnił, idąc ramię w ramie z Taehyungiem. – Jadę do Yoongiego. Niestety mama bardzo upodobała sobie mój samochód i póki jej jest w naprawie muszę jeździć autobusem. Ale to w sumie jest całkiem fajne, miło zerwać z rutyną raz na jakiś czas.
Taehyung zmarszczył brwi. On zdecydowanie wybrałby swój własny, ciepły samochód niż chłodny autobus, pełen obcych ludzi. Ale nie miał własnego auta, toteż nie miał innego wyjścia, jak codzienna tułaczka publiczną komunikacją miejską.
- Cóż, kto co woli. – Taehyung wzruszył ramionami.
Blondyn był szczęśliwy, że Hoseok nie porusza tematu Jaehyuna. Nie miał ochoty mówić mu na razie o wyjeździe do Japonii z jego paczką. Nie chciał prowokować jakiejś kłótni, domyślał się, że rudemu niekoniecznie spodoba się ten pomysł. Chociaż w tej sprawie nie miał nic do powiedzenia, to jednak Taehyung nie chciał denerwować ani jego ani siebie. Czuł się swobodnie w towarzystwie osób z drugiej klasy, wszyscy (może oprócz Yukheia) zrobili na nim pozytywne wrażenie i miał zamiar się tego trzymać. Może po prostu to Hoseok wszystko wyolbrzymiał.
Przez większość drogi autobusem to Hoseok mówił. Taehyung nie czuł się najlepiej, głowa coraz bardziej go bolała. Pogoda był nieprzyjemna, drobny, ale bardzo zimny deszcz, lodowaty wiatr i ogromne, szare chmury. Czyli wszystko co sprawia, że ciśnienie Taehyunga nie wytrzymuje. W takie dni najlepsze jest siedzenie pod kocem z kubkiem białej herbaty. I właśnie to miał w planach robić u Jimina.
- Nie zimno ci w dłonie? – zapytał w pewnym momencie Hoseok, wskazując na taehyungową dłoń, trzymającą barierki w busie.
- Nie – wzruszył ramionami, wyciągając drugą z kieszeni. – W taką pogodę są ciepłe.
- Poważnie? – Hoseok nie dał odpowiedzieć młodszemu, tylko swoją wolną dłonią chwycił tę jego. – Woah, jak mały grzejniczek! – Rudy oparł się bokiem o barierkę przy oknie, tak by złapać dłoń Taehyunga w dwie swoje. Nie mógł się nadziwić jak w tak mroźną i nieprzyjemną pogodę dłonie chłopaka są w stanie dać tyle ciepła i to jeszcze bez rękawiczek!
- Skończyłeś? – zapytał blondyn nawet nie patrząc na Hoseoka. Po chwili wyswobodził swoją chłodniejszą rękę z ujęć starszego. Resztę drogi spędzili na rozmowie. Hoseok nawet zaoferował się, że odprowadzi Taehyunga pod sam dom szatyna. Wtedy pożegnał go, życząc zdrowia Jiminowi, a blondyn życzył go Yoongiemu.
Taehyung stwierdził, że po wyjściu od swojego przyjaciela nie będzie już sensu wpadać do Yoongiego, gdyż Hosoek zajmie się nim odpowiednio. Jeszcze jakiś czas temu prawdopodobnie byłby skłonny nawet uciec ze szkoły, aby tylko posiedzieć z Yoongim. Teraz z ulgą mógł stwierdzić, że ta głupia chwila słabości już całkowicie minęła, oprócz braterskiej miłości nie czuł do Yoongiego nic więcej. Musiał przyznać, że z resztek jakichkolwiek uczuć wyleczył go Jaehyung, gdyż to właśnie na nim skupiał najwięcej uwagi. Blondyn pojawił się w idealnym momencie.
- Yo, stary – przywitał się ze swoim zasmarkanym przyjacielem. Jimin pociągnął nosem, po czym skleił piąteczkę z Taehyungiem. W kuchni, gdzie poszli robić herbatę, przywitał mamę Jimina, a kiedy już szli do pokoju z ciepłym napojem, przywitał się również z Jisungiem. Młody chłopak na widok swojego chorego brata chciał jak najszybciej przemknąć przez korytarz, ręką zakrywając usta i nos, jakby naprawdę bał się zarazków starszego. Jednak kiedy spostrzegł Taehyunga zwolnił kroku, witając się z nim z delikatnie błąkającym się uśmiechem. Blondyn za to potargał chłopca po włosach. Wiedział, że młody spędza trochę czasu na ułożeniu fryzury, dlatego uwielbiał ją psuć.
