Rozdział 14

Siedzenie w tym pokoju przyprawiało mnie o ból głowy. Te codzienne wizyty Minhyuk'a, aby sprawdzić mój stan. Miałem go dosyć. On jest nienormalny. Prawie każdego dnia czułem się rozbierany wzrokiem, a każdy jego gest naruszał moją prywatność. Zabierzcie mnie stąd! Na szczęście pielęgniarki były normalne. Zajmowały się mną, przynosiły posiłki, nawet dostałem papier i ołówek jak ładnie poprosiłem. Przez cały pobyt na tym oddziale starałem się sporządzić jak najbardziej szczegółową mapę tego ośrodka nanosząc miejsca do których nie da się dostać bądź miejsca strzeżone. Ten plan musi się udać. Został mi ostatni dzień siedzenia. Jutro po południu zostanę w końcu wypisany. Po przedstawieniu planu musimy wykonać go jak najszybciej, jeszcze ktoś nas nakryje i nie skończy się to dla nas dobrze.

- Wonho piękny chłopcze- usłyszałem głos Minhyuka, który właśnie wszedł do sali- Dzisiaj zostajesz wypisany. Co prawda miało być to po południu, ale nie będę miał czasu. Więc dostaniesz wypis teraz, ale masz mi obiecać, że będziesz o siebie dbał. Obiecujesz?

- Obiecuję.

Udało się. Dostałem wcześniejszy wypis. Może nie dużo wcześniej, ale zawsze coś. Teraz trzeba przekazać wszystkim plan działania. Nie będzie prosto, ale damy radę. Musze dać radę dla dobra mojego kuzynostwa.

Wchodząc na oddział przywitały mnie panie w recepcji.

- Dzień dobry doktorze Wonho. Czyżby krótki przymusowy urlop?

- Tak, można tak powiedzieć. Mogę prosić druk najnowszych dokumentów o moich pacjentach?

- Tak, oczywiście. Dopiero doktor wrócił, a już rwie się do pracy pełną parą.

- Jeśli ja tego nie zrobię to kto?- posłałem jej czarując uśmiech, kiedy dawała mi dokumenty- Dziękuję bardzo i życzę miłego dnia.

Kartoteka pacjentów jest dokładnie uzupełniona. Wszystkie zabiegi i badania przeprowadzone. Wysunięte dalsze plany leczenia. No proszę, nikt się nie obijał. Pierwsze co zrobiłem po wejściu do swojego gabinetu to ubranie kitla. Bez niego czuje się dziwnie krocząc korytarzem. Sprawdziłem szafkę z lekami, na szczęście wszystko się zgadzało. Odłożyłem dokumenty do odpowiednich teczek i sprawdziłem dane w komputerze. O dziwo dzisiejsze badania zostały wykonane. Nie wiem kto mnie zastępuje, ale jest bardzo dokładny i szybki. Wyszedłem z gabinetu. Pokierowałem się od razu do gabinetu Kihyun'a. Na moje szczęście obie poszukiwane przeze mnie osoby siedziały i rozmawiały o czymś. Gdy tylko otworzyłem drzwi ich wzrok spoczął na mojej osobie.

- Wohno!- wykrzyknął radośnie Kihyun i rzucił się na mnie- Tęskniłem chłopie. A nie miałeś przypadkiem zostać wypisany później?

- Miałem, ale pewna osoba nie miała dla mnie czasu.

- Co do pewnej osoby to... zabiję cię.- uśmiechnął się

- Co, czemu? Dlaczego? Kihyun uspokój się, ja znam ten uśmiech.- cofnąłem się kilka kroków w tył

- Jestem ciekaw czemu przychodzą mi od Minhyuka wnioski z prośbą o leczenie. A na końcu dopisek „słodki jesteś". Co ty o mnie nagadał?

- Ja nic. To ona stwierdził, że jesteś uroczy.

- I.M chodź tu- wskazał miejsce obok siebie.

- Czemu?-spytał młody.

- Bo mam ochotę komuś wpierdolić, a jemu nie mogę, bo znowu rana się otworzy.

- Już spokojnie. Nie bij nikogo mamy ciekawsze rzeczy do roboty. Mam plan i zaczynamy go realizować jak najszybciej- podszedłem do stołu i położyłem na nim kartki papieru. Chłopaki spojrzeli na niego, a następnie na mnie.

- Czyś ty oszalał? To jest plan ucieczki?- Kihyun chyba nie dowierzał w to co zobaczył- Nie ma szans. Nie wydostaniemy się. Każde wyjście jest strzeżone.

