↳24
Szatyn trzymał w rękach list. Nie wiedział co o tym myśleć, musiał koniecznie z kimś porozmawiać. Z jednej strony był tak ogromnie szczęśliwy, że miał ochotę płakać, ale z drugiej strony wszystko by się wówczas zmieniło.
Siedział w salonie, nie wiedział co ze sobą zrobić. W domu był zupełnie sam, w takim momencie jego wielkość przytłaczała go. Ale z drugiej strony było cicho, więc mógł na spokojnie jeszcze wszystko przemyśleć, nim ktokolwiek dowie się co zaprząta jego głowę.
W pewnym momencie drzwi domu otworzyły się. Ze śmiechem do środka weszła dwójka licealistów. Dopiero kiedy zobaczyli Hoseoka ich głosy ucichły, niepewnie spojrzeli na siebie.
- Hyung, co się dzieje? – zapytał Jaemin. Razem z Jeonggukiem zbliżyli się do szatyna, usadawiając się po obu jego stronach.
Hoseok bez słowa przekazał list trzymany w dłoniach swojemu bratu, wstając z kanapy. Dzięki temu Jeongguk mógł szybko przeskoczyć na miejsce obok Jaemina i razem z nim przeczytać korespondencje Hoseoka.
- Cholera, Hoseok, przecież to jest list z Departament of Dance! – wykrzyknął brunet z niedowierzaniem kilkakrotnie czytając nazwę nadawcy.
- Oni cię przyjęli! Chcą cię u siebie! – krzyknął podekscytowany Jaemin, razem z listem wstając z kanapy. – Dlaczego się nie cieszysz?!
- Cieszę się, Jaemin, cieszę – powiedział, kładąc dłonie na biodrach. – Ale boję się, przecież to jest ogromna zamiana. Widzicie gdzie to jest? Baltimore.
- Ale to jest szansa! – dodał Jeongguk. – Hoseok, nie masz się nad czym zastanawiać. Stany Zjednoczone to nie koniec świata, a będziesz miał tam wszystko, stypendium, swój pokój – mówił, czytając wytyczne z listu.
Hoseok pokiwał głową. To nie była łatwa decyzja, musiałby zmienić swoje przyzwyczajenia, swoje całe środowisko. Zostawiłby rodzinę i przyjaciół. Gdyby nie chodziło o taniec, nie odważyłby się na taki krok, jednak mowa była o jego pasji, o najważniejszej części jego życia. Szatyn westchnął, zagryzając wargę, po czym spojrzał na młodszych chłopców przed nim. Przez chwilę nic nie mówił, po prostu na nich patrzył.
Jaeongguk i Jaemin dopiero po chwili uświadomili sobie nad czym tak naprawdę waha się Hoseok. Spojrzeli na siebie, po czym w tym samym czasie szepnęli:
- Taehyung...
- Właśnie – skwitował najstarszy, odwracając się w stronę okna.
- Cholera, jak ty mu o tym powiesz? – zapytał Jaemin.
- Jeszcze nie podjąłem decyzji.
- Hoseok...
- Wiem, Gukkie, wiem. To moja szansa, ale postawcie się w mojej sytuacji – mówił. – Jeongguk, nie mów mi, że bez wahania zostawiłbyś Jimina na rzecz jakiejś zagranicznej akademii teatralnej. Albo ty, Jaemin, wyobraź sobie, że masz wyjechać na studia do Chin i zostawić przy tym Jisunga.
Chłopcy opuścili głowy. Kiedy Hoseok ujmował to w taki sposób zrozumieli przed jak trudną decyzją został postawiony. Z jednej strony spełnienie marzeń jest na wyciągnięcie ręki, ale z drugiej strony musi zostawić osobę, którą kocha całym sercem.
Jeongguk westchnął głęboko, nie wiedział co ma powiedzieć swojemu kuzynowi. Przyjaźnili się praktycznie od zawsze, wiedział że taniec jest dla niego całym życiem. Nie powinien rezygnować z takiej szansy, był pewien, że sam Taehyung, kiedy tylko się o tym dowie będzie namawiał swojego chłopaka do wyjazdu, nawet jeśli równałoby się to ze związkiem na odległość lub nawet rozstaniem.
