Rozdział 12
I.M povs.
Wziąłem sobie do serca słowa Wonho. Jeśli chce tu przetrwać muszę być twardy. Tu nie ma miejsca na płacz i użalanie się nad sobą, co niestety zrozumiałem dopiero teraz, kiedy doktor wylądował na łóżku szpitalnym z guzem mózgu. Ah, czemu zachowywałem się jak dzieciak, kiedy powinienem wspierać mojego hyung'a? On się o mnie cały czas martwił, zamiast zadbać o siebie. Muszę mu to wynagrodzić i czym prędzej porozmawiać z HyeRym. Czym prędzej pokierowałem się o pokoju
mojej siostry. Musze z nią porozmawiać. Nie widziałem jej przez paręnaście dobrych lat. Tak naprawdę zdaje mi się, że jej nie znam, bo nawet nie wiedziałem o jej istnieniu. Ja nawet nie wiedziałem o istnieniu mojej prawdziwej rodziny, która już nie żyje. Ta historia jest straszna. Za każdym razem, gdy o tym myślę przechodzą mnie dreszcze. Jak moi przyszywani rodzice mogli mi nie powiedzieć, że jestem ich prawdziwym synem? Zrozumiał bym ich, więc dlaczego ukrywali to przede mną? Myśleli, że się nie dowiem? Prędzej czy później takie rzeczy wychodzą na jaw.
Stanąłem przed ciężkimi białymi drzwiami do pomieszczenia, w którym znajdowała się dziewczyna. Chwilę się zawahałem. Co jeśli nie będzie chciała ze mną rozmawiać, albo nawet mnie widzieć? Nie dostanę odpowiedzi póki tam nie wejdę. Więc nie mam innego wyjścia. Nacisnąłem na klamkę i już po chwili znajdowałem się pod drugiej stronie drzwi. Odetchnąłem z ulgą, gdy dziewczyna lekko się do mnie uśmiechnęła.
- Dzień dobry doktorze- powiedziała, a ja się lekko zdziwiłem.
- Czy ty nie wiesz kim dla siebie jesteśmy?- zapytałem.
- Wiem, przypomniałam sobie wiele rzeczy, ale zwracanie się do ciebie nie formalnie wydaje mi się lekko nie zręczne.
- Noona nie mów tak- jej mina na moje słowa była bezcenna. Wyglądała jakby nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Wyglądała jak mała dziewczynka, która straciła cała pewności siebie przed mówienie wierszyka na dzień mamy- Noona, dobrze to brzmi nie uważasz? Mogę się tak do ciebie zwracać w końcu jesteśmy rodzeństwem.
- Proszę cię bądź poważny. Nie przyszedłeś się ze mną droczyć- jej nagła zmiana nastawienia trochę mnie zdziwiła.
- Masz rację- podrapałem się po głowie i usiadłem na krześle obok łóżka- możesz mi opowiedzieć o tym co pamiętasz? O naszych rodzicach o tym jak byliśmy mali?
- Ja, sama nie pamiętam za wiele, ale powiem ci tyle co wiem. Pochodziliśmy z dość zamożnej rodziny. Nie brakowało nam nigdy pieniędzy, ale rodzice średnio mieli dla nas czas. Ojciec prowadził jakieś interesy. Nie wiem jaka była mama, ty zresztą też. Pewnego dnia przyszedł mężczyzna i po prostu mnie zabrał nie wiem działam dlaczego. Mówił coś o długach, więc zgaduje że tacie coś nie poszło w prowadzeniu biznesu. Gdy wychodziłam widziałam martwe zakrwawione ciała rodziców. Zrobiło mi się niedobrze od zapachu krwi, ale wtedy nie miałam pojęcia co się dzieje. Jednak byłam wdzięczna, że nie ma cię w domu. Gdybyś był nie wiem co by się z nami stało. Tak to tylko ja doświadczyłam przykrości w życiu, a ty mogłeś wieść spokojne życie kształcić się i dzięki temu ponownie się spotkaliśmy.
Nie mogłem, ta opowieść wydawała się nieprawdopodobna, a jednak to była prawda. Moich oczu mimowolnie płynęło kila łez i nawet nie wiem, kiedy znalazłem się w ramionach mojej siostry. Wtuliłem się z jej koszulę i nie miałem zamiaru puścić.
- Przypominasz małego bezbronnego chłopca. Jak byliśmy młodsi często przychodziłeś do mnie zapłakany. Właśnie wtedy tuliłam cię, a ty się uspokajałeś.
