Rozdział 6

Dwie godziny lotu dłużyły się nieubłaganie. Na samym początku omówiliśmy wszystko z Yu. Dowiedzieliśmy się o zakwaterowaniu i miejscu naszego pobytu. Na naszą korzyść znajduję ono się dwie ulice od więzienia, w którym przetrzymywani są sprawcy całego zdarzenia. Jeśli chodzi o jaskinię do której teraz lecimy- muszę być uważny. Zapamiętać jak najwięcej szczegółów, pobrać jak najwięcej potrzebnych mi próbek. Mam nadzieję, że Pia uwzględni jak najwięcej szczegółów w swoich rysunkach. Poinformowałem Yu, że przed ekspedycją potrzebuję zakupić blok , chłopak powiedział, że nie mogą się na razie nigdzie zatrzymać, ale tymczasowo może mi pożyczyć swój notatnik.

HyeRym pov.
Ciemność. Wszech ogarniająca mnie ciemność. Wolę siedzieć w niej, niż patrzeć na tamtego człowieka. Doktor Wonho był godniejszy zaufania. Lecz czemu zostawił mnie z nim? Boje się go. Jego wzrok nie jest normalny. Wygląda jak psychopata, który tylko czeka, aż stracę czujność. Spokojnie, wszystko się na pewno dobrze skończy. Przecież doktorzy są dobrzy prawda? Zaczynam denerwować się jeszcze bardziej.- Widzę czerwoną lalkę- nie HyeRym przestań to mówić. Nie daj swojej podświadomości zapanować nad tobą- Widzę szmacianą czerwoną lalkę. Ma śliczne oczka z błyszczących koralików- Nie, nie tylko nie to- O co to? Pobrudziła sobie sukieneczkę.Dalej była tylko ciemność i nic więcej.Obudziłam się na łóżku w swoim pokoju. Białe niczym śnieg ściany niekontrastujące z białą podłogą i łóżkiem. Zamrugałam szybko oczami nie do końca zdając sobie sprawę w tego co działo się ze mną przez ostatnie kilka godzin. Zemdlałam to było pewne. Ale dlaczego nic nie pamiętam? Co się działo wcześniej? Ostatnią rzeczą, którą zapamiętałam jest zapoznanie się z nowym doktorem.Podniosłam się do siadu. Pierwsze co poczułam to straszny ból głowy w okolicach skroni. Wstałam i podeszłam do małego lusterka wiszącego na ścianie aby sprawdzić, czy przypadkiem nie mam żadnych obrażeń. Nic. Zero jakichkolwiek śladów podpowiadających co się ze mną mogło stać.- Dzień dobry- za moimi plecami usłyszałam głos- Jak się czujesz?- oparł się o ścianę na drugim końcu pomieszczenia.- Źle. Nic nie pamiętam z wczorajszego dnia.- Mogę do ciebie podejść, czy znowu dostaniesz napadu strachu furii?- Co?! Znaczy.. tak może doktor podejść, co mi się wczoraj stało?Chłopak usiadł na krześle obok łóżka, a stałam nadal w tym samym miejscu próbując coś sobie przypomnieć. Jednak na marne.- Wczoraj, kiedy wszedłem do pomieszczenia wyglądałaś na przestraszoną. Rozumiałem to. Nowy lekarz i te sprawy. Pewnie już wiesz, że jestem na zastępstwie za doktora Wonho, który jakby to ująć ma wyjazd służbowy. Kiedy podszedłem do ciebie, bo chciałem się przywitać nagle zaczęłaś krzyczeć coś w stylu „zostaw mnie", „nie zaufam ci". Chciałem cię jakoś uspokoić, więc próbowałem cię unieruchomić, mogłaś zrobić krzywdę i sobie i mi. Próbowałaś się wyrwać i nadal krzyczałaś w pewnej chwili jednak zamilkłaś i spojrzałaś na mnie ze łzami w oczach. Po czym zaczęłaś mówić o czerwonej lalce, a gdy skończyłaś zemdlałaś.Czerwona lalka. O co chodzi? Nie rozumiem całej tej sytuacji. Co się działo przez całe moje życie, że nie Potrafię stwierdzić o czym konkretnie mówię?



