fourteen
Disneyland witał ich pulsującą energią – dźwięki radosnej muzyki rozchodziły się w powietrzu, a nad całym parkiem górował zamek, lśniący tysiącami światełek. Tłumy rodzin i grup przyjaciół wędrowały w różne strony, otoczeni kramami z kolorowymi balonami, cukrową watą i pluszowymi postaciami Disneya. Zapach świeżych popcornów i prażonych migdałów mieszał się z chłodnym powietrzem, przypominającym, że lato ustępuje miejsca jesieni.
Yvette rozejrzała się z lekkim uśmiechem, chłonąc atmosferę, jakby starała się zapamiętać każdy szczegół. Obok niej Jay prowadził ich grupę z energią, która z każdym kolejnym krokiem rosła.
– Słuchajcie, musimy koniecznie pójść na kolejkę w Hyper Space Mountain! – zawołał, niemal podskakując z ekscytacji, jak dziecko w sklepie z zabawkami.
– Może chcesz jeszcze tam zamieszkać? – zażartował Sunghoon, który ziewał lekko, ale z uśmiechem podążał za Jayem.
Heeseung trzymał w ręku mapę parku, choć Jay oczywiście w ogóle jej nie potrzebował.
– A może nie róbmy planu na całe życie i skupmy się na jednej rzeczy na raz? – zaproponował, spoglądając na Yvette i Jaeyuna, którzy szli nieco z tyłu.
– Może podzielimy się na grupy? – zapytała Yvette, jej głos był spokojny, ale w oczach błyszczało wyczuwalne podekscytowanie. – Ja mogę iść z Jaeyunem, a wy trzej możecie robić... swoje.
Jay spojrzał na nią szybko, unosząc brew.
– Taaak? I jestem pewien, że to czysty przypadek, że akurat ty i Jaeyun chcecie się rozdzielić – skomentował żartobliwie, rzucając Jaeyunowi spojrzenie pełne aluzji.
– Po prostu pragniemy spokoju, Jay – wtrącił Jaeyun, zanim Yvette mogła odpowiedzieć, poprawiając pasek plecaka na ramieniu.
Jay udawał, że się obraża, ale po chwili odpuścił, machając ręką.
– W porządku. Ale nie odpuszczę wam, jeśli przegapicie którąś z głównych atrakcji – ostrzegł, zanim wrócił do swojego żywiołowego planowania.
Yvette spojrzała na Jaeyuna, a ich spojrzenia spotkały się na chwilę.
– Gotowa na dzień pełen emocji? – zapytał z lekkim uśmiechem, widocznie ciesząc się z towarzystwa Yvette.
– Gotowa – odpowiedziała, wskazując alejkę prowadzącą do Hyper Space Mountain.
Pierwszą atrakcją była kolejka górska, która już z daleka wydawała się niebezpiecznie szybka. Yvette zaśmiała się, widząc, jak Jaeyun z nieco przesadnym dramatyzmem sprawdza zabezpieczenia pasa w wagoniku.
– Wyluzuj – zaśmiała się. – To nie pierwszy rollercoaster w twoim życiu, prawda?
– Może i nie pierwszy, ale nadal wolę trzymać czapkę na głowie, o ile się da – odpowiedział z rozbawieniem.
Gdy kolejka ruszyła, Yvette nie mogła powstrzymać głośnego śmiechu i krzyku jednocześnie, a Jaeyun próbował żartować, choć sam krzyczał równie głośno. Na końcu oboje wysiedli, trzymając się za brzuchy, z twarzami czerwonymi od śmiechu.
– Myślę, że nigdy tego nie zapomnę – powiedział Jaeyun, oddychając głęboko.
– Następnym razem wybieram karuzelę – odparła Yvette, próbując złapać oddech.
Następna była strzelnica Buzz Lightyear Laser Blast, gdzie każde z nich otrzymało pistolet laserowy i próbowało zdobyć jak najwięcej punktów, trafiając do ruchomych celów.
– O nie, muszę się skupić! – zawołał Jaeyun, kiedy Yvette wyprzedzała go o kilkadziesiąt punktów.
– Już za późno! – zawołała z triumfem, gdy na ekranie podsumowującym pojawił się wynik – wyższy dla niej.
– Jestem pokonany – przyznał, podnosząc ręce w geście poddania. – Ale przyznaję, dobrze się bawiłem, nawet przegrywając.
Gdy wieczór zaczął zapadać, park zamienił się w jeszcze bardziej magiczne miejsce. Lampy i ozdoby świetlne zaczęły rozjaśniać alejki, tworząc atmosferę, którą można było poczuć tylko tutaj.
– Potrzebuję przerwy – westchnęła Yvette po kolejnej karuzeli, uśmiechając się szeroko.
– Zgadzam się. Ja przyniosę jedzenie. Naleśniki z Nutellą? – zapytał, unosząc brew.
– Koniecznie z Nutellą – odpowiedziała, siadając na ławce. – Poczekam tutaj.
– Nie ruszaj się stąd – powiedział z rozbawieniem, ruszając w stronę stoiska.
Patrząc na jego oddalającą się sylwetkę, Yvette oparła głowę o ławkę i wciągnęła głęboko powietrze. To był jeden z tych dni, które zostają w pamięci na długo. Disneyland, który znała jako miejsce dziecięcej radości, stał się przestrzenią bliskich rozmów i wspomnień, jakie mogła dzielić z Jaeyunem. Nie wiedziała, co przyniosą kolejne chwile, ale ten dzień już teraz był wyjątkowy.
