|42| Dobre i złe wieści

Za tydzień w sobotę nie będzie rozdziału!!!

PS. Mogą pojawić się literówki (rozdział nie został sprawdzony) - jeśli widzisz błąd, proszę, napisz mi o tym! <3
~*~

CHANYEOL

Zapłakany spoglądam na chłopca, który niepewnie się do mnie zbliża. Z początku nie zwracam uwagi na nic innego, jak pieprzyk nad prawym kącikiem ust. Chłopczyk w końcu staje przede mną. Ma smutną minkę. Jest mniejszy ode mnie - chudziutki i niższy. Pewnie nieco młodszy. Spod delikatnie zmrużonych oczu ogląda to, co dzieje się za moimi plecami.

Pieprzyk, bo tak nazwałem chłopca, nieśmiało mówi, że jest mu bardzo przykro. Nie rozumiem jednak dlaczego. Wszyscy są smutni, ale nikt nie chce mi powiedzieć, z jakiego powodu. Chłopczyk jednak cichutko wyjaśnia, że przykro mu z powodu pogrzebu. Ale przecież pogrzeb jest wtedy, gdy ktoś umrze. Chyba jestem zbyt mały, żeby wiedzieć, czy 'ten ktoś za mną' umarł. Pieprzyk zauważa, że nie wiem, o czym on do mnie mówi, dlatego wyjaśnia w inny sposób.

- Twoja mamusia jest już wśród aniołków - odzywa się chłopczyk, a ja znowu zaczynam pochlipywać. Czy to znaczy, że mamusia wyjechała daleko stąd? Tak jak mówił tatuś? Bo przecież nie umarła... Nie mogła. - Ale pewnego dnia wyśle ci jednego z takich aniołków, żeby się tobą zaopiekowała.

Chłopczyk uśmiecha się delikatnie i pocieszająco.

Może niedługo wróci. Przecież tatuś tyle razy o tym wspominał. Widocznie Pieprzyk też o tym wie, chociaż szkoda, że nie powiedział mi, gdzie mieszkają takie aniołki. Może w Ameryce? A może to Pieprzyk widział się z mamusią? Na pewno dlatego tyle wie!

- Myślę, że już to zrobiła. To ty jesteś moim aniołem stróżem.

Zaczynam cicho płakać. Nie wiem czemu, ale po prostu tego potrzebuję. Chyba przez to, że nie wiem, co dzieje się dookoła. A to na pewno chłopczyk ma mi pomóc w czekaniu na mamusię. A... A może ona jednak nigdy nie wróci?

- Nie wiem, Uszatku. Ale chciałbym ci pomóc - chłopczyk wbija wzrok w ziemię. Może się wstydzi. Nazywa mnie Uszatkiem. To urocze, dlatego że tatuś powiedział mi, że nie wolno mi się bawić z dziećmi, bo na pewno będą się naśmiewać z moich uszu. Ale Pieprzyk tego nie robi. Stara się zrobić z tego zaletę albo chociaż tylko znak rozpoznawczy.

- Proszę, weź to - podaję mu mojego misia. Żeby chłopiec zawsze mógł spojrzeć na niego i pomyśleć, że komuś pomógł. - A kiedy spotkamy się ponownie, weźmiemy ślub! Tak jak mamusia i tatuś. Zgadzasz się, Pieprzyku?

- Tak - śmieje się cichutko. - Dziękuję Uszatku. Mam na imię Baekhyun i miło było cię poznać.

Baekkie bierze mojego misia, dziękuje za niego jeszcze kilka razy, a potem rozpływa się w powietrzu, jak gdyby nigdy go nie było przy mnie. Wtedy tatuś łapie mnie mocno za ramię. Na jego twarzy widzę ogromny smutek i ból. Tak jakby ktoś go przez przypadek uderzył. Bierze mnie na ręce i prowadzi z powrotem do samochodu, w którym krzyczy, że nie powinienem był rozmawiać z tym chłopcem. Ale tatuś jeszcze nie wie, że Baekhyun zostanie moim przyjacielem, a potem weźmiemy ślub.

***

- Och, Baekkie, to naprawdę byłeś ty... - w moich oczach zebrały się łzy. - Nareszcie sobie przypomniałem. Nie mogę uwierzyć, że tyle lat cię szukałem, potrzebowałem cię, płakałem, że nie mogę cię znaleźć. A teraz... Teraz jesteś tutaj, przy mnie i to przez całkowity przypadek. Chociaż nie, to wszystko musiało zostać zaplanowane z góry. Wiedziałem, że w życiu przytrafiło mi się tylko jedno największe, nieopisane szczęście. I od zawsze byłeś nim właśnie ty.

