Dlaczego tak?

- Aha...interesuje...

Kontroler patrzył na nas z całkiem ciekawym wyrazem twarzy.

- To jak będzie proszę pana?
-Jasne...

I po prostu sobie poszedł. Tak po prostu nas olał. Przynajmniej mogłam z tatą spokojnie pojechać do szpitala. Po niecałych dziesięciu minutach byliśmy już na miejscu.

~ Time Skip ~

Byliśmy już w szpitalu tatą podszedł do recepcji, a ja zastanawiam się w której sali leży moja mama. Nie wiedziałam jeszcze jak czuje, ale obawiałam się najgorszego. Usiadłam na krześle w poczekalni i czekałam na dalszy rozwój wydarzeń.

~ Armin ~


Kiedy tak oglądałem film nagle mój telefon zaczął wariować. Napisała do mnie Miu. Od razu jak przeczytałem wiadomość, zamarłem... Dotarło do mnie, że mama mojej dziewczyny leży w szpitalu, a ja powinienem być przy niej i ją wspierać, zupełnie tak jak ona mnie kiedy dowiedziałem się o rozstaniu rodziców. Tata rzekomo ma być na wigilię, ale szczerze mówiąc to wątpię. Wybiegłem z pokoju i szybko pokierowałem się do kuchni. Na blacie leżał długopis, napisałem mamie, że idę do szpitala, bo prosiła mnie o to Miu.  Napisałem jej to na gazecie. Poszedłem do przedpokoju. Ubrałem buty i szybko zarzuciłem na siebie kurtkę, zamknąłem za sobą drzwi. Z racji tego, że mam blisko do szpitala to dobiegnięcie tam zajęło mi jakieś dziesięć minut. Wybiegłem do poczekalni, wzrokiem szukałem Miu. Zauważyłem jej długie rozpuszczone bląd włosy i usiadłem koło niej.

- I jak? Wiadomo coś o mamie?
- Narazie nie, ale tata próbuje się dopytać. I tak w ogóle to dziękuję, że przyszedłeś.
- Nie ma sprawy. Od tego tu jestem, żeby cię wspierać.

Uśmiechnąłem się do niej, a ona się zarumieniła. Lubiłem kiedy tak robiła, wyglądała wtedy naprawdę uroczo, ale nie o tym teraz mowa! Jej mama leży w szpitalu, a ja rozczulam się nad tym, że Miu jest urocza. Jestem głupi.

~ Miu ~

Siedziałam na krześle w poczekalni, czekałam aż tata powie coś o stanie zdrowia mamy. Cieszyłam się, że był ze mną Armin kiedy go potrzebowałam. Mimo to moje szczęście nie trwało długo, nagle przyszedł mój tata. Po jego minie wiedziałam, że nie miałam z czego się cieszyć. Wyglądało na to, że płakał albo raczej jego oczy na to wskazywały. Były dość mocno zaczerwienione i często wyciągał z kieszeni kurtki chusteczki do nosa. Wstałam z krzesła i podeszłam do taty, przytulił mnie do siebie, spodziewałam się najgorszego. Nie! Nie mogę tak myśleć!  Moja mama żyje! Tak czy nie?! Armin siedział na miejscu i patrzył jak przytulałam się do taty. Ojciec popatrzył na mnie ze łzami w oczach.

- I...? - spytałam - I...co...?
- ...
- Tato...?
- Twoja mama... Ona..
- Nie...
- Ona...nie...nie...żyje...
- Nie...nie, nie, nie, nie, nie! Ona nie może umrzeć! NIE!

Wybiegłam ze szpitala, a za mną wybiegł Armin. Podszedł do mnie i złapał za ramię. Popatrzył na mnie czule i przytulił do siebie.

- Będzie dobrze, tam jej będzie lepiej.
- Nie! Ona nie mogła tego zrobić!  Dlaczego musiała jechać po tą ciocie?! Dlaczego?! Dlaczego...?!

Przytulił mnie mocniej próbując mnie uspokoić. Udało mu się. Pomimo tego, że "wyłam" jak najęta to i tak starałam się być spokojna. Mój świat zaczął się walić. Został mi tylko on i mój tata. Najgorsze było to, że akurat na święta...

~~~~~~~~
Witam!
Tak wiem, rozdział miał być tydzień temu, ale nie wypaliłam się z weny tylko moja maszyna do pisania mnie nie kocha. Więc postanowiłam, że dam jej trochę odpocząć, i proszę! Znów działa! Rozdziały będą pojawiać się regularnie, o ile moja maszyna do pisania się znów na mnie nie obrazi. No cóż, to do następnego. Bajoo ^-^
~~~~~~~~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top