↳10

       

Przedostatni wieczór w Tokio grupa przyjaciół spędziła na koncercie Miyaviego. Taehyung nie był pewny czy Renjunowi będzie odpowiadać taki klimat imprezy, ale ku jego zaskoczeniu młody Chińczyk bawił się świetnie. Podczas powrotu zachwycał się zagranymi piosenkami oraz koncertową atmosferą. Chociaż był okropnie zmęczony, to w jego oczach szalały iskierki, przez co wciąż był małą kulką energii. Buzia mu się nie zamykała, a siedzący w tramwaju obok niego Yukhei śmiejąc się słuchał jego wypowiedzi i komentarzy.

- RenRen stracił koncertowe dziewictwo – zaśmiała się Chaeyoung, a wszyscy pozostali zawtórowali jej.

Koncert trwał niespełna dwie godziny, ale ekipa zdążyła się na tyle zmęczyć, że po powrocie do hotelu wszyscy od razu poszli spać.

Kiedy Taehyung położył się na swoim posłaniu, Jaehyun praktycznie położył się na nim. Znów większością swojego ciała znajdował się na Taehyungu. Wtulając się w jego szyję, delikatnie przejeżdżał dłonią po ramieniu starszego. Blondyn miał dziwne wrażenie, że gdyby nie zmęczenie, Jaehyun spróbowałby czegoś więcej... W Taehyungu pojawiła się dziwna bariera. Kiedy tak leżał ze starszym chłopakiem, zdał sobie sprawę, że zaczyna wątpić w posiadanie specjalnych uczuć do niego. Dokładnie tak, jakby na jego miejscu był, na przykład, Jimin.

Taehyung potrząsnął głową, próbując wyprzeć z głowy tę myśl. Zwalał to na zmęczenie. Przecież Jaehyun był jego chłopakiem, którego darzył innym uczuciem niż przyjaciół.

Jaehyun zasnął, oddychał spokojnie. Taehyung przyciągnął go jeszcze bardziej do siebie. Nie przeszkadzał mu ciężar chłopaka. Zaczął delikatnie głaskać go po głowie, Jaehyun przez sen przejechał nosem po jego szyi.

- Tak bardzo chcę się w tobie zakochać – szepnął Taehyung.

***

Dzień przed odjazdem grupa zdążyła zwiedzieć wszystko, co zostało na planie Jisoo. Zajęło im to niemal cały dzień, ale każdy z nich stwierdził, że było warto. Najbardziej zadowolona była Jisoo, bo to w końcu jej zależało na obejrzeniu dwóch japońskich świątyń.

Na wieczór została zaplanowana impreza pożegnalna w pokoju Namjoona i Junhoe. Z tej okazji Doyoung, Taehyung i Renjun wybrali się na zakupy do pobliskiego marketu. Taehyung i Renjun zajęli się przekąskami, natomiast Doyoung, jako pełnoletni, kupił alkohol. Blondynowi nie do końca podobała się ilość butelek kupionych przez starszego, ale nic nie mówił. Skoro była to ich ostatnia noc w Tokio to mogli się zabawić trochę bardziej.

- Wy i tak nie pijecie – rzekł Doyoung, kiedy Taehyung wpatrywał się w siatkę z alkoholem.

- Wypraszam sobie, nie zabronisz mi – prychnął blondyn. Nie miał zamiaru pić, ale nie lubił kiedy ktoś mu czegoś zabraniał. Jeśli naprawdę chciałby napić się sake, bez czekania na pozwolenie, zrobiłby to.

- Niech będzie. Względnie możesz wziąć kilka łyków. Ale RenRen nie i koniec – skwitował brunet. Taehyung pokiwał głową na potwierdzenie.

- Nudziarze – parsknął Chińczyk. Jednak nie było to kąśliwe, a raczej żartobliwie. Wszyscy dobrze wiedzieli, że piętnastolatek sam z siebie na pewno nie tknie żadnego z alkoholi.