Wonho pov.Szara, smętna i męcząca pogoda. Kiedy znaleźliśmy się na miejscu padał deszcz. Krople wody obijały się o liście drzew, wsiąkały w jeszcze do niedawna suchą glebę i zraszały nasze twarze, na których formowały się strużki deszczówki. Pogoda wprost idealna na zwiedzanie starych kryjówek dziwnej sekty. Przeszliśmy kawałek drogi i stanęliśmy przed wielkim drzewem. Przy jego ogromnych korzeniach widać było zejście w dół. Ciemna jaskinia. Pia przez cały czas trzymała mnie za rękę. Musiała nieźle się bać. W końcu nie na co dzień małe dziewczynki zwiedzają takie miejsca. Zeszliśmy ciemnym korytarzem, a na dole zastał nas średnio oświetlony pokój. Na samym środku znajdował się dziwny krąg, prawdopodobnie rytualny. Na około stało pełno wypalonych świec, a wosk pokrywał fragment podłogi. W rogu znajdował się coś na wzór recepcji, a z tyłu za stołem wisiały kluczyki do kilku cel znajdujących się w przesmyku po lewej stronie lady.- O cholera...- powiedziałem dość głośno- Co się stało?- zapytał się Yu, który przyszedł tu z nami.Wskazałem na coś rosnącego w końcu korytarza, tego się nie spodziewałem.- Co to jest?- spytał.- Grzyby psylocybinowe inaczej halucynogenne. Po spożyciu małej ilości wywołują u człowieka głównie zaburzenia percepcji lub zmienność myśli czy nastroju, jednak osoby zachowują świadomości i nie wpływa to na ich pamięć i orientację. Rzadko wywołują prawdziwe halucynacje, ale przy większych ilościach wszystko jest możliwe.- Ale co to ma do rzeczy?- A to, że grzyby wywierają wpływ na świadomość. Sprawiają, że czas, przestrzeń, kolory i dźwięk są inaczej odbierane. Jeśli pojawią się halucynacje wzrokowe osoba po ich spożyciu może widzieć rzeczy w rzeczywistości nieistniejące lub może doświadczać rzeczy, których nie ma. Grzyby halucynogenne nasilają też odczucia i zmieniają sposób postrzegania własnej osoby i otoczenia. Co oznacza, że wszystko co mówiła może okazać się zwykłą halucynacją i wcale nie widziała żadnej lalki.- wziąłem kilka grzybków i wsadziłem do probówki zamykając ją szczelnie.Mam nadzieję, że to jest dobry trop, jednak i tak muszę przeszukać dokładnie cały teren. Pia rysowała główny pokój. Poprosiłem ją o umieszczenie jak największej ilości szczegółów, a sam zacząłem zbierać próbki. Wosk, jakieś proszki w szufladzie, woda z kranu w celi. Mam nawet próbkę ziemi z której są ściany i podłoga. Skoczyliśmy przeszukiwać bazę po jakiś 4 godzinach. I z tego co naliczyłem miałem jakieś dwadzieścia próbek i 5 dokładnych rysunków. Opuściliśmy to miejsce najszybciej jak tylko się dało i po chwili siedzieliśmy w helikopterze.Lądując tym razem pogoda nie była zła. Lekkie słońce przebijające się przez chmury. Przez chwile pomyślałem, że przyjemnie byłoby położyć się na pięknie pachnącej zielonej trawie, ale od razu odtrąciłem te myśli. Jestem tu w sprawie HyeRym nie mogę się rozpraszać. Wysiadłem z maszyny i rozejrzałem się dookoła. Nic specjalnego parę budynków, trochę drzew i jakieś krzaki. Miasto jak miasto. Szliśmy niezbyt szeroką drogą, która miała nas zaprowadzić do wynajętego dla nas mieszkania. Musieliśmy trochę dziwnie wyglądać. Dwóch facetów jeden ubrany całkowicie na czarno drugi z wielkim plecakiem i walizką na próbki w ręce i słodka mała nie azjatycka dziewczynka z torbą i notesem w dłoni. Taa, szczęśliwa rodzina po prostu. Po kilku minutach marszu skręciliśmy w jakąś wąską i zaniedbaną uliczkę.- Tu nie musicie obawiać się o nieproszonych gości. Raczej mało kto się tu kręci.- zaśmiał się Yu otwierając przed nami drewniane drzwi.- Haha bardzo śmieszne- mruknąłem i zacząłem schodzić po schodach w dół uprzednio chwytając Pie za rękę.Nasze lokum znajdowało się w piwnicy, lecz mimo dzielnicy w jakiej się znajdowaliśmy standardy były bardzo dobre. Dwa pokoje, kuchnia, mały salon i łazienka. Wszystko ładnie wykończone, więc czujem się bardziej jak w hotelu niżeli w piwnicy.- Mam tylko jedną prośbę- zaczął chłopak- Jeżeli chcecie gdzieś wyjść zadzwońcie do mnie. Nie chcę was wypuszczać samych. Nie znacie miasta i możecie się zgubić.W odpowiedzi kiwnąłem głową. Myślę, że dodatkowo chodziło mu o to, żebyśmy nie uciekli, ale raczej mi się nie śpieszy.- A właśnie- zatrzymałem to, gdy już miał wychodzić- musimy kupić blok małej.