- Kihyun nie bądź baba. Żyję tu odkąd pamiętam i jest jeszcze jedno wyjście. Jako dziecko nie trudno było tamtędy wyjść, ale idąc grupą możemy narobić hałasu. Dlatego musimy być ostrożni. Za kotłownią są schody prowadzące w dół, Wiodą one do ciemnego korytarza na którego końcu znajduje się właz prowadzący na zewnątrz. Jeśli wywołamy niewielką awarię w pierwszym sektorze budynku uda nam się przedostać niezauważonym do włazu.

- Jesteś szalony, ale plan wydaje się konkretny. Mów czego potrzebujesz- rudzielec chyba się wkręcił.

- Masz kontakt nie służbowy ze swoim kuzynem, prawda? Potrzebujemy transportu z zewnątrz. Sami nie damy rady się wydostać.

- Da się zrobić.

- Potrzebuję jeszcze stroju pielęgniarki dla HyeRym, żeby nie wzbudzała podejrzeń oraz czegoś czym damy radę poluzować śrubę i rozbić licznik ciśnienia. I.M dasz rade zając się tym drugim?

- Nie ma problemu.

- Mi zostaje najtrudniejsze zadanie. Muszę podwędzić ubranie jakiejś pielęgniarce. Zabijcie mnie, co ja robię?

- Ej Wonho- pociągnął mnie za rękaw Kihyun- a co powiesz na małą zabawę z Margaret? Wiesz jej chyba będzie najprościej zabrać ciuchy. A tym bardziej jeśli ty masz to robić.

- Nie, chyba sobie żartujesz. Mówiłem, że w życiu nie tknę tej dziwki.

- Ja, przepraszam że się wtrącam, ale kim jest Margaret?

- Faktycznie, nie słyszałeś o niej jeszcze- podrapałem się po głowie- Ona nie zaczepia stażystów. Jest to jedyna kobieta z pełnym wykształceniem lekarskim na tym oddziale. Lecz trzeba dodać, że zostało nieliczne grono osób, które opierają się przed zaliczeniem jej. Jednak na moje nie szczęście prawdopodobnie podobam jej się i lata za mną jak ruscy za wódką.

- Wonho wiesz, że ona jest najprostszym rozwiązaniem na zdobycie przebrania dla HyeRym- objął mnie rudzielec.

- Nienawidzę cię, ale czego się nie robi dla dobra reszty. Załatwię to do jutra. Wy także załatwcie swoje. Jutro wcielamy plan w życie. Powiadomię ojca i HyeRym.

W ten sposób wkopałem się w największe bagno jakie mogło istnieć. Na samo wspomnienie Margaret chce mi się wymiotować. A mam z nią zrobić TO. Boże, za co? Czy jestem, aż tak złym lekarzem? Wiem, że kazali mi robić straszne rzeczy, ale ja tyko wykonywałem polecenia. Sam bym nigdy o tym nie pomyślał. Przed spotkaniem z wiedźmą przekazałem informacje tacie i mojej kuzynce. Oboje nie mieli żadnych obiekcji tak więc myślę, iż mój plan jest jedną z najlepszych opcji jakie mogą być. Jednak teraz czas na najgorszą cześć tego wspaniałego planu. Dobra Wonho bądź naturalny, ale pociągający. Dasz radę ona i tak na ciebie leci.

Powolnym krokiem wszedłem do gabinetu, w którym siedziała Margaret. Podniosła ma nie wzrok i zdziwiła się lekko, lecz zaraz na jej twarzy pojawił się uśmiech. Zaczesałem jedną ręką włosy do tyłu następnie usiadłem na czarnej skórzanej kanapie.

- Wiedziałam, że w końcu sam przyjdziesz- podeszła i zaczęła gładzić moje barki- Czyżbyś był spięty?- spytała i usiadł na mnie okrakiem. Jej krótka spódnica podwinęła się całkowicie do góry. Tu już nawet nie było mowy o tym, aby cokolwiek zasłaniało jej czerwoną bieliznę. Jednak jako odważna osoba postanowiłem się poświęcić.

- Tak, jestem bardzo spięty. Pomożesz mi się rozluźnić?- wymruczałem jej do ucha.

Ona niczym bokser na ringu zaczęła się za mnie zabierać. Zaczęła ściągać ubrania, całować, rozbierać mnie. To był mój najgorszy stosunek w życiu. Nie ważne, że pierwszy i tak już wiem, że najgorszy. Jeśli to mnie mało rozluźnić, to ja już wole dziwne pogawędki z Minhyuk'iem.

- Jak ci się podobało?

- Było cudownie- i kolejny obrzydliwy pocałunek.

