#4
- Lubisz ty mnie w ogóle?- zadałem pytanie.
- Nie twierdze, że pana nie lubię, ale przyjaźnią bym tego nie nazwała.
- Czy potrafiłabyś ze mną trochę bardziej współpracować? Usiłuję ustalić kilka faktów jednak bez twojej pomocy nie uda mi się nic osiągnąć. Możesz być ze mną szczera i odpowiadać na wszystkie moje pytania?
Dziewczyna chwile na mnie patrzyła jakbym był przybyszem z kosmosu. Przepraszam, ale to ona jest tu jakąś niewiadomą.
- A mogę panu zaufać?
- Co masz na myśli przez ''zaufać''?
- Nie wyda mnie pan? Nie chce znowu ich spotkać.
- O to nie musisz się martwić tu jesteś bezpieczna. Chwila czy ty, wcześniej udawałaś? Od początku wiedziałaś, że jesteś w innym miejscu?
- Ja nie wiem, gdzie do końca jestem, ale wiem, że tu jest bezpieczniej niż tam.
- Rozumiem. To znaczy, że jednak nie jest z tobą tak źle. Jednak wiesz, że już tam nie jesteś.
- Nie jest ze mną tak źle. Dziękuję...
- Wybacz nie chciałem cię urazić. Czemu ukrywałaś to przez tak długi czas?
- Musiałam wiedzieć komu mogę zaufać i czy na pewno jestem tu bezpieczna.
- Więc powiesz mi co robiłaś w tamtym miejscu?
- Nie wiem- po tych słowach dziewczyna nagle straciła przytomność. Starałem się ją obudzić, jednak na marne. Miałem już wołać pomoc, ale coś mnie zatrzymało- Wonho stój- usłyszałem jej głos.
Odwróciłem się i ujrzałem ją lekko unoszącą się nad ziemią. Czy to są kurwa jakieś pierdzielone czary?! Wzywajcie księdza, egzorcystę, wiedźmina może być nawet nasz woźny Bob, tylko powiedzcie że to są żarty. W co ja się wpakowałem? I na co było ci szpanić mądrością? Trzeba było się tak nie wykazywać talentem lekarski. Teraz masz co chciał. Świetnie.
- Eee to do mnie?
- A do kogo innego debilu?!- możne jakiś dziwny duch nią zawładnął ale cięty język to on ma.
- Więc, tak?- starałem się nie okazywać strachu i zaskoczenia.
- Musisz mi pomóc. Znajdź dziewczynkę w czerwonej sukience o oczkach brązowych i świecących jak dwa małe koraliki. Jak myślisz co się stanie gdy ją znajdziesz? - zachichotała, a we mnie pojawiło się jeszcze więcej obawy.
Co tu się wyrabia? HyeRim znowu straciła przytomność. Udało mi się złapać jej bezwładne ciało w ostatniej chwili przed upadkiem na zimną podłogę. Ułożyłem ją na łóżku sprawdziłem parametry życiowe, które na szczęście były w normie, i wyszedłem z pomieszczenia. Potrzebuje jak najszybciej informacji. Kim jest dziewczynka w czerwonej sukience. Potrzebuję śladów DNA z miejsca zdarzenia. Musze osobiście przesłuchać wszystkich podejrzanych i zamieszanych w całą sprawę. Tylko największy problem rodzi się tu... jak ja wyjdę z ośrodka? Dyrektor działu nawet mi nie pozwoli, a co tu mówić dopiero o dyrektorze naczelnym kliniki. Ehh ciężki mój los. Co ja teraz zrobię? Chwila, coś mi świta. Ja mam chyba wtyki w samym sercu tego szpitala. Taa dosłownie w sercu. Swego czasu pomogłem synowi dyrektora ośrodka w pewnej sprawie. Już nawet średnio pamiętam o co chodziło, ale ważne jest to, iż taka sytuacja miała miejsce. Dał mi swoją wizytówkę. Wystarczy, że znajdę ją w mojej szafie pełnej papierów i jestem w domu.
Czym prędzej ruszyłem do swojego gabinetu w poszukiwaniu skrawka papieru. Po drodze kilka osób próbowało mnie zatrzymać, ale teraz nie mam czasu. Prawdopodobnie nawet gdybym raczył z nimi porozmawiać nie pomógł bym im. Tak jestem egoistą i co z tego? Nikt mi nie zabroni. Po wtargnięciu do mojego gabinetu znowu zastałem Kihyun'a, znowu w moim fotelu, ale olać go teraz mam ważniejsze sprawy na głowie. Tak jak pomyślałem, tak zrobiłem. Kompletnie zignorowałem przyjaciela i zacząłem wertować sterty dokumentów w mojej szafie.
