two
Jaeyun od kilku dni nie mógł wyrzucić z głowy spotkania z Yvette. Czasem, gdy wieczorem siadał w klinice, przeglądając notatki z minionych dni, jego myśli nieoczekiwanie uciekały w kierunku dziewczyny, która tak nagle wtargnęła w jego życie. Jej twarz, pełna emocji i determinacji, gdy tuliła zakrwawionego psa, wciąż tkwiła mu w pamięci.
"Co takiego było w tej chwili?" – zastanawiał się, siedząc przy biurku w gabinecie. Próbował skupić się na przeglądaniu dokumentacji medycznej zwierzaków, ale każda przerwa w pracy była jak otwarte zaproszenie dla jego myśli o niej.
Layla leżała zwinięta w kłębek u jego stóp, jakby czuła, że jej właściciel ma coś na głowie. Jaeyun spojrzał na nią i westchnął, drapiąc ją za uchem.
– Coś jest nie tak ze mną, Layla – powiedział cicho. – Przecież nawet jej nie znam, a ciągle o niej myślę.
Layla uniosła łeb, spoglądając na niego, jakby chciała odpowiedzieć, ale oczywiście nie mogła.
Jaeyun odchylił się na krześle, wpatrując się w sufit. Jeszcze nigdy żadna dziewczyna nie wywarła na nim takiego wrażenia. Nie był typem, który łatwo dawał się ponieść emocjom, a jednak Yvette zdawała się mieć w sobie coś, co przełamało jego bariery.
Zastanawiał się, co teraz robi. Czy jej pies czuje się lepiej? Czy wszystko wróciło do normy? A może... może chciałaby przyprowadzić go na kontrolę?
Przyłapał się na tym, że wyczekiwał każdego dzwonka do drzwi kliniki. Każde otwarcie drzwi budziło w nim chwilę nadziei, że to właśnie ona stanie w progu, trzymając w ramionach swojego małego przyjaciela.
Kiedy zadzwonił telefon, podskoczył, jakby wyrwany z transu.
– Klinika weterynaryjna "Happy pawns", w czym mogę pomóc? – zapytał, starając się brzmieć profesjonalnie, mimo że jego serce przyspieszyło na samą myśl, że to mogłaby być ona.
Ale to był tylko kolejny właściciel psa, który chciał umówić wizytę.
Po zakończonej rozmowie odłożył słuchawkę i przeczesał włosy dłonią, próbując się opanować. "Muszę się uspokoić" – pomyślał.
Mimo wszystko w głębi serca żywił nadzieję, że los pozwoli mu ponownie spotkać Yvette. Czuł, że ich drogi skrzyżowały się nie bez powodu. Jakby to była szansa na coś więcej... coś, czego jeszcze nie rozumiał, ale czego pragnął z całych sił.
Myśli Jaeyun krążyły również w kierunku jednego dnia, który go czekał. Sylwester zbliżał się wielkimi krokami, a przyjaciele chłopaka jednogłośnie zdecydowali, że Jaeyun nie spędzi go w klinice, udając, że praca jest dla niego najważniejsza.
Jaeyun nigdy nie był typem imprezowicza. Wolał spędzać wieczory w towarzystwie Layli, w spokoju swojego domu, gdzie nie musiał udawać kogoś, kim nie był. Mimo to miał kilku zaufanych przyjaciół, którzy uważali, że czasami potrzebuje wyjść poza swoją strefę komfortu. Heeseung, Jay i Sunghoon, znając jego samotnicze skłonności, postanowili wziąć sprawy w swoje ręce.
– Nie ma mowy, Jaeyun – oznajmił stanowczo Jay, gdy wpadli do jego kliniki w późne popołudnie trzydziestego pierwszego grudnia. – Zabieramy cię na imprezę.
– Nie, dzięki. Mam dużo rzeczy do zrobienia – próbował protestować Jaeyun, ale Sunghoon jedynie zaśmiał się pod nosem.
– Ty zawsze masz dużo rzeczy do zrobienia. Nawet kiedy nie masz – rzucił z przekąsem.
– Layla będzie czuła się samotna – dodał Jaeyun, szukając wymówki, ale Heeseung był na to przygotowany.
– Layla może spędzić noc z moją Luną. Będą miały własną imprezę – odpowiedział z szerokim uśmiechem.
Jaeyun westchnął ciężko, wiedząc, że nie ma szans na wygraną. Przyjaciele już dawno zadecydowali, że spędzą sylwestra razem, i żadne wymówki nie mogły ich powstrzymać.
Zanim się obejrzał, siedział w samochodzie Sunghoona, patrząc na światła miasta przemykające za oknem.
– Nie będziesz żałował, obiecuję – powiedział Jay, siedzący na przednim siedzeniu. – To będzie impreza, którą zapamiętasz na długo.
