↳20
Yoongi poczuł szturchnięcie w bok, lecz zignorował je. Po chwili stało się to samo. Otworzył jedno oko, by zobaczyć, jak Jimin rozpycha się na łóżku i odwraca w stronę ściany. Blondyn westchnął zezłoszczony nagłym wyrwaniem ze snu, po czym sam również odwrócił się do przyjaciela plecami. Jako że, było już jasno chciał sprawdzić która jest godzina a po tym i tak wrócić spać. Leniwie otworzył oczy i chciał sięgnąć po telefon, który leżał na stole, jednak jego oczy napotkały mały, przemieszczający się po kuchni, obiekt.
Spanikowany Yoongi widząc mysz biegającą po kuchni zaczął klepać Jimina w ramię, by ten jak najszybciej się obudził. – Jimin, wstawaj! Słyszysz? Obudź się, Chim!
Szatyn leniwie przetarł oczy, zdziwiony widokiem twarzy Yoongiego nad nim. Nieprzyzwyczajony był do tego, że to on zostaje obudzony przez starszego.
- Co jest? – spytał, widząc spanikowaną minę przyjaciela.
Yoongi drżącą ręką wskazał na biało-brązowy punkt znajdujący się przy piecu. Zaspany Jimin musiał nieźle wytężyć wzrok, żeby zobaczyć to, na co wskazywał Yoongi.
- O cholera! – rzucił szatyn, podniesionym głosem. Automatycznie przysunął się jak najbardziej do ściany, zakrywając się swoim kocem. – Weź się jej pozbądź!
- Dlaczego niby ja mam to zrobić? – prychnął Yoongi, siadając obok Jimina przy okazji chowając się pod jego koc. – Myślisz, że po co cię obudziłem?!
- Przecież ty jesteś starszy!
- Ale to ty uwielbiasz zwierzęta!
Chłopcy swoją kłótnią obudzili Taehyunga i Hoseoka. Młodszy mruknął niezadowolony.
- Czego się tam drzecie? – zapytał ospale ze swojego łóżka. Na głos Taehyunga mysz spod pieca zaczęła zbliżać się w stronę kanapy. Przez ten niespodziewany ruch stworzenia, Yoongi i Jimin stanęli na łóżku jak najbliżej ściany błagając przy tym dwójkę pozostałych o pomoc.
Zdezorientowany Hoseok wstał z łóżka i przeszedł do kuchni. Zastał tam dwójkę przyjaciół stojących na skraju łóżka, przytulonych do siebie. Wpatrywali się w jeden punkt ze strachem w oczach. Hoseok podążając za ich wzrokiem, trafił na malutką myszkę znajdującą się pod stołem. Kiedy zdał sobie sprawę, że to jej tak boją się chłopcy, roześmiał się głośno, opierając się o ścianę.
- Tae, chodź tutaj szybko – zawołał, zwijając się ze śmiechu. Zaciekawiony Taehyung od razu zjawił się w sąsiednim pomieszczeniu. Szatyn palcem wskazał na mysz. Blondyn popatrzył wpierw na stworzenie, potem na Yoongiego i Jimina, a zaraz znów na mysz. Po chwili roześmiał się równie głośno co Hoseok. – Podaj mi miotłę – poprosił starszy, ścierając łzy śmiechu.
Taehyung sięgnął po miotłę stojącą obok pieca. Kiedy Hoseok wziął się za wypędzanie myszy, Taehyung asekurował go, by mysz nie uciekła w inną stronę. Po minucie chłopcom udało się przepędzić niewinne stworzenie z domu, wyganiając je na podwórko. Yoongi i Jimin niepewnie zeszli z kanapy.
- Udajmy, że tego nie było – powiedział Yoongi, nawet nie patrząc w stronę drzwi.
Taehyung i Hoseok spojrzeli na siebie, ledwo powstrzymując śmiech.
