Rozdział X - miłość nie umiera
Rodzeństwo patrzyło na Aurelię. Leia , mimo , że to ona zadała pytanie, teraz odeszła i pobiegła gonić swojego dżentelmena. Natomiast Luke wpatrywał się w nią dalej. Jak zawsze ta niezręczna cisza. Tylko , że może tym razem nie to było ważne. Bo tym razem Luke był także zamyślony. Kojarzył fakty! To dlatego Aurelia wtedy, rano, powiedziała im, aby poszli - nie chciała, aby dostali szoku. No tak, Rey też nic nie wie. Idźmy dalej. Zakłócenia w mocy. Skąd one? Skąd takie silne? To właśnie ona, Isabelle, kobieta jego życia. Ta, której kiedyś obiecał, że nigdy jej nie opuści. Ona też mu obiecała. Los jednak chciał inaczej. Kto zawinił? Nie ona. Jest kobietą, nie dałaby rady sama oprzeć się ciemnej stronie. To Ren. To jego wina. Zniszczył życie wielu ludziom. Między innymi Lei. Naiwnej matce, która myślała, że zdoła go uratować i w związku z tym chce jego córkę wysłać na pewną śmierć! O, nie, na to Luke nie pozwoli. Teraz jednak szarpnął za klamkę punktu medycznego. Nie obchodziło go już nic. Tylko ona. Zignorował droida pytającego się o coś tam. Pobiegł szybko w stronę pokoju, gdzie według elektrycznej tablicy, na którą ledwo zdążył zerknąć, znajdowała się Isabelle. Wszedł do jej pokoju i przekonał się, że miał rację. Na łóżku ujrzał najpiękniejszą kobietą którą kiedykolwiek spotkał. *
Podszedł do niej.
- Kim jesteś? - ten głos. Ile go nie słyszał? Nadal był taki ciepły, po prostu.... idealny.
- Jestem tym, który dwadzieścia lat temu obiecał, że cię nie opuści.
- Luke? - zapadła chwila milczenia. Isabelle jednak zaraz ją przerwała. - wybacz mi - wyszeptała - ja teraz nie wiem, że oni kłamią i wykorzystują. Ciemna strona... nie jest potęgą. Wybacz mi, proszę.
- Isabelle, ja zawsze ci wybaczę. Przez dwadzieścia lat czekałem na twój powrót. I jesteś.
- Czemu skończyłeś się ukrywać?
- Wyjaśnię ci później. Nadal nie mogę uwierzyć, że tu jesteś.
- Ja też nie. - na twarzy kobiety malował się uśmiech. Nie otwierała jednak oczu. Przez cały czas, kiedy Luke prowadził rozmowę, serce biło mu jak szalone. Kobieta przypadkowo dotknęła jego ręki. Chciała cofnąć dłoń, ale Luke lekko ją przytrzymał. Isabelle pogładziła go po policzku.
- Obiecaj mi, że już nigdy nie odejdziesz.
- Nie mam zamiaru. Kocham cię jeszcze bardziej, niż wcześniej. - wyznała Kobieta. Serce Luke'a zabiło mocniej.
- Nie wiem, czy się da, ale ja też. - powiedział Luke, a następnie najdelikatniej, jak potrafił, pocałował Isabelle w usta.
Całej tej sytuacji przyglądała się Aurelia. Była naprawdę wzruszona szczęściem Rodziców. Nagle poczuła lekkie ukłucie w środku głowy. Wiadomość . Od Ojca.
"Ona nie jest jeszcze na to gotowa, kochanie. Idź, ona nie może wiedzieć, że jej dzieci żyją . Na razie to dla niej za dużo."
Eh, staruszek ma sklerozę. I mowa zaledwie o tym, że zapomniał o tym, że Isabelle też jest wrażliwa na moc, jak i o tym, iż zapomniał, kto właściwie przywiózł Aurelię do Rebelii No i oczywiście uwolnił z celi. A raczej uwolniła.
Kiedy Luke oderwał się od ust Isabelle, podbiegła do niej Aurelia.
- Mamo! - krzyknęła, tuląc się.
- Aurelio. - kobieta odwzajemniła uścisk.
- Dlaczego nie widzisz?
- To tylko chwilowe. Właściwie widzę, ale nie mogę otwierać oczu. Potem mnie wyleczą. Wyjdę za jakieś pięć dni.
- Luke tu cię przypilnuje. Ja jutro wyruszam na misję.
- Już?
- Aurelia - wtrącił się Luke - skąd wy się znacie?
- Ehm.... No wiesz, zapomniałeś, kto mnie tu przywiózł?