Jaeyun nie był tego taki pewien. Imprezy nigdy nie były jego klimatem, a tłumy ludzi zazwyczaj go przytłaczały. Ale tym razem, ku jego zaskoczeniu, nie czuł aż takiej niechęci. W głowie wciąż miał myśli o Yvette i dziwną nadzieję, że może los zaskoczy go jeszcze bardziej tego wieczoru.
Gdy dotarli na miejsce – duży, nowoczesny apartament z panoramicznym widokiem na miasto – Jaeyun nie mógł powstrzymać lekkiego uśmiechu. Przyjaciele naprawdę starali się wciągnąć go w coś, co ich zdaniem było „normalnym życiem".
– Daj nam tylko jedną noc, Jaeyun – rzucił Heeseung, poklepując go po ramieniu. – Potem możesz wrócić do swojego świata czworonogów.
Jaeyun skinął głową, choć w duchu był sceptyczny. Nie wiedział, co przyniesie ta noc, ale jedno było pewne – z przyjaciółmi u boku wszystko było znośniejsze. Nawet imprezy.
Jednak mimo sceptycznego nastawienia chłopaka los postanowił się do niego uśmiechnąć. Gdy przekroczył próg apartamentu od razu jego wzrok przykuła dziewczyna którą spotkał w wigilię. Jaeyun zatrzymał się w pół kroku, gdy jego spojrzenie zatrzymało się na znajomej sylwetce. Yvette. Stała niedaleko panoramicznego okna, z kieliszkiem szampana w dłoni, rozmawiając z grupką osób. Jej delikatny uśmiech i swobodna postawa sprawiły, że wyglądała na zupełnie inną osobę niż tę, którą spotkał w wigilijny wieczór.
Serce zabiło mu szybciej, a myśli poplątały się w chaotycznym tańcu. Jak to możliwe, że znów się spotkali? Czy to przypadek, czy może coś więcej?
– Wszystko w porządku? – zapytał Heeseung, zauważając dziwny wyraz twarzy Jaeyuna.
– To... ona – powiedział cicho, wskazując głową w stronę dziewczyny.
Jay, który stał obok i właśnie kończył pić drinka, podążył za jego wzrokiem.
– O kim mówisz? – zapytał, a potem zmarszczył brwi. – Yvette?
Jaeyun spojrzał na niego zaskoczony.
– Ty ją znasz?
Jay parsknął śmiechem.
– No jasne, że znam. To moja kuzynka.
Jaeyun patrzył na niego z niedowierzaniem, próbując przetrawić tę informację.
– Kuzynka? Jak to?
– Przyjechała z Francji na święta – wyjaśnił Jay, wzruszając ramionami. – Ale skąd ty ją znasz?
Jaeyun przez dłuższą chwilę zastanawiał się czy opowiedzieć swoim przyjaciołom o ich spotkaniu, które mieli w wigilię. Obawiał się, że przyjaciele zrobią mu wyrzuty, że znowu święta spędził sam i w dodatku w pracy, a przecież każdy z nich zapraszał go do siebie, by miał towarzystwo.
– Spotkaliśmy się w wigilijny wieczór – powiedział w końcu, nie odrywając od niej wzroku.
Heeseung klepnął go w ramię.
– To na co czekasz? Idź i porozmawiaj z nią!
– Nie mogę tak po prostu podejść – wymamrotał Jaeyun, czując, jak wkrada się w niego nieśmiałość. – W dodatku to kuzynka Jay'a. To trochę niezręczne.
Jay spojrzał na Jaeyuna, unosząc brew z rozbawieniem.
– Niezręczne? Dlaczego? Yvette to dorosła dziewczyna, nie będę jej pilnował jak jakiś ochroniarz – stwierdził z wyraźnym rozbawieniem w głosie. – Poza tym, znam cię. Jeśli ktoś miałby z nią rozmawiać, to tylko ktoś taki jak ty.
– No właśnie, Jaeyun, nie marudź – wtrącił Heeseung, szeroko się uśmiechając. – Wygląda na to, że los daje ci szansę. Co masz do stracenia?
Sunghoon, który dotychczas obserwował rozmowę z boku, odezwał się z nutą powagi:
– Poza tym, jeśli jej nie zagadasz, to sam pójdę z nią porozmawiać. Wiesz, żeby nie była sama na imprezie.
Jaeyun rzucił mu ostrzegawcze spojrzenie, a Jay i Heeseung wybuchnęli śmiechem.
– Dobra, dobra, już nic nie mówię – zareagował Sunghoon, unosząc dłonie w geście poddania się. – Ale serio, idź, zanim ktoś inny cię ubiegnie.
Jaeyun poczuł, jak jego serce bije szybciej, a dłonie lekko drżą. Nie był typem, który swobodnie nawiązywał rozmowy na imprezach, zwłaszcza z kimś, kto zrobił na nim takie wrażenie. Jednak coś w ich spojrzeniach, które chwilę temu się spotkały, dodało mu odwagi.
– Dobra – westchnął, próbując ukryć zdenerwowanie. – Ale jak coś pójdzie nie tak, to wasza wina.