Czwórka przyjaciół niedzielę spędziła podobnie jak sobotę. Posiedzieli trochę na kocu, a w południe wszyscy poszli na łąkę. Taehyung bawił się w fotografa, robiąc mnóstwo zdjęć przyjaciół, bawiących się w promieniach słońca. Przenieśli się też na skrawek lasu, gdyż blondyn stwierdził, że zdjęcia między drzewami będą wyglądać naprawdę fajnie. I nie pomylił się. Szczególnie spodobało mu się zdjęcie Hoseoka, który oparty o pień drzewa spoglądał na ziemię. Delikatne promienie słoneczne wpadające między korony drzew dawały świetlistą poświatę, budującą urok zdjęcia. Taehyung był z siebie naprawdę dumny, że zdołał uchwycić tak cudowny moment.
Bliżej piętnastej chłopcy stwierdzili, że skoro zostało im jeszcze kilka parówek, warto by zrobić pożegnalne ognisko. Tym razem bez alkoholu zasiedli do posiłku na swoim ulubionym kocu.
W okolicy siedemnastej posprzątali swój bałagan. Upewnili się, że ognisko zostało dobrze zgaszone. Schowali poduszki i radio z powrotem do szafy. Wzięli swoje bagaże, a Hoseok zamknął drzwi. Ostatni raz rozejrzeli się po podwórku.
- Wrócimy tu jeszcze, prawda? – zapytał Taehyung z nadzieją.
- Jasne, kiedy tylko chcecie – odpowiedział Hoseok. Był bardzo zadowolony, że chłopcom spodobało się to miejsce. A to co się tutaj zdarzyło po zmroku na zawsze utknęło w pamięci jako to niezapomniane wspomnienie.
***
W piątkowe popołudnie Jimin i Taehyung wracali do domu ze szkoły tylko we dwoje. Yoongi kończył godzinę później w dodatku Hoseok miał jakiś problem odnośnie ich wspólnej piosenki, toteż i tak Yoongi musiałby zostać jeszcze dłużej.
Od powrotu z weekendowego wypadu Jimina wciąż męczyła jedna rzecz, a jak do tej pory nie bardzo miał okazję, żeby zapytać o to Taehyunga. W szkole obok nich zawsze ktoś był, a nie chciał tego robić przez wiadomości. Uważał, że jest to rozmowa na cztery oczy. W ten sposób łatwiej byłoby mu sprawdzić, czy jego najlepszy przyjaciel kłamie, czy też mówi prawdę. Kiedy wsiedli do autobusu, Jimin podjął temat.
- Wiesz, zastanawia mnie jedna rzecz.
- Co takiego, Chim?
- Na działce u Hoseoka, miałem wrażenie, może mylne, ale raczej nie, że masz coś do Hoseoka – powiedział Jimin, badawczo wpatrując się w Taehyunga. – Podoba ci się, prawda?
Taehyung wytrzeszczył oczy, nie mógł uwierzyć, że kiedykolwiek usłyszy podobne słowa z ust Jimina.
- Jak ty to wymyśliłeś? Nie lecę na niego – prychnął Taehyung. Gdyby nie fakt, że musiał trzymać się poręczy na pewno skrzyżowałby ręce na klatce piersiowej.
- Och, no proszę cię. Ty wiesz, że często się na niego gapiłeś?
- Poważnie, gapiłem się? – spytał Taehyung szczerze przejęty tym co usłyszał od Jimina. Gdyby on mu tego nie powiedział w życiu nie zdałby sobie z tego sprawy.
- Stary, jak siedzieliśmy w kuchni to byłeś tak pochłonięty rozmową z nim, że kompletnie zignorowałeś dwie piosenki Mamamoo w radiu – odpowiedził Jimin z przyjaznym śmiechem.
Oczy Taehyunga rozszerzyły się jeszcze bardziej. Zupełnie nie zdawał sobie sprawy ze swojego zachowania. To było strasznie dziwne uczucie, gdyż Taehyung zawsze panował nad sobą, nie wiedział skąd wzięła się nieświadomość, kiedy był blisko Hoseoka.
