Rozdział 5

Czas w ośrodku mija nieubłaganie. Tak naprawdę nie czujesz ile już tu siedzisz. Niby masz zegarki, kalendarze, jednak nie masz wglądu na świat. Jedyne co możesz zaobserwować to zmieniające się pory roku przez nieliczne okna. I jak tu czuć się wolnym? Ta przepustka może być jedyną szansą, aby poznać świat zewnętrzny, żeby dowiedzieć się jak żyją normalni ludzie. Być może nie odbiega to zbytnio od naszego funkcjonowania. Chociaż kto wie.

Siedziałem sobie w biurze, kiedy nagle wysiadł prąd. Co do jasnej cholery, przecież budynek ma osobną elektrownie i 4 źródła zasilania awaryjnego. Pomyślałem, że światło za chwile wróci i będę mógł jeszcze raz przestudiować papier HyeRym. O dziwo siedziałem i siedziałem, a prądu jak nie było tak nie ma. Przeszukałem po omacku moją szafkę w poszukiwaniu latarki. Kiedy urządzenie znajdowało się już w moich rękach usłyszałem skrzypnięcie drzwi i oślepił mnie blask.

- Noo hej- usłyszałem lekko zjarany głos Kihyun'a.

- Coś ty brał?

- Nic tylko się gazu z rur nawdychałem, bo jakaś na korytarzu pękła.

- Coo?

- No żartuje przecież.

Chłopak obszedł mój gabinet dookoła i usiadł w fotelu. Wyłączył latarkę, jakby mu w czymś przeszkadzała i oparł się wzdychając przy tym głęboko.

- Zastanawiałeś się kiedyś, jak wyglądało życie naszych pacjentów zanim zaczęli świrować?- zapytał, a ja szczerze powiedziawszy zdębiałem.

Po co miałoby mnie to interesować. Nie jestem ich prywatnym terapeutą tylko lekarzem- naukowcem z oddziału psychiatrycznego. Rozumiem, że czasem trzeba grzebać w życiu ludzi, aby poznać przyczynę choroby, ale żeby interesować się ich życiem od tak?

- Powiem ci, że nie bardzo. Mam swoje sprawy na głowie.

- Poznałem historie jednego pacjenta. Wiesz, że sam był kiedyś lekarzem? Zmagał się na codzienna z zburzeniami psychicznymi u innych ludzi, tak jak my teraz. A w tym monecie siedzi zamknięty w izolatce, bo jest obłąkany. My też tak mamy skończyć?- powiedział drżącym głosem

- Kihyun opanuj się. Nikt z nas tak nie skończy. Ile lat mój ojciec siedzi w zawodzie, a jeszcze nic mu się nie stało. Ten człowiek musiał być tak pochłonięty pracą, że stracił dla niej głowę.

- Wonho nie jestem pewien tego co mówisz. Boje się.

- Stary chyba ciemność na ciebie źle wpływa. Włącz tą cholerną latarkę, bo jest ciemno.- Jak prosiłem, tak zrobił- a teraz chodź ze mną.

Wstałem i wyszedłem z pokoju. Nie musiałem sprawdzać czy rudzielec idzie za mną. On się boi ciemności, więc miałem pewność, że pójdzie.

- Gdzie idziemy?- usłyszałem po chwili pytanie.

- Sprawdzić pogodę.

Idąc przez jakieś 5 minut białym korytarzem w końcu doszliśmy do całkiem sporego przeszklenia w ścianie za którym znajdował się świat zewnętrzny. Aktualnie na dworze szalał wiatr. Grube krople deszczu odbijały się od kuloodpornej szyby tworząc przy tym mały hałas, jednak wokół nadal było jakby cicho. Korony drzew mocno się przechylały i wyglądały jakby tańczyły. Co jakiś czas można było zobaczyć błysk jednak grzmot był ledwo słyszalny przez mocno wytłumione mury ośrodka.

- Patrząc na pogodę nic dziwnego, że nie mamy prądu- powiedziałem jakby do siebie.

Kihyun zrobił krok do przodu i stanął na równi ze mną.

- Wygląda to trochę jak apokalipsa nie sądzisz?

- Może.

Przez kolejne 20 minut staliśmy przed oknem i wpatrywaliśmy się w szarą pogodę. Nie myślałem, że stanie przed oknem może wywołać tak nostalgiczny nastrój. Zacząłem sobie przypominać moje dzieciństwo. Nie było ono zbyt ciekawe. Bieganie po ośrodku, droczenie się z doktorami. Od czasu do czasu chodziłem na oddział gdzie leżały dzieciaki w podobnym do mnie wieku. Nie było jednak wiele takich spotkań, gdyż jakby to ująć, nudziło mnie to. Te dzieci nic nie wiedziały o tym świecie. Były głupie i nie potrafiły pojąć co tu robią. Myślę, że właśnie od tamtego czasu zacząłem się interesować ludzką logiką. Przypomniało mi się ja szedłem przez las... chwila jaki las? Nagle poczułem dziwne uczucie w głowie. Podparłem się o ścianę, aby nie upaść na ziemie.

