Rozdział XII - odebrałeś mi wszystko

- Ty! To ty mnie zostawiłeś na pastwę losu! Aby ta dziewczyna mnie zabiła! Sam chciałeś uratować siebie i swojego żałosnego przyjaciela!

Może cofnijmy się trochę wcześniej. Kiedy Ren wszedł do pomieszczenia, ujrzał kobietę w masce i zbroi. Cały strój był czarny, w niektórych miejscach tylko pozłacany. Przez maskę słychać było tylko głośny oddech. To była Lilianna. Udało się ją uratować. Tylko, że... musi teraz używać zbroi. Jak Darth Vader. Od droida medycznego dowiedział się, że z kieszeni Lilianny wylał się kwas, który był jej bronią. Niestety, nikt nie przewidział, że Aurelia odepchnie ją na ścianę. Ale jednak to zrobiła. Wylanie kwasu w takiej sytuacji było wręcz pewne.

Operacja trwała wiele godzin, ale w końcu udało się uratować Liliannie życie. A teraz stała przed nim i swoim zniekształconym przez maskę głosem krzyczała, że wysłał ją na śmierć.

- Nie powinna się pani tak... - droid medyczny nie dokończył, bo został przecięty na pół. Zaraz potem inne urządzenia podzieliły jego los.

- Zapłacisz mi za to, bestio! Byłam taka młoda, taka piękna ! A ty mi to wszystko odebrałeś! Gdybyś mnie tam nie wysłał, nic by się nie stało!

- Gdybyś umiała lepiej walczyć, też by się nic nie stało!

- Zobaczymy, kto tu nie umie walczyć, Ren! - wykrzyknęła dziewczyna i rzuciła się na brata.

&&&

Aurelia przez szybę widziała bazę Rebelii. Westchnęła. Ciekawe, czy rebelianci będą zadowoleni z misji, jaką wykonała. Pewnie tak. Ren chyba jednak nie jest zadowolony. Zabiła mu siostrę. Po raz kolejny najwyższy porządek myśli, że nie żyje. Dziewczyna uśmiechnęła się do siebie. Była ciekawa, ile misja jej zajeła. Licząc podróż miała zająć jakieś dwa dni. Przez walkę z Renem i wydostawanie Poe prawdopodobnie trwała dłużej.

- Podchodzimy do lądowania. Zapnij pasy, dobrze? - usłyszała w megafonie głos Poe. Jaki on troskliwy. Aurelia prychnęła. Ale mimo wszystko wykonała polecenie.

Kiedy dolecieli, pobiegła że statku, przywitała się z Rey i Finn'em. Nawet nie wiedziała, jak bardzo pewna osoba patrzyła na jej uściski. Zwłaszcza z czarnoskórym.

- Chodź - odezwała się jej siostra. - Luke zdecydował, że przejdziesz ponowne szkolenie. Miałaś zacząć od zaraz. Ale najpierw opowiesz mi, co się działo.

- Eh, jaki dziwny zbieg okoliczności. Miałam poprosić go o szkolenie, kiedy.... ach, opowiem ci później. Ren prawie mnie zabił - Rey przystanęła na chwilę

- Słucham?!

- Ha, jeżeli chcesz się dowiedzieć , goń mnie! - Aurelia pobiegła, odprowadzona ciepłym spojrzeniem pilota.

- Eeeej, wracaj tu - krzyknęła Rey, ale kiedy przekonała się, że siostra jej nie posłucha, pognała za nią.

&&&

Oddech pod maską ustał. Lilianna zemdlała. Może to i dobrze, dostanie coś na uspokojenie. Kylo przyglądał się leżącej na ziemi sylwetce. Nienawiść w siostrze rośnie. Ale to on jest wybrańcem. Nic z tego, Ruda. Możesz robić co chcesz, nigdy nie będziesz silniejsza od swojego brata. Kylo wezwał droida i odszedł. Jakoś tak nagle zniechęciło go czuwanie przy niej.

&&&

- I wtedy Wylał się na nią cały kwas z jej kieszeni - Rey zatkała usta. - Ale ja czuję, że ona jednak żyje. W każdym razie rozwaliłam ten reaktor i wyszłam z bazy. Ale oczywiście, genialnego Poe tam nie było! No, więc...

Rey z zaciekawieniem wsłuchiwała się w opowieść siostry. Siedziała na przeciwko jej, na swoim łóżku. Luke i Leia mieli za chwilę wrócić, a wtedy córki mistrza miały się u niego stawić, aby dowiedzieć się więcej o szkoleniu Aurelii.

- No i niestety, jego wściekłość była tak duża, że zepchnął mnie w przepaść. - Rey zatkała usta ręką. - Na szczęście....

...

Luke wracał że spotkania z Lando. Nie był zadowolony. Był raczej.... w bardzo złym humorze. Leia znowu zaczęła wysuwać dla propozycję wspaniałej misji dla Rey. Generał Lando na szczęście to przemilczał. Luke wiedział, że jego dawny przyjaciel był po jego stronie i że nigdy nie da Lei wysłać na tą misję Rey. Leia narażała wszystkich. Poza sobą. Luke od dawna nie ufał siostrze. Była jakaś ... inna. Podobno wcześniej traktowała Rey jak córkę, a teraz chciała ją wysłać na wręcz pewną śmierć! Oczywiście, przed chwilą Leia popędziła są swoim dżentelmenem. Luke nie rozumiał.... co się z nią stało?

