Rozdział 10
Wonho povs.
Przed nosem miałem biały świstek papieru. Była to zgoda na przeprowadzenie badania na mojej osobie. Minhyuk mimo, iż był dziwny to lubił mieć wszystko na swoim miejscu, no i obowiązkowo trzymał się zasad. Jeśli jesteś lekarzem z zakazem wykonywania zawodu, to jesteś nikim. Aby nie przedłużać sprawy podpisałem się czytelnie podając neurochirurgowi kartkę. Ten tylko uśmiechnął się w trochę niepokojący sposób, ale schował papier do szuflady i zaprowadził do sali abym przebrał się w ubranie szpitalne. Przed tomografią zostawiłem wszystkie swoje rzeczy w pokoju, który jakimś cudem był na tym oddziale wolny. Nie oszukujmy się- zapewne jeszcze wczoraj jakaś przemiła starsza kobieta wypoczywała w tym niewielkim pomieszczeniu. Nie odwlekałem mojego badania. Prędzej czy później Kihyun zaciągnąłby mnie tu siłą. Nawet mój podpis by podrobił byle bym się tu znalazł. Na czas bliżej nieokreślony moimi pacjentami znowu zajmuje się ten rudzielec. Jednak tym razem zabroniłem mu wpuszczać IM do pokoju HyeRym. Jego stan psychiczny jest na razie zbyt rozchwiany. Myślę, że nie tylko jego siostra będzie w najbliższym czasie potrzebowała rozmowy.
Kierowałem się za pielęgniarką. Jak zwykle otaczały mnie białe ściany. Po pewnej rozmowie zacząłem zauważać jakim dziwnym kolorem jest biel. Teraz idąc można powiedzieć, iż obrazuje niepewny wyrok, mogący oznaczać życie lub śmierć. Biel symbolizuje niewinność. Nasz szpital od zawsze był w tym kolorze, ale nigdy nie był bez winy. Setki ludzi oderwanych od świata. Tutaj na co dzień ocieramy się ze śmiercią. Na moim oddziale nie jest to tak widoczne. Jednak kiedy pójdziesz w inne zakamarki zobaczysz rzeczy, o których ci się nie śniło. Operacje na otwartym sercu, krew na rękawiczkach i fartuchach wszystkich lekarzy. Nie raz idąc korytarzem mija cię osobą przykrytą plandeką jadąca najpewniej do kostnicy. Teraz kiedy ja krocze po tej niepewnej linii myślę czy mogę umrzeć. Minhyuk jest najlepszy w swoim fachu nie pozwoliłby na to.
Położyłem się na wyznaczonym miejscu. Zza szyby obserwowały mnie grup lekarzy. Czułem się nieco dziwnie. Byłem pacjentem. To w ich rękach spoczywało moje zdrowie i życie. Minhyuk patrzył na ekran z lekkim uśmiechem. Nie jestem pewien czy chcę wiedzieć co on oznacza.
Po badaniu wróciłem do wcześniej wyznaczonej mi sali, w której czekały na mnie moje rzeczy. Jednak pielęgniarka kazała mi usiąść na łóżku i czekać na doktora. Nie miałem jak się nawet sprzeciwiać, teraz jestem pacjentem powinienem się słuchać, prawda? Po niedługiej chwili do pomieszczenia wszedł Minhyuk z jakimiś papierami.
- Masz guza mózgu- powiedział wprost jakby nic go to nie obchodziło.
- Co?- byłem w ogromnym szoku.
- No to co usłyszałeś. Patrząc na stadium rozwoju będziemy musieli się go pozbyć. Do tego umiejscowiony jest koło kory mózgowej. Wiesz co to oznacza?
- Bóle głowy, nudności, problemy wzrokowe niekiedy paraliże, opadanie powiek, problemy z uszami czasami zaburzenia orientacji i świadomości.
- Ooo widać, że psychiatra- rozczulił się- Wiesz, że gdybyś nie przyszedł, to tydzień później mógłbyś skończyć jak twoi pacjenci? Na terapii, albo co gorsza- w kostnicy.
Słysząc te słowa przełknąłem głośno ślinę. Mogłem skończyć jako trup. To wszystko przez głupia bagatelizowanie objawów.
- Wyleczysz mnie z tego?