- Pogadasz z nim? Powiesz mu co czujesz? – dopytywał Jimin.
- Jimin, ale co ja czuję?
Szatyn westchnął głęboko. Sytuacja była tak paradoksalna, Taehyung, który bał się, że nigdy się nie zakocha, kiedy już się to stało nawet nie był tego świadomy. Jimin bardzo chciał mu pomóc.
- Tae, zastanów się. Jestem pewien, że to co czułeś do Yoongiego lub Jaehyuna nie odzwierciedlało tego co czujesz do Hoseoka nawet w dziesięciu procentach.
Blondyn faktycznie zaczął myśleć. Czy to w ogóle było możliwe, żeby nie zdawać sobie sprawy, że jest się zakochanym? A jednak, Jimin miał rację. Do Taehyunga powoli zaczęło wszystko docierać, zaczął zbierać informację do kupy. Wszystko do siebie pasowało.
- No dobra, ale co jeśli on ma mnie gdzieś? Przecież to niemożliwe, że on zakochał się we mnie. Jimin, przecież ja byłem dla niego niemiły, on doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że ja go nie lubię – powiedział Taehyung, licząc, że Jimin pomoże mu znaleźć rozwiązanie tego problemu.
- A nie przyszło ci może do głowy, że znosił cię, bo już wtedy mu na tobie zależało?
- Przecież on był z Yoongim. Boże, Chim, jak ty mi mącisz w głowie!
- Przepraszam! Ja po prostu widzę – powiedział. Zdecydował się po kolei wytłumaczyć przyjacielowi wszystko co zaobserwował. Może naprawdę to wyolbrzymiał, może to tylko jego wyobraźnia podsuwała mu takie pomysły, ale mimo wszystko, wierzył w słuszność swojej racji. – Już jakiś czas temu wydawało mi się, że Hoseok ma coś do ciebie. Pamiętasz, jaki był uprzedzony do znajomych Jaehyuna? Ciebie nawet przez chwilę nie chciał odsunąć na bok. Wiem, też na początku myślałem, że to ze względu na Yoongiego, ale to nie to. Spędziłem z nim trochę czasu, kiedy byłeś w Japonii i wtedy zacząłem myśleć, że on po prostu na ciebie leci. Dzwonił do ciebie, prawda?
- Tak, codzienne rozmawialiśmy – przytaknął. – Czekaj. To dlatego tak lekko zareagowałeś na zerwanie Hoseoka i Yoongiego?
- Tak. I szczerze mówiąc, to tylko potwierdziło moje przypuszczenia.
- Ale skoro jest jak mówisz, to dlaczego nic mi nie powiedział?
- Myślę, że się boi. Hoseok niby jest odważny, kiedy chodzi o myszy, ale wyznawanie uczuć może go trochę przerastać. I zanim coś powiesz – rzucił Jimin, kiedy zauważył jak Taehyung otwiera usta, by coś wtrącić – To Yoongi poprosił go o chodzenie.
Taehyung naprawdę nie wiedział już co o tym myśleć. Najgorsze było to, że argumenty Jimin były bardzo sensowne. Nic dziwnego, że z wypracowań zgarniał najwyższe oceny.
- Skoro już wiesz, że ci na nim zależy, nie ma za co, to może z nim porozmawiaj? – kontynuował.
- Mówisz to osobie, która bała się zerwać z własnym chłopakiem – prychnął Taehyung, odwracając twarz w stronę okna. Zostały mu dwa przystanki. Niewiele czasu, to znak, że jego męczarnie się zaraz skończą. – Z resztą może ty najpierw pogadaj z Jeonggukiem, a dopiero potem będziesz dawał rady, co?
- Bardzo zabawne. Ale mówię poważnie, Tae. W tym wypadku ty jesteś śmielszy, znam cię. Aż za dobrze. – Wypowiadając ostatnie zdanie przez ciało Jimina przeszedł dreszcz, za co został uderzony w ramię przez Taehyunga. – A skoro mowa o Jeongguku, planowaliśmy w niedzielę wybrać się na karaoke. Chciałbyś się dołączyć?