- To... tak, to Isabelle!
- Dobrze pamiętasz - powiedziała jego żona.
- Nie do końca.
- Nie zmieniłeś się ani trochę.
- Poczekaj , aż zobaczysz moją twarz.
- Pamiętasz, jak jeden z padawanów zadrasnął cię treningiwym mieczem świetlnym w policzek i została ci blizna?
- Tak, jasne. Ślad jest nadal. A pamiętasz...
W tym punkcie rozmowy Aurelia wolała zostawić rodziców samych. Wspomnienia - prawdopodobnie zajmą im całą wieczność.
W każdym razie teraz dziewczyna zmierzała korytarzem w stronę kwatery. Była już zmęczona. To jednak dobrze, że nie spała dłużej, bo nie mogłaby później zapaść w sen. A jak wstałaby rano?
Rey dawno już spała. Tyle rzeczy ją ominęło. Rodzona córka... to oczywiście nie znaczy, że gorsza czy lepsza, ale..... eh, Aurelia nie myśl tak. Są dla ciebie jak rodzina. Swojej nawet nie pamiętasz.
Dopiero, kiedy jej Arla wyszła z łazienki, Rey się obudziła.
- Co tak późno ? - powiedziała nieprzytomnie - no i co ty znowu najlepszego tam robiłaś?
- Dowiesz się od Luke'a. Ja jutro wylatuje. Teraz już chce spać. Dobranoc.
&&&
- Szkolenie Lilianny idzie coraz lepiej. - Ren klęczał przed najwyższym przywódcą. - z nią z łatwością możemy pokonać ruch oporu. - Snoke przybrał wściekły wyraz twarzy. Po chwili w pokoju rozległ się jego mroczny, złowieszczy głos.
- Ile ty masz w sobie midichlorianów?! Na pewno nie więcej niż ta twoja żałosna padawanka! Naprawdę nie czujesz - tu przywódca wstał - Zagrożenia że strony Jedi?!
- Nie rozumiem, o co chodzi. Jest ich tylko dwóch.
- Otóż właśnie nie ! Jeżeli ta twoja cholerna mamuśka jest Jedi, to jest ich pięciu!
- Z całym szacunkiem, mistrzu, nie wiem o czym mówisz.
- Do cholery jasnej - mistrz uderzył ręką o fotel. - Zdrada! Jest ich pięciu! Te kobiety tam są! Jedna się uratowała, a ta druga przeszła na jasną stronę!
Tu Ren miał jasność. Wiedział, o co chodzi. Jednak zaraz ogarnęła go wściekłość. Ci Jedi! To przez nich nie uda mu się zawładnąć galaktyką. Ren rozgniewany wyszedł z pomieszczenia. Roztrzaskał mieczem świetlnym wszystko, co było dookoła. Łącznie z dziesięcioma szturmowcami.
&&&
5: 03 Aurelia sama się obudziła. Hmmm, to dziwne, ale była wyspana. Postanowiła, że wstanie teraz, nie robiąc drzemki. Wtedy może się spóźnić. A poza tym, tak jak wcześniej było powiedziane, nie była zmęczona.
Wstała i ubrała się w dwadzieścia minut. Co tu dalej robić? Nie wiedziała. Nagle usłyszała sygnał w pokoju. Droid przyniósł jej śniadanie. Wow, dobrze mają ci rebelianci.
Aurelia gotowa, ubrana, wyposażona w niebieski miecz świetlny, który dostała tymczasowo (ten, który należał do Analina) pobiegła do hangaru. Ubrana była w luźną, złotą sukienkę i brązowe szaty Jedi. Miała na sobie także złote buty ułatwiające bieganie. Włosy splotła w warkocz, a następnie spieła z niego wysokiego koka. Kiedy wybiegła przed bazę, zaczęła szukać wzrokiem Poe. Pełno rebeliantów ruszało o te godzinie na misję. Byli tacy, co wylatywali o piątej, jak dzisiaj Rey i Finn i byki tacy szczęściarze, którzy akurat danego dnia lecieli o szóstej. W końcu dziewczyna zauważyła przyjaciela i pobiegła w jego kierunku. Właściwie z to zdradził go mały droid. Model BB, chyba.
- Zamierzasz zabrać go na misję ? - spytała Aurelia, podchodząc.
- Nie. - odpowiedział Dameron nawet nie patrząc. - raczej zostanie tutaj. Mówię mu, co ma za mnie zrobić. - Aurelia poczuła lekkie ukłucie w sercu, że pilot nawet na nią nie patrzy. Ach, co się z nią dzieje?! Przecież to tylko przyjaciel Rey! Nie miała jednak czasu na dalsze rozmyślanie, gdyż Poe właśnie na nią spojrzał. Na początku jego usta ułożyły się w literę O. Potem pilot szybko się opamiętał.
