Rozdział 1

-Czy widziałaś kiedyś zachód słońca?

-Nie. Zawsze kazano mi siedzieć w tym pokoju.

-Widziałaś kiedyś coś innego niż to pomieszczenie?

-Tak, dawno temu kiedy byłam mała. Pamiętam jak we mgle, małą dziewczynkę siedzącą na sianie. Bawiła się słomianą lalką. Była bardzo ładna. Miała oczy z dwóch identycznych czarnych guzików i schludną czerwoną sukieneczkę.

-Czy to jedyne co pamiętasz zanim się tu znalazłaś?

-Jestem tu od dnia swoich narodzin nie musi pan tego przede mną ukrywać.


Wonho pov:

Moja podopieczna jest dość poważnym przypadkiem w naszym ośrodku badawczym. Przyznam szczerze, myślałem że już mnie nic nie zaskoczy. Przesiedziałem w tym budynku więcej niż którykolwiek z lekarzy. Może i mam dopiero od niedawna licencje do wykonywania zawodu i dużo osób woła do mnie "szczylu", ale ten budynek to mój drugi dom. Chwila w sumie ja tu mieszkam. Wiec to mój dom. Tak czy inaczej biegam po tym ośrodku od kiedy miałem jakieś 5 lat. Mój ojciec został tu zaproszony, jako jeden z najlepszych psychiatrów w kraju. A że moja mama umarła i nie miał mnie z kim zostawić. Od tego czasu tu mieszkamy. Ja pod okiem najlepszych nauczycieli lekarzy i oczywiście mojego ojca zostałem wyuczony na psychiatrę. Moje praktyki lekarskie zaczęły się przez zwykła ciekawość. Patrzyłem co robi ojciec. Przeglądałem jego książki. Z czasem zacząłem chodzić z nim do pacjentów. Nie zabierał mnie zawsze. Czasami mówił groźnym tonem "jesteś za młody" albo "to tajemnica zawodowa". Jednak lata obserwowania mistrza w pracy dały rezultat. Teraz jestem najlepszym lekarzem psychiatrą i za szybko nikt tego nie zmieni.

Wracając do mojej pacjentki. Trafiła do nas może 3 tygodnie temu. Podobno niemożna odszukać jej rodziny a zwykły szpital nie radzi sobie z jej leczeniem. Tak ten ośrodek nie jest zwyczajny. Jeśli tu trafisz oznacza to, że nie masz żadnej rodziny, a szanse na twoje wyzdrowienie małe. Wynoszą może jakiś 1%. Z tego wychodzi, że jeśli tu jesteś i nie nosisz białego kitlu i przepustki lekarskie jesteś jedynie obiektem eksperymentalnym. A my ludzie głodni wiedzy, wykorzystamy twoją psychikę jak najlepiej. Moim celem przy tej panience jest próba wyleczenia. Muszę spróbować wszystkiego. Może w końcu zostanę uznany przez moich seniorów.

Poszedłem do recepcji aby odszukać dane osobowe i dokumenty w poprzednich badań lekarskich pacjentki. Po otrzymaniu teczki ruszyłem do swojego gabinetu, aby na spokojnie przestudiować papiery.

Imię i nazwisko: Park HyeRim

Data urodzenia: 13.10.1997

Miejsce urodzenia: Daegu

Rodzina: Brak

Przeniesiona z powodu braku komunikacji i napadów złości.

Ktoś musiał sobie naprawdę z nią nie radzić. Puki co kontakt udaje mi się z nią utrzymać. Chociaż martwi mnie to co mówi. "Jestem tu od dnia swoich narodzin" ona jest tu dopiero 3 tygodnie. Otwieram kolejną teczkę w której znajdują się dodatkowe dokumenty.