Około dwudziestej cała dziesiątka zebrała się w pokoju chłopaków. Doyoung z Junghwą poszli do kucharek ze stołówki z pytaniem czy pomogą im podgrzać sake. W końcu żadne z nich nie miało jak tego zrobić samemu. Jaehyun przez większość wieczoru uwieszony był na ramieniu Taehyunga, przez co młodszy musiał co chwilę wstawać, żeby nie zdrętwieć do końca.

Alkohol znikał w szybkim tempie. Nawet Taehyung skusił się na spróbowanie sake. Po dłuższym namyśleniu, wypisaniu za i przeciw, pozwolono nawet Renjunowi na kilka łyków ciepłego alkoholu.

- Tylko nic nie mów rodzicom, bo obu nam się oberwie! – zaśmiał się Jaehyun, kiedy Chińczyk zaciekawiony wpatrywał się w naczynie. W końcu zdobył się na odwagę i przechylił je, wlewając całą zawartość do ust. Skrzywił się, lekko wstrząsając ciałem. Wszyscy zaśmiali się głośno, a siedzący obok Yukhei przyciągnął młodszego do siebie, podając mu jakiś sok, żeby mógł zapić niedobry smak.

Około dwudziestej trzeciej alkohol niektórym zaczął dawać się we znaki. Namjoon i Junghwa drzemali sobie pod ścianą, Chaeyoung z Jisoo co chwilę wybuchały śmiechem, a Doyoung razem z Junhoe siedzieli na balkonie, żeby nie przegrzać organizmów. Jaehyun leżał na udzie Taehyunga, prowadząc dialog z nim i Renjunem. Blondyn sceptycznie patrzył na to jak Lucas przysypia oparty o ramię Injuna.

- Idę do toalety, jak nie wrócę to znaczy, że zasnąłem po drodze – mruknął Taehyung, wstając z podłogi. Ziewnął potężnie, po czym wyszedł z pokoju. Powolnym krokiem dotarł do łazienki, ale żeby trochę rozruszać organizm poszedł dłuższą trasą na parter. Znajdując się w pomieszczeniu też wcale się nie spieszył. Spryskał twarz chłodną wodą. Mimo to, wciąż był senny. W drodze powrotnej postanowił wstąpić do swojego pokoju. Sięgnął po telefon leżący na jednej z szafek. Miał masę wiadomości i dwa nieodebrane połączenia. Od Hoseoka. Taehyung chciał szybko wyjaśnić rudemu, że zostawił telefon w pokoju i wszystko jest w porządku. Jednak w odpowiedzi przeszkodziło mu uderzenie w ścianę. Blondyn przestraszył się słysząc jęk. Głos był znajomy. Mimo późnej pory szybko połączyć wątki.

Renjun.

Powoli zbliżył się do drzwi. Usłyszał drugi głos.

Yukhei.

- Skarbie, nie bądź taki niewinny. – Starszy bełkotał po chińsku. – Chcesz tego samego, nie udawaj.

- N-nie, ja... Proszę, puść mnie, Yukhei. Chciałem tylko wrócić do pokoju i pójść spać – jęknął młodszy.

- Wiem czego chcesz RenRen – zaśmiał się starszy.

Taehyung szybko otworzył drzwi pokoju, wystawiając głowę. Na końcu korytarza znajdowała się dwójka z grupy. Renjun przyszpilony był do ściany, przez ciało Lucasa. Jego ręka znajdowała się pod materiałem koszuli młodszego, a usta na jego szyi. Taehyung po chwili rozumiał co się dzieje, szybko wyleciał z pokoju, z wściekłością odciągając Yukheia od Renjuna.

- Ty pieprzony skurwielu! – krzyknął Taehyung, ciągnąc za sobą Lucasa. Wrzucił go do swojego pokoju, rzucając na swoje posłanie. – Jeśli jeszcze raz zbliżysz się do Renjuna, to przysięgam, że połamie ci wszystkie kończyny i rozpierdolę ten głupi łeb – syknął, zasuwając drzwi do pokoju.