Wiem, nie powinienem kłamać, ale serio muszę zdobyć te ciuchy. Dziewczyna się we mnie wtuliła i przymknęła oczy.

- Jestem zmęczona- mruknęła- Chodźmy spać.

- To dobry pomysł.

No to teraz poczekać, aż zaśnie. Mam nadzieje, że ma twardy sen. Odczekałem godzinę, aby mieć pewność. Dźgnąłem ją lekko w bok. Nie obudziła się. Mogę działać. W ekspresowym tempie się ubrałem. Nie bawiłem się już w zapinanie wszystkich guzików koszuli i tak większość ludzi w ośrodku już śpi. Odszukałem na podłodze lekarskiego fartucha, koszuli i spódnicy, prawie bym zapomniał o szpilkach. Matko mam nadziej, że HyeRym nie zabije się w tych szpilach. Wyszedłem jak najciszej się dało z pomieszczenia. Na korytarzu było pusto oświetlały go jeszcze nie zgaszone światła, które automatycznie wyłączą się o 23. Długi biały korytarz. Chcę się stąd wydostać, ten kolor zaczyna mnie przytłaczać. Wróciłem do swojego gabinetu. Rzuciłem uranie do szafy, a sam poszedłem zmyć z siebie to ohydnie uczucie potu i nieczystości. Zabrałem jeden ręcznik i poszedłem do łazienki. Odkręciłem kurek z zimną wodą. Przeszły mnie nieprzyjemne ciarki, ale to jest to czego potrzebowałem. Muszę zachować trzeźwość umysłu. Jesteśmy tak blisko od wydostania się z tego piekła. Nigdy nie myślałem, że będę musiał opuszczać ośrodek. Mieszkałem tu przez większość mojego życia. To jest mój dom, ale wiem co jest z nim nie tak. To jest białe więzienie i dla lekarzy i dla pacjentów. Tu nie ma życia. Jesteśmy wykorzystywani. Oni chcą użyć naszej wiedzy, aby zawładnąć nie tylko ludzkimi życiem, ale i umysłem. Ja nie chcę i nigdy nie chciałem przyczyniać się do zła. Strumienie zimne wody spływały po moich plecach. Rozmyślałem na tyle długo, że usta zaczęły mi sinieć. Pora się trochę ogrzać. Wytarłem ciało dokładnie. Zarzuciłem ręcznik na głowę i ubrałem jakiś luźne ubrania. Następnie zrobiłem sobie herbatę i położyłem się w łóżku. Jutro czeka nas trudny dzień. Muszę dobrze wypocząć. Prawdopodobnie to będzie największa rewolucja ostatnich czasów, o której nikt się prawdopodobnie nie dowie. Ale ja wydostane te dzieciaki. Życie ich nie rozpieszczało więc zasługują na to.

Nastał nowy dzień. Mam nadzieje, że zwiastuje nam lepszą przyszłość. Przed zaczęciem czegokolwiek muszę się dowiedzieć czy wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Nikogo nie zdziwiła moja poranna wizyta z gabinecie Kihyun'a, można by było rzec, iż wszyscy się tego spodziewali.

- I.M masz to czego potrzebujemy?- zapytałem

- Nada się?- rzucił mi coś zawiniętego z szary papier.

Odwinąłem zawiniątko, a moim oczom ukazał się przepiękny, solidnie wykonany połyskujący scyzoryk.

- Skąd ty to masz?

- Pamiątka po rodzicach. Tych prawdziwych rodzicach.

Przez chwilę w pokoju zaległa niezręczna cisza. Pozwoliłbym na minutę ciszy ku pamięci nieboszczyków, jednak w aktualnie nie mamy tyle czasu.

- Kihyun kontaktowałeś się?

- Będą na nas czekać od 12. Jeśli nie dotrzemy do nich do zmierzchu odlatują.

- Bardzo dobrze. Myślę, że możemy zacząć wcielać nasz plan w życie. To nie będzie proste, ale wierzę w nas. Mamy działać cicho i dokładnie. Wy idźcie po mojego ojca, a ja dostarczę HyeRym ubrania. Spotykamy się ponownie w tym gabinecie. Nie dajcie nic po sobie poznać.


Hej misie^^!

Witam po sporym czasie. Mamy prawdopodobnie przed ostatni rozdział. Chociaż może będą jeszcze 2. Się zastanowię. Nie wiem kiedy będzie następny rozdział, jestem chora równa się nie myślę. Tak więc pozdrawiam wszystkich chorych, i że już trochę za późno na życzenia świąteczne to hucznego sylwestra!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top