Rozdział 2

- Jak myślisz gdzie jesteś?

- Nie mam pojęcia. To miejsce jest dziwne.

- Chcesz się przejść?

- Gdzie mamy spacerować? Przecież tu nie ma miejsca.

-Hm tak nie ma, nie ma.- powiedziałem w zamyśleniu notując na kartce wszystko co udało mi się zaobserwować.

- Co o mnie myślisz?- zapytałem, a ona dziwnie na mnie spojrzała

- Co to jest w ogóle za pytanie?

- Nie- pokręciłem przecząco głową.- zapytałem pierwszy

Park HyeRim patrzyła ma mnie jakby miała wyzionąć ducha. Nie wiem skąd tyle obawy w jej oczach z tego prostego pytania. Nawet dziesięciolatka powiedziała, że mnie lubi. Więc jaki jest problem w wyrażeniu tego co czuje względem innej osoby?

- Nie wiem.

Ahh kolejna wymijająca odpowiedz. Co ja mam teraz zrobić?

- Jak myślisz czemu tutaj jesteś?

- Nie mogę powiedzieć.

O to już jest jakiś punkt zaczepienia. Ale wydaje mi się że dalsze pytania nie mają sensu.

- Tak więc panno HyeRim widzimy się niebawem. Tym czasem proszę wypoczywać.-posłałem do niej uśmiech na odchodne i wyszedłem z sali.

Co to miało znaczyć "Nie mogę powiedzieć"? Ta sprawa ani trochę się nie wyjaśnia. Czuję, że to będzie naprawdę ciężka sprawa. Poszedłem do recepcji naszego oddziału, aby skserować dokumenty z dzisiejszej rozmowy z HyeRim i schować kopie do dokumentów pacjentki. Zza lady przywitała mnie Meggy. Była to dziewczyna średniego wzrostu, a długimi brązowymi włosami. Z tego co wiem pochodziła z Francji albo Włoszech teraz nie jestem pewien.

- Cześć.- powiedziałem na powitanie.

- Hej- uśmiechnęła się do mnie promiennie- wiesz że dzisiaj przyszli nowi?

- Serio? Czekaj. To znaczy, że nikogo do mnie nie przydzielono?- Dziewczyna tylko pokiwała twierdząco głową.- Taaak!- wydarłem się na cały korytarz. Kilka osób zwróciło na mnie uwagę. Ale byłem zbyt szczęśliwy, żeby zwrócić na to uwagę. Możesz mi powiedzieć czy Kihyun kogoś ma?

Meggy zerknęła w komputer po czym powiedziała:

- Tak. Dostał najmłodszego studenta pod swoją opiekę. Trochę się martwię, że nie poradzi sobie z odpowiednim wyszkoleniem go.

- Nie przejmuj się przypilnuje go.

Poszedłem w dobrze mi znaną stronę, a mianowicie do gabinetu mojego kumpla. Okazało się, że w środku nikogo nie było, więc wygodnie rozsiadłem się na krześle i cierpliwie czekałem. Sekundy dłużyły mi się niesamowicie. Nie wiedząc co mam ze sobą zrobić chwyciłem ołówek i zacząłem rysować bliżej nieokreślone znaczki. Po może jakiś 5 minutach czekania w końcu usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi. Obróciłem się w stronę, z której dochodził dźwięk. W drzwiach zobaczyłem dwóch chłopaków. Jednym był mój kumpel, a drugi to zapewne jeden ze stażystów. Spojrzałem na nich moim chłodnym wyćwiczonym wzrokiem. Trzeba zrobić wrażenie na nowym prawda? Wstałem z miejsca i zmierzyłem go wzrokiem. Wygląda na pojętnego. Myślę, że może zostać dobrym psychiatrą.

- Dlaczego wybrałeś ten kierunek?- zapytałem.

To jest pierwsze i podstawowe pytanie w tej klinice.

- Powiedzmy, lubię się bawić. Uczucia, przeżycia? Czy naprawdę wszystko dla się naprawić?-odpowiedział.

Podoba mi się jego podejście. Jest na pewno bardzo błyskotliwy i muszę przyznać, widzę w nim siebie. Dzieciak z dużą ilością pytań. Naprawdę szykuje się ciekawy okres.

- Jestem Wonho jeden z najlepszych lekarzy na tym oddziale- podałem mu rękę.

- Lim Chang Kyun stażysta- uścisnął moją dłoń.

- A ty zawsze ich okłamujesz. No nie wierzę.- odezwał się nagle Kihyun- To- wskazał na mnie- jest najlepszy lekarz w tej klinice. Doświadczeniem i umiejętnościami wyprzedza wszystkie pracujące tu osoby. To on dostanie wszystkie najtrudniejsze przypadki. Ale radzę uważać. Jest czasami szorstki.- poklepał chłopaka po ramieniu i usiadł w fotelu.