Podszedł do drzwi stanowiska medycznego i popchnął je, nie zwracając uwagi na droida. Gdy jednak próbował otworzyć klamkę pomieszczenia, w którym znajdowała się Isabelle, urządzenie zagrodziło mu drogę.

- Kobieta przechodzi operację.

- Chcę znać raport. Czy przebiega pomyślnie? - droid włączył jakiś przycisk i zaczął mówić coś swoim własnym, dziwnym językiem. Następnie odezwał się do Luke'a.

- Niestety, operacja serca ma wielką szansę na niepowodzenie. Przykro nam.

Luke wyszedł, ciężko zatrzaskając za sobą drzwi. Ona może umrzeć! Dlaczego? Mistrz zaczął powoli iść korytarzem. Załamał się. Leia chce wysłać Rey na tę misję, a.... dlaczego nie może być szczęśliwszy dłużej?? Kto mu na to nie pozwala? W jednej chwili połowa jego rodziny ma zginąć????? Luke z nieruchomym wyrazem twarzy otworzył drzwi do swojego pokoju. Usiadł na łóżku, próbując wyrównać oddech.

Nie, to się nie dzieje naprawdę. To tylko zły sen - wcisnął guzik, aby wezwać Rey.

Musiał porozmawiać z córkami koniecznie i to nie tylko na temat szkolenia tej starszej. Sięgnął po szklankę wody. Lepiej. Już nie boli go głowa tak, jak wcześniej. Otworzył okno znajdujące się nad jego łóżkiem. Spokojnie, Luke, wszystko będzie dobrze.

- Co się stało? Tato! - do pokoju wtargnęły jego córki. Były wyraźnie zdyszane, ich kwatera była o wiele oddalona od ich ojca. Teraz obydwie przysiadły na łóżku, ciężko dysząc.

- Nic mu nie jest - zdziwiła się Aurelia.

- To czemu mu tu tak gnałyśmy jak opętane?

- No, właśnie nie wiem.

- Wcisnąłeś CZERWONY guzik alarmowy! Taki, który dostałeś do kwatery w razie zawału, lub czegoś podobnego.

- Ojej. Myślałem, że to był ten, który miał was tutaj sprowadzić - zmartwił się Luke.

- No, niewątpliwie nas tu sprowadziłeś - powiedziała starsza córka.

- Macie rację..... ale jest powód - tu Luke posmutniał jeszcze bardziej.

- Jaki? Co się stało?

- Isabelle....

- Ona żyje?!

- Ach, Rey! Więc nie powiedziałeś jej niczego?

- Za... zapomniałem.

- Czego? - Rey była coraz bardziej zdziwiona.

- Bo widzisz - i tu Luke zaczął swoją opowieść, której wolę nie przytaczać, ponieważ większość osób czytało poprzednie rozdziały. W każdym razie, opowieść była o Isabelle i tej całej historii.

Kiedy Luke skończył, Rey była w lekkim szoku, ale zaraz potem - według swojej natury - zaczęła działać.

- No i co z nią??? Mówiłeś, że coś się stało, czy tak?

- Tak.... właśnie.... przechodzi operację serca.

- To dobrze! Szybciej wróci do siebie, do nas...

- Nie o to chodzi. Ja.... dowiedziałem się, że prawdopodobnie nie przeżyje.

- Jakie ma szanse?

- Jakieś 3,7% podobno tyle właśnie obliczono przy operacjach tego typu.

- Nie... Jak to? - Aurelia miała łzy w oczach, a jej głos się załamał - mama... umrze?

-Nie wiem. Przypuszczalnie.... ale są te trzy procenty szansy... prawie cztery.

- Wychodzi na to, że cztery na sto osób to przychodzi. I jedna nie pozostaje na zawsze zdrowa...

- Chodźcie - Rey nagle wstała. - Nie ma czasu tu siedzieć. Musimy czuwać.

- Masz rację - powiedział Luke, który miał łzy w oczach. - poznamy wyniki najszybciej, jak się da.

...

Dość duże było zdziwienie Poe Damerona oraz Finna, kiedy Rey i Aurelia nie zjawiły się ani na kolacji, ani na śniadaniu drugiego dnia.

&&&

Nadal wściekła, Lilianna wstała z łóżka, na którym ją położono. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Jej pokój. Czarny, zimny, mroczny. Wciągnęła głośno powietrze przez maskę. Nigdy mu nie wybaczy. Nie będzie się już u niego szkolić. Nie! Nie jest tego godny! Dziewczyna poszła do stanowiska medycznego, aby coś zjeść.... tak, odtąd składniki pokarmowe miała dostawać wstrzykiwane. Ren zniszczył wszystko. A ona zniszczy jego. Zacisnęła ręce na klamce, a - chodź tego nie było widać - z jej oczu poleciały łzy.

&&&

Minęła całą noc. Długa noc pełna łez, strachu medytowania oraz wzajemnego pocieszenia się. W końcu, następnego dnia, około godziny dziesiątej, z sali Isabelle wyszedł droid medyczny.

- Mam dla państwa wieści. - Na chwilę wstrzymali oddech i patrzyli tylko na droida - pacjentka przeżyła operację.



----------------------------------------------

Trochę krótki.... nie zabijecie? Ehh, pozdro dla CatChat13 i xAnikxax, które domyślały się tego, kim będzie Lil. No i tak.... Idę się uczuć Niemca, bo ja kujon xD no i komentarze, proszę , komentujcie! Każdy ślad pozostawiony po was niezwykle motywuje.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top