Puściłem ją, a ona usiadła z powrotem na posłaniu.
- Pamiętasz coś jeszcze?
- Nie wiem czemu, ale pamiętam nadal lalkę w czerwonej sukience. Nie wiem czy to prawda czy złudzenie przez eksperymenty, ale pamiętam to. Byłeś tam ze mną. Wiejski krajobraz, zabawa w stogu siana. Wiem, że lalka w końcu wylądowała w błocie, ale nic poza tym.
- Poczekaj, lalka?
- Tak, taka duża dość i stara. Zrobiona ze szmatek i guziczków.
- A czy nie wyglądała przypadkiem, tak?- wyciągnąłem z kieszeni klucze do których był przytwierdzony mały breloczek w kształcie laleczki. Miała ona czerwoną sukienkę, lekko przebarwioną błotem, które nie chciało się sprać oraz dwa koralikowe oczka.
- Ale, co? Ona wygląda dokładne tak samo, ale jest dużo mniejsza. Czy to możliwe, że właśnie to ciągle pamiętam, ale po prostu przez wszystko co się stało moje wspomnienia uległy małej modyfikacji?
- Prawdopodobnie tak. Pamiętam tyle, że dostałem to od małej dziewczynki i powiedziała mi, że przynosi szczęście. Na początku w to nie wierzyłem i po prostu wyrzuciłem, ale z powrotem to mam.
- ChangKyun tą małą dziewczynką byłam ja. Dałam ci to i najwidoczniej przyniosło ci dużo szczęścia- dziewczyna znowu się uśmiechnęła.
- Za to ty miałaś przez to pecha.
- Nie prawda. Znowu cię spotkałam, to nie jest pech. Mogliśmy się nigdy o sobie nie dowiedzieć, jednak los tak chciał, że widzimy się i możemy ze sobą porozmawiać. Cieszę się. Może jestem tu jako pacjentka, ale przynajmniej wiem, że tobie nic nie jest.
- Noona mogę się do ciebie znowu przytulić?
- Pewnie.
XXX povs.
Dzisiaj mu powiem. Im dłużej zwlekam tym gorzej. Nie ma sensu dłużej tego ukrywać. I tak się dowie. W tym ośrodku jest za dużo ciekawskich lekarzy, żeby zachować to w tajemnicy. Trzeba to powiedzieć zanim Hyungwon wróci, bo on lubi grzebać w przeszłości ludzi, a dla mnie to się dobrze nie skończy.
Wonho povs.
Moje przekonywanie Minhyuk'a o wcześniejszy wypis nic nie dało. Co za uparta świnia. Ja już dłużej nie zniosę tego marnowania czasu. Mam nadzieją, że przynajmniej I.M mnie posłuchał. Nagle do pokoju wrócił mój prześwietny doktor.
- Co, przyszedłeś się zemnie nabijać?
- Nie, przyszedłem poinformować cię, że wychodzisz.
- Co? Nie nabierzesz mnie na coś takiego.
- Ugh idioto twój ojciec przyszedł osobiście prosić o twój wypis, więc rusz dupę, bo wylądujesz na moim stole do eksperymentów- zaczął odłączać ode mnie kroplówki i inną aparaturę.
Ok, tego się nie spodziewałem. Czym prędzej wstałem i przeprałem się w moje normalnie ciuchy i oczywiście mój przecudowny fartuch lekarski. Tak naprawdę nie był do niczego potrzebny, ale po prostu fajnie wyglądał. Wyszedłem przed sale, a tam czekał już na mnie ojciec. Jego mina mówiła sama za siebie. Stało się coś poważnego i na pewno nie idziemy teraz się pośmiać.
- Jak się czujesz?- zapytał.
- Dobrze. Widzę, że coś się stało więc nie przeciągajmy.
- Musimy porozmawiać i nie będzie to wcale lekka rozmowa. Musimy iść jeszcze po chłopaczka, którego Kihyun ma pod opieką.
- I.M? Ta, jasne- nie byłem zbyt przekonany co do tej rozmowy- Może ja pójdę go poszukać i spotkamy się u ciebie w biurze.
- Niech tak będzie.
I.M povs.
Siedziałem z Rym jeszcze całkiem długo. Rozmawialiśmy o wszystkim co nam przyszło tylko na myśl. To, aż dziwnie że po tylu latach rozłąki rozumiemy się jakbyśmy mieszkali całe życie pod jednym dachem. Niespodziewanie drzwi do pomieszczenia się otworzyły i stanął w nich Wonho.
