Rozdział 3

- Widzisz ten obrazek? Powiedz mi co na nim jest?

- Drzewo, drzewo, drzewo. Ja nie wiem jak wygląda drzewo. A ta mała dziewczynka wie jak wygląda drzewo. Miała śliczną czerwoną sukienkę i brązowe oczka, które wyglądały jak koraliki. Przy sukience miała dwa guziczki. Kiedy kominiarz przejeżdżał obok chwytała swój guziczek myśląc, że jej życzenie się spełni. A jak myślisz co by się stało gdyby jej oko ktoś pewnego razu wziął za koralik? Jak myślisz co się stanie?

Dziewczyna wpatrywała się tempo w obrazek. Czy ona dobrze się czuje? Bo szczerze zaczynam podejrzewać, że nie.

- Nie wiem co się stanie. A ty wiesz?

- Skąd ja mogę wiedzieć? Ja nie wiem jak jest na świecie.

Ta rozmowa nie miała najmniejszego sensu.

- Widzimy się później HyeRym- uśmiechnąłem się delikatnie jednak ona nawet nie zwróciła na to uwagi.

Co ja mam z nią zrobić? Ona naprawdę nie rozumie nic co się do niej mówi. Na początku było prościej, ale im bardziej staram się czegokolwiek dowiedzieć, tym jest trudniej. Ona naprawdę jest jakaś inna. To co mówi, to co widzi. To nie jest schizofrenia. To nie są jakieś zwykłe zwidy. Ona plecie totalne głupoty. Pokazuje jej zdjęcie lasu, a ona zaczyna nawijać o jakiejś dziewczynce. Uhg co mam z tym zrobić?

- Co ja widzę? Czyżby nasz szanowny doktor Wonho miał z czymś problem?- z wpatrywania w obrazek wyrwał mnie głos przyjaciela- To przez nową pacjentkę?

- Tssa... Kihyun potrzebuje twojej pomocy. Widzimy się u mnie w gabinecie za 10 minut. Weź młodego ze sobą.

Moje przekazywanie informacji jak zwykle niezawodne. Downie się o co chodzi jak przyjdzie. Jeśli przyjdzie. Nie no musi przyjść nie zostawi mnie tak, co nie?

Po drodze zahaczyłem jeszcze o recepcję pytając się czy nie ma dla mnie jakiś informacji, papierów, paczek czy czegokolwiek. Dowiedziałem się, że moje zamówienie w laboratorium już na mnie czeka, więc przy wolnej chwil mogę je odebrać. Z lekko poprawionym humorem udałem się do swojego biura. Rozsiadłem się wygodnie w fotelu i próbowałem wszystko poukładać w głowie. Jeśli ta dziewczyna nie wie gdzie teraz jest i wciąż powtarza „nie wiem", „nie mogę powiedzieć". To jak ja do jasnej cholery mam wyciągnąć z niej jakieś sensowne informacje? Kiedy już myślę, że może mi się udać, to ona zaczyna gadać jakieś zmyślone bajeczki. Skoro nigdy nie widziała światła dziennego to skąd może pamiętać takie rzeczy. Muszą być one wymyślone. Chociaż z drugiej strony kto powiedział, że dokumentacja policyjna nie może być trochę zmyślona. Przecież nie wiadomo ile naprawdę siedziała w zamknięciu. Tylko jedna osoba to wie i tą osobą jest HyeRym, która wszystko ukrywa. Jakby bała się, że prawda jej zaszkodzi. Może właśnie o to chodzi. Czyżbym nie potrzebnie wzywał Kihyuna. Upsss... no bywa no. Ale w sumie zobaczę co on wykombinuje, albo przetestujemy I.M. Jest to trudna sprawa lecz ja wyczuwam w nim potencjał. Powinien sobie poradzić.

Jak na zawołanie do pomieszczenia weszła dwójka wspomnianych wcześniej mężczyzn. Usiedli naprzeciw mnie i czekali aż coś powiem.

- Jak już wiecie dostałem jeden z trudniejszych przypadków. Myślę, iż nadszedł czas abym podzielił się z wami tymi informacjami.- położyłem na szklanym stole przed nimi teczkę z dokumentacją mojej pacjentki.- Przeczytajcie to na spokojnie. Macie tam informacje o dziewczynie, następnie zeznanie ze znalezienia jej i dokumentacja policyjna, później krótkie lecz mało istotne rozeznanie w chorobie w jednym ze szpitali i na sam koniec już porządnie opisane leczenie i działania przeze mnie. Miłej lektury panowie.- posłałem im uśmiech, a sam zająłem się dopisywaniem notatek do kart innych pacjentów. Po jakiś 30 minutach skończyli oni studiować wszystkie papiery, które im dałem i mogliśmy przejść do rozmowy.

- Jak myślicie o co w tym wszystkim chodzi? Dziwna historia z dziewczynką z czerwonej sukience. Brak sensownych informacji.

- To co mówisz jest dziwne. Nigdy nie widziałem czegoś takiego. Takie objawy. To nie jest normalne.- stwierdził Kihyun.