- Za rogiem jest papierniczy, chodźmy- uśmiechnął się do mnie uroczo.Mają z Kihyun'em podobne uśmiechy, pomimo różnych charakterów naprawdę mogą być spokrewnieni.Wyszliśmy w mieszkania i dosłownie za zakrętem znajdował się sklep. Od razu po wejściu Pia puściła moją rękę i ruszyła w poszukiwaniu potrzebnej jej rzeczy. Ja wraz z Yu stanęliśmy między kasą, a wyjściem. Po skończonym zakupie podziękowaliśmy przemiłej pani ekspedientce i spokojnym krokiem wyszliśmy ze sklepu. Niespodziewanie podzszedł do nas jakiś koleś, ale szczerze w takim miejscu to nie dziwne.- Wyskakiwać z kasy, albo coś jej zrobie- chwycił za rękę Pie wyrywając ja z mojego uścisku.Yu od razu zareagował wyciągając pistolet na co rzezimieszek przystawił dziewczynce nóż do gardła.Może i jest silniejszy, ale zobaczymy kto tu pała inteligencją. Kazałem mojemu kompanowi opuścić broń i sam zrobiłem krok w przód.- Jakby to delikatnie ująć, jesteś naprawdę głupi. Nie wiem co cię popycha do takich czynów, ale na pewno nie własna wola- gościu patrzył się na mnie jak na idiotę- Ah. Ręka ci się trzęsie. Widać, że nie chcesz nikogo skrzywdzić. W dodatku patrząc na ciebie jesteś świeżo upieczonym tatusiem szukającym pracy ponieważ sezon prac tym czasowych na budowie się już skończył.- Skąd ty...- Skąd wiem. Zmęczenie na twarzy mówi o nie przespanych nocach, więc albo cierpisz na bezsenność, albo masz dziecko. Jesteś zbyt potężnym facetem, aby cierpieć na tę chorobą, więc zostaje druga opcja. Szukasz pracy, tu akurat nasza sytuacja to pokazuje. Człowiek od tak dla zabawy nie wyłudzałby pieniędzy na ulicy. No i co do pracowania na budowie. Jesteś mocno opalony, ale pod grzywką widać ci biały pasek od kasku i do tego twoje dłonie, czyli oznaki rękawiczek ochronnych. Czegoś jeszcze nie rozumiesz?Gościa widocznie zamurowało. Poluźnił uścisk, a broń wypadła mu z ręki. Pia szybko do nas podbiegła chowając się za moimi plecami.- Kim jesteś?- Psychiatrą. Bardzo dobrym psychiatrą. Jeśli szukasz pracy proponuje tamten papierniczy, szukają pracowników. I rada na przyszłość, nie baw się więcej nożami.Odwróciłem się i poszedłem w kierunku mieszkania. Po drodze musiałem klepnąć w ramie SeungWoo, bo stał jak osłupiały. Jednak pod wpływem mojego dotyku wrócił do żywych.- Jak ty to zrobiłeś? Przecież to był szantaż psychiczny godny najlepszego śledczego na całym świecie.- wykrzyknął chłopak.- Co? Ja po prostu podsumowałem kilka faktów, które było widać gołym okiem. Mogłem jeszcze wspomnieć o jego depresji, ale nie chciałem go dołować.- Miał depresje?- Ręka przypalana papierosami wystająca spod rękawa. Biedak nie radzi sobie z życiem.- Skąd ty tyle wiesz?- Jak już wspominałem jestem psychiatrą. Moja wiedza o człowieku jest dość rozległa. Do tego prawie całe moje życie spędziłem w ośrodku. Musze coś robić, aby zabić czas, a książki są do tego idealne.- zaśmiałem się lekko.Gdy tylko dotarliśmy do naszej zacnej piwnicy pożegnaliśmy się z Yu wcześniej umawiając się o której godzinie po nas przyjdzie. Następnie życzyliśmy mu miłej nocy, a Pia nawet ucałowała go w policzek. Ten dzień był naprawdę ciekawy.Yu Seung Woo pov.Dzięki centrali skontaktowałem się z moim kuzynem, musiałem dowiedzieć się kilku rzeczy od niego.- Kim jest ten chłopak?- zapytałem na co w słuchawce rozbrzmiał cichy śmiech.- Mówiłem, że nie będziesz się nudził. Jakby ci to prosto wyjaśnić. Ja siedzę w tym ośrodku jakieś 2 lata, on spędził tam 15 lat. Od 5 letniego dziecka widział zabiegi, terapie i funkcjonowanie całego ośrodka. Rozumiesz, 15 lat pod okiem najlepszych lekarzy na całym świecie. Myślisz, że taki dzieciak jak on uczył się tylko psychologii i działania ludzkiej podświadomości? On zgłębił każdą dziedzinę medyczną i jeszcze mu mało. Jego mózg pochłania wszystko jak gąbka. Nie ma dziedziny, o której nie chciałby czegoś wiedzieć.- Czy to jest normalne? Przecież z takim umysłem mógłby się przyczynić do wielu dobrych rzeczy w tym świecie.- Ale może też zdziałać wiele zła, jeśli to co robi wyjdzie spod kontroli. Dlatego dobrze się stało, że znalazł się w tym ośrodku.- Dzisiaj w niecałą minutę przejrzał człowieka na wylot. Wszystkie wydziały śledcze by się o niego zabijały.- Yu. Nie ekscytuj się tak, tylko lepiej go pilnuj, żeby wolność nie zaczęła uderzać mu do głowy. Nie wiadomo co się może stać, jeśli zacznie za bardzo szaleć.

-Jasne, rozumiem.  

Tak wiem znowu mnie długo nie było. Dobra dobra Ati już się nie tłumacz i tak wszyscy wiemy, że jeszcze nie raz będziesz przepraszać. A więc przepraszam, ale mam nadzieje iż rozdział się spodobał.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top