- Wonho co ci jest?- usłyszałem stłumiony, lecz przestraszony głos Kihyun'a.

Próbowałem opanować ból głowy. Wyrzucić z głowy myśli. Czemu pomyślałem o tym lesie. Przed oczami mignęła mi czerwona szmaciana laleczka. Co jest do jasnej cholery?! Zamknąłem oczy, ból głowy narastał. Uczucie przypominało jakby ktoś wbijał mi ostry gwóźdź w sam środek czoła. Oparłem się plecami o ścianę i zjechałem po niej dół. Wplotłem swoje palce we włosy jeszcze raz próbując odtrącić od siebie wszelkie myśli. Burza, las, siano, lalka, czerwień, krew, kaplica. Co się dzieje?

Obudziłem się w swoim pokoju. Co jest? Czemu nic nie pamiętam z wczorajszego dnia? Podniosłem się i usiadłem na łóżku. Uh czuje się jakbym oberwał cegłą w potylice. Odruchowo sprawdziłem moją głowę. Czaszka jest cała. Więc dlaczego nic nie pamiętam? Alkohol, pigułki gwałtu, zgaduję, że poza mną nikt nie posiada takich specyfików. Zacząłem rozglądać się po pokoju w poszukiwaniu czegokolwiek co mogło by mi pomóc. No i znalazłem. Mała żółta karteczka położona na stoliku nocnym a na niej napis:

„Jak się obudzisz, czekam u siebie w gabinecie. Kihyun"

Ok, to się dużo dowiedziałem. Tak jak napisał tak, też zrobiłem po uprzednim wzięciu prysznica i przebraniu w świeże ubranie. Wchodząc do jego gabinetu od razu zobaczyłem I.M grzebiącego w jakiś dokumentach i Kihyun'a siedzącego przy komputerze z okularami na nosie. Oboje nie zorientowali się, że ktoś wszedł do pokoju, więc usiadłem na kanapie i głośno powiedziałem:

- Dzień dobry.

Oboje szybko odwrócili się w moją stronę zdziwieni.

- Kiedy tu wszedłeś?- spytał rudzielec.

- Przed chwilą. A co?

- Nie no nic. Jak się czujesz?

- Jakby przejechał mnie pociąg z węglem, a tak poza tym to jest w miarę ok. A no i jeszcze nie pamiętam co się wczoraj działo.

Kihyun bardzo dokładnie opisał co się wczoraj stało. Patrzyłem na niego trochę nie dowierzając, jednak po dogłębnym przeanalizowaniu tego to mogła być prawda. Do tego mówił to tak śmiertelnie poważnie, iż myślałem że po skończeniu opowieści po prostu wyzionie ducha.

- Wow- skomentował krótko młody.

- Czy ja naprawdę patrzyłem się w okno, a potem nie wiadomo z jakich powodów zacząłem się zwiać z bólu?- zapytałem nie chcą w to wierzyć.

- A! Zapomniałbym. Bełkotałeś jeszcze coś o szmacianej laleczce i lesie.

- Ouh- przygryzłem wargę i zamyśliłem się.

Teraz to wszystko nabiera sensu. Muszę jak najszybciej zrobić jakiś postęp w tej sprawie, bo jeśli tego nie rozwiąże prawdopodobnie skończę albo u swojego ojca, a w gorszym wypadku na sali operacyjnej Minhyuk'a.

- Eh stary. Nie odpływaj. Co jest?

- To jest bardzo istotne. Muszę jak najszybciej dowiedzieć się wszystkiego o tej sprawie. I.M w razie gdybym dostał przepustki oddaje ci wszystkich moich pacjentów pod opiekę. W drugiej szufladzie masz wszystkie teczki i papiery. W razie potrzeby przejrzyj komputer.

- Oszalałeś! On jest stażystą.

- Ma potencjał. Poza tym to dobry egzamin. Dobra ja lecę. Nie przejmujcie się mną. Jeśli dostanę przepustki to was poinformuje. Papa.

Wyszedłem z pomieszczenia jak piorun i skierowałem się na recepcję. Oby te przepustki tam były. Błagam.