- Jeśli tylko podpiszesz zgodę na operację- uśmiechnął się i podstawił mi kartkę pod nos już drugi raz tego dnia.
- Daj mi długopis.
Kihyun povs.
Martwiłem się o tego pojebanego człowieka. Jakby nie było jest on moim przyjacielem. Mam nadzieję, że mogę go tak nazwać. Trafił w ręce najbardziej chorego człowieka w tym ośrodku. On lubi eksperymentować, ale mam nadzieję, że wie na kim to może robić. Nie dość, że Wonho aktualnie prawdopodobnie leżał pod kroplówką, to do tego jeszcze IM... Ten chłopak zdecydowanie za dużo przeżył jak na swój młody wiek. Od kiedy dowiedział się o swojej siostrze jest znacznie cichszy i mniej pewny siebie. Widać, że zbyt dużo myśli. Zabroniłem mu ze sobą chodzić do większości pacjentów. On potrzebuje teraz wsparcia i rozmowy. Nie mogę go obarczać innymi problemami. Podczas mojej dłuższej przerwy staram się z nim rozmawiać, ale on zawsze wypytuje o HyeRym. Nie odpowiadam mu na te pytania. Wonho mi zabronił. Póki on nie wróci nie mogę robić z dwójką rodzeństwa nic prócz rozmowy.
- IM jak się czujesz?- spytałem siadając naprzeciwko chłopaka.
- Chyba dobrze- te jego zlewające odpowiedzi są irytujące- Co z doktorem Wonho?- co? Zapytał o Wonho, a nie o swoją siostrę? Jesteśmy na dobrej drodze.
- Właśnie miałem iść dzwonić na oddział Neurochirurgii. Idziesz ze mną?
Chłopak potrząsnął lekko głową zgadzając się na moją propozycję. Wstaliśmy i ruszyliśmy przez długie, białe korytarze. Ciekawe jest to, że niezależnie w jakiej części szpitala jesteś, to on wygląda tak samo. No chyba, że stoisz przy recepcji wtedy to inna sprawa. Poprosiłem przemiłą recepcjonistkę z naszego oddziału o wykonanie telefonu na Neurochirurgię. Po jakiś 3 minutach dostałem do ręki słuchawkę słysząc całkiem przyjemny głos Minhyuka.
- Tak?
- Z tej strony Kihyun z oddziału Psychiatrycznego. Dzwonię, aby dowiedzieć się o stanie doktora Wonho.
- Aaa tak ten gościu. Jutro ma operację- powiedział do bez grama przejęcia.
- Co? Jak to jutro?
- Guz mózgu, nie ma chwili do stracenia- pomimo, iż go nie widziałem mogłem wywnioskować, że na jego twarzy widnieje uśmiech.
- Wyleczysz go, prawda?
- Oczywiście. Jestem profesjonalistą. Przeprowadziłem tysiące operacji na otwartej czaszce. Zwykłe wycięcie guza to pestka.
- Mam nadzieję- odparłem i rozłączyłem się.
Co ten psychol sobie myśli. Każda operacja niesie ze sobą ryzyko, a on z taką pewnością w głosie mówi że to pestka?! Aż się zemnie gotuje. Jak można być tak cholernie pewnym tego co się robi?! Chyba... może to mi brakuje pewności siebie? Jakby nie było Wonho nigdy nie zająknął się mówiąc o innych osobach.
- Co z nim?- z zamyślenia wyrwał mnie głos młodszego.
- Jutro ma operację, ale nie martw się, jest w rękach profesjonalisty szybko do nas wróci. Minhyuk szybko upora się z jego guzem mózgu.
- To dobrze.
Po tych słowach na jego twarzy można było dostrzec lekki zarys ulgi. Najwidoczniej jego problemy zaczęły się powoli rozwiązywać, a umysł powracał do stanu stabilnego. Ucieszył mnie ten widok. Dla mnie jak i dla Wonho IM stał się młodszym bratem. Czułem potrzebę opiekowania się nim. Na co dzień nie był on nieporadnym dzieciakiem, jednak w ostatnim czasie stał się bardzo dziecinny. Nie potrafił sam sobie poradzić z uczuciami. Często widziałem w jego oczach łzy, jednak nie chciał pokazywać się on ze słabej strony. Ten chłopak naprawdę jest godny podziwu.