Zaraz po tym podbiegł do trzęsącego się chłopca.

- Injunnie, przepraszam! To moja wina, nie powinienem cię z nim zostawiać – powiedział, przyciągając Chińczyka do siebie. Ten od razu się w niego wtulił.

- Hyung, ja n-nie wiem co go opętało – załkał młodszy. Po jego policzku poleciały łzy. – On był inny, myślałem, że go poznałem.

- Nie zbliży się już do ciebie, obiecuję ci to. Powiem Jaehyunowi.

- Nie!

- Nie możesz tego przed nim zataić, Renjun!

- Błagam, nie mów mu. J-ja chcę po prostu zapomnieć, nie mieszajmy do tego hyunga, dobrze? – Spojrzenie Renjuna było wręcz błagalne. Taehyung nie był przekonany co do pomysłu młodszego. – Taehyung? Obiecuję, że będę trzymał się od niego z daleka.

- Nie podoba mi się to, ale zgoda, nie powiem nic Jaehyunowi – westchnął, ustępując młodszemu. – Zostanę dzisiaj z tobą. A teraz idź spać, ja zaraz przyjdę, tylko musze komuś odpisać.

Renjun skinął głową, po czym wszedł do swojego pokoju. Taehyung odetchnąwszy głęboko, oparł się o ścianę. Emocje wciąż w nim buzowały, gdyby teraz Lucas wyszedł z pokoju, z pewnością zostałby pobity. Blondyna zdziwiło to, jak szybko siły mu wróciły i skąd ma ich aż tyle. Co prawda do słabych nie należał, ale nie był też jakimś mięśniakiem. Prawdopodobnie była to sprawka adrenaliny, bo kiedy zobaczył jak ten przeklęty Yukhei dobiera się do jego maleństwa, poczuł taką siłę jak nigdy.

Musiał odpisać Hoseokowi.

Jednak nie zdążył, bo rudy był pierwszy, dzwoniąc do niego. Kolejny raz, jakby czytał mu w myślach.

- Halo?

- Tae?! Nareszcie! Nie obudziłem cię? Próbuję się z tobą skontaktować od jakichś czterech godzin. Wszystko w porządku? Powiedz, że tak. – Taehyung została zaatakowany przez salwę pytań Hoseoka. Musiał je wszystkie poukładać, zanim zabierał głos.

- Zostawiłem telefon w pokoju, wybacz – zaczął. – Mogę zadzwonić rano? To nie jest najlepszy moment.

- Coś się stało? Jeśli tak, muszę wiedzieć teraz.

- Tak. Nie, znaczy nie! Hoseok...

- Tae, mów co się dzieję!

Taehyung westchnął głęboko. Może nie powinien opowiadać o tym co się stało Hoseokowi, ale jemu jako jedynemu mógł teraz zaufać, skoro do Jaehyuna nie może z tym pójść, a rudy przynajmniej ma jako takie pojęcie o sytuacji. Musiał się teraz kogoś poradzić, komuś wyżalić. Wciąż był tykającą bombą.

- Chcieliśmy uczcić ostatnią noc tutaj. Zrobiliśmy małą imprezę – zaczął. – Wszystko było w porządku. Aż do momentu, kiedy wyszedłem do toalety. Zahaczyłem o pokój, zobaczyłem że pisałeś i dzwoniłeś, więc chciałem ci odpowiedzieć, właśnie wtedy z-zobaczyłem...

- Co, co takiego?! Taehyunggie, nie denerwuj się, spokojnie. Powiedz mi co się stało.

- Yukhei dobierał się do Renjuna.

- Co?! Co ten skurwiel zrobil?!

- Hoseok, jak to zobaczyłem to chciałem go zniszczyć. Renjun przez niego płakał, w dodatku prosi mnie, żebym nie mówił o tym Jaehyunowi. Hoseok, co ja mam robić? – skończył płaczliwym tonem.

- Biedny Renjun – rzekł Hoseok współczująco. – Powinieneś powiedzieć Jaehyunowi, on musi wiedzieć z jakim chujem się zadaje.