- Przyszedłem tu w dobrym celu dostarczyć ci informacje. A ty mnie tak traktujesz. Jeśli nie potrzebujesz informacji od mojego kuzyna to ja sobie wyjdę.
- Nie czekaj moment wróć!- krzyknąłem blokując mu drogę wyjścia.
- Dobra spokojnie, nie stresuj się tak. -uśmiechnął się na swój zadziorny sposób- Najpierw usiądź i powiedz czego tak zażarcie szukasz.
Usiadłem naprzeciw niego i odpałem:
- Wizytówki jednego gościa.
- Czyżby chodziło o tę wizytówkę?- podniósł do góry kawałek papieru
- Co gdzie to znalazłeś?!
- A leżało na dnie twojej szuflady...
- Czy ty grzebałeś w moich rzeczach?
- Nie, skąd takie podejrzenia?
- Grzebałeś, wiedziałem.- wstałem z zamiarem wyrządzenia mu krzywdy- Co tym razem chciałeś zwędzić?- chyba zorientował się co chciałem mu zrobić bo natychmiast poderwał się z miejsca.
- Wonho spokojnie. Nie ważne co zrobiłem i tak mnie kochasz i jestem ci potrzebny, bo beze mnie nie dostaniesz cennych informacji.
W sumie to jest dobry argument, ale i tak mam ochot zrobić mu krzywdę. W tamtej szufladzie kryje się parę moich sekretów i najcenniejsze leki strzerzone przeze mnie. Nie bez przyczyny ta szafka nie dość, że jest pancerna to jeszcze zamykana na klucz. Nie mam pojęcia jakimi tajemniczymi sztukami włamywania posługuje się ten rudy lis, ale nieźle mu to wychodzi. A możne on minął się z powołaniem? Może zamiast psychiatrą powinien zostać tajnym agentem albo włamywaczem? Chwytam chłopaka za kołnierzyk koszuli i sadzam z powrotem na krześle.
- Gadaj co wiesz i oddawaj to co zabrałeś.-warknąłem na niego.
- Spoko, spoko. Kuzyn obfotografował dokładnie miejsce, w którym była przetrzymywana HyeRim i wszystko opisał. Zdjęcia ze szpitala też są, ale myślę, że zbyt dużo ci nie dadzą.-podał mi kopertę- Do świadków nie zdołał jeszcze dotrzeć.
- Skontaktuj się z nim i spytaj czy mogę dołączyć do śledztwa jako lekarz. Muszę porozmawiać ze świadkami i zrobię wszystko, żeby dowiedzieć się co tam się wydarzyło.
- Czy ty zamierzasz naruszyć swoją cenna kolekcje leków?
- Dokładnie tak.
Po wyjściu Kihyun'a udałem się na recepcję, aby zadzwonić do tego gościa. Po kilku sygnałach udało mi się połączyć.
- Wydział Kardiochirurgi. W czym mogę pomóc?- usłyszałem w słuchawce miły głos recepcjonistki
- Dzień dobry z tej strony doktor Wonho z oddziału psychiatrycznego. Czy mógłbym prosić do telefonu doktora Shownu?
- Przykro mi, ale w tej chwili przeprowadza operacje. Mogę pana umówić dzisiaj na 15 na spotkanie. Będzie pasowało?
- O tak, idealnie. Bardzo dziękuję i do zobaczenia.
- Do widzenia.
Ok, wszystko się zaczyna okładać. Mam nadzieję, że ten cały Shownu będzie potrafił zdobyć dla mnie przepustkę na wyjście z ośrodka. Ale teraz czas załatwić obietnice pewnej małej dziewczynki. Ciekawe czy ugryzła Jooheon'a czy nie? Mniejsza z tym Pia wzywa. Kilku minutowy marsz przez ośrodek i jestem na miejscu. Przyznam szczerze, że przy takim lataniu po ośrodku to sobie kondycje wyrobię. Może nawet zrzucę parę kilo.
Kiedy dotarłem na miejsce przedstawiłem się w recepcji od razu mówiąc po co przyszedłem. Pani z którą rozmawiałem zaśmiała się cicho twierdząc, że mała Pia wypytuje o mnie od samego rana. Muszę przyznać, iż jest naprawdę urocza. Poszedłem do sali i już po otwarciu drzwi do mojej nogi przylepił się blond włosy rzep o niebieskich oczach.