Na szczęście się nie zawiodłem. Udało mi się go przekupić tak. Jednak moja moc przekonywania działa. W kopercie z szarego papieru były 2 przepiękne białe plakietki dla mnie i dla Pii. Niezwłocznie wróciłem do swojego pokoju w którym położyłem na blat wszystkie najpotrzebniejsze mi przedmioty. Oczywiście nie zapomniałem o tak ważnych przedmiotach jakimi są środki odurzające lub wszelkiego rodzaju serum prawdy. No bądźmy szczerzy bez tego by się nie obeszło. Kuzyn Kihyun'a ma na nas czekać na zewnątrz poza lasem otaczającym ośrodek. Zaopatrzy nas w pieniądze, jedzenie i ogółem weźmie pod swoją opiekę. Czas zdjąć z siebie kitel i pokazać co tak naprawdę potrafi psychiatra. Zawsze jesteśmy ograniczeni jeśli chodzi o naszą pracę. Ponieważ normy zabraniają nam korzystać z większości substancji psychoaktywnych. Tak, nawet ta placówka mi to uniemożliwia. Jednak teraz mogę robić co mi się żywnie podoba. Jestem ponad prawem, ponieważ ci ludzie i tak są przestępcami skazanymi na dożywocie. Jeśli skrócę im życie o kilka miesięcy nikt się nawet nie zorientuje. Tak czy inaczej spakowany w plecak, który nawet nie wiem skąd posiadam, ruszyłem po moją pomocnicę. W pośpiechu nawet nie przywitałem się z recepcjonistką. Po prostu skierowałem się do sali dziewczynki.

- Pakuj się- to były moje pierwsze słowa po wejściu do pomieszczenia.

Ona tylko pisnęła radośnie i zaczęła robić to co kazałem.

- Ale jest mały problem- powiedziała cichutko.

- Co takiego?

- Bo ja nie mam bloku, a było by mi wygodniej.

- Nie martw się kupimy ci blok jak już stąd wyjdziemy, ale na razie czas to pieniądz więc pakuj się szybko.

Odprawa nie potrwała długo. Chociaż przyznam szczerze nie spodziewałem się takich zabezpieczeń przy wyjściu. Stalowe solidne drzwi, lasery i zamek na jakiś skomplikowany kod. Tak czy inaczej z wyjściem nie było problemu. Od ochroniarza dostaliśmy komórkę z tylko jednym numerem do naszego informatora. Od razu po opuszczeniu terenu budynku dostaliśmy wiadomość z informacjami w którą stronę mamy się kierować, aby wydostać się z lasu. Idąc przez tą gęstwinę przypominającą jakąś dzicz cały czas uważałem, aby Pia znajdowała się blisko mnie. W tej wyprawie jest dla mnie zbyt cenna, więc muszę jej pilnować. Omijaliśmy powalone drzewa, rozpadliny i wielkie pnącza, które liany uwiły przez wiele lat. O dziwo poruszanie się w terenie nie sprawiało mi większych trudności. Po około pół godzinie wędrówki dotarliśmy do jakiejś polany. Czekał tam na nas helikopter i kuzyn Kihyun'a.

- Wskakujcie!- krzyknął żebyśmy go usłyszeli mimo działających łopat helikoptera.

Kiedy oderwaliśmy się od ziemi zrozumiałem dlaczego przyleciał po nas transport powietrzny. Znajdowaliśmy się w środku wielkiego gąszczu niczym z wyśnionej książki, a jakby tego było mało na jakiejś wyspie, która jak zgaduje nie było żywej duszy oprócz osób z ośrodka.

- Główny śledczy Yu Seung Woo, możecie mówić mi Yu- przedstawił się zdecydowanie starszy ode mnie chłopak.

- Doktor Wonho, psychiatra- uśmiechnąłem się i podałem mu dłoń na powitanie.

- A młoda dama jak się zwie?

- Pia, jestem tu po to, aby pomóc doktorowi w ważnej sprawie.

Byłbym potworem gdybym nie uśmiechnął się na jej słowa. Ona jest taka urocza.

- Nasz pierwszy cel to miejsce zbrodni, kierunek Korea Daegu stara opuszczona jaskinia pod lasem.- powiedział poważnie Yu.

Ok, po jego słowach naprawdę zacząłem się bać. Na co ja się porywam, sam badając sprawę. Jestem szalony, albo nienormalny. A może i jedno i drugie. Wiem jedno: to będzie naprawdę interesująca przygoda.


***

Tak wiem dawno nie było rozdziału...Sorry. Stał się brak weny i brak motywacji (i mało komentarzy zachęcających do dalszej pracy było, ja nic nie sugeruje). Ale wróciłam i mam nadzieję, że to opowiadanie trochę odżyje, bo je zaniedbałam dość bardzo. Przepraszam. Lecz mimo długiej przerwy mam nadzieję, iż rozdział się wam spodobał. Ja jestem z niego dumna.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top