- A może ona się czegoś boi?- usłyszałem głos najmłodszego z nas- Jakby bała się powiedzieć prawdę. A nikt nie powiedział, że dokumenty policyjne są zgodne z prawdą.

Na te słowa od razu się wyszczerzyłem. Musiałem wyglądać jak psychopata, ale nie mogłem pohamować swojej radości. Zacząłem bić brawo, a oni patrzyli na mnie jak skończonego wariata.

- Musze przyznać, że jesteś inteligentny, nawet bardzo. Wpadłeś na to szybciej niż ja.

- Co? To ty wiedziałeś co zrobić i zmarnowałeś mój bardzo cenny czas na taką głupią zabawę!- Warknął starszy i już miał się na mnie rzucić, gdy zacząłem wyjaśniać.

- To nie tak. Kiedy prosiłem cię o przyjście jeszcze nie wiedziałem co mam począć z moja kochaną HyeRym. Jednak czekając na was wymyśliłem właśnie to co powiedział I.M. Przy okazji grzebanie w moich pacjentach jest dobrym ćwiczeniem dla niego, a do tego jestem przekonany, że będę potrzebował waszej pomocy. Za tą całą sprawą kryje się grubsza historia, a to czego nam w tym momencie brakuje jest właśnie jej znajomość. Potrzebujemy informatora. Jak wiadomo nam nie wolno wychodzić poza teren ośrodka jednak potrzebuje informacji i zdjęć, po pierwsze z miejsca jej przetrzymywania i ze szpitala w którym była. Oraz zeznań od członków organizacji. Wiarygodnych zeznań. Kihyun był byś w stanie to załatwić.?

- Pff jeszcze się pytasz? Moja rodzina jest nie zastąpiona, a po tym jak mój kuzyn dostał się do wydziału śledczego wszystko pójdzie jak z płatka.

Taki ośrodek nie utrzymał by się długo bez dobrych kontaktów. Mamy wtyki prawie w każdym ważniejszym zarządzie. Niby dlaczego nigdy nie odwiedził nas sanepid? Państwo jest po naszej stronie. Dofinansowują nas i pilnują, aby nikt nie mieszał się w nie swoje sprawy. Dzięki premierowi mamy stały dostęp do sprzętu medycznego oraz dostęp do wszystkich danych medycznych. Ponadto mamy swoją grupę w wydziale śledczym, która nie podlega żadnemu prawu i może dowiedzieć się wszystkiego co tylko chcemy. W tamtym roku kuzyn mojego kumpla dostał się do tego wydziału dzięki czemu mamy pewność, że nie jesteśmy oszukiwani, a przepływ informacji jest szybszy.

- Świetnie. Powiedz mu, że najpóźniej na za tydzień chcę mieć całą teczkę z rozpoznaniem w tej sprawie. A teraz wypad z mojego gabinetu muszę gdzieś iść, a nie zostawię was tutaj z moimi kochanymi medykamentami.

- Masz świra na punkcie tych flakoników. Co one ci dały, że aż tak je kochasz?- zapytał rudzielec.

- Nie raz pomogły mi kogoś uratować, albo uśmiercić- uśmiechnąłem się szatańsko.

Oni tylko spojrzeli na mnie i udali się w stronę sali numer 2. Ja w tym czasie zamknąłem drzwi do mojego królestwa i skierowałem się do recepcji.

- Przepraszam, odbiór leków dla doktora Wonho, które laboratorium?- zapytałem miło wyglądającą recepcjonistkę.

- Pracownia 5.

- Dziękuje bardzo.

Od razu ruszyłem w stronę piątego laboratorium. Musze przyznać, że wszedłem w korzystny układ. Spora ilość przydatnych leków za tydzień wolnego i pracy na własną rękę. No jestem w niebie. Kroczyłem białym korytarzem, muszę przyznać, że z początku ta biel jest przytłaczająca, jednak po dłuższej pracy w tym miejscu człowiek się przyzwyczaja, a nawet zaczyna ignorować tą monotonie. Jak tak teraz sobie myślę, to dzieciaki z pediatrii dziwnie muszą się tu czuć. Brak kolorów i uśmiechu. Może dlatego nie lubią Jooheon'a? Po chwili doszedłem pod drzwi pracowni. Trochę się stresuję przed wejściem. Osoba która tam siedzi jest nieco dziwna i zawsze siedzi prawie w całkowitej ciemności. Nigdy nie wiadomo skąd wyskoczy. Delikatnie nacisnąłem klamkę i zerknąłem do pokoju. Jak zwykle ciemno. Przy stole świeci się lampka, na palniku podgrzewa się jakaś substancja. Obok leżą jakieś kolorowe fiolki. Wchodzę głębiej do pomieszczenia i zamykam za sobą drzwi. Szukam po omacku włącznika światła jednak za nim to następuje zostaje przygwożdżony do ściany. Ktoś mocno ściskta moje nadgarstki oraz napierał swoim ciałem na moje.

