24.
Julia pojechała po chłopaków, ja zostałam w domu, oczywiście chciałam jechać ale dziewczyna zabroniła mi, bo może coś się stać.
Postanowiłam zrobić się na bóstwo, co będzie lada wyzwaniem, bo jestem strasznie zmęczona, Szybko poszłam się wykąpać, umyłam włosy i wysuszyłam suszarką, ubrałam czarną bieliznę i podeszłam do szafy, ubiorę jakąś sukienkę, bo tylko w to się zmieszczę, albo jakieś dresy...
Jak ja mam wyglądać ładnie jak jestem jakąś beczką!
Łzy zaczęły spływać po moich policzkach, przeniosłam się na łóżko, oparłam się plecami o ścianę, dotykałam lekko brzuch, patrząc jak ubrania które wyrzuciłam z szafy, walają się po podłodze. Coraz bardziej zanosiłam się płaczem.
Oczywiście cieszę się z dziecka, ale to strasznie trudne, nie radzę już sobie.
Ja i Luke jesteśmy coraz to dalej, ja mam jeszcze studia, kto by się zajmował małym?
Jak na zawołanie Oliver zaczął kopać, a już po chwili usłyszałam zatrzaskiwanie drzwi.
-Grace!- krzyknął- gdzie jesteś?- znowu.
Nie odpowiedziałam, szybko przetarłam policzki, żeby nie widział łez, ale coraz to nowsze wydobywały się z moich oczu.
Otworzył drzwi od naszego pokoju.
-Skarbie tu jes... Co się stało?!- zatrzasnął drzwi i w zaskakującym tempie znalazł się obok mnie.
-Co się z nami dzieje Luke- załkałam.
-Już, już... mamy dla siebie teraz sporo czasu...
-Luke! Rok... pieprzony rok! Mamy dla siebie Tylko Rok... to nie jest dużo!- krzyczałam przez łzy, już sobie nie radzę, stanęłam na przeciwko chłopaka, a ten usiadł na brzegu łóżka- A pomyślałeś o Oliver'ze?! Kto będzie się nim zajmował jak ty będziesz w trasie, a ja na uczelni?! Nie możemy Go brać ze sobą... Rozpadamy się...- ostatnie zdanie dodałam już ciszej.
-Kochanie, za rok kończysz studia tak?
-Tak...
-Czyli praktycznie mały będzie "sam" przez około dwa miesiące, skoro ja wyjeżdżam w trasę dopiero za rok.
-No mniej więcej.
-Sprowadźmy tu moją mamę na dwa miesiące
-To nie będzie dla niej kłopot?
-No co ty... tak się ucieszyła kiedy się o Nim dowiedziała, na pewno nie przegapi takiej okazji.
-No, to jedno z głowy... ale Luke, co z nami, ty będziesz w trasach, a ja siedziała z dzieckiem w domu- podeszłam bliżej niego- Potrzebuję cię, ja i mały cię potrzebujemy- wzięłam jego rękę i przyłożyłam do swojego brzucha. Wciąż płakałam.
-Chcesz abym przerwał koncertować, przerwał karierę?
-Nie, chcę abyś spełniał swoje marzenia i 100% jestem za tym, ale chcę cię częściej widywać, nie za rok, chcę częściej.
-Też bym tego chciał, postaram się coś wykombinować, kochanie, naprawdę mi też jest ciężko.
Chłopak wstał i mnie przytulił, potem uklęknął przede mną.
-Hej mały...- po czym zaczął obcałowywać cały mój brzuch, brakowało mi jego pocałunków na ciele, dlaczego musi być tak ciężko, znowu zaczęły lecieć mi łzy z oczu. Luke to zauważył, wstał otarł mi łzy i pocałował.
-Tęskniłem, za wami... BARDZOOOO- powiedział przez pocałunek.
-Ja za tobą też- zaczęłam coraz to bardziej pogłębiać pocałunek. Chłopak nie protestował, ale kiedy chciałam popchnąć go na łóżko, przestał mnie całować.
-Grace, też bym bardzo chciał, ale nie możemy.
Zmarszczyłam brwi i odwróciłam się do niego tyłem, poszłam się ubrać, bo przypominam, że jestem w samej bieliźnie. Ubrałam na siebie białą bluzkę.
-Nie pociągam Cię już- powiedziałam wściekła.
-Oczywiście, że pociągasz
-Kłamiesz, przytyło mi się i chcesz abym zniknęła!- krzyknęłam i znowu pociekły mi łzy.
-Kochanie..- chłopak zaczął podchodzić do mnie, a ja zaczęłam się cofać, po co do mnie idzie jak Go już obrzydzam, wpadłam na ścianę- Jesteś najbardziej seksowną kobietą jaką znam, strasznie mnie pociągasz i jak bym tylko mógł to zerwał bym z ciebie to wszystko, ale nie chce zrobić krzywdy małemu. Obiecuję Ci, że jak mały będzie już na świecie, to nie będziesz mogła wyjść z łózka przez 9 miesięcy, bo aż tyle musiałem czekać- powiedział chichocząc.
Włożył dłonie pod moją bluzkę i delikatne gładził mój brzuch, potem szybko zdjął ze mnie bluzkę i rzucił na podłogę, chwycił mnie za dłoń i zaprowadził do łóżka. Pod niósł mnie i położył na łóżku. Teraz to mu się przyglądałam. Zdjął bluzkę i rzuciła na ziemię, potem i spodnie do niej dołączyły. Położył się obok mnie. Pocałował mój brzuch i mnie.
-Chodź spać, jestem zmęczony i na pewno ty też. Dobranoc
-Dobranoc...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top