Ja poszedłem w jego ślady i również zająłem miejsce przy małym szklanym stoliczku, przy którym zazwyczaj się naradzaliśmy. Wszystko było by w porządku gdyby nie to, że pewna osoba stała nadal w wejściu i gapiła się na nas jak na jakieś dziwolągi. Rozumiem przez nasz zawód może nie jesteśmy w pełni normalni, ale nie jest aż tak źle.

- Siadasz, czy będziesz tam stał dalej?- zapytałem go.

- A yyyy j-ja- zająknął się i po prostu usiadł.

Muszę przyznać, że czyta się z niego jak z otwartej księgi. Kiedy dowiedział się, że jestem najlepszy jego nastawienie od razu się zmieniło. Z pewnego siebie stał się wręcz nieśmiały.

- Chłopie zluzuj trochę, bo długo tu nie pociągniesz. Po pierwsze, jestem tylko lekarzem, ten rudy obok mnie z resztą też. To, że siedzimy tu trochę dużej nie czyni z nas lepszych.- chłopak trochę się rozluźnił i spojrzał na mnie.

- Wiem, że może nie wypada. Ale chciałbym dowiedzieć się od was jak najwięcej. Czy mogę mówić do was swobodnie?- haha młody ma gadane naprawdę już go lubię.

- Wiesz co ChangKyun.- wstałem z miejsca i stanąłem za nim.- Po pierwsze twoje imię jest za długie. A po drugie przypominasz mi kogoś.- stanąłem przed nim i spojrzałem mu prosto w oczy. Te same iskierki, to samo spojrzenie.- Przypominasz mnie sprzed paru lat.

- Co mam przez to rozumieć?- chłopak zmarszczył brwi.

- Bystry, zadajesz dużo pytań, twoje podejście do medycyny jest zabawą, jednak bardzo cię to pochłania. I.M tak będę do ciebie wołał więc się przyzwyczaj. Poza tym pasuje do ciebie.- posłałem mu lekki uśmiech- Jeśli będziesz mnie szukał gabinet 108. Jeśli mnie nie zastaniesz musisz czekać.- wypowiedziałem ostatnie zdanie i opuściłem pokój.

Myślę, że praca razem z nim może być ciekawa. I coś mi się wydaję, że Kihyun nie będzie w stanie zaspokoić głodu jego wiedzy. Kierując się korytarzem do siebie usłyszałem przeraźliwy krzyk. Następnie kobietę w białym kaftanie biegnącą na oślep. Los chciał, że owa kobieta wpadła bezpośrednio na mnie, a ja nie zastanawiając się długo wbiłem w jej rękę strzykawkę ze środkiem uspokajającym. Jak dobrze, że noszę ją zawsze ze sobą. Jak widać czasem się przydaje. Dziewczyna powoli zaczęła opadać z sił, aż w końcu zasnęła. No cóż jestem ciekawy ile tak już biegła. Zza ściany wybiegł mój szanowny senior doktor Shin i ochroniarz. Najwidoczniej j ktoś tu sobie nie radzi z pacjentami. Czy powinienem to zgłosić dyrektorowi oddziału? Doktor widząc mnie stanął jak słup soli, na środku korytarza.

- Och doktor Wonho, jak miło, że się spotykamy.- zestresował się, boi się że na niego doniosę.

- Ah staruszku nie sraj w gacie, nie doniosę na ciebie, ale następnym razem pilnuj swoich pacjentów. I jesteś mi winny środek uspokajający, 2 strzykawki. Wiesz, że wysoko się cenie.- uśmiechnąłem się półgębkiem i poszedłem w swoją stronę.

Nie muszę go pilnować z oddaniem tych leków. Ja po prostu wiem, że zrobi to jak najszybciej. Cały ośrodek wie, że jeśli chodzi o moje cenne zbierane medykamenty jestem bardzo szczegółowy. Kiedyś pchnąłem jednego gościa skalpelem, bo nie oddał mi amytal'u który pożyczył. No cóż, przynajmniej na jego przykładzie, wszyscy wiedzą, że ze mną się nie zadziera. I przynalmniej mam spokój. Bo wolicie nie wiedzieć co się stało z tamtym gościem, którego „przypadkiem dźgnąłem"

Wszedłem do swojego gabinetu i rozsiadłem się wygodnie w fotelu. Spojrzałem do swojego dziennika co mam teraz zaplanowane. Terapia z panną Min, to będzie ciekawa rozmowa. Poszedłem do pokoju i już na wejściu zacząłem rozmowę.

- Dzień dobry ja się dzisiaj czujemy?- próbowałem zabrzmieć miło.

- Hahahahahaahah- tylko ja nie rozumiem co w tym śmiesznego- ale pan jest zabawny- czemu moja pacjentka prawie płacze że śmiechu?

- Widzę, że dobrze się pani bawi- klepnąłem ją po plecach i przyjaźnie się uśmiechnąłem.

