three

Jaeyun nie miał więcej okazji porozmawiać z Yvette podczas imprezy sylwestrowej. Z jednej strony jego przyjaciele porwali go w wir szaleństwa, ale to samo stało się z dziewczyną, której koleżanki porwały ją by wypytać o chłopaka, z którym rozmawiała. Mimo to cieszył się, że w ogóle miał okazję z nią porozmawiać przez te kilka minut. Ponowne spotkanie z nią wywołało w nim emocje jakich nigdy nie czuł. Było to dla niego nowe, co go jednocześnie przerażało i ciekawiło. Liczył, że będzie miał okazję ją ponownie spotkać.

I nie musiał czekać długo.

Tydzień po Sylwestrze, chłopak siedział kolejny raz sam w klinice, ponieważ jego współpracownicy wzięli tego dnia wolne. Nie żeby narzekał, ponieważ tego dnia miał wyjątkowo mało pracy i mógł trochę odpocząć, a przynajmniej miał taką nadzieję. Równo w południe Jaeyun uniósł wzrok znad dokumentów leżących na biurku, słysząc dźwięk otwieranych drzwi. Gdy dostrzegł stojącą w progu Yvette, przez chwilę zastygł w bezruchu, jakby obawiał się, że to tylko wytwór jego wyobraźni.

Ona jednak była jak najbardziej prawdziwa. Jej długie, ciemne włosy opadały swobodnie na ramiona, a na twarzy malował się delikatny uśmiech, choć w jej oczach kryło się coś, co zdradzało pewną niepewność.

– Cześć – odezwała się cicho, robiąc krok do przodu. – Przepraszam, że tak po prostu wpadłam, ale...

– Yvette – przerwał jej Jaeyun, wciąż lekko zaskoczony jej obecnością. – Wszystko w porządku?

Dziewczyna skinęła głową, choć wyraźnie wahała się przed wyjaśnieniem powodu swojej wizyty. W rękach trzymała niewielkie pudełko, które teraz nieśmiało podniosła.

– Pomyślałam, że wpadnę podziękować za to, co zrobiłeś w Wigilię – powiedziała, podając mu pakunek. – To nic wielkiego, ale chciałam wyrazić swoją wdzięczność.

Jaeyun spojrzał na nią zaskoczony, zanim niepewnie sięgnął po pudełko.

– Nie musiałaś – zaczął, choć jego głos brzmiał cieplej, niż zamierzał. – Naprawdę, to była moja praca.

Yvette uśmiechnęła się lekko, a jej oczy błyszczały w świetle lamp kliniki.

– Może i tak, ale nie każdy podszedłby do tego z takim zaangażowaniem – powiedziała, unosząc lekko brodę. – Poza tym, wcale nie musiałeś mnie wtedy uspokajać ani przejmować się moimi emocjami i tym jak się czuję.

Jaeyun otworzył pudełko, odsłaniając jego zawartość – starannie zapakowany domowy deser. Zapach czekolady i orzechów od razu uderzył w jego zmysły, a w jego ustach mimowolnie pojawił się uśmiech.

– Sama to zrobiłaś? – zapytał z uznaniem.

Yvette skinęła głową, lekko się rumieniąc. Pierwszy raz zrobiła coś dla chłopaka i była zawstydzona jak nigdy w życiu, co ją dziwiło. Nigdy nie była wstydliwa, a nawet jej przyjaciele i rodzina mówili, że czasami była zbyt pewna siebie. Dlaczego więc przy nim zachowywała się inaczej? Nie był przecież pierwszym chłopakiem, który się jej podobał, a na swoim koncie miała już kilka związków.

– Mam nadzieję, że ci zasmakuje – powiedziała, odwracając wzrok. – Nie jestem mistrzynią kuchni, ale starałam się.

Jaeyun uśmiechnął się szerzej, odstawiając pudełko na biurko.

– Wygląda świetnie – przyznał. – Dziękuję. Ale skoro już tu jesteś... – Jego ton zyskał na swobodnym cieple. – Może napijesz się herbaty?

