Rozdział VII - Witaj w domu!
- Chodź, chodź ! Musimy powiedzieć to ojcu!
- No, jasne! Ale czemu tobie tak na tym zależy ? - Aurelia na chwile przystanęła.
- Ach, więc ty nie wiesz - Rey również przestała biec.
- Raczej.
- A więc słuchaj. Leia, nasza ciotka. Ona zdecydowała się pomóc trochę zakonowi w misjach do czasu kiedy.... kiedy nie sprowadzimy Isabelle na jasną stronę. Ale teraz.... jesteś tu ty! I, oczywiście ,będziesz Jedi. No, więc Leia znowu musi objąć stanowisko generała.
- Ale czemu tobie tak na tym zależy?! Jestem słabsza od Lei.
- Nie. Leia szkoliła się jeszcze dawniej niż ty. I, prawdę mówiąc, jesteście równe. Przeżyłaś atak Kylo Rena. Jedi szkolenia nie zapomina. Nigdy. A zależy mi tak na tym, ponieważ... ruch oporu mnie znienawidził po decyzji Lei. Chcą odzyskać generał.
- No jasne. To gdzie jest ten gabinet ojca?
Rey otworzyła już usta, aby powiedzieć, ale potem je zamknęła i uśmiechnęła się chytrze.
- Ty prowadzisz.
- Ale jak to ja?! Przecież jestem...
- ...Jedi. Jesteś wrażliwa na moc. No, dalej, prowadź. Zobaczymy, co pamiętasz z treningu - Rey uśmiechnęła się złośliwie. To sprowokowało Aurelię. Nie może powiedzieć, że nie umie. O, nie!
- Dobra. Jeszcze zobaczymy. - Aurelia Skupiła się. Nie było już nic. Tylko gabinet ojca. Jak na treningu. Nagle coś popchnęło ją w lewo. Tak! Moc działa! Dziewczyna poszła w tą stronę, w którą była kierowana.
"Dobrze! Jesteśmy tu, gdzie trzeba " - ucieszyła się Rey. Aurelia nie potrzebuje ponownego szkolenia! Rey podeszła do drzwi i lekko zapukała.
- Tato.... mam dla ciebie coś... ciekawego. - Luke przerwał medytację.
- Słucham cię Rey? Co takiego się stało?
- Nie czujesz ostatnio ... dziwnych zakłóceń w mocy? - Rey mówiła spokojnie, naprawdę jednak bardzo się stresowała. Trudno delikatnie powiedzieć staruszkowi coś takiego. A przynajmniej Rey było ciężko.
- Rzeczywiście! Nie tylko ja to zauważyłem. Biedna, zakłócenia pewnie cię tak męczyły, że przyszłaś do mnie?
Nie martw się. Lecimy zobaczyć, co nie pozwala nam spać! I kupimy ciasto! - tryb "zjarany starzec" znowu się włączył.
- Nie, bo właśnie.... chodzi o to, że ja... ja wiem, dlaczego czujemy te zakłócenia. Chodzi o to, że.... moja teoria się potwierdziła. - Luke wyglądał na lekko zaskoczonego. Skąd niby dziewczyna to wie?! Jaka teoria?
- Ta, że Aurelia żyje?
- Tak, ta dokładnie .
- Ale skąd to wiesz? Masz pewność?
- Uhm... - Rey się zawahała - Możesz już wyjść... - z korytarza wyszła dziewczyna o kasztanowych włosach i zielonych oczach. Chyba wiadomo, kto to był.
- To... to ona - oczy Luke'a zaszkliły się. - Aurelio! Ty żyjesz! Wybacz, że w to zwątpiłem! No, chodź tu! - powiedział, a następnie mocno przytulił córkę. Rey patrzyła na to wszystko, aż jej także naleciały łzy do oczu. - No, chodź tu też, dziewczyno - Luke zwrócił się do Rey, a ta zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, znalazła się w uścisku. - Trzeba powiadomić Leię! - Rey odetchnęła z ulgą. Nie dostał zawału, nie jest źle. - Musi wiedzieć, że będzie mogła objąć na nowo swoje stanowisko - Rey szturchnęła Luke'a w ramię. - A, tak i że żyjesz też. - roześmiali się.
- To co? Lecimy?
- No, pytanie! Szybko!
- Ale...