- Nie zgadniesz z kim jechałem – zaczął Taehyung, kiedy w końcu się usadowili. To znaczy Taehyung usiadł na krześle przy biurku, a Jimin wrócił do swojego legowiska, zakrywając kołdrą nawet kubek z herbatą.
- Na pewno nie z Oh Sehunem ani Park Chanyeolem – mruknął Jimin.
Taehyung wywrócił oczami, jakby w jego życiu liczyło się tylko to. Chociaż z drugiej strony Jimin był chory, więc w zasadzie jedyną jego rozrywką było oglądanie dram, video, cracków. A Taehyunga wcale nie zdziwiłoby to, gdyby każda z tych rzeczy była z Exo.
- Z Hoseokiem.
Jimin akurat dmuchał na swoją herbatę, lecz słysząc słowa przyjaciela dmuchnął tak, że oblał sobie kołdrę.
- Pierdolisz! – wykrzyknął. – A nie było mnie tylko jeden dzień, ho ho.
- Akurat jechał do Yoongiego, więc jakoś tak wyszło.
- Zwrot akcji lepszy niż w „Exo Next Door".
Taehyung pokręcił głową, a Jimin w tym czasie przytulił swoją poduszkę z Exo, którą dostał od niego dwa lata temu. Szatyn zaczął palcem smyrać po twarzy Sehuna, śmiejąc się jak idiota. Był w stanie zrozumieć pewne odchyły, ponieważ po pierwsze Jimin był chory, po drugie to Jimin.
Postanowił przerwać przyjacielowi wdzięczenie się do poduszki, więc wbił na łóżko, usadawiając się bok niego pod kołdrą.
- Może chociaż zmień ciuchy – rzucił Jimin. Taehyung przecież był w szkolnym mundurku, po wylegiwaniu się w łóżku na pewno zostanie pognieciony. Jednak blondyn pokręcił głową, mówiąc, że wpadł tylko na chwilę wypić herbatkę. Jimin wzruszył ramionami na znak „rób sobie jak chcesz".
Następny dzień wydawał się Taehyungowi dłużyć jeszcze bardziej. Jaehyun został w domu, gdyż nie czuł się najlepiej i wolał nie ryzykować większą chorobą przed wyjazdem. Yeri natomiast miała wizytę u ortodonty i stwierdziła, że nie opłaca jej się wracać do szkoły. Blondyna nie zdziwiło jej postępowanie, sam bardzo chętnie zwinąłby się już niej. W dodatku jego też wirusówka nie ominęła, a przynajmniej nie tak do końca. Lekko bolała go głowa, a katar miał zdecydowanie większy niż zazwyczaj. Jednak Taehyung nie uznawał przeziębienia za chorobę na tyle poważną, żeby zostawać w domu. W efekcie wtorek miał spędzić samotnie.
Na Boguma też nie miał co liczyć, gdyż chłopak od jakiegoś czasu znikał na przerwach. Taehyung i Yeri obstawiali, że chodzi do swojej wybranki. Chociaż jeszcze jej nie widzieli, ale zgadywali, że to jednak kobieca sprawka.
Taehyung nie chciał też naprzykrzać się znajomym Jaehyuna. Chociaż z Jisoo i Doyoungiem naprawdę się polubił, to jednak świadomość, że jest z nimi Yukhei skutecznie odstraszała blondyna przed znalezieniem ich.
Siedział na parapecie szkolnym, naprzeciwko swojej sali. W środku było zdecydowanie za głośno, ludzie stali się zbyt irytujący, nasilając tylko jego ból głowy. Musiał się stamtąd ewakuować, choćby kilka metrów dalej. Wziął ze sobą książkę od geografii, ale tak naprawdę nie za bardzo miał ochotę do niej zaglądać. Śnieg za oknem wydawał się zdecydowanie ciekawszy, kiedy tak połyskiwał na dachu, ziemi i pniach drzew. Dobiegał koniec stycznia, toteż pogoda powoli robiła się lepsza. Chociaż śnieg wciąż był widoczny, to jednak niebo coraz rzadziej było szare, a promienie słoneczne łatwiej prześwitywały przez chmurki.
- Hej, Tae. – Chłopak słysząc głos przed sobą natychmiast oderwał swe spojrzenie od okna. Hoseok stał naprzeciwko niego, jedną ręką opierając się o parapet. Uśmiechał się szeroko, naprawdę ładnie.
- Cześć.
- Czemu siedzisz tutaj tak sam?