Miś wypadł z rąk Baekhyuna. Mój chłopak podszedł do mnie powoli i ujął moją twarz w swoje delikatne dłonie. Pogładził kciukami policzki i uszy, po czym rozpłakał się, dokładnie tak jak ja zaledwie sekundę później.

- Uszatek... Też sobie przypomniałem - Baek pociągnął nosem i wtulił się we mnie. Ja nadal stałem jak sparaliżowany. Na uświadomienie sobie, że ktoś, kogo szukałem latami, stał przy moim boku od ponad pół roku, potrzebowałem dłuższej chwili.

Szokował mnie również fakt, że Baekhyun mnie nie rozpoznał. W ogólnie nie pamiętał dawnej sytuacji, a gdy spał ze swoim misiem, nawet nie zastanawiał się nad jego właścicielem. To prawda, byliśmy dziećmi, jednak czy możliwe jest takie wymazanie pamięci?

Pomyślałem, że zawracanie sobie teraz tym głowy było zupełnie nie na miejscu. Chciałem jak najdłużej cieszyć się faktem, że moje małe szczęście znajduje się nigdzie indziej, jak w moich ramionach. W dodatku teraz wiem, że jest mi on pisany, a chyba jakaś magiczna siła spowodowała, że odnaleźliśmy się po latach.

Chociaż, czy gdybym teraz spotkał jakiegoś innego chłopca, który okazałby się 'dzieckiem z pogrzebu', to czy to by coś zmieniło między mną a Baekiem? Raczej nie. Ten niebywały przypadek był tylko dodatkiem, bo przecież od dłuższego czasu wiedziałem, że kocham Baekhyuna nad życie. To on został moją miłością, choć, jak się okazuje, dużo wcześniej niż ponad pół roku temu.

Szepnąłem Baekowi na ucho, że chciałbym coś porobić. Jednak wyraźnie powiedziałem słowo coś. I to wcale nie w znaczeniu seksu, skądże znowu. Miałem ochotę zrobić coś naszego. A nie wyobrażałem sobie innej rzeczy niż stworzenie muzyki. Tak, Baekkie ma głos anioła, który świetnie komponuje się z moim. Do tego wierzyłem, że mógłbym napisać idealną piosenkę właśnie teraz, w tej chwili, chociażby pod wpływem inspiracji, jakim jest mój chłopak.

Ale najpierw chciałem dokończyć coś, co już wcześniej zacząłem.

- Baekkie, chciałbym, żebyśmy zaśpiewali razem piosenkę z kasety - odsunąłem się od niego i położyłem dłonie na jego ramionach. Ucieszyłem się, gdy zobaczyłem uśmiech pełen radości.

Mniejszy przystał na mój pomysł i pozwolił zaciągnąć się do pomieszczenia z pianinem. Poprosiłem, by usiadł obok mnie, wsłuchał się najpierw w wolną melodię, którą poniekąd już znał, przeczytał tekst zwrotki i refrenu, a następnie dał mi znać, że możemy już zacząć.

Tak jak się spodziewałem, Baekhyun nie potrzebował wiele czasu, żeby zapoznać się z piosenką. Domyślałem się, że słuchał jej już nie raz, chociaż kątem oka widziałem podczas gry, jak Baek niejednokrotnie się uśmiecha. Czymś innym jest wysłuchanie tekstu w utworze, a zobaczenie go na kartce. Wziąłem głęboki oddech i kiwnąłem głową na znak rozpoczęcia.

Już po chwili mogłem wsłuchiwać się w anielski głos mojego chłopaka. Mógłbym słuchać go godzinami, nieważne co by śpiewał, a z pewnością nigdy by mi się nie znudził i nie przestał zachwycać. Baekhyun miał lekko zmrużone oczy, w pełni skupiał się na śpiewie i niemal wcale nie spoglądał na kartkę z tekstem. Jednak mimo znacznego podwyższenia tonacji, nawet najwyższe nuty nie sprawiały mu problemu. Wyglądał jak zamknięty we własnym świecie, we własnym żywiole. To było niesamowite, oglądać swoje szczęście w takim stanie. Momentalnie przestałem skupiać się na grze, bo palce same odnajdywały właściwe klawisze. Wolałem patrzeć na mojego pięknego i cudownego chłopaka... Który powinien był o czymś wiedzieć. Chociażby ze względu na to, że niedługo miałem napisać maturę.

Ale odłożyłem to na później. Zamiast tego wolałem posłuchać tekstu mojej piosenki z ust Baekkiego.