- Dasz radę dziewczyno! A poza tym idziesz za nami - Rey rozwiała wątpliwości siostry.... nigdy tak o niej nie myślała. Ale chyba czas zacząć.
- No jaaaaasne - odpowiedziała Aurelia, po czym wszyscy poszli długim korytarzem w stronę kwatery Lei.
Leia siedziała na krześle przy swoim biurku. Próbowała rozpracować system budowania miecza świetlnego. Wiedziała, że ktoś musi umieć to zrobić na wypadek śmierci Luke'a. Cóż, wiedziała, że to byłoby straszne, ale bądźmy realistami - bardzo prawdopodobne. Kiedy miała rozkręcić kolejną śróbkę, ktoś zapukał do drzwi jej pokoju.
- Proszę! - powiedziała Leia, pośpiesznie chowając miecz świetlny do drewnianego pudełka, w który został zapakowany przez Luke'a. Śrubki kopnęła gdzieś pod biurko. Miała to szczęście, że zamknęła pokój, więc jej goście mimo słowa "proszę" musieli zaczekać. Teraz, kiedy pokój na pierwszy rzut oka nie budził żadnych podejrzeń, Leia mogła podejść do drzwi. Otworzyła je.
- To wy? Co tu robicie? - Kobieta poczuła silny napływ mocy. Dlaczego? zadając sobie to pytanie spojrzała za plecy Luke'a. Zobaczył tam kobietę mniej więcej, wieku Rey. - kto to jest? - Leia przyjrzała się tajemniczej osobie. Ta z kolei wystąpiła do przodu.
- Jestem.... tą zaginioną córką Luke'a i Isabelle. Tą, której śmierć obchodzicie co roku. - "delikatniej!!!" - Pomyślała Rey. Starsze osoby naprawdę nie są gotowe na tak otwarte wyznania!
- Au- Aurelia - Lei załamał się głos - Ty ży- żyjesz - kobieta miała w oczach łzy - Jak? Co robiłaś, gdzie byłaś?! - Leia rzuciła się na szyję siostrzenicy. - nawet nie wiesz, jak tęskniliśmy! A teraz.... będę.... mogła ... będę mogła objąć moje stanowisko! Ty zostaniesz Jedi! Wszystko się ułoży i.... zaraz zaraz - Leia spojrzała na Aurelię trochę gniewniejszym wzrokiem, co lekko zdezorientowało dziewczynę - A co z moim dzieckiem? Co z moją małą Lil?! Chyba nie powiesz mi że....
- Tak. Lilianna... i ja zresztą też - zaczęła nieśmiało dziewczyna - zostałyśmy porwane przez Rena. Jak zresztą ju wiecie. Ale nie zabił nas. W zamian wsadził nas do celi. To tam spędziłam całe życie. No i.... Kylo więził mnie tam przez kilka lat. Nie miałam tylko pojęcia, że więził też Liliannę. Dowiedziałam się jednak dopiero ... wczoraj? Jakoś tak. No więc potem przyszła tam ... właśnie... kobieta. Uwolniła mnie i przywiozła tutaj. Na pewno chcecie wiedzieć, kim ona jest? - tu dziewczyna popatrzyła na Leię i Luke'a.
- Tak, chcemy. Powiedz. - stwierdziła stanowczo podłamana Leia. Lil. Jest wieziona. Przez jej syna. Kylo. Kim on się stał? I co z jej córką?! Chciała wiedzieć.
- Przedstawiła się jako Isabelle. Nasza matka. - zapanowała cisza . Rey patrzyła na reakcję bliskich. Leia stała bez ruchu, nie mówiąc już o Luke'u. Isabelle, Isabelle... to jedno słowo krążyło w jego umyśle, zdawało się być błędnym kołem, uciekało, a potem znowu wracało. Ona wracała. Czyżby mogła zakręcić w jego głowie po raz drugi?
&&&
Lilianna z nadzieją wsłuchiwała się w kroki nadchodzącego Kylo. Za chwilę razem z bratem obejmie władzę nad galaktyką. Musi tylko go przekonać.
- Witaj, mała. Słyszałaś w wstrząsającym zabójstwie Aurelii? Co o tym sądzisz? - powiedział Ren z nutką okrutności w głosie. To troche zraziło delikatną Lil, ale mimo wszystko postanowiła grać. Żeby tylko przekonać go, że przechodzi.
