fifteen
Jaeyun powoli wracał w stronę ławki, gdzie na niego czekała. Trzymał w dłoniach dwa naleśniki, które już dawno ostygły, bo zatrzymał się, próbując zapanować nad myślami. Jego myśli były w chaosie.
„Może źle to zrozumiałem" – przekonywał się w duchu. „Może ten chłopak po prostu ją przytulił, może to był gest przyjacielski. Ale dlaczego ona nic nie wspomniała o tym, że może tu być jej znajomy? Czy naprawdę się przeliczyłem, myśląc, że ona... że coś czuje?"
Na jego twarzy nie było śladu emocji, choć wewnątrz wciąż kotłował się żal i rozczarowanie.
Kiedy w końcu dotarł, zauważył, że Yvette spogląda na niego z wyraźną ulgą. Na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, gdy wyciągnęła rękę, żeby odebrać swój naleśnik.
– W końcu jesteś! Już myślałam, że się zgubiłeś – zażartowała z radosnym tonem, jakby ten dzień nadal był pełen magii.
Jaeyun zmusił się do lekkiego uśmiechu, ale wiedział, że nie jest w stanie ukryć wszystkiego.
– Przepraszam – rzucił chłodno, unikając jej wzroku. – Była kolejka.
Usiadł obok niej, zachowując wyraźny dystans, który nie umknął uwadze Yvette. Podał jej naleśnika, po czym skupił wzrok na tłumie ludzi przechodzących w oddali.
Yvette wzięła jedzenie z lekkim wahaniem, szybko wyczuwając, że coś jest nie tak. Zwykle Jaeyun był spokojny i ciepły, ale teraz zdawał się zamknięty, wręcz chłodny.
– Wszystko w porządku? – zapytała ostrożnie, biorąc pierwszy kęs. Jej oczy wpatrywały się w jego profil, próbując odczytać choćby cień emocji.
Jaeyun wzruszył ramionami, wciąż wpatrzony w alejkę.
– Jestem po prostu zmęczony – powiedział sucho.
Ton jego głosu był szorstki, niemal mechaniczny, co tylko spotęgowało zaniepokojenie Yvette. Odsunęła się lekko na ławce, odkładając naleśnika na papierowy talerzyk. Nachyliła się w jego stronę, starając się złapać jego spojrzenie.
– Jaeyun, znam cię już na tyle, żeby wiedzieć, że to nie tylko zmęczenie – powiedziała cicho, łagodnie. – Coś się stało?
Jej głos, pełen troski, sprawił, że Jaeyun poczuł nagły ucisk w klatce piersiowej. Nie mógł wydusić z siebie prawdy – nie mógł jej powiedzieć, co widział, bo co, jeśli się pomylił? Co, jeśli wyjdzie na zazdrosnego, na tego, kto niepotrzebnie wchodzi w jej przestrzeń?
– Yvette, nie rozumiem – zaczął nagle, odwracając się do niej. W jego spojrzeniu widoczna była mieszanka złości i zranienia. – Myślałem, że... nieważne.
Yvette zmarszczyła brwi, jej twarz wyrażała zdezorientowanie.
– Myślałeś, że co? – zapytała, próbując poskładać w całość jego słowa.
Jaeyun spuścił wzrok, nagle czując, że jego frustracja narasta.
– Nic – uciął, podnosząc się z ławki. Jego głos był pełen zniecierpliwienia. – Po prostu nic. Może lepiej o tym nie rozmawiajmy.
Yvette natychmiast wstała, łapiąc go za rękę.
– Nie, Jaeyun, nie możesz tego tak zostawić – powiedziała stanowczo. – Co się dzieje? Powiedz mi.
Jej słowa, choć pełne troski, sprawiły, że Jaeyun nie wytrzymał. Emocje, które trzymał w ryzach od kilku minut, w końcu wybuchły.
– Co się dzieje? Naprawdę chcesz wiedzieć? – podniósł głos, a w jego tonie pojawiła się frustracja. – Może to ty powinnaś mi powiedzieć! Może powinnaś zastanowić się, czego naprawdę chcesz od tej... naszej relacji, zanim będziesz wchodzić w bliższe układy z kimś innym!
Yvette cofnęła się lekko, jakby każde jego słowo uderzyło ją z niespodziewaną siłą.
– Jaeyun... o czym ty mówisz? – szepnęła, jej głos drżał.
Ale Jaeyun nie odpowiedział. Westchnął ciężko, przeczesując włosy dłonią. Próbował się uspokoić, ale było już za późno.
– Przepraszam – rzucił szybko, po czym odwrócił się na pięcie i ruszył przed siebie, zostawiając ją samą przy fontannie.
Yvette patrzyła za nim w oszołomieniu, jej serce ściskało poczucie niezrozumienia i bólu. Nie wiedziała, co mogła zrobić źle, a każda próba zrozumienia jego słów wydawała się jak błądzenie w mgle.
Wiedziała tylko jedno – coś poszło nie tak, a Jaeyun odchodził, zabierając ze sobą wszystkie odpowiedzi, które desperacko chciała usłyszeć.