- Jak ty skąd ty tu- nie umiałem wypowiedzieć logicznego zdania- miałeś przecież
- Miałem jeszcze odpoczywać, ale dostałem nieoczekiwanie natychmiastowy wypis.
- Wonho co ci się stało?- zapytała zza moich pleców HyeRym.
- Nic takiego. Miałem drobną operację. Nie przejmuj się już wszystko dobrze- hyung uśmiechnął się do mojej siostry. Czyżby między niemi coś zaszło? Nie, nie Wonho na pewno nie spoufala się z pacjentami.
- Rozumiem- powiedziała.
- A tak swoją drogą przyszedłem po niego- wskazał na mnie- ojciec eee to znaczy dyrektor oddziału wzywa.
- Już idę.
Wyszliśmy obaj z sali, a ja przez moją ciekawość zacząłem od razu rozmowę.
- Po co nas wzywa twój ojciec?
- Sam nie wiem, ale wyglądał na zdenerwowanego, więc pewnie to dość poważna sprawa. Nic nie narozrabiałeś, prawda?
- Nie. Wykonywałem wszystko jak należy. Nie możliwe jest, żeby skarżył się na mnie.
- Rozumiem. Mam pewne obawy względem tej rozmowy. Boję się, że możemy ostro dostać po łbach
- Nie przejmuj się razem damy radę.
- Mam nadzieję.
Po jakiś pięciu minutach znaleźliśmy się pod gabinetem dyrektora oddziału. Szczerze zacząłem się stresować tą cała rozmową, tak naprawdę nic nie wiem.
Weszliśmy do pomieszczenia, w którym siedział mężczyzna w podeszłym wieku. Jego czarne włosy już całkiem porządnie zsiwiały. Na nosie miał okrągłe okulary, a jego twarz była pokryta delikatnymi zmarszczkami. Wydawał się miłym człowiekiem, jednak w tym momencie jego wyraz twarzy był tak poważny, że wpływał na całą atmosferę panującą w pomieszczeniu. Usiedliśmy w fotelach przed biurkiem i czekaliśmy na słowa mężczyzny.
- Chłopcy długo zwlekałem i zatajałem przed wami prawdę, jednak to nie mogło trwać wiecznie. Jakiś czas temu razem z dyrektorem naczelnym odkryliśmy pewne powiązanie i jestem w 100% pewien moich słów. I.M- zwrócił się do mnie- znałem twojego ojca naprawdę bardzo dobrze. Nie tego przyszywanego, tylko prawdziwego.
- Ale skąd pan? Jak to?
- Ja i twój ojciec byliśmy braćmi- powiedział staruszek i odetchnął z ulgą.
- Chwila, co?!- odezwał się Wonho i wstał z miejsca- Ile o tym wiedziałeś? Od jak dawna?
- Ponad miesiąc.
- Czy ty pojmujesz, ile ja się namęczyłem, żeby zdobyć informacje o jego rodzinie, a ty wiedziałeś prawie od początku- jego oczy płonęły ze wściekłości.
- Hyung, uspokój się- chwyciłem za ramiona i usadziłem z powrotem na miejscu.
- Przepraszam was, ale nie mogłem wcześniej nic wam powiedzieć. Rozkaz z góry. Tak więc witaj w rodzinie ChangKuyn. Od dzisiaj jesteście kuzynami. Dyrektor wie o wszystkim, o tym że HyeRym jest twoją siostrą także. Nie musicie tego ukrywać. A teraz jeśli mogę was prosić opuście mój gabinet mam dużo pracy.
- Pff taki z ciebie ojciec, a nie możesz nawet chwili porozmawiać z własnym synem. Do tego masz przed sobą bratanka, o którym nie wiedziałeś albo nie widziałeś się z nim przez kilkanaście lat i po prostu wypraszasz nas z gabinetu. Wstydziłbyś się- warknął Wonho i wyszedł z pomieszczeniu trzaskają drzwiami.
Ja nadal siedziałem w osłupieniu przygnieciony ciężarem nowych informacji. To wszystko. Czy to ma jakikolwiek sens?
-Chłopcze wiem, że jest ci ciężko, ale sam jestem tym zmęczony. Porozmawiamy później, dobrze?
Tylko przytaknąłem głową i opuściłem pomieszczenie.
Nowy rozdział i odkryta kolejna tajemnica. Jak myślicie co teraz czeka naszych bohaterów?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top