- Wszyscy ludzie warci mojej uwagi są dzisiaj nieobecni – Taehyung wzruszył ramionami. Spojrzał przez okno, ale po chwili znów patrzył na Hoseoka. – A ty co tu robisz?
- Stęskniłem się za kimś normalnym – zaśmiał się rudy chłopak.
- To chyba źle trafiłeś – parsknął Taehyung, jednak uśmiechał się pod nosem. – Chyba, że stęskniłeś się za mną.
- To też jest możliwe – Hoseok zaśmiał się, ukazując rządek bialutkich zębów. Zjawił się w idealnym momencie, miał dobry humor, Taehyungowi właśnie go brakowało. Ale kiedy widział szczerzącego się Hoseoka sam nie mógł powstrzymać się od uśmiechu. Jego głowa przestała boleć.
W pewnym momencie Taehyung zaczął pociągać nosem, a zaraz potem odkaszlną solidnie. Nawet nie próbował tego powstrzymywać, jeszcze by się udusił. Rudy popatrzył na niego zmartwiony.
- Jesteś chory? Po co przychodziłeś skoro źle się czujesz?! – mówił spanikowany. Chciał chociaż dać młodszemu chusteczkę, jednak plecak zostawił w swojej sali.
Taehyung machnął ręką. – To nic takiego, katar i kaszel.
- Brzmi jak choroba – mruknął Hoseok. Zeskoczył z parapetu, po czym zbliżył się do Taehyunga. Odgarnął jego grzywkę i przyłożył dłoń do czoła. Następnie chwycił jego dłoń. Blondyn leniwie śledził wzrokiem jego poczynania, niespecjalnie się temu sprzeciwiając. Starszy chłopak był przyjemnie ciepły.
- Jesteś strasznie zimny. Może jednak pójdziesz do pielęgniarki? – skomentował.
- Daj spokój. Albo siadaj, albo idź, ale nie stój tak nade mną – rzucił Taehyung, zmieniając swoją pozycję tak, że nie siedział już oparty o ściane, bokiem do Hoseoka, tylko opierał się o chłodną, okienną szybę.
- Nie zostawię cię. Przynajmniej nie przez cztery minuty – odpowiedział spoglądając na zegarek, po czym wrócił na stare miejsce.
Blondyn stwierdził, że skoro ma jeszcze cztery minuty to zdąży się przez chwilę zrelaksować przed geografią. Kiedy tylko Hoseok usiadł obok Taehyunga, młodszy wykorzystał położenie i ułożył się na jego udach.
- T-Taehyung? – rzucił zdziwiony, ale i rozbawiony Hoseok.
- O, tak jest dobrze – mruknął, zamykając oczy. Dłoń Hoseoka powędrowała na policzek Taehyunga, prawdopodobnie sprawdzając czy jest tak samo zimny jak cała reszta. Potem dwoma palcami posunął aż do blond włosów, bawiąc się nimi, lekko przy tym ciągając. Ale dla Taehyunga to było przyjemne i relaksujące.
Chyba żadnego z nich nie obchodziło co pomyślą sobie ludzie. Co prawda obok nich nie przeszło ich dużo, a Hoseok zauważył jak dwie pierwszoklasistki przechodząc obok nich uśmiechają się. Zaraz po tym Hoseok z uśmiechem spojrzał na Taehyunga. Chłopak wyglądał tak spokojnie i łagodnie, dość przeciwnie niż normalnie, gdyż, według Hoseoka, Taehyung często wyglądał jakby miał wszystkiego dość. Do momentu aż na jego twarzy zagościł uśmiech, a wszystkie pozory oschłego ulatniały się, zostawiając tylko prawdziwie czarującego chłopaka. I kiedy leżał tak na jego kolanach był w stanie zapomnieć o wielu rzeczach.
A Taehyung przecież tylko leżał. Układając głowę na kolanach starszego potrzebował po prostu ciepłej poduszki, a Hoseok idealnie sprawdzał się w tej roli. Blondyn stwierdził, że tym razem bezapelacyjnie z rudego był duży pożytek. Do tej pory on sam był poduszką, więc miłą odmianą było znajdowanie się po drugiej stronie medalu.
Jednak Taehyung nie zapomniał o Jaehyunie ani Yoongim, toteż jeszcze przed dzwonkiem zebrał w sobie siły do podniesienia się.
- Leć już poduszko, zaraz dzwonek – mruknął, a na poparcie jego słów zaraz po tym w szkole rozbrzmiał dzwonek. Taehyung nie wiedząc czemu, poczuł się lepiej po wizycie rudego chłopaka.
Nie zauważył tylko iskierek w oczach Hoseoka, kiedy byli tak blisko siebie...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top