Kilka metrów dalej, na niewielkim podwyższeniu w pobliżu punktu widokowego, Jay, Sunghoon i Heeseung rozmawiali, popijając napoje, które kupili. Głośny śmiech Jay'a, typowy dla jego ekspresyjnej natury, niósł się wśród tłumu, ale został nagle przerwany przez dziwnie napiętą scenę, którą zauważyli w oddali.
– Hej, czy to... Jaeyun? – zapytał Sunghoon, mrużąc oczy, aby przyjrzeć się lepiej. – I Yvette?
Heeseung przestał pić, przekrzywiając głowę.
– Wygląda na to, że... nie, zaraz, on chyba na nią krzyczy? – Sunghoon zmarszczył brwi, przerywając w połowie zdania.
– To wygląda dziwnie – zauważył Heeseung, przekrzywiając się przez barierkę. – On nigdy na nikogo nie podnosi głosu, a teraz jest cały spięty. Coś jest nie tak.
Jay, który patrzył na nich z rosnącym zaniepokojeniem, momentalnie spoważniał. Odsunął kubek z napojem na bok i, nie czekając na ich dalsze domysły, ruszył w stronę Jaeyuna, który odchodził szybkim krokiem od Yvette.
– Poczekaj, dokąd idziesz?! – zawołał Jay, przedzierając się przez tłum, aż dogonił przyjaciela. Chwycił go za ramię, zmuszając go, aby się zatrzymał.
Jaeyun wciągnął głęboko powietrze, próbując się uspokoić. Jego klatka piersiowa unosiła się szybko, a na twarzy widać było walkę między złością a smutkiem.
– Co się stało? – zapytał Jay stanowczym tonem, wpatrując się w jego twarz. – Dlaczego wyglądasz, jakbyś miał zaraz eksplodować?
Jaeyun odwrócił wzrok, unikając spojrzenia przyjaciela. Jego dłonie były zaciśnięte w pięści, jakby próbował się powstrzymać od wyładowania emocji.
– To nic, Jay – odparł oschle. – Po prostu... nie rozmawiajmy o tym.
Jay uniósł brwi, nie kryjąc sceptycyzmu wobec tej odpowiedzi.
– Nie rozmawiajmy? – powtórzył z irytacją. – Jaeyun, widziałem cię. Byłeś na granicy wybuchu, a Yvette wyglądała na całkowicie zdezorientowaną. Co się wydarzyło?
Słowa przyjaciela trafiły do Jaeyuna jak cios. Zacisnął szczęki i potrząsnął głową.
– Po prostu potrzebuję chwili, okej? – odparł, jego głos brzmiał jak błagalne ostrzeżenie. – Zostaw mnie.
Jay patrzył na niego przez chwilę, nie puszczając jego ramienia.
– Yvette została tam sama – powiedział spokojniejszym tonem, próbując do niego dotrzeć. – Wyglądała, jakbyś zostawił ją w najgorszym momencie.
Jaeyun poczuł, jak w jego piersi rośnie jeszcze większe napięcie. Wyrwał się z uścisku przyjaciela i zrobił krok do tyłu, potrząsając głową z frustracją.
– Jay, proszę, daj mi trochę przestrzeni – powiedział, jego głos zadrżał niekontrolowanie. Po chwili odwrócił się i odszedł, zostawiając przyjaciela na środku alejki.
Jay stał w miejscu przez chwilę, wpatrując się w jego plecy z rosnącym zmartwieniem.
– Cokolwiek widział lub usłyszał, musiało nieźle nim wstrząsnąć – powiedział, kiedy dołączyli do niego Heeseung i Sunghoon.
– Chyba nigdy wcześniej nie widziałem go takiego – rzucił Heeseung, wbijając wzrok w miejsce, gdzie zniknął Jaeyun.
Sunghoon przeniósł spojrzenie na Yvette, która nadal siedziała na ławce, jakby nie wiedząc, co zrobić.
– Myślicie, że powinniśmy do niej podejść? – zapytał, ale Jay pokręcił głową z westchnieniem.
– Nie teraz. Lepiej, żeby miała chwilę dla siebie.
Jay wcisnął dłonie do kieszeni, myśląc intensywnie o tym, co mogło wywołać taką reakcję u przyjaciela. Choć cała trójka czuła potrzebę działania, wiedzieli, że czasem najlepiej było po prostu poczekać, aż emocje opadną.
Nikt z nich nie mógł jednak przewidzieć, jak bardzo to wydarzenie zmieni dynamikę w ich grupie i jak długo będą musieli walczyć z jego konsekwencjami.
notka od autorki
Bardzo się cieszę, że książka się wam spodobała. Niestety relacja Jaeyuna i Yvette nie jest usłana różami, ale niedługo się to zmieni.
No i bardzo was przepraszam za ten spam, co mogliście mieć przez ten rozdział, ale wattpad nie funkcjonował.
Pamiętajcie o zostawieniu śladu po sobie:
komentarza lub gwiazdeczki, jeśli się wam podobało!
Do następnego!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top