***
Taehyung właśnie zakończył rozmowę z głównym reżyserem spektaklu oraz dyrektorem teatru. Obaj mieli świadomość, że to duży krok w karierze młodego człowieka, dlatego starali się mu w prosty sposób wyjaśnić co będzie od niego oczekiwane. Taehyung słuchał uważnie, zdając sobie sprawę o jak wielu rzeczach wciąż nie miał pojęcia. Jednak motywowało go to, dostał czas do ostatecznego podjęcia decyzji, ale coraz bardziej skłaniał się ku przyjęciu roli. Mówił sobie, że byłby skończonym idiotą, gdyby ją odrzucił. A w zasadzie tak mówili mu Yeri i Jimin, kiedy im jako pierwszym o tym powiedział.
Po opuszczeniu biura dyrektora, skierował się na małą scenę, gdzie zawsze odbywały się warsztaty. Po drodze wpadł na Joochana.
- Cześć, Taehyung. I jak, podpisałeś już umowę? – zapytał chłopak.
- Jeszcze nie, wciąż trochę się waham – wyjaśniał starszy, drapiąc się po karku.
- To zrozumiałe. Jeśli jednak się zgodzisz, to wiedz, że może nawet razem uda nam się wystąpić – mrugnął do niego Joochan.
- Razem?
- Profesor Ming wysyła mnie na casting, mówi, że powinienem spróbować. Yeri też tak twierdzi. Może rzeczywiście uda mi się zgarnąć jakąś mniejszą rolę? – zachichotał blondyn.
- To bardzo dobry pomysł, przynajmniej nie będę sam – zawtórował Taehyung, przybijając żółwika swojemu koledze.
***
Hoseok czuł się gotowy, by powiedzieć o wszystkim Taehyungowi. Nie chciał podejmować decyzji bez niego, choć wiedział co powie młodszy. Był pewien, że chłopak będzie namawiał go do wyjazdu.
Taehyung z kolei wciąż miał pewne obawy i co do spektaklu i co do wyboru uczelni. Przeszło mu przez myśl, że może jednak powinien zrezygnować z aktorstwa i skupić się na bardziej przyziemnych rzeczach i starać się o „normalną" pracę. Od swojej mamy zawsze słyszał jedynie słowa wsparcia, wiedział że nieważne co postanowi, ona będzie po jego stronie, nawet jeśli potrzeba będzie na to mnóstwa pieniędzy.
Taehyung wziął wdech i wydech, następnie opuścił mieszkanie, by udać się na spotkanie z Hoseokiem.
Chłopcy umówili się w ich ulubionej kawiarni, blisko teatru. Około godziny czternastej Hoseok był już na miejscu, Taehyung zjawił się tam dziesięć minut później.
Dopiero kiedy zasiedli przy stoliku naprzeciwko siebie atmosfera zrobiła się cięższa niż zwykle. Zaczęli się stresować. Obaj chcieli zacząć, ale żaden nie wiedział jak.
- Taehyung.
- Hoseok.
Powiedzieli równocześnie, na co zaśmiali się. To spowodowało rozluźnienie atmosfery, dzięki czemu Hoseokowi łatwiej było podjąć temat.
- Posłuchaj, Taehyunggie – zaczął starszy, a Taehyung skinął głową, by Hoseok kontynuował. – Parę dni temu dostałem list z Department od Dance z Baltimore. Widać ktoś od nich zauważył mnie podczas występów w Seul. Oni... Oni chcą mnie przyjąć zaraz po skończeniu szkoły, a ja nie wiem co mam im odpowiedzieć, Tae.
- Jak to co, idioto?! – krzyknął Taehyung, jednak szybko się zreflektował. Nie chciał przyciągać uwagi gapiów. – Masz się zgodzić, głupku, przecież to jest twoja życiowa szansa! Mamo, ja nie wierzę, że ty się wahasz. Jesteś wspaniały, Hoseok, bierz to!
