|35| Koniec semestru

TO OSTATNI MOMENT, ABY ZADAĆ PYTANIA BOHATEROM!

~*~

BAEKHYUN

- Chanyeol? - mocno zaniepokoiłem się nagłym krzykiem Chana. Mój chłopak zerwał ze mnie całą kołdrę, co nie spodobało mi się ani trochę, ale resztki mojego wyczucia czasu popchnęły mnie do tego, by zaopiekować się Chanyeolem, a nie zacząć na niego krzyczeć. - Wszystko w porządku?

Yeol wolno pokiwał głową, ale doskonale wiedziałem, że kłamie. Widziałem to po jego zachowaniu i wyglądzie. Z jego czoła skapywały krople potu, miał ciężki oddech i błądzący po ścianach wzrok. Był zwyczajnie przerażony, więc mogłem się domyślić, że przyśnił mu się wyjątkowo paskudny koszmar.

- Miałeś zły sen, Yeollie? - przytuliłem go i pogłaskałem uspokajająco po plecach. Co mnie zdziwiło, zadziałało to na niego niemal od razu, a po chwili z jego drżących warg wydobyły się ciche słowa.

- Nie, po prostu... - przerwał na chwilę i wziął głęboki oddech. - To było jakby wspomnienie.

Chanyeol, mimo usilnych prób, nie był w stanie wytłumaczyć, co mu się śniło i dlaczego aż tak się przeraził. Bełkotał coś o tym, że przypomniał sobie niewielką część jego przeszłości, ale, choć bardzo się starałem, nie potrafiłem go zrozumieć. Na myśl nasunęło mi się przywołanie w śnie jego matki, ale Yeol odrzekł, że nie tylko o nią chodzi, a więc to nie ona odpowiadała za stan, w którym znalazł się jej syn.

Zacząłem się zastanawiać nad 'pieprzykiem', ale nic nie przyszło mi do głowy. To zbyt pospolite słowo, żebym mógł je skojarzyć z czymś konkretnym. Na przykład czymś, co widziałem w pokoju Chanyeola albo nawet tuż blisko niego. Mnóstwo ludzi ma mnóstwo pieprzyków i nie wydawało mi się, by to słowo miało mnie doprowadzić do czegokolwiek.

Przez naszą drzemkę, zupełnie zapomniałem o tym, że następnego dnia muszę stawić się w szkole punktualnie, na zaliczenie ostatniego sprawdzianu z matematyki. Nie miałem jednak serca zostawiać Chanyeola samego, dlatego zgodziłem się, nie pierwszy i nie ostatni raz, zostać u niego na noc.

Po tych kilku miesiącach znajomości niejednokrotnie podpatrzyłem, jak Chan pije wieczorem ciepłe mleko z miodem. Często miewał problemy ze snem, zwłaszcza gdy przypominał sobie o dzieciństwie i mamie. Pomyślałem, że może i tym razem to zadziała i zaraz po tym, jak wyswobodziłem się z uścisku mojego olbrzyma, pognałem do kuchni.

Mówiąc szczerze, moim najbardziej ulubionym zajęciem w życiu przez ostatnie miesiące było wkurwianie Chanyeola na tyle, żeby wyszedł z siebie i stanął obok. Tak jest - 'było'. Od jakiegoś czasu chyba zachowuję się jak człowiek chory na najgorszą, bo kompletnie nieuleczalną, chorobę na świecie, a nawet bywam nadzwyczaj miły dla Chana, czego nie spodziewałby się po mnie nikt łącznie ze mną. Mam dziwną potrzebę opieki nad nim i chociaż z całych sił się od tego powstrzymuję, by nie zostać skrzywdzonym, gdy już Yeol mnie zostawi, nie potrafię go zostawić w potrzebie. Boli mnie serce, gdy widzę, jak męczy się przez swoje koszmary i wracają do niego wspomnienia. Chciałbym mu kiedyś pomóc, ale nie mam pojęcia jak. Dlatego bez przerwy szukam jakiegoś rozwiązania. Niestety, jedyną rzeczą, jaką zauważyłem, jest jego uspokajanie się pod wpływem czułych słów i kojącego dotyku.

Moje przemyślenia przerwał dźwięk skapującego na podłogę mleka. Przypomniał mi on o tym, że zamyśliłem się akurat podczas nalewania mleka do szklanki, tak więc, jak to w całym moim życiu bywa, płyn, oprócz wypełnienia naczynia, zapełnił również pół blatu i powoli zaczął atakować kafelki.

Nic nowego - pomyślałem, sięgając po gąbkę do mycia naczyń. Wypadałoby to posprzątać, najlepiej tak, żeby właściciel domu nawet nie wiedział, że coś takiego miało miejsce, ale i to nie poszło po mojej myśli, bo bezszelestny ninja Chanyeol jakimś dziwnym sposobem teleportował się z salonu do kuchni i podniósł mnie, tym samym odsuwając od mlecznej kałuży.

- Oj Baekkie, Baekkie - zacmokał i pokręcił głową. Nawet nie miałem ochoty po raz kolejny powiedzieć mu, że chciałem dobrze, ale wyszło jak zawsze. Pomyślałem, że pewnie już się domyślił. - Posprzątam to, a ty usiądź, nie wyglądasz za dobrze.

Normalnie byłbym już śmiertelnie obrażony, ale nagle poczułem na tyle słabo, że zgodziłem się ze słowami Chana. Wyglądało na to, że mój brzuch był jeszcze w trakcie trawienia całego jedzenia, którego pochłonąłem kilka godzin temu, a złapanie mnie przez Yeola w pasie, spowodowało, że miałem ochotę zwrócić to wszystko łącznie z własnymi flakami.