- Chętnie.
- Super, zapytam jeszcze Yoongiego i Hoseoka. Potem dogadamy się co i jak – powiedział. Pożegnał się z Taehyungiem, który właśnie miał wysiadać. Nim chłopak opuścił autobus, Jimin powiedział ostatni raz. – Zastanów się, Tae.
***
- Injunnie, co się stało, że to ty zaproponowałeś spotkanie? – zaśmiała się Yeri.
Renjun, Jeongguk, Taehyung i Yeri w sobotnie popołudnie spotkali się w kawiarni. Niespodziewanie, wyszło to z inicjatywy najmłodszego, ale wszyscy stwierdzili, że to bardzo dobry pomysł. Ostatnio nie mieli dla siebie dużo czasu, co chwilę ktoś wypadał z koła teatralnego przez przełożone dodatkowe zajęcia, toteż mało mieli okazji na zwykłą rozmowę.
- Po prostu, chciałem was zobaczyć – Chińczyk wzruszył ramionami, rozmarzony wpatrując się w swój truskawkowy deser lodowy. Trójka pozostałych popatrzyła na siebie znacząco. Taehyung stwierdził, że to czas sprawdzić informacje jakie uzyskał od Jaemina.
- Renjun, nie chciałbyś nam o czymś powiedzieć? – zapytał blondyn, badawczo przyglądając się zarumienionemu szatynowi. Renjun spłoszył się nieco pod spojrzeniem trójki przyjaciół, ale uznał, że przyszła pora, żeby oficjalnie im o czymś powiedzieć. I choć było to dla niego nieco krępujące, zważywszy na to, że nigdy wcześniej nie znajdował się w takiej sytuacji, obiecał, nie tylko sobie, że nie będzie z tego robił tajemnicy przed nikim. Tym bardziej nie przed swoimi najlepszymi przyjaciółmi. Uważał, że to też trochę nie fair, że Jaehyun już o wszystkim wie.
- Cóż, jakoś tak się nie złożyło, żebym wam wcześniej o tym powiedział, ale...
- Ale?! – krzyknęli równocześnie Jeongguk i Yeri, a Taehyung patrzył na młodszego z szatańskim uśmieszkiem. Nie mógł się doczekać, aż usłyszy to z ust młodszego.
- M-mam chłopaka. To Wong Yukhei – powiedział, chowając się za szklanym pucharkiem.
- O rety, tak właśnie myślałam! Injunnie, życzę wam szczęścia! – powiedziała Yeri, przytulając swoje dziecko. – Jestem teraz dumną matką.
- Opowiedz jak do tego doszło, muszę wiedzieć wszystko – poprosił zaciekawiony brunet, wpychając do swojej buzi łyżkę lodów waniliowych.
- Niech będzie.
~
Szatyn zastukał w drzwi. Ledwo zdążył odsunąć rękę, a drzwi otworzyły się na oścież, ukazując szeroko uśmiechniętego chłopaka.
- Co tak długo?
- Znowu się pogubiłem. Niby szedłem do ciebie sam już czwarty raz, a wciąż błądzę w tych wszystkich uliczkach – odparł młodszy, wchodząc do domu Yukheia. Starszy wziął od niego kurtkę i powiesił ją na wieszak.
Chłopcy przeszli do pokoju gospodarza. Renjun od razu rzucił się na łóżko Yukheia, w tym czasie starszy udał się do kuchni po jakiś napój. W domu chłopaka Renjun czuł się naprawdę komfortowo, wiedział, że jego swobodne zachowanie w żadnym stopniu nie będzie przeszkadzać szatynowi. Renjun przeciągnął się, wdychając słodki zapach pościeli Lucasa. Pachniała nim. Dlatego Renjun poczuł się tak dobrze, leżąc na łóżku starszego Chińczyka, otulony ciepłą kołdrą i jego zapachem. Po chwili jednak zreflektował się. Przecież nie przyszedł do Yukheia po to, żeby wylegiwać się w jego łóżku. A może właśnie po to tu był? Kiedy byli tylko we dwoje robili w zasadzie wszystko, mogli rozmawiać, grać w gry, słuchać muzyki lub nawet w ciszy odrabiać swoje lekcje. Byle tylko czuć swoją obecność.