Bez ciebie mój świat byłby zupełnie pusty i pozbawiony sensu.

Ukrywam w sobie swoje uczucia, nie śpię kolejną noc,

A to wszystko przez to, że boję się, że ciebie stracę,

Gdy wreszcie zrozumiesz, że na ciebie nie zasługuję.

Staram się jak mogę, aby zyskać w twoich oczach

I mam taką cichą nadzieję, że kiedyś zwrócisz na to uwagę.


Nie potrafię tego przed sobą przyznać,

Ale chyba jesteś mi bardziej potrzebny od powietrza.

Obawiam się, że traktuję to zbyt poważnie,

Ale pragnę podzielić moją przyszłość właśnie z tobą,

Zamykając cię w szczelnym uścisku

I nigdy nie wypuszczając z objęć.


Od razu po śpiewie poczułem się tak, jakby coś nagle mnie oświeciło albo przynajmniej ktoś porządnie przywalił mi w głowę. Wstałem z krzesełka i jak oparzony pobiegłem po długopis i kartkę, tym samym spotykając się ze zaniepokojonym spojrzeniem Baeka. Nie miałem czasu mu tego wytłumaczyć. Zresztą, było to wtedy zbyt skomplikowane. Pisałem jak natchniony, ale nie pozwalałem młodszemu spojrzeć na kartkę. W końcu odrzuciłem długopis i uśmiechnąłem się szeroko.

- Nie wiem, jak to zrobiłeś Baekkie, ale zainspirowałeś mnie do napisania drugiej piosenki. Tak po prostu, samym faktem, że tutaj siedzisz i patrzysz na mnie. I że oddychasz i mrugasz swoimi cudownymi oczami. I że twoje kochane serduszko bije. Przepraszam, załączył mi się chyba tryb artysty - speszyłem się. Baekhyun mógł uznać moje słowa za nieco dziwne, ale ja po prostu dostrzegałem piękno w nim całym i każdej najmniejszej czynności, jaką wykonywał. Na moje szczęście, po chwili odpowiedział mi cichy chichot, a moje obawy zupełnie zniknęły, gdy delikatne ręce oplotły moją talię. Być może Baekowi faktycznie podobała się moja twórczość. W każdym razie idealnie do niego pasowała. - Chciałbyś może ze mną zaśpiewać nową piosenkę? Napisałem ją... Właściwie to o tobie. Tak po prostu.

- Chętnie, Channie.

Szukałem cię całe życie, błądząc po nieistniejących ścieżkach.

Marzyłem, że pewnego dnia cię spotkam i wszystko się odmieni.

I tak właśnie się stało, choć mego przeznaczenia nie nazwę Fatum.

To uczucie jest tak dziwne i skomplikowane,

A zarazem proste, bo przecież kocham cię nad życie

Bez żadnych wyjątków i warunków.

Dokładnie tak, jak obiecałem lata temu.


Gdy patrzyłem na Baekhyuna, jedyne o czym myślałem, to o tym, że o naszej historii i miłości można by pisać wiersze, piosenki i książki. Chociażby dlatego, że miłość ta jest niemal idealna.


KYUNGSOO

- Soo, Soo! Zobacz, jestem samolotem!

Piątkowy wieczór spędzaliśmy w dwójkę, przy ciemnym piwie w małym barze, w niemal spokojnej atmosferze. No, dobra, tak naprawdę to mało spokojnej. Z pewnością osoby, które widziały mnie tylko raz czy dwa w życiu, mogłyby stwierdzić, że ja i picie czegokolwiek, co ma procenty, jest złym połączeniem, ale okazuje się, że nie do końca. Od czasu do czasu lubiłem wyskoczyć z Jonginem na piwko. Albo dwa.

I tak jak zawsze było cicho i bez żadnych akcji, a cały wieczór przesiadywaliśmy przy stoliku i rozmawialiśmy ze sobą o różnych rzeczach, tak dzisiaj nam po prostu odbiło.

- Jesteś głupi, Nini - zaśmiałem się, gdy ten po raz kolejny stanął jedną nogą na pufie, na której powinien siedzieć, i udawał samolot.

Od jakiegoś czasu zastanawiałem się nad naszą relacją i w końcu doszedłem do wniosku... Że zupełnie mi się ona nie podoba. Może to dziwne, zwłaszcza dla mnie, ale pragnąłem być kimś więcej niż przyjacielem od kielicha. Ta chęć była tym większa, im bardziej przypominałem sobie o naszych dawnych randkach, a także o wakacjach spędzonych praktycznie we dwoje. W tak poważnych przemyśleniach nie przeszkadzała mi nawet luźna atmosfera, jaką wprowadzał Kai. Kwestia naszej relacji nie pozwalała mi spać i być może właśnie dzięki temu piwu przełamałem swój strach, by wreszcie powiedzieć, co myślę.