- Jak zwykle idealny- usłyszałem cichy szept i już wiedziałem kim jest mój oprawca.

- Hyungwon ty chory pojebie puść mnie i nie strasz mnie tak więcej!- podniosłem głos.

-Dobrze, dobrze nie krzycz, już nie będę. A jeśli szukałeś włącznika to jest tutaj.- podszedł do stolika i chwycił zwisający z sufitu kabel.

- Aż tak nie lubisz pracować w świetle, ze musiałeś sobie przenieść włącznik, aby nikt ci nie przeszkadzał?

- Tak, coś w tym dziwnego?

- Nie, nie, nic. Dobra pokaż co dla mnie masz.- powiedziałem entuzjastyczni.e

- Spokojnie. Gdzie ja to schowałem?- podszedł do jakiejś szafy i zaczął przeglądać róże kartony- O znalazłem!- Położył na stoliku całkiem spory kartonik z napisem „Doktor Wonho". Wieko podniósł do góry ukazując pokaźną kolekcję płynów i proszków- Masz tu neuroleptyki, leki przeciwdepresyjne, antydepresanty, tymoleptyki i takie tam, następnie opioidy wiesz morfina, kodeina, heroina i te sprawy i na koniec stymulanty tego ci chyba nie muszę tłumaczyć. Jak coś każdy flakonik masz opisany.

- Skąd ty bierzesz to wszystko? Część tych preparatów jest nielegalna.

- Mam swoje sposoby kochaniutki, o mnie się nie musisz martwić.

- Martwię się, bo bez ciebie nigdy nie dotknął bym połowy z tych rzeczy. A robienie z tobą interesów to czysta przyjemność.

- Cieszy mnie to. A ja dzięki tobie mam możliwość eksperymentowania na własną rękę. Załatwiłeś to już prawda?

- Zaraz to załatwię. Wracaj do swojej ciemnicy czy czegokolwiek, a ja idę wszystko uzgodnić.

Pod tym pretekstem wyszedłem z pokoju. Tak naprawdę ustalałem to z dyrektorem ich pododdziału jakieś 3 dni temu, ale gdybym powiedział mu prawdę spędził bym z nim najbliższe kilka godzin. Nie wiadomo czemu, ale bardzo mnie lubi i tylko ja w jakiś dziwny sposób nie przeszkadzam mu w pracy. Dziwny człowiek. Teraz spokojnie oddalałem się w kierunku swojego oddziału.

Wszedłem do swojego gabinetu, a tam jakby nigdy nic w moim fotelu siedzi sobie I.M. Przeszedłem obojętnie obok niego, ale kiedy znalazłem się za nim uderzyłem go w głowę i wykrzyczałem:

- Pacanie trochę szacunku dla swojego seniora! To, że jesteśmy na ty nie znaczy, że możesz sobie bezkarnie siadać na MOIM fotelu!

- Ała- chwycił się z głowę- już, już przepraszam chciałem rozluźnić atmosferę.

- Co ty tu w ogóle robisz?

- Pacjent z Sali 2 mnie nie lubi- udał, że się smuci.

- Nie przejmuj się on lubi tylko marchewkę i rude włosy Kihyun'a. Kiedyś nawet się na niego rzucił i chciał je zjeść- zaśmiałem się lekko, a chłopak razem ze mną.

- Co masz w tym pudełku?- zapytał wskazując na trzymany przeze mnie karton.

- Nie wiem czy mogę ci powiedzieć.

- Wonho hyung proszę.

- Nie wygadasz, nie?

- Przysięgam.

Otworzyłem pudełko i pokazałem mu wszystko.

- Skąd to masz? Wiesz, że to jest zabronione?

- Skąd to mam to mała słodka tajemnica. A w tym ośrodku nic nie jest zabronione. Więc jeśli chcesz zostać prawdziwym lekarzem znajdź sobie kogoś kto będzie ci załatwiał potrzebne produkty, bo bez tego daleko nie zajedziesz. Uwierz mi. A teraz siadaj tam- pokazałem na skórzany czary fotel przy szklanym stoliku- pogadamy trochę- mój kącik ust uniósł się do góry.

- Tak w sumie jak udało zebrać ci się te wszystkie środki? Są tu nawet leki które używa tylko policja.

- Wiem, że moja kolekcja jest imponująca. A większość to dowody wdzięczności za nie wydanie za błędy lekarskie czy ucieczkę pacjenta. Trzeba mieć swoje sposoby młody. Na tym świecie nie ma nic za darmo. Wszystko co tu gra role to dobra pozycja.


Postaram się aby rozdziały pojawiały się częściej niż ostatnio, ponieważ skończyłam już egzaminy. Mam więcej czasu, ale teraz projekty, konkursy i takie tam różne duperele. Jednak postaram się aby rozdziały były częściej bo wiem, że długa przerwa nie jest miła. (Rozdział miał być wczoraj ale zasnęłam o 16 i nie wstałam do rana). Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie, dziękuje że czytacie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top