XXX povs.
- Widzisz go prawda? Dostrzegasz podobieństwo?
- To nie możliwe, żeby to był on. Jak on się tu znalazł?
- Niektórzy nazywają to przeznaczeniem, inni zrządzeniem losu. Ja raczej nazwałbym to czystym przypadkiem.
- Jesteś na 100% pewien? To na pewno jego syn?
- A kogo innego? Ty powinieneś dostrzegać to najlepiej. Ta sama twarz, te same oczy i dokładnie to samo spojrzenie. Przeszywające twój umysł doszczętnie.
- Ale co on tu robi? Po kim odziedziczyłby takie umiejętności?
- Najwidoczniej dziedziczenie nie chodzi tylko po linii prostej, czasami lubi się zakręcić. W takich właśnie wypadkach dzieją się nadzwyczaj interesujące rzeczy.
- Nie mów, że to interesujące. Ten chłopak cierpi i ucierpi jeszcze bardziej. A będzie to twoja cholerna wina! Po co i dlaczego? Lubisz się bawić uczuciami ludzi? Śmieszy cię to? Najpierw ja, a teraz on! Czy naprawdę sprawia ci to aż taką przyjemność?!
- Po co mnie tak od razu osądzać? Ale w sumie to masz rację. To jest szampańska zabawa.
I wyszedł. Co ten skurwiel sobie wyobraża?! Bawić się tak kosztem innych. Ile to jeszcze potrwa?
Wonho povs.
Następny dzień. Operacja zaplanowana na godzinę 10 rano. Po wykonaniu porannych czynności przyszła po mnie pielęgniarka. Zawiozła mnie na salę operacyjną. Siedziałem na wózku. Moja głowa umieszczona była w czym co ją podtrzymywało w pionie.
- Proszę zacząć odliczać powoli od 10 z dół- pierwsze słowa jakie usłyszałem na sali. Wiedziałem co to oznacza. Narkoza.
- 10...9...8...7...6...5...4...3- mój wzrok zaczął tracić na ostrości- 2...1- kompletnie straciłem świadomość.
Obudziłem się w łóżku. Światło niemiłosiernie raziło mnie w oczy. Byłem nieobecny. Czułem się jakbym przespał kilka lat. Ospały i zmęczony. Uniosłem się delikatnie na łokciach i rozejrzałem do o koła. Na stoliku stała kartka z napisem: „kiedy się obudzisz zadzwoń dzwonkiem, czerwony przycisk". Odnalazłem odpowiedni guzik umieszczony na łóżku i już po kilku minutach do pomieszczenia wszedł Minhyuk.
- Jak się czuje mój pacjent?- zapytał chłopak regulując posłanie tak żebym siedział.
- Dość słabo- odpowiedziałem szczerze.
- No wybudzenie po operacji nigdy nie jest przyjemne. Pozwól, że zmienię ci opatrunek.
Kiedy chłopak to powiedział dopiero zorientowałem się, iż mam bandaże na głowie. No tak operacja na otwartej czaszce, czego innego mogłem się spodziewać. Pewnie przeszkadzających włosów też się pozbyli. Czego się nie robi dla zdrowia.
- Ile jeszcze będę musiał tu leżeć?- zapytałem.
- Po trzech dniach możesz wrócić do siebie na oddział. Przed wypisem zrobimy jeszcze badania kontrolne. Po tygodniu przyjdziesz je powtórzyć, jeśli będą pozytywne spotkamy się za kolejny miesiąc, jednak jeżeli okażą się negatywne. Lepiej nie myśleć o tym co się wtedy stanie. A teraz życzę miłego dnia. Wypoczywaj.
...
Witam wszystkich w zapewne długo wyczekiwanym rozdziale. Wyjaśniając co się ze mną tak długo działo to po pierwsze moja wena postanowiła mnie na trochę puścić (ale mam ją z powrotem^^) po drugie zaczęła się szkoła do tego w moim przypadku jest to liceum i ciężko mi jest się przestawić po wakacjach. Niemniej jednak postaram się w miarę regularnie pisać rozdziały, ale nie wiem jak mi to wyjdzie. Dziękuje za to że czytacie to co pisze.
No i jak myślicie kto ukrywa się pod tajemniczym XXX, albo o kim jest rozmowa?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top