Renjun podniósł się z łóżka i zbliżył się do dużego okna. Dzień był coraz dłuższy. Dochodziła osiemnasta a słońce dopiero niedawno zaczęło się chować. Delikatna, pomarańczowa poświata padała na domy znajdujące się w okolicy.
Do pokoju wrócił Yukhei. Postawił szklanki i sok na stole, a sam sięgnął do szafki. Szatyn zamyślony, zwrócił uwagę na starszego, kiedy ten stanął za nim, opierając swój podbródek na jego ramieniu.
- Injunnie?
- Hm?
Szatyn zaciekawiony odwrócił się przodem do starszego. Z delikatnym uśmiechem wpatrywał się w twarz Lucasa.
- Mam coś dla ciebie – powiedział Yukhei, zza pleców wyciągając maskotkę króliczka. Renjun szeroko otworzył oczy z zachwytem biorąc białego, puchatego pluszaka od chłopaka. Na jego szyi błyszczał złoty łańcuszek z malutkim półksiężycem.
- Co to za okazja? Dlaczego nic nie powiedziałeś? Przygotowałbym coś dla ciebie!
- To tak bez okazji – zaśmiał się Yukhei, widząc wydętą dolną wargę Renjuna. – Chociaż może...
- Yukhei!
- To z miłości – odpowiedział. – Chciałem oficjalnie powiedzieć ci, że cię naprawdę kocham i zapytać o to czy oficjalnie zostaniesz moim chłopakiem.
Oczy Renjuna otworzyły się jeszcze bardziej. Nie spodziewał się czegoś takiego. Kiedy wpatrywał się w czarujący uśmiech Yukheia zadziałał z jednej strony spontanicznie, a z drugiej zupełnie przemyślanie. Wspiął się na palce i przyciągną do siebie wyższego chłopaka, łącząc ich usta w pocałunku. Z początku Renjun planował tylko drobny pocałunek, jednak nie śmiał sprzeciwić się, kiedy Lucas go pogłębił.
Gdy się do siebie oderwali, obaj ciężko dyszeli. Renjun czuł, że się rumieni, ale wcale się tego nie wstydził. – Zapniesz mi go? – zapytał, podając łańcuszek Yukheiowi, który uczynił to z ogromną radością.
~
- To najsłodsza historią jaką w życiu usłyszałam! – krzyknęła Yeri, ocierając łzy wzruszenia.
- To stąd ten łańcuszek – powiedział Jeongguk, przyglądając się ozdobie na szyi przyjaciela. – Rety, on musi naprawdę dobrze cię znać.
- Prawda? – zapytał rozmarzony Renjun, dodając jeszcze kilka chińskich epitetów. – Stwierdziłem, ze byłoby uroczo, gdyby i on miał coś ode mnie, więc następnego dnia kupiłem mu podobny łańcuszek, tylko ze słońcem.
- Jeszcze słodsze! – wydarła się Yeri, wzruszona do bólu serca. Taehyung przysłuchiwał się opowieściom Renjuna z uśmiechem pełnym dumy. Czuł się jak ojciec, który dobrze wyda swoje dziecko. Uważał, że on i Yeri perfekcyjnie spełnili swój rodzicielski obowiązek. Najważniejsze, że ich syn był teraz szczęśliwy.
~~
Wiem, bardzo przesłodziłam lurena, z czego nie zdawałam sobie sprawy pisząc tego. Ale nie chciałam już nic zmieniać, żeby nie burzyć dalszej fabuły. I tak, coraz szybciej zbliżamy się do końca!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top