- To wy, Jedi , ubieracie się tak na co dzień?
- Kobiety. A jeżeli chodzi o szaty, to jest to konieczny strój.
- Oficjalnie jesteś rebeliantką.
- Oficjalnie - Tu Aurelia oraz Poe uśmiechnęli się jednocześnie, jednak żadne z nich nie zauważyło, że to drugie się uśmiecha. Po krótkiej chwili głos zabrał pilot.
- Zaraz przyjdzie do nas odprawa. Potem możemy lecieć. Niestety, zabrakło statków z nadświetlną - "Niestety.- pomyślał Poe - zabrakło ich. Oficjalnie. " - mężczyzna się uśmiechnął .
" Ja chyba aż tak nie żałuję "- Aurelia.
&&&
Trudno opisać, jak wyglądała podróż.
Generalnie Poe pilotował, a Aurelia przygotowywała się do misji.
- Aurelio. - rozległ się głos Damerona. Dziewczynę Bardzo to ucieszyło. - Chodź tutaj, potrzebuję twojej pomocy.
Aurelia posłusznie poszła do kokpitu.
- Musisz pomóc. Chwyć za ster, potrzebny drugi pilot.
- Dobrze, ale oficjalnie nie sterowałam.
- No jasne.
Nastała cisza. Po chwili jednak Poe zdecydował się ją przerwać. W końcu nie brał statku bez nadświetlnej aby teraz tego nie wykorzystać, prawda?
- Aurelia... jak tu trafiłaś?
- Historia nie jest zbyt długa. Kiedy byłam mała szkoliłam się na Jedi. Jako jedna z niewielu przeżyłam atak Rena i żyję do dziś. Jednak, Ren zamknął mnie w więzieniu. I tak spędziłam całe życie. Pewnego dnia jednak jakaś kobieta - Ren zabrała mnie stamtąd. Myślałam, że mnie zabije, a ona... odwiozła mnie tutaj - Aurelia przemilczała to, że kobieta była jej matką, oraz, że jest w bazie ruchu oporu. - A twoja?
- Też nie jest długa. Miałem własną rodzinę i przyjaciół. Byłem wychowywany zupełnie normalnie. Mój ojciec był pilotem i rozwoził coś tam między planetami. Pewnego dnia leciałem razem z nim. W tym samym czasie... Ren wysadził moją rodzinną planetę. Na szczęście mi i tacie nic się nie stało, ale byliśmy zbyt blisko i promień uszkodził statek. Zaczęliśmy spadać. Tata nie przeżył... - Tu z oczu Damerona poleciała pojedyncza łza.
- I postanowiłeś dołączyć do ruchu oporu. No tak. Ja nawet nie pamiętam rodziny. Byłam... byłam adoptowana.
- Naprawdę?
- Tak, po przeżyciu ataku Rena zostałam zaadoptowana, dopiero później ta bestia mnie porwała.
- Pamiętasz rodziców? Tych adoptowanych?
- Od razu mogę ci powiedzieć, że ich znam. To sam Luke Skywalker mnie adoptował.
- Naprawdę? - Na twarzy pilota malowało sie zdziwienie.
- Tak. To dlatego ja i Rey tak się przyjaźnimy. Jesteśmy siostrami.
- A! Rozumiem. Dziwiłem się właśnie, gdzie ona cię poznała. Dobra, Aurelio. Podchodzimy do Lądowania.
* (Od aut.) Isabelle jest o 10 lat młodsza od Luke'a. Tak, aby wszystko było logiczne, dałam Luke'owi i Lei po 50 lat. Isabelle ma 40. Więc jeżeli dziecko mieli po szóstej części , to Isabelle była wtedy w wieku 20 lat, a Luke 30. Wiec teraz mamy Rey w wieku też dwudziestu (to działo się 20 lat temu). Arla jest trochę starsza.
----------------------------------------------
Hej! Next tak szybko! Taka niespodzianka. Dziś rano szybko napisałam. Tak sobie dodaje, może taki krótszy rozdział, ale jednak jest. Np i chyba będzie moim ulubionym. Luke & Isabelle ❤ Taka piękna para. Od razu mówię, że nie jestem dobra w romansidłach, zwłaszcza, jeżeli są to romansidła ludzi w wieku 50 lat. Aha no i komentujcie, bo to właśnie mnie zmotywowało to szybkiego nexta 😙😚😘
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top