27.
Nasza mała kruszyna nie daje nam spać... znowu płacze.
-Teraz twoja kolej- wyjęczałam, a chłopak wyskoczył z łóżka i poszedł do małego Oliver'a.
Jak wszyscy się dowiedzieli, zaczęli nam składać gratulacje, a dziewczyny wprost krzyczały do słuchawki, i Ash też.
Jeśli chodzi o mojego brata to znalazł sobie dziewczynę... tak to ta Bella.
Ciesze się, że jest szczęśliwy.
Po chwili płacz tego urwisa ustał, ale mój narzeczony nadal nie wracał. Postanowiłam wstać i sprawdzić co się dzieje.
Otworzyłam drzwi do tymczasowego pokoju małego (mały śpi w pokoju gościnnym, gdzie wcześniej sypiał Ash, niestety nie zdążyliśmy zrobić mu pokoiku).
Luke stał i przytulał nasze dziecko lekko kołysząc i nucąc jakąś piosenkę. Oparłam się o framugę drzwi i przyglądałam się całej słodkiej sytuacji.
Chłopak położył naszego synka do łóżeczka i chciał wyjść, zauważył mnie i biorąc mnie na ręce zaniósł do naszego pokoju, do łóżka.
-Oby już nie płakał- powiedział i przytulając się do mnie i zasnął.
Wtuliłam się w Luke'a i również zasnęłam.
***
Obudziły mnie kroki po schodach, głośne kroki. Najbardziej zdziwiło mnie to, że Luke spał obok mnie.
-Luke...- zaczęłam szturchać chłopaka- Luke- powiedziałam głośniej.
-Hmm??
-Ktoś jest w mieszkaniu- powiedziałam.
Szybko się wyprostował i wyjął spod łóżka... broń?! CO TU DO CHOLERY ROBI BROŃ?!
Wyszedł z pokoju, a ja za nim, oczywiście poszliśmy do Oliver'a. Otworzyliśmy drzwi, a tam...
-Ash?! Ty durniu nie strasz!- krzyknął Luke.
-Ciii... -mały śpi- powiedział mój brat.
Luke lekko podenerwowany poszedł odłożyć broń, a ja podeszłam do Ashton'a i mocno Go przytuliłam.
-Śliczny chłopiec- powiedział, lekko się uśmiechając.
-Wiem...
-Mam bardzo przystojnego chrześniaka- zaśmiał się.
-A kto Cię niby wybrał na chrzestnego?- zapytał wchodzący do pokoju Luke
-Ja- powiedziałam- Jakiś problem?- zapytałam, chłopak tylko podniósł ręce do góry w geście obronnym- Tak myślałam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top