– Jasne, jasne – odpowiedział Jay, machając ręką. – Idź już, zanim zaczniemy cię jeszcze bardziej drażnić.
Jaeyun wziął głęboki oddech i ruszył w stronę Yvette. Czuł na sobie spojrzenia przyjaciół, ale starał się je ignorować. Skupił się na dziewczynie, która stała nieco na uboczu, trzymając kieliszek szampana w dłoni.
Kiedy podszedł bliżej, Yvette spojrzała na niego z delikatnym uśmiechem.
– Jaeyun – powiedziała z zaskoczeniem, ale i ciepłem w głosie. – Nie spodziewałam się, że cię tu zobaczę.
– Cóż, życie lubi nas zaskakiwać – odpowiedział z lekkim uśmiechem, czując, że jego zdenerwowanie zaczyna ustępować. – A ja nie spodziewałem się, że jesteś kuzynką Jay'a.
Yvette roześmiała się, a jej śmiech zabrzmiał jak muzyka w jego uszach.
– Świat bywa mały – przyznała, spoglądając na niego z zaciekawieniem. – Jak to się stało, że jesteś przyjacielem mojego kuzyna?
– To długa historia – powiedział, czując, jak jego serce bije szybciej. – Może opowiem ci kiedyś przy spokojniejszej okazji.
Yvette uniosła brew, wyraźnie zainteresowana.
– Brzmi, jakbyś właśnie proponował kolejne spotkanie – zauważyła z rozbawieniem.
– Może – odpowiedział z nutą tajemniczości, nie odrywając od niej wzroku. – A jak się miewa szczeniak, którego uratowałaś?
Yvette spojrzała na Jaeyuna z wdzięcznością, a jej uśmiech zyskał ciepły, niemal delikatny wyraz.
– Zaskakująco dobrze, dzięki tobie – odpowiedziała z przekonaniem. – Nie wiem, co bym zrobiła, gdybym cię wtedy nie spotkała. Mały jest teraz pod opieką rodziców. Twierdzą, że to był najlepszy prezent świąteczny, jaki mogli sobie wyobrazić.
Jaeyun poczuł, jak ogarnia go fala ulgi i satysfakcji. Mimo że ratowanie zwierząt było dla niego codziennością, świadomość, że ta konkretna historia zakończyła się szczęśliwie, sprawiła, że poczuł się wyjątkowo.
– Cieszę się, że ma się dobrze – powiedział szczerze, nie spuszczając z niej wzroku. – Widać, że miałaś na niego ogromny wpływ.
Yvette lekko się zarumieniła, unosząc kieliszek szampana do ust, jakby chciała ukryć swoje zakłopotanie.
– Ty zrobiłeś większą część pracy – zauważyła, spoglądając na niego spod długich rzęs. – Ale muszę przyznać, że było to jedno z bardziej... nietypowych spotkań wigilijnych.
Jaeyun uśmiechnął się, przechylając głowę w bok.
– Może nietypowe, ale na pewno niezapomniane – przyznał, czując, jak jego głos zyskuje bardziej miękką nutę.
Chwilę stali w ciszy, pozwalając, by dźwięki imprezy wokół nich zanikały gdzieś na dalszym planie. Oboje zdawali się być zamknięci w swojej własnej bańce, zupełnie oderwani od reszty świata.
– Mam nadzieję, że ten mały nie sprawia teraz zbyt wielu kłopotów – dodał, chcąc podtrzymać rozmowę.
Yvette roześmiała się lekko.
– Jest rozpieszczany do granic możliwości, ale to chyba dobrze – powiedziała. – Po tym, co przeszedł, zasłużył na odrobinę miłości.
Jaeyun skinął głową, zadowolony z tej odpowiedzi.
– Zdecydowanie – zgodził się. – A co z tobą? Jak ci się podoba w Korei?
Yvette zawahała się przez chwilę, jakby nie była pewna, jak odpowiedzieć.
– Wciąż się przyzwyczajam – przyznała. – Francja była moim domem przez całe życie, więc to duża zmiana. Ale... myślę, że może mi się tu spodobać.
– To brzmi obiecująco – odparł Jaeyun z lekkim uśmiechem. – Może będę mógł ci trochę pomóc się zaaklimatyzować.
Yvette spojrzała na niego z łagodnym wyrazem twarzy, a jej oczy błyszczały w świetle lamp apartamentu. Tego dnia, gdy poznała chłopaka od razu poczuła, że to osoba, którą chciałaby mieć w swoim życiu, nie zważając na rolę jaką miałby w nim odgrywać. Bardzo ucieszyła ją propozycja chłopaka, którego dopiero poznała, a fakt, że jest przyjacielem jej kuzyna, mógł jej tylko pomóc się zbliżyć do chłopaka.
notka od autorki
Mam nadzieję, że pomysł na nową książkę się wam spodobał i zostaniecie tu dłużej.
Pamiętajcie o zostawieniu śladu po sobie:
komentarza lub gwiazdeczki, jeśli się wam podobało!
Do następnego!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top