Yvette spojrzała na niego, wyraźnie zaskoczona propozycją, ale w jej oczach pojawiło się coś, co można było nazwać zainteresowaniem. Naprawdę nie spodziewała się takiej propozycji, ale nie mogła mu odmówić. Bardzo chciała spędzić z nim więcej czasu.

– Jeśli nie będę przeszkadzać...

– Absolutnie nie – zapewnił Jaeyun, od razu kierując się w stronę kuchennego kącika kliniki.

Miał wrażenie, że los właśnie uśmiechnął się do niego po raz drugi. Pierwszy raz w Sylwestra, gdy ponownie ją spotkał, a drugi raz dzisiaj. 

Jaeyun zaparzył herbatę, starając się ukryć uśmiech, który nie chciał zejść mu z twarzy. Wciąż czuł się lekko zaskoczony tym, jak bardzo cieszyła go obecność Yvette. Uświadomił sobie, że to coś więcej niż zwykła sympatia – coś w niej przyciągało go w sposób, którego nie potrafił do końca zrozumieć.

Yvette usiadła na małej sofie w kącie poczekalni, nerwowo bawiąc się palcami. Gdy Jaeyun podszedł do niej z kubkami herbaty, uniosła wzrok i obdarzyła go uśmiechem, który sprawił, że jego serce przyspieszyło.

– Dziękuję – powiedziała cicho, biorąc od niego kubek.

Przez chwilę siedzieli w milczeniu, popijając herbatę. Atmosfera była ciepła i spokojna, choć w powietrzu unosiła się delikatna nuta napięcia.

– Więc... Jak ma się szczeniak? – zapytał Jaeyun, przełamując ciszę.

Yvette rozpromieniła się, słysząc pytanie.

– Bardzo dobrze – odpowiedziała z entuzjazmem. – Weterynarz, który ma klinikę w moim rodzinnym mieście, powiedział, że dzięki szybkiej interwencji udało się uniknąć komplikacji. Teraz wraca do zdrowia.

Jaeyun kiwnął głową, czując się dziwnie dumny z tego, że mógł pomóc.

– Cieszę się, że wszystko dobrze się skończyło – powiedział, patrząc na nią z ciepłym uśmiechem.

Yvette przyglądała mu się przez chwilę, a potem odważyła się zadać pytanie, które od dłuższego czasu chodziło jej po głowie.

– Dlaczego właściwie zostałeś weterynarzem?

Jaeyun zamyślił się na moment, zanim odpowiedział.

– Zawsze kochałem zwierzęta – zaczął powoli. – Ale to chyba przez mojego pierwszego psa. Był moim najlepszym przyjacielem przez całe dzieciństwo. Kiedy zachorował, zrobiłem wszystko, żeby mu pomóc, ale nie wiedziałem, co robić. To wtedy postanowiłem, że chcę pomagać zwierzętom, tak jakbym chciał pomóc jemu.

Yvette słuchała go z zainteresowaniem, a w jej oczach pojawiło się coś, co można było nazwać podziwem.

– To piękne – powiedziała cicho. – Widać, że naprawdę kochasz to, co robisz.

Jaeyun wzruszył ramionami, ale ciepło w jej głosie sprawiło, że poczuł się wyjątkowo.

– A ty? – zapytał. – Co robisz, gdy nie odwiedzasz kuzyna w Korei?

Yvette uśmiechnęła się lekko, jakby pytanie przywołało jej miłe wspomnienia.

– Studiuję sztukę we Francji – odpowiedziała. – Głównie malarstwo.

Jaeyun spojrzał na nią zaciekawiony.

– Malarstwo? To musi być niesamowite.

– Jest – przyznała. – Uwielbiam wyrażać siebie w kolorach i kształtach. To trochę jak opowiadanie historii, ale bez słów.

Ich rozmowa toczyła się dalej, a każda minuta sprawiała, że Jaeyun czuł, jakby znał Yvette od lat. Czas przestał mieć znaczenie, a świat za murami kliniki wydawał się odległy i nieistotny. Tego wieczoru Jaeyun zrozumiał, że los naprawdę potrafi być zaskakujący. Jednak mimo szczęścia, które czuł podczas spotkania z dziewczyną, uświadomił sobie jedną rzecz. Yvette przyjechała tutaj na święta, a to oznaczało, że niedługo wyjedzie.

