3.
Obudziłam się i od razu rozbolała mnie głowa. Nie piliśmy wczoraj alkoholu.
-Apsik!- kichnęłam.
No super jestem chora, mam karat, do tego boli mnie gardło i głowa.
Lepiej być nie mogło.
Usłyszałam otwieranie drzwi, spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam Luke'a z tacą, na której były naleśniki i sok pomarańczowy.
-Ooo.. już wstałaś- kichnęłam- Jesteś chora- stwierdził.
-No co ty nie.. apsik... powiesz- poczułam jak do moich oczu zbierają się łzy, głupi katar.
-Masz- podał mi tacę i wyszedł z pokoju. Miło.
Zabrałam się za pałaszowanie naleśników i picie. Mniam..!! Chyba znowu Mike robił. Spojrzałam na zegarek 9:00! Ale długo spałam.
Nie słyszę śmiechów, ani niczego z dołu.
Nie ma ich w domu?
Po chwili znowu otworzyły się drzwi.
-Już zjadłaś? Widocznie dało się je zjeść- powiedział.
-Ty je robiłeś?- zapytałam zaskoczona.
-Tak- uśmiechnął się i podał mi jakiś kubek z ciepłą cieczą- Jakiś lek na przeziębienie- oznajmił.
Przytaknęłam i zaczęłam pić. Spojrzałam w stronę okna gdzie prószył śnieg.
-Reszta poszła się gdzieś przejść- przytaknęłam.
Od zawsze lubiłam śnieg, święta bez śniegu to nie święta. Cieszę się, że spędzę je teraz z bratem. O ile mi wiadomo to dziewczyny jadą do rodzin do Sydney i chłopcy chyba też, więc może ja i Ash zostaniemy tu. Nie mamy już chyba żadnej innej rodziny niż nasza paczka. Takie święta w dwójkę.
-Grace? Haloo.. jesteś tu ze mną?- potrząsnęłam głową.
-Tak, tak, zamyśliłam się- lekko się uśmiechnęłam- Co mówiłeś?
-Pytałem się co robisz w święta
-Chyba zostanę z Ash'em tutaj
-Z nami- spojrzałam na niego- Ja, Ash, Mike, Cal też zostajemy. Nasze rodziny postanowiły wyjechać na wyspy karaibskie czy coś tam- wyjaśnił.
-To świetnie- pisnęłam, że aż mnie jeszcze bardziej gardło zabolało, chwyciłam się za nie.
-Wyzdrowiejesz do świąt
-Oby- uśmiechnęłam się w jego kierunku co odwzajemnił.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top