- Tęskniłam!- krzyknęła głośno i jeszcze mocniej przytuliła się do mojej nogi.
- Tak, ja też. Teraz mam do ciebie bardzo ważne pytanie -kucnąłem obok niej, aby wyrównać choć trochę poziom wzrostu- Nie ugryzłaś nikogo przez ten czas?
- Nie, byłam bardzo bardzo grzeczna.
- No mam nadzieję. Nawet jeśli kłamiesz i tak się o wszystkim dowiem.
- Nie kłamię. Naprawdę byłam bardzo grzeczna.
- Dobrze powiedzmy, że ci wierzę. To teraz najważniejsza sprawa. Co robimy?
- Ja chce pokazać Panu moje prace. Bo jak Pana tu nie było, to dużo rysowałam.
- W takim razie pokaż- wstałem z ziemi i usiadłem na łóżku.
Po chwili na moich kolanach spoczęły białe kartki papieru, na których ku mojemu zdziwieniu widniały tak wspaniałe rysunki, iż nie wierzyłem że mogła je narysować Pia. Nie można narysować czegoś tak idealnego w takim wieku. Wertując kartki zatrzymałem się na jednej pracy. To byłem ja. Idealnie odwzorowany ja. Mój dziwny lekko opadający czubek nosa, moje odstające uszy i ozdabiające je kolczyki. Praca była na tyle idealna, że mógłbym stwierdzić, iż jest to zdjęcia.
- Pia jak ty -zaciąłem się na chwilę nadal będąc w szoku- jak ty potrafisz tak odtwarzać rzeczy i ludzi?
- Nie wiem, potrafię tworzyć takie dzieła może od 2 miesięcy, od kiedy doktor zaczął mi podawać jakieś inne leki.
- Pia będę potrzebował twojej pomocy. Z tego co widzę jesteś w stanie zapamiętać twarz,a następnie ją narysować, prawda?
- Tak.
- Pomożesz mi? Proszę, naprawdę cię potrzebuje. Jest to w prawdzie trochę straszna wyprawa, ale naprawdę jesteś mi potrzebna.
- Pomogę Panu. To będzie dla mnie ogromna radość.
- Dziękuje ci- przytuliłem ją do swojej klatki.
Ta dziewczynka to dar z nieba. Nadal nie wiem, jak Jooheon sobie z nią nie radził. Spojrzałem na zegarek. Ugh czas tak szybko ucieka.
- Musze już uciekać. Przyjdę do ciebie za kilka dni, dobrze?
- Dobrze, do widzenia.
Wyszedłem z pomieszczenia. Przed drzwiami stał mój wspaniały znojom nie radzący sobie z dziewczynką-aniołkiem. Poinformowałem go, że prawdopodobnie zabiorę Pie ze sobą na kilka dni, ale jeszcze nic nie jest pewne. Teraz biegiem ruszyłem na oddział kardiochirurgi, gdzie byłem umówiony z nijakim doktorem Shownu. Na recepcji od razu zostałem rozpoznany i zaprowadzony do odpowiedniego gabinetu. Przed komputerem siedział dość wysoki chłopak o masywnej posturze.
- Dzień dobry- odezwałem się pierwszy i usiadłem naprzeciw niego rzucając wizytówkę na blat.- Swego czasu dałeś mi ją mówiąc, że kiedy będę potrzebował pomocy mam się do ciebie zwrócić.
- Tak, pamiętam. Więc czego ode mnie oczekujesz?
- Jesteś synem dyrektora szpitala. Załatw mi i jednej małej dziewczynce imieniem Pia przepustkę na kilka dni.
- Chcesz wyjść z ośrodka? W dodatku z pacjentką? To nie będzie takie proste.
- Uhh uwierz mi wrócimy. Nawet gdybym próbował uciec nie miałbym dokąd. Wychowałem się w tym ośrodku nic nie wiem o bożym świecie. Potrzebuje tylko zrobić rozeznanie w sprawie mojej pac jętki HyeRym, ponieważ dane policyjne, które mi dostarczono to za mało, aby cokolwiek zrobić.
- A co z pańskimi pacjentami? Zostawi ich pana na kilka dni?
- Mam dla siebie odpowiednie zastępstwo. Nie musisz się o to martwić.
- Dobra, zobaczę co da się zrobić. W razie czego będę dzwonić.
- Dzięki.
Tak wiem, że miałam pisać wiecej, ale coś nie wyszło. Staram się pisać jak najwiecej dla osób, które to czytają, ale szkoła i projekty. Ugh można się zajechać. Niemniej jednak oddaje ten rozdział do waszej oceny.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top