Park HyeRim znaleziona w budynku tajemniczej sekty, która przetrzymywała ją w jednym pomieszczeniu przez cały czas. Gdy znaleźliśmy dziewczynę była dość mocno wychudzona jednak nie ma tyle by umierać. O dziwo w pomieszczeniu było schludnie oraz miała zapewnione wszystko aby w spokoju funkcjonować. Po przewiezieniu do szpitala stwierdzono, że miała wykonane wiele zastrzyków co podobno dość drastycznie wpłynęło na jej zdrowie psychiczne. Boi się igieł i nie dopuszcza do siebie nikogo. Ma w głowie wykreowany jakiś obraz osoby nie szkodliwej jednak nie udało nam się dojść jak on wygląda.

No nie powiem ciekawa historia. Nawet lepsza niż naszego ulubionego pacjenta z pod dwójki, który żył 2 miesiące w klatce z samicą szympansa i skutki tego niestety widać. Raz oberwałem od niego marchewką w głowę. Nie powiem bolało.

-Witam szanownego profesora Wonho. Jak tam sprawy z nową pacjentką?- Usłyszałem głos za plecami.

-Kihyun, co cię sprowadza do mojego gabinetu podstępny lisie. Znowu przyszedłeś ukraść trochę środków uspokajających bo nie radzisz sobie z pacjentami?

-Przestańmy sobie dogryzać. Przyszedłem tylko porozmawiać.

Lubiłem Kihyun'a. Był jednym z moich pierwszych kumpli w tym ośrodku. Co prawda dogryzaliśmy sobie czasem, dość często. Ale bez tego już dawno byśmy tu powariowali.

-Wiec siadaj. Napijesz się czegoś?

-Nie, dzięki. Tak szczerze to jestem ciekawy o twoją nową pacjentkę. Słyszałem że to jakiś ciężki przypadek.

-Przeczytaj i sam oceń.- Podałem mu kartkę z opisem choroby.

Chłopak szybko przeczytał to co dostał i lekko się uśmiechnął.

-Ciekawe. W sumie w szpitalu nic nie stwierdzili tylko opisali to co zdążyli zauważyć.

-Dlatego zabawa w psychiatrę pozostaje dla mnie.

-Widzę że masz niezły ubaw z całej tej sprawy.

-Nawet nie wiesz jak bardzo. A jak tak sprawy z sali nr 2, nie powinieneś teraz przypadkiem tam siedzieć?

-Że tak ujmę zostałem obrzucony kapustą, orzechami i innymi warzywami, wiec przeprowadzenie konsultacji było niemożliwe.

-No proszę nasz małpi książę nie pozwala sobie wejść na głowę. Może wyślemy go na neurochirurgie? Zbadają mu tą czaszkę lepiej niż my.-Uśmiechnąłem się półgębkiem.

-Wiesz co stary. Myślę że to nie najlepszy pomysł. Pamiętasz co się stało ostatnim razem kiedy ten obłąkaniec Minhyuk dostał kogoś w swoje ręce.- Mówił z lekkim strachem z głosie.

-Taa, wydaje mi się, że zamieszał coś z błędnikiem i pacjent chciał chodzić po suficie. I tak był do odstrzału a on chciał trochę poeksperymentować. Nie przejmuj się.- Poklepałem go pokrzepiająco po ramieniu.

-Właśnie. Słyszałeś, że mają przyjść do nas świeżaczki? Już się nie mogę doczekać.-Jego oczy aż błyszczały z podekscytowania.

-Nowi mówisz? W sumie to już czas. Chociaż mam nadzieje że w tym roku nikogo nie dostane. Mam dość ciężkie okazy jak na ich wiedzę.

-Musze przyznać. W tym roku bijesz na głowę wszystkich jeśli chodzi o "ciężkie przypadki". Jeśli trafił by mi się jakiś stażysta pomożesz, nie? Już kogoś szkoliłeś i teraz jest naprawdę dobry w tym co robi. A ja cóż. Nie jestem pewny czy dam rade.

-Nie martw się. Jesteś dobrym lekarzem. Dajesz sobie rade z "szympansem" ,to ze stażystą rady nie dasz? Ale jak coś możesz na mnie liczyć.-Uśmiechnąłem się i spojrzałem na zegarek.- Dobra czas na mnie. Musze iść na oddział dziecięcy podobno mają mi tam coś ciekawego do pokazania.