- Nie podoba mi się to, że żyjemy w taki sposób - odezwałem się, a Jongin momentalnie usiadł ze zdziwioną miną. Na szczęście w porę zreflektowałem się, że nijak nie wyjaśniłem, o co mi chodzi. - Czuję się, jakbyśmy byli we friendzonie i to jest... Strasznie dziwne. Serio mi się to nie podoba i chciałbym, żebyś to zrozumiał.

- Soo - odchrząknął Kai - ja też o tym myślałem, ale nie sądziłem, że chcesz czegoś więcej. Nie, to brzmi głupio. Chciałem powiedzieć, że odnosiłem wrażenie, że nie chcesz być z takim idiotą jak ja i prawie pogodziłem się z faktem, że zostaniemy przyjaciółmi, chociaż nie było to zbyt łatwe. Chyba przesadziłem ze szczerością, przepraszam.

- Nie, jest okej - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Ceniłem sobie szczerość. - To wszystko jest takie dziwne i pogmatwane.

- Jest, ale, hej, dlaczego mielibyśmy nie spróbować? - skrzywiłem się nieznacznie. - Och, a więc nie chciałbyś związku, chyba źle to odczytałem.

- Nie, to nie tak, po prostu nie chciałbym ci zabierać czasu, gdy możesz uczyć się i osiągnąć swój cel, spełnić swoje marzenia. Nie chciałbym być odpowiedzialny za to, że nie dostaniesz się na wymarzone studia. Zresztą, będziesz tysiące kilometrów stąd, więc jaki ma to sens?

Szybko wziąłem swoją kurtkę z oparcia, a nim do Jongina w pełni doszły moje słowa, ja już zamykałem za sobą drzwi, ledwo powstrzymując cisnące mi się do oczu łzy.


BAEKHYUN

Jeszcze tego samego dnia, wieczorem, Chanyeol zaproponował mi spacer po centrum, a potem przejażdżkę po Yongsun. W końcu Chan przyznał się, że chciałby też zabrać mnie na Seul Tower. Powiedział, że chyba od pierwszego dnia, kiedy stwierdził, że mnie kocha, chciał mnie tutaj zabrać. Ja oczywiście nie śmiałem zaprzeczyć. Podobała mi się wizja czasu spędzonego z Channim.

Tak mówiąc między nami, zawsze marzyłem o tym, żeby kiedyś znaleźć się na szczycie Seul Tower wraz ze swoją miłością. Wszystkie osoby, które mówiły, że jest to niesamowite miejsce, nie przesadzały. W nocy było tu cudownie. Wieża świeciła wszystkimi możliwymi kolorami. Chociaż byłem wręcz przekonany, że nie będzie przez to widać nieba, okazało się, że wieża jest idealnym miejscem na obserwowanie gwiazd. Nie wiedziałem, co było piękniejsze: właśnie te gwiazdy, widok miasta niemal pogrążonego we śnie, czy Chanyeol, który trzymał mnie za rękę i gładził ją kciukiem.

- Podoba ci się? - zapytał. Ja jedynie kiwnąłem głową, zbyt pochłonięty cudownym widokiem. Większość konstelacji była tak idealnie widoczna, że nie chciałem ominąć oglądania ani jednej gwiazdki. Wszystkie były piękne. Seul też wydawał mi się o wiele ładniejszy niż za dnia. - Wiesz, muszę ci o czymś ważnym powiedzieć.

- O czym, Channie? - odwróciłem się w jego stronę z uśmiechem na twarzy. Jednak Chan wydawał się spięty. Zdenerwowany. Nie podobało mi się to. Potrafiłem od razu rozpoznać, gdy Chanyeol się czymś stresował. Niby nie można było tego wywnioskować po jego wyglądzie, ale po prostu to czułem.

- Wyjeżdżam Baekkie. Na studia. Do Pekinu.

Poczułem, jak tracę grunt pod stopami.


~*~

Inni: Czemu nie wstawiasz normalnie rozdziałów???

Ja: Bardzo bym chciała, ale-

Mój terminarz:

NO WYBACZCIE X D

W każdym razie, mam nadzieję, że nie będziecie zapominać o istnieniu tego ficzka i będziecie go czytać, chociaż już dochodzimy do końca, który, jak widać, nie będzie miał tak oczywistego zakończenia...

Kocham Was!
<3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top