- Nie mogę, obiecałem Renjunowi.

- Skoro tak... po prostu, bądź z nim teraz. On potrzebuje wsparcia.

- Wiem, wiem. Masz rację. W takim razie wrócę do niego. Dobranoc Hoseok, naprawdę ci dziękuję.

- Nie ma za co, Taehyunggie. Zawsze ci pomogę. Śpij dobrze.

Rozmowa z Hoseokiem nieco odstresowała Taehyunga. Nim poszedł do Renjuna, zajrzał do swojego pokoju. Na szczęście Yukhei głęboko spał, nie było szans, żeby do ranka się obudził. Spokojniejszy Taehyung wrócił do przyjaciela, który zdążył zasnąć. Jednak kiedy blondyn przekroczył próg pomieszczenia, Renjun raptownie się obudził. Taehyung znów poczuł jak ogarnia go wściekłość.

- To tylko ja – szepnął. Na szybko przebrał się ze swoich normalnych ciuchów w piżamę i położył się na posłaniu. Objął Renjuna, przyciągając go do siebie. W takiej pozycji obu udało się naprawdę szybko zasnąć.

                                                                        ***

Taehyung obudził się bardzo wcześnie, lekko po 7. Samolot do Busan mieli o czternastej, ale do jedenastej musieli się wymeldować. Tym sposobem Taehyung miał masę czasu i miał nadzieję, że jego znajomi zdążą dojść do siebie.

W pokoju znajdował się tylko spokojnie śpiący Renjun. Blondyn naprawdę nie mógł pojąć co wstąpiło w starszego Chińczyka, że w tak podły sposób chciał wykorzystać tego niewinnego chłopca.

Blondyn opuścił pokój, wchodząc do tego, który dzielony był z Jaehyunem. Tam znajdował się tylko wciąż śpiący Lucas. To oznaczało, że prawdopodobnie reszta składu zasnęła w pokoju Namjoona i Junhoe i tam już została na noc. Taehyung postanowił wziąć prysznic i jeśli wszyscy nie obudzą się do dziewiątej wtedy zajmie się budzeniem ich. Kiedy odświeżony wyszedł z łazienki, na swojej drodze spotkał jedyną przytomną osobę. Lucasa.

Taehyung nie chcąc mieć z nim do czynienia, odwrócił się w drugim kierunku.

- Taehyung! – krzyknął Chińczyk, doganiając go.

- Czego? – warknął Taehyung, wyrywając swoje ramię z jego uścisku.

- Chciałem porozmawiać o tym co się stało wczoraj... - Jego wyraz twarzy wskazał na to, że był przejęty. Taehyung prychnął tylko.

- Nie ośmieszaj się, nie jestem osobą, z która powinieneś rozmawiać – odpowiedział, po czym zaczął odchodzić.

- Taehyung, co ja zrobiłem? Pamiętam wszystko jak przez mgłę.

- Nie no, zaraz ci przywalę! – krzyknął, ale orientując się, że w pensjonacie są też inni ludzie, chwycił starszego za rękę i pociągnął w kąt. – Posłuchaj mnie uważnie, zbliż się tylko do Renjuna, a przysięgam ci, że srogo tego pożałujesz. Dopilnuję, żeby wszyscy się od ciebie odwrócili, rozumiesz to?

- Boże, nie wierzę, że to się dzieje naprawdę – jęknął szatyn, ciągnąc się za włosy. – Nie chciałem tego, dlaczego to się stało? Taehyung, uwierz mi, nie jestem zły.

- Jestem ostatnią osobą na tym świecie, która by ci uwierzyła – orzekł oschle Taehyung. Miał dość tej rozmowy, chciał wrócić do Renjuna. Szybkim krokiem oddalił się do załamanego Yukheia, zostawiając go sam na sam z przemyśleniami.


**
przepraszam za dzień opóźnienia, ale zapisałam szkic a nie opublikowałam😣

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top