Yvette wpatrywała się w migoczący zamek Disneya, otoczona śmiechem dzieci i rozmowami rodzin. Wydawało się, że cały park tryska energią i radością, ale ona, siedząc na ławce, czuła jedynie przyjemne wyciszenie. Uspokajała oddech po ekscytujących chwilach spędzonych z Jaeyunem. Myślała o tym, jak lekko i naturalnie się z nim czuła.
Jednak w tej chwili coś wyrwało ją z zamyślenia – głos dochodzący zza pleców.
– Yvette?
Zadrżała, słysząc swoje imię, i obróciła się gwałtownie. Jej serce przyspieszyło, ale nie z radości – zaskoczenie zmieszało się z niepokojem, gdy zobaczyła znajomą twarz Louisa.
– Louis? – zapytała, a jej głos brzmiał bardziej zdziwiony, niż zamierzała. – Co ty tutaj robisz?
Louis uśmiechnął się lekko, ale jego spojrzenie zdradzało coś więcej – determinację i pewność, która od razu wzbudziła w niej lekki niepokój.
– Przyjechałem na chwilę odpoczynku – odparł swobodnie, a jego ton zdawał się aż nazbyt spokojny. – Nie spodziewałem się, że cię tu spotkam.
Louis, nie czekając na jej odpowiedź, zbliżył się i usiadł obok niej na ławce. Ruch był szybki, jakby z premedytacją chciał wykorzystać sytuację.
Yvette instynktownie przesunęła się nieco w bok, zwiększając dystans.
– To... miło, że tutaj jesteś – powiedziała, choć w jej głosie zabrakło entuzjazmu. – Ale Louis, to naprawdę dziwny przypadek, że się spotykamy.
– Przypadek? Może tak, a może po prostu przeznaczenie – powiedział z uśmiechem, który miał być łagodny, ale w jego oczach Yvette dostrzegła coś znacznie bardziej niepokojącego.
Nieoczekiwanie Louis pochylił się w jej stronę.
– Wyglądasz pięknie, jak zawsze – powiedział cicho, a jego głos był o wiele bardziej intymny, niż chciałaby usłyszeć.
Zesztywniała, czując, jak przestrzeń między nimi maleje. Było coś w jego zachowaniu, co wywoływało w niej dyskomfort.
– Louis... nie wiem, czy to dobry pomysł, żebyśmy teraz rozmawiali... – próbowała znaleźć właściwe słowa, ale zanim zdążyła skończyć, poczuła, jak jego ręka delikatnie obejmuje jej ramię.
– Proszę, Yvette. Daj mi szansę – wyszeptał, pochylając się jeszcze bardziej. Jego ruchy były delikatne, ale w nich kryła się presja, której nie mogła zignorować.
Jej serce waliło jak młotem, ale tym razem nie było to związane z ekscytacją. Wstrząśnięta, szybko zareagowała i odepchnęła go mocno na bok.
– Co ty wyprawiasz?! – zawołała, podrywając się na nogi. Jej głos zabrzmiał o wiele ostrzej, niż się spodziewała. W tym momencie spojrzenie Louisa zmieniło się, jakby jego pewność siebie nagle została rozbita.
– Przepraszam – powiedział po chwili, próbując złagodzić sytuację. – To było głupie. Nie chciałem cię zdenerwować.
– Tak, to było głupie – odparła z gniewem, patrząc na niego stanowczo. – Louis, myślałam, że jesteśmy na tyle dojrzali, by traktować siebie z szacunkiem. Myślę, że najlepiej będzie, jeśli teraz pójdziesz.
Louis przez moment wyglądał na oszołomionego, ale szybko się pozbierał. Jego twarz, na której wcześniej widać było pewność siebie, teraz przybrała grymas frustracji.
– Dobrze... – rzucił krótko, unosząc ręce w geście rezygnacji. – Mam nadzieję, że pewnego dnia to przemyślisz.
Obrócił się i odszedł, zostawiając Yvette samą z mieszaniną emocji. Gniew, zaskoczenie i lekki wstręt przepływały przez nią jak fala. Próbowała się uspokoić, oddychając głęboko.
Gdy ponownie spojrzała w stronę fontanny, zauważyła, że ławka jest pusta. Nigdzie nie było widać Jaeyuna.
– Jaeyun? – zawołała, rozglądając się dookoła. Jej głos niósł się po okolicy, ale jedyną odpowiedzią były odgłosy wesołego parku.
Nie wiedziała, że Jaeyun pojawił się przy ławce chwilę wcześniej. Zobaczył Louisa obejmującego Yvette, a przez głowę przeszła mu myśl, która podcięła mu skrzydła: *Czy ona i Louis mają jakąś historię? Czy źle zrozumiał ich relację?*
Z naleśnikami w dłoniach Jaeyun odwrócił się szybko, czując, że nie chce być świadkiem czegoś, czego nie rozumiał.
– Dlaczego byłem taki głupi... – wyszeptał, kierując się w stronę bocznej alejki.
Jego serce biło boleśnie, a burza myśli przytłaczała go z każdą sekundą. Był przekonany, że widział wystarczająco, by sądzić, że Yvette i Louis mieli coś, czego nigdy mu nie powiedziała.
Tymczasem Yvette wciąż go szukała, wpatrując się w alejki pełne ludzi i próbując zrozumieć, dlaczego go tu nie ma. W jej sercu zrodził się niepokój. Czy mogło być tak, że Jaeyun zobaczył ich chwilę z Louisem i źle to zinterpretował?
Stała samotnie przy fontannie, z uczuciem, jakby ten dzień, pełen magii i śmiechu, nagle rozpadł się na kawałki. Czy była w stanie naprawić to, co właśnie się wydarzyło?
notka od autorki
Moja biedaczyna.
Pamiętajcie o zostawieniu śladu po sobie:
komentarza lub gwiazdeczki, jeśli się wam podobało!
Do następnego!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top