Jaeyun starał się nie dać po sobie poznać, że myśl o wyjeździe Yvette zagnieździła się w jego głowie. Uśmiechał się, podtrzymywał rozmowę, ale w środku czuł delikatne ukłucie smutku. Tak bardzo przywykł do życia w samotności, że nawet krótkie chwile w towarzystwie Yvette wydawały się niemal nierealne, jakby były snem, który lada moment miał się skończyć.

Yvette zauważyła, że Jaeyun nagle stał się bardziej zamyślony. Odłożyła kubek na stół i spojrzała na niego z troską.

– Wszystko w porządku? – zapytała łagodnie.

Jaeyun podniósł na nią wzrok i przez chwilę wahał się, czy powiedzieć, co naprawdę myśli. W końcu zdecydował się na półprawdę.

– Tak, po prostu... czas szybko mija – powiedział z lekkim uśmiechem, który nie do końca dotarł do jego oczu.

Yvette przekrzywiła głowę, jakby chciała go przejrzeć, ale nie naciskała.

– Masz rację. – Jej głos brzmiał miękko. – Ostatnio czas pędzi jak szalony. Nawet nie wiem, kiedy minęły te święta.

Jaeyun skinął głową, próbując skupić się na chwili obecnej, zamiast martwić się o przyszłość.

– Planujesz już powrót do Francji? – zapytał, starając się, by jego ton był jak najbardziej neutralny.

Yvette westchnęła i spojrzała na kubek herbaty, który trzymała w dłoniach. Nie chciała myśleć o powrocie na studiach. Przez ten krótki czas, który spędziła w domu, uświadomiła sobie, że jej miejsce jest Korei i planowała niedługo wrócić do rodzinnego kraju. Musiała tylko skończyć studia.

– Tak, za kilka dni – przyznała, a w jej głosie słychać było nutę żalu. – Choć muszę przyznać, że chciałabym zostać tutaj trochę dłużej.

Te słowa, choć początkowo wydawały się drobne, dały Jaeyunowi iskierkę nadziei.

– Może kiedyś jeszcze odwiedzisz Koreę – powiedział, starając się, by zabrzmiało to bardziej jako stwierdzenie niż pytanie.

Yvette uniosła wzrok i uśmiechnęła się delikatnie. Wiedziała, że nie odwiedzi Korei. Planowała powrót na stałe, ale musiała jeszcze poczekać te pół roku, które jej pozostało do odebrania dyplomu.

– Na pewno – odpowiedziała, a jej spojrzenie miało w sobie coś, co sprawiło, że Jaeyun poczuł się trochę spokojniejszy.

Ich rozmowa trwała jeszcze przez chwilę, aż w końcu Yvette spojrzała na zegarek i westchnęła.

– Powinnam już iść – powiedziała niechętnie.

Jaeyun odprowadził ją do drzwi, starając się zapamiętać każdy szczegół tego spotkania. Gdy Yvette stanęła w progu, odwróciła się do niego z uśmiechem.

– Dziękuję za herbatę i rozmowę. Było mi naprawdę miło.

– Mi również – odpowiedział Jaeyun, próbując ukryć smutek w głosie. – Trzymaj się.

Yvette pomachała mu na pożegnanie i zniknęła za drzwiami, a Jaeyun przez dłuższą chwilę stał w miejscu, patrząc na miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą była. Wiedział, że nie będzie łatwo zapomnieć tej dziewczyny i tego, jak nagle pojawiła się w jego życiu, wywracając je do góry nogami.

Teraz pozostało pytanie – czy to był koniec ich historii, czy może dopiero początek?  

notka od autorki

Oj Jaeyun będzie musiał trochę poczekać na Yvette, czego pewnie się nie spodziewaliście.

Pamiętajcie o zostawieniu śladu po sobie:

komentarza lub gwiazdeczki, jeśli się wam podobało!

Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top