- Tak po prostu mnie puszczasz?
- Hoseok, co mam ci powiedzieć? Kocham cię, ale nie mam prawa stawać na drodze do twoich marzeń. Zresztą spełnienie twoich marzeń, to jak spełnienie moich – westchnął. Naprawdę kochał Hoseoka i nie dziwił się, że ktoś dostrzegł jego talent.
- Rety, Taehyung... Nie wiem co powiedzieć.
- Na razie nic, daj teraz mi się pochwalić – powiedział Taehyung, śmiejąc się pod nosem. – Dostałem główną rolę w sztuce. Do tego to ruchoma sztuka, czyli przez jakieś dwa tygodnie będziemy jeździć po miastach Korei i wystawiać ją w różnych teatrach.
- Chłopaku, dlaczego mówisz mi o tym dopiero teraz?!
- Bo wahałem się podobnie jak ty. Nie podjąłem jeszcze decyzji.
- Cholera, Taehyung! Bierz tę rolę i pokaż wszystkim jak świetnym aktorem jesteś! – dopingował Hoseok.
- Zgodzę się, jeśli ty się zgodzisz.
- Taehyung... Ja nie chcę cię zostawiać. Naprawdę tego nie chcę – jęknął Hoseok. W końcu powiedział to głośno. Nie chciał, żeby Taehyung pomyślał, że to właśnie on jest przyczyną dlaczego Hoseok tak bardzo chce zostać w Korei, ale Taehyung musiał wiedzieć, jak trudno Hoseokowi jest go zostawić.
Taehyung westchnął głęboko. Najgorsze było to, kiedy dwoje ambitnych ludzi się w sobie zakocha. Utrzymanie związku, kiedy każdy z nich przyszłość planuje inaczej nie jest łatwe. Najgorsze było to, że Taehyung też nie chciał żyć bez Hoseoka u boku. Choć byli jeszcze tacy młodzi, potrzebowali się nawzajem.
Dlatego też Taehyung szybko podjął ostateczną decyzję. To była jedyna rzecz jaka mogła namówić Hoseoka do wyjazdu.
- Twoim zdaniem 170 kilometrów to dużo czy mało? – zapytał, rozmasowując swoje skronie.
- Raczej niedużo. Jakieś trzy godziny drogi samochodem? – obstawił. – Dlaczego pytasz?
- Bo tyle mniej więcej będziesz musiał jeździć z Baltimore do mojego uniwersytetu w Filadelfii – odpowiedział.
- Taehyung, idioto, nie zmieniaj planów przeze mnie!
- To nie zmiana planów, a zmienienie kolejności – wytłumaczył. – Teraz przynajmniej mam motywację, żeby zrobić wszystko by się tam dostać.
Taehyung spokojnie pociągnął kilka łyków swojej mrożonej kawy. Hoseok przyglądał mu się jakby chciał coś jeszcze powiedzieć. Co jeszcze mógł zrobić? Oparł się o krzesło, po czym prychnął pod nosem. Taehyung był zbyt uparty, żeby odpuścić.
***
Wczesnym rankiem po pokoju blondyna rozeszła się melodia z budzika. Chłopak po omacku wyszukał telefon, po czym wyłączył budzik, następnie odłączył go od ładowarki. Jak najprędzej zmusił się do siadu, by w spokoju się jeszcze poprzeciągać.
- Dlaczego tak bardzo poświęcam się dla tego głupka? – mruknął, włócząc się do łazienki, aby wziąć szybki, poranny prysznic.
Dochodziła ósma, kiedy Taehyung wrócił do swojego pokoju. Musiał włączyć światło, ponieważ zważywszy na to, że był luty na podwórku o tej porze wciąż nie było jeszcze jasno. Blonyn zaczął wkładać przygotowane dzień wcześniej ubrania. Nie spieszył się, miał jeszcze mnóstwo czasu do odjazdu metra.