- Słucham?! Jak mogliście?! Aurelia była mi jak siostra - Lil nie przejmowała się tym, że nawet jej nie znała. Aurelia była tylko pretekstem do gniewu. A gniew prowadzi na ciemną stronę.
- Zaczynaliśmy już wątpić w Isabelle. Ale ona zrobiła to! Zwłoki zakopała w lesie, który następnie spaliła - kolejne kłamstwo przeszło gładko przez usta Kylo. Starał się tylko rozwścieczyć siostrę.
- Jak mogliście?! Ty bestio! - W tym momencie Lilianna rzuciła się na Kylo z pięściami - jesteście bezdusznymi robotami! I tak wszyscy zginiecie! Jesteście tymi gorszymi, którzy postanowili uciec od rzeczywistości! Nieudacznikami! Nieudanymi egzemplarzami, które nie powinny istnieć! - "Dobrze, maleńka! Jeszcze będzie z ciebie Ren!" - myślał Kylo. Chyba mógł już zacząć.
- Dobrze! Spisałaś się. Witaj po ciemnej stronie - Kylo spojrzał na nią pytającym wzrokiem. W Liliannę ubudziła się nadzieja. Już? To wszystko? Tak łatwo poszło? Żeby być wiarygodną, spojrzała na Kyko niepewnie, ale potem sie odezwała.
- Witaj, mistrzu.
Cała ta sytuacja nie podobała się Isabelle. Nie podsłuchiwała, nie tym razem. Nie chciała podpaść ruchowi oporu. Naturalnie jednak widziała wszystko przez pewien wynalazek. Nauczył ją kiedyś tej sztuczki mistrz Yoda, kiedy odleciał od niego Luke, aby uratować przyjaciół. Isabelle postanowiła przylecieć do mistrza. Wiedział on o jej mocy, ale na jej prośbę nie powiedział tego Luke'owi. W każdym razie wtedy nauczył ją konstruować szklaną kulę, przez którą można obserwować co robi dana osoba w tym momencie. Ale były to tylko osoby wrażliwe na moc. Tak więc teraz Isabelle patrzyła na to, co robiła młoda Lily. Nie, kolejne zawiedzione serce po tej złej stronie. Czemu?! Czemu Lilianna to robi? Nie wiadomo. Ale wiadomo jedno : liczba Renów nie zmieni się. Bo Isabelle nie będzie dłużej tego tolerować. Nie chcę zabijać. Ma rodzinę, to jest ważne. Nie jest już niespełnioną i zdesperowaną mamuśką. Teraz będzie silną kobietą walczącą u boku Rebelii.
&&&
"Generale, zauważyliśmy na monitoringu z więzienia coś niepokojącego. Chcielibyśmy, abyś się tu zjawił." - usłyszał Hux ze swojego komunikatora. - generał wstał niechętnie od stołu w swojej kwaterze. Jasne, ciągle musi przyłazić do tych powalonych półrobotów! Jaby nie mogli dać mu trochę czasu na dokończenie deseru! Wszedł do sali, w której znajdowali się ci nieszczęśni szturmowcy.
- Słucham. Pokażcie mi to nagranie.
- Tak. To powinno Pana zain.... - szturmowiec nie dokończył.
- Nie gadaj! Włączaj - krzyknął wściekłe Hux. Szturmowiec kilknął przycisk "play" . W pomieszczeniu rozległ się głos Jakiejś kobiety.
-Aurelio, załóż to i biegnij jak najszybciej! Nie oglądaj się za siebie! W hangarze wejdź do statku z numerem 327 i czekaj na mnie.
Za chwilę rozległ się głos dawnego więźnia.
- Nie wiem, kim jesteś. Rozstrzelacie mnie?
Dalej taśma została urwana, ponieważ kobieta, ta z ciemnej strony rozwaliła kamerę. Zauważyła, że jest ona włączona. Jednak na jej nieszczęście, nie wiedziała, że nagranie zostało już wysłane do systemu. Huxowi mimo wszystko nie było potrzeba więcej materiału. Zawiadomić Kylo Rena. Chyba mamy wśród nas zdrajcę.
----------------------------------------------
Dobra, nie było rozdziału... nie moja wina! Wiecie czyja? mania2308 . O, tak! Tak się zaczytałam w książce "ostatnia Jedi", że nie miałam czasu na pisanie! O ty zła xD a tak serio, to polecam książkę, jest świetna!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top