- Hahahah nawet nie wiesz jak dobrze. Wiesz że mój wnuczek wygrał mistrzostwa w piłce nożnej? Hahaha taki utalentowany dzieciak.- szkoda tylko, że pani nigdy nie miała wnuka.

- Ah tak rozumiem musi być pani naprawdę z niego dumna.

- Żeby pan wiedziała jak bardzo.

Dobra przyznaje się. To ja jej nagadałem, że ma wnuka. To miał być taki niewinny eksperyment i no cóż, wyszedł. Potrafię wprowadzić do mózgu jakieś wspomnienia, która nie istnieją. Czuję się jak czarodziej, albo twórca. Jeśli poeksperymentuję trochę to może uda mi się nawet wykreować nową osobowość. Hmm zostawię to na później na razie muszę sprawdzić, czy jej stan utrzyma się przez dłuższy czas i jak precyzyjne są te informacje.

- Ile goli zdobył pani wnuczek?

- Całe 3 w szóstej minucie meczu, w dziesiątej i piętnastej.

- U co ja słyszę, pamięta pani wszystko tak szczegółowo. Naprawdę ma pani dobrą pamięć.

- Ah dziekuje. Ma pan rację ważne aby ćwiczyć, wtedy niczego nie zapomnimy. Prawda?

- Och, tak oczywiście. Muszę się już z panią pożegnać. Do zobaczenia wkrótce.- pożegnałem się z panią Min i wyszedłem.

Trochę obawiam się o jej stan psychiczny, ale czas pokaże czy słusznie. Wyszedłem z pomieszczenia na korytarzu zastałem doktora Shin'a. No no szybko się uwinął.

- Wonho mam to czego chciałeś. Proszę chłopcze, nie doniesiesz na mnie prawda?

- Doktorze, każdemu się zdarza, proszę się już nie martwić.- chwyciłem za strzykawki, wrzuciłem je do kieszeni i poszedłem dalej w swoją stronę. Mam na dzisiaj dość. Zmęczyłem się. Rozsiadłem się wygodnie w fotelu i odchyliłem głowę do tyłu. Spokój, cisza nikt mi nie przeszkadza. Jak miło w końcu odsapnąć. Nagle usłyszałem szum otwieranych drzwi i stukot szpilek o podłogę. To może być tylko jedna osoba i mam ją ochotę wywalić za drzwi już teraz.

- Wyjdź- rzuciłem oschle.

- No wiesz co, nie musisz być taki nie miły.- usłyszałem piskliwy głos tej jakże wykurzającej istoty.

- Margaret wynoś się stąd w tej chwili!- krzyknąłem.

Dziewczyna lekko się przestraszyła, ale nie odsunęła się nawet na krok. Margaret była jedyną panią doktor na naszym oddziale. Szczerze bardzo jej nie lubiłem, ale ona przykleiła się do mnie jak rzep. Im bardziej byłem ostry i stanowczy tym bardziej chciała się do mnie zbliżyć. Czy ją pociąga sadyzm, bo ja nie rozumiem. Tak czy inaczej dziewczyna była nie do zniesienia. Gadała dużo, ale nie było w tym nic pożytecznego.

- Wonho- położyła rękę na moim ramieniu i delikatnie przesuwała ją w dół po klatce piersiowej- coś ty taki spięty? Może powinnam cię rozluźnić?

- Wiesz co- chwyciłem za jej rękę- podziękuję- odepchnąłem ją od siebie.

- Jakim cudem ty się jeszcze opierasz, co? Nie widzisz jak ja się staram? Chcę ci pomóc, więc czemu mnie odpychasz?

Pomóc haha śmieszne, przecież wiem, że ona przespała się prawie z każdym facetem na naszym oddziale. Nie mam pojęcia jak ona ich uwodzi, ale moim zdaniem nie jest ani trochę pociągająca. Już wolę sam sobie radzić w potrzebie niż zaliczać ją.

- Obejdę się bez twojej pomocy, a teraz z łaski swojej opuść to pomieszczenie, albo wyślę cię na neurochirurgie. Mylę, że Minhyuk nie pogardziłby tak ciekawym okazem doświadczalnym.

Dziewczyna tylko wytrzeszczyła oczy i jak najprędzej opuściła pomieszczenie. Uważam, że straszenie tym psychopatą działa idealnie na wszystkich. Teraz w końcu mogę się zrelaksować.

XXX Pov:

To chyba wszystko o co ostatnio prosił mnie Wonho. Nie powinienem mu tego dawać, no ale dla niego wszystko. Pff panicz psychiatryczny się znalazł. Dobra mniejsza o to ważne, że dostanie to czego chcę, a ja będę miał przez jakiś czas wolną rękę przy eksperymentach. Czyż to nie interesujący układ hahaha. Myślę, że powinienem częściej wchodzić z nim w interesy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top