Na szczęście w domu był sam, ponieważ przez swoją senność wszystko co robił było ociężałe i leniwe, przez co też stawało się głośne. Nie było się co dziwić, Taehyung może i wolał wstać wcześnie, ale podczas przerwy zimowej przed trzecią klasą zdecydowanie bardziej preferował wstawanie choćby o tej dziewiątej, a nie grubo przed ósmą.
Odpuścił sobie śniadanie, w takim momencie nie przełknąłby nawet zwykłej kromki chleba. Nie pokusił się nawet o herbatę. Po prostu włożył swoje zimowe ubrania, wziął plecak oraz telefon ze słuchawkami i ruszył na stacje. Gdyby nie fakt, że Yoongi i Hyuna znajdowali się teraz w Londynie, gdzie kręcony był klip do jednego utworu chłopaka, a Jimin miał warsztaty z dzieciakami, to prawdopodobnie w metrze spotkałby swoich przyjaciół. Jednak przez to został sam, co go w pewien sposób dobijało. Chociaż nie chciał po sobie tego pokazać, to strasznie denerwował się tym co miało nadejść, a najbliższe godziny, a nawet dni spędzi tępo patrząc w pustą ścianę. Przynajmniej tak obstawiał.
W końcu po ponad półgodzinnej drodze dotarł na miejsce docelowe. Coraz mocniej ściskało go w żołądku. Zdecydowanie bardziej stresował się teraz niż przed spektaklami w których grał. A przez ubiegły rok na koncie miał ich coraz więcej, dodatkowo zaczął ćwiczyć swój wokal, by nie skreślać swoich szans w musicalach.
Rozejrzał się po lotnisku, którego wielkość zaczęła go przerażać. Czuł się niesamowicie zakłopotany między tyloma pędzącymi ludźmi, poczuł się malutki. Fala gorąca uderzyła w niego, przez co musiał rozpiąć swoją kurtkę. Może spowodowane to było zmęczeniem, smutkiem, strachem, a może czuł wszystko naraz? Nie wiedział.
Nareszcie udało mu się dostrzec brązową czuprynę, siedzącą na jednym z krzeseł. Chłopak zapatrzony był w ekran telefonu, nie było szans, żeby go dostrzegł.
Taehyung wziąwszy głęboki wdech ruszył w kierunku swojego chłopaka. Stając tuż przy nim lekko zastukał go w ramię. Hoseok szybko uniósł głowę, zaskoczony widokiem chłopaka. Natychmiast podniósł się z krzesła i porwał blondyna w ramiona.
- TaeTae, co ty tu robisz?! Myślałem, że już wczoraj się pożegnaliśmy – powiedział szczerze ucieszony widokiem młodszego. Poprzedniego dnia przyjaciele wyprawili Hoseokowi małą imprezę pożegnalną, przy okazji świętując jego urodziny. Nawet Yoongi poświęcił wcześniejszy lot do Londynu, by móc pożegnać swojego przyjaciela.
- Myślałeś, że naprawdę zostawię cię samego? – zaśmiał się, siadając na krzesło obok Hoseoka. Serce mu pękało, kiedy widział wszystkie bagaże szatyna, powoli zaczęło do niego dochodzić, że naprawdę przyszedł ten czas. Czas wyjazdu Hoseoka do Baltimore. Taehyung przez praktycznie osiem miesięcy odkładał w myślach wyjazd swojego chłopaka. A po tak długim czasie spędzonym razem jeszcze trudniej było mu w to uwierzyć.
Taehyung nie chciał, by jego oczy się zeszkliły. Walczył z tym z całych sił, nie chciał, żeby Hoseok widział, jak się rozkleja. Jednak szatyn uprzedził samego Taehyunga. Praktycznie płacząc, wtulił się w jego ciało.
- Taehyung, będę za tobą tak tęsknił – jękną, opierając głowę o ramie młodszego. Taehyung pociągnął nosem, w jego gardle utworzyła się ogromna gula, która praktycznie uniemożliwiała mu normalne wysłowienie się.