Pożegnałem się i wyszedłem z gabinetu. Niech ten pacan nawet nie tyka moich cennych w trudem zdobywanych przez te 2 lata leków bo coś mu zrobię.

Szedłem białym korytarzem na oddział dziecięcy. To była dość długa podróż, bo po drodze mijałem jeszcze neurologie, chirurgie i laboratoria. Mniejsza z tym. Gdy w końcu dotarłem do mojego, celu na wejściu przywitała mnie recepcjonistka. Patrząc na mój kitel chyba trochę się zdziwiła. Co lekarz z oddziału psychiatrycznego robi na tym oddziale? No może nie codzienna sytuacja, ale zdarza się.

-Dzień dobry. Doktor Jooheon mnie wzywał. Podobno ma tu coś dla mnie.- Posłałem pani miły uśmiech co odwzajemniła i zaraz wykonała telefon abym nie musiał długo czekać.

-Doktor zaraz przyjdzie proszę chwileczkę poczekać.

Na znak zrozumienia kiwnąłem lekko głową i odszedłem od lady. Długo czekać nie musiałem a mój znajomy doktor Jooheon pojawił się w korytarzu, na którym zawiesiłem swoje spojrzenie przez 3 minuty.

-Cześć stary jak tam na oddziale?- Zwrócił się w moją stronę tym samym prowadząc mnie w jakieś miejsce.

-Dobrze, chociaż zawalają mnie tak zwanymi "ciężkim przypadkami". Do tego niedługo mamy praktykantów. Ale to teraz nie ważne. Gadaj co dla mnie masz.

-Haha twoja ciekawość nigdy nie zgaśnie co? Wczoraj rano jedna z moich podopiecznych zaczęła się że tak to ujmę...dziwnie zachowywać. Jest to dziesięcioletnia dziewczynka. Dzisiaj miała mieć zabieg wraz ze swoją siostrą bliźniaczką. Jednak dziewczyna zaczęła krzyczeć na wszystkich i gryźć jeśli chcieliśmy do niej podejść. Musze przyznać mała ma zgryz. Jak dziabnie to ciężko rany nie mieć.

-Hm podawaliście jej coś przedtem?

-Jedynie miała przeszczepianą nerkę wraz ze swoją siostrą, jednak tamtej nic nie jest.

-Mogę ją zobaczyć?

-Pewnie, tylko ostrzegam. Jak się na ciebie rzuci to nie moja wina.

-Nie martw się. Zawsze jestem przygotowany.-Uśmiechnąłem się cwaniacko.

Weszliśmy do sali. W rogu białego pomieszczenia znajdowało się nie duże łóżko, a na nim mała blond włosa dziewczynka. Skąd oni wytrzasnęli blondynkę? Jesteśmy w Korei. A ona zdecydowanie Koreanką nie była. Jej uroda nawet w jednym procencie nie była koreańska. Dziewczynka podniosła wzrok. Spod jej prostej grzywki dało zauważyć się dwa śliczne błękitne oczka. Dziewczyna była naprawdę ładna. Miała swój urok.

-Hej- Powiedziałem jak najmilej potrafiłem- Jestem Wonho możemy chwile porozmawiać?

Blondynka wstała z miejsca i podeszła do mnie. Trochę bałem się że "rzuci się na mnie" jak to ujął Jooheon. Ona jednak chwyciła mnie za rękę i pociągnęła lekko w duł abym kucnął. Zrobiłem to a ona wyszeptała mi do ucha.

-A czy ten pan może wyjść?

Uśmiechnąłem się pod nosem i kiwnąłem głową. Spojrzałem na przyjaciela, który wpatrywał się we mnie jak w ósmy cud świata.

-Nie chce być nie miły-zacząłem- ale stary opuść ten pokój teraz.

Jooheon zamrugał kilka razy oczami i bez słowa wyszedł z sali.

-Dziękuję.- Powiedziała dziewczynka i się uśmiechnęła.

Wcale nie wyglądała na groźną albo mogącą mi coś zrobić.

-Jak masz ma imię?-zapytałem

-Jestem Pia i pochodzę z Niemiec. A pan kim jest?- Pytała siadając na łóżku i wlepiając we mnie swój wzrok.

-Jestem doktor Wonho z oddziału psychiatrycznego. Wiesz jestem tu przysyłany kiedy ktoś się źle zachowuje. I akurat trafiłem na ciebie. A ty akurat wydajesz się być grzeczną dziewczynką. Wiec trochę mnie to dziwi. Słyszałem, że krzyczałaś i gryzłaś innych.

-Skąd pan wie?

-W tym miejscu wieści szybko się rozchodzą moja droga- Przysunąłem sobie krzesło i usiadłem naprzeciw niej.- Czemu byłaś nie miła dla lekarzy?

-Nie lubię ich.-Wypaliła- Oddzielili mnie od siostry, nie chcą ze mną rozmawiać i się ze mną bawić. To się zdenerwowałam i noo...

-Próbowałaś zwrócić na siebie uwagę?

-Woo ale pan jest mądry. Jak pan to robi? Wie pan wszystko o czym myślę.

-Zgadywanie ludzkich myśli to nieodłączny element mojej pracy. Pia czy mogę cie prosić, abyś przestała się źle zachowywać?

Patrzyła na mnie jakby chwilę się zastanawiała. Nadęła policzki i rozmyślała. Swoją drogą wyglądała naprawdę uroczo.

-Dobrze, ale mogę pana i coś prości?

-O co chodzi?

-Może pan mnie tu odwiedzać i opowiadać rożne rzeczy. Albo po prostu rozmawiać. Nudzi mi się a wszyscy w koło mnie ignorują. Jak będzie pan przychodził raz w tygodniu to wtedy będę naprawdę bardzo, bardzo grzeczna. Proszę.

Mimowolnie na moje usta wypłynął uśmiech. Czyżbym właśnie znalazł sobie koleżankę, która ma niecały 1% szansy na przeżycie? No ale dobrze niech jej będzie. To w sumie zabawne.

-Dobrze. Ale masz być naprawdę bardzo grzeczna.

-Będę

-Obiecujesz?

-Obiecuje

-W takim razie widzimy się za tydzień. Ja muszę uciekać bo mam dużo pracy.

-Do widzenia

Pomachałem jej i wyszedłem z sali. Od razu przy drzwiach zostałem zaatakowany przez Jooheon'a

-Wonho ty żyjesz. Jak ty stamtąd wyszedłeś bez ugryzienia? I nie słyszałem krzyków.

-Ahh-Objąłem go ramieniem- Powiem że wystarczy poświęcić chwile uwagi dziecku a od razu można się z nim dogadać. Ona po prostu was nie lubi. Bo nie poświęcacie jej czasu...

-Co ale...

-Ee nie przerywaj mi. Lekarz wystawia diagnozę. Wiec iż jestem wspaniały poprosiłem ją, aby była grzeczna. W ramach tego wystarczy że będę do niej przychodził co tydzień. Widzisz polubiła mnie. A ciebie nie lubi ty czerwony ufo ludzie. Wiec nie przedłużając ja wracam do pracy, a ty zajmij się swoimi sprawami. Papa

Zostawiłem go tam tak stojącego w osłupieniu. Nie powiedziałem nic szokującego. Dobra może ten ufo lud go zaskoczył. Nie zagłębiając się w to więcej ruszyłem na swój oddział. Teraz czeka mnie kolejna sesja z uroczą panną HyeRim. Ciekawe co mi powie tym razem. A może powinienem już zacząć leczenie. Nie to jeszcze za wcześnie. Najpierw potrzebuje więcej informacji.


Witam wszystkich czytających to opowiadanie. Była bym bardzo wdzięczna za wszelakie opinie na temat tego opowiadanka, ponieważ nie wiem jakie jest ono w waszych oczach. mam nadzieję, że jednak wam się spodoba.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top