- Zobaczymy się niedługo – odpowiedział łamiącym się głosem. – Za miesiąc przylecę do ciebie. Szybko minie.
- A co potem?
- Potem, za dwa miesiące, ty przylecisz tutaj – odpowiedział Taehyung, już pewniejszym tonem. Na koniec dodał: - Potem ja lecę do Filadelfii. USA to nie koniec świata, będziemy się widywać przy każdej nadarzającej się okazji.
- Na koniec lecisz do Filadelfii i już tam zostajesz, prawda? – zapytał szatyn, upewniając się, że nic się nie zmieniło. Taehyung z uśmiechem skinął głową. – W tym czasie będę zapętlał odcinki dramy w której grałeś – zaśmiał się.
- Dobrze, nabijaj mi wyświetleń. Możesz nawet pokazać to nowym znajomym, muszę jak najbardziej się rozsławić przez ten rok – powiedział Taehyung ze szczerym uśmiechem.
Plan chłopaków nie był łatwy do realizacji, ale miał rację bytu. Taehyung osiągał coraz więcej, zatem dostanie się do jego wymarzonej szkoły w Filadelfii nie było już takie nierealne. Hoseok po prostu musiał być cierpliwy i na niego czekać. Bo wiedział, że mu się uda. Wówczas odległość jaka zostanie im do pokonywania będzie drobnostką. Najważniejsze było przetrwanie bieżącego roku.
- Wybulimy na benzynę kosmiczną ilość pieniędzy, wiesz o tym? – zapytał Hoseok, chichocząc pod nosem.
- Wiem, odkąd mam prawo jazdy zdążyłem się zorientować, że najtańsza to ona nie jest – odpowiedział młodszy. – I tak zanim będzie stać mnie na samochód, będę jeździł do ciebie busami.
- Będziesz mi gotował?
- To chyba jak już zamieszkamy razem, bo nie wydaje mi się, żeby twój pokój w akademiku miał kuchnie.
- Mój współlokator mówił, że już ma dobre układy z kucharkami, więc załatwimy ci specjalną wejściówkę do kuchni. Z resztą Johnny sam chce spróbować twojej kuchni, wiesz jak ja cię wychwaliłem?
- I dobrze, zawsze mam opcje zostania aktorem kulinarnym – przytaknął Taehyung. - Taki Gordon Ramsey nie dość, że gotuje, jest sławny i każdy na niego leci, to jeszcze jest ultra bogaty.
- I tak musisz mi gotować. Ja jako tancerz potrzebuję dobrze zbilansowanej diety.
- Wiem, wiem. Jak Johnny załatwi mi tę wejścióweczkę do kuchni, to zrobię ci co tylko zechcesz. A nawet wam.
- Właśnie za to cię kocham – powiedział Hoseok, kradnąc szybkiego całusa z ust swojego chłopaka.Taehyung uśmiechnął się uwodzicielsko, po czym pogłębił pocałunek.
Nagle cały stres uleciał z obu chłopców. Byli pewni, że jeśli wszystko potoczy się tak jak to zaplanowali, to nawet nie będą mieli za dużo czasu, żeby za sobą tęsknić.
I właśnie z taką myślą Taehyung ostatnim pocałunkiem pożegnał Hoseoka, który musiał udać się w stronę swoich barierek. Szatyn odwrócił się w stronę blondyna, machając do niego. Taehyung natychmiast mu odmachał. Z lekkim uśmiechem obserwował jak sylwetka starszego chłopaka coraz bardziej się oddala. Opuścił lotnisko dopiero kiedy Hoseok zupełnie zniknął mu z oczu.
~~
No i dotarliśmy do ostatniego rozdziału! Przed nami został tylko krótki epilog, ale już teraz chcę podziękować wszystkim, którzy czytali to opowiadanko, wszystkim, którzy głosowali i komentowali. To było naprawdę coś dla mnie, so thank you<3 (i przepraszam za kolejny dzień opóźnienia!!)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top