- Channie, niedobrze mi - mruknąłem nieszczęśliwy.

Nie sądziłem, że mój brzuch tak łatwo się podda, ale łakomstwo miało swoją cenę. Przekonany o opieprzu od Yeola, który miał dopiero nadejść, smutno wbiłem wzrok w podłogę, okazując skruchę. Jednak Chanyeol nie odezwał się ani słowem, a zamiast tego ucałował mnie w skroń i podniósł tak bym oplatał od przodu całe jego ciało. Ułożyłem wygodnie głowę na jego ramieniu, w czasie gdy ten niósł mnie do swojego pokoju. Naprawdę źle się czułem, a jednocześnie byłem bardzo zmęczony.

Zetknięcie się z miękką pościelą podziałało tylko na ten mniejszy problem. Nie wiedziałem zbytnio, jak mam przekazać Chanowi, że prawdopodobnie za chwilę obrzygam mu całe łóżko, ale nie miałem nawet siły mu o tym powiedzieć. Obserwował mnie przez chwilę, ściągnął brwi, po czym ułożył mnie na boku i zniknął za drzwiami pokoju. Najwyraźniej domyślił się sam.

Gdyby mój Channie nie był moim Channim, zostawiłby mnie tutaj na pastwę losu, a potem nakrzyczał, że zrobiłem bałagan. Jednak o ile dziwiłem się, że jeszcze nie usłyszałem żadnych pretensji, o tyle dobrze wiedziałem, że Yeol wymyśli coś, żeby mi pomóc. Nie myliłem się. Zanim się spostrzegłem, wrócił do pomieszczenia z herbatą miętową i mokrym, zimnym ręcznikiem.

- Masz gorączkę, Baekkie - usłyszałem niewyraźne słowa Chanyeola. Nie mam pojęcia, czy byłem zbyt zmęczony, czy traciłem świadomość ze względu na wysoką temperaturę, ale po zamknięciu oczu, już nic nie pamiętałem.


CHANYEOL

Zmierzywszy Baekowi temperaturę, spostrzegłem, że ten zwyczajnie zasnął. Uśmiechnąłem się lekko. Nie byłem szczególnie zaskoczony obecnym stanem Baekhyuna, który na co dzień lata po dworze z mokrymi włosami i obżera się słodkościami. Gdyby w takiej sytuacji znalazł się Sehun albo Kai, padłbym ze śmiechu. Być może zająłbym się Hunem i odprowadziłbym go do domu, ale Jonginowi dałbym krzyż na drogę i kazał spieprzać do siebie.

Chodziło jednak o mojego małego Baekhyuna, z którego nie miałem serca się śmiać, gdy działa mu się choćby najmniejsza krzywda. Sam zastanawiałem się, jak to możliwe, żeby taka niepozorna, trochę wredna istota namieszała mi w głowie, a nawet w moim kamiennym sercu, którego dobroci nie chciałem okazywać nikomu. Według mnie nikt na to nie zasługiwał, ludzie nie byli tego warci. Potem jednak, w liceum, okazało się, że już nie potrafiłem być prawdziwie dobrym człowiekiem, a dopiero Baek obudził we mnie na nowo uśpioną przed paroma laty ciepłą kluchę.

- Ach, Baekkie - westchnąłem. - W takim stanie to ty się nigdzie jutro nie wybierzesz.

Co prawda wiedziałem, że mniejszy mnie nie słyszy, a co więcej - jutrzejszego ranka będzie próbował dyskutować ze mną i krzyczeć, że nie jestem jego matką, mimo że z własnej woli w życiu by nie wyszedł do szkoły, ale zamierzałem zatrzymać go u siebie i zaopiekować tak, aby wyzdrowiał. Doskonale wiedziałem, że chodzi tylko i wyłącznie o jego ego, które sukcesywnie podbudowuje, podejmując różne decyzje. Nawet jeśli są bardzo złe.

Na tę chwilę nie mogłem zrobić nic innego, jak czuwać przy nim. Być obok, w razie gdyby mnie potrzebował albo gorzej się poczuł. Musiałem pilnować, żeby trwał w swoim spokojnym śnie jak najdłużej.

Mój mózg stworzył sobie dodatkowy problem dopiero z tym przebraniem Baekhyuna w piżamę. Gdyby w trakcie tej czynności się przebudził, dostałbym solidny ochrzan i celibat do usranej śmierci. Z drugiej strony, przecież nie będę zawijał go w kołdrę, jeśli jest w ubraniach. A z trzeciej - widziałem go już nagiego i chyba niekoniecznie mu to przeszkadzało.

Na początku szło mi bardzo dobrze. Sprawnie, delikatnie na tyle, żeby Baek w ogóle nie poczuł, że jest przebierany. Ale tylko na początku, ponieważ podczas odpinania mu spodni, podniósł się do siadu, wymamrotał kilka słów...

Po czym zwrócił cały swój dzisiejszy posiłek.

- Ach, Baekhyun, co ja z tobą mam - powiedziałem płaczliwym głosem.

Za bardzo kocham Baekkiego, a życie za bardzo mnie nie lubi.


LUHAN

- Hej, czemu Baek nie odbiera ode mnie telefonu? - po powrocie do domu, późnym wieczorem próbowałem skontaktować się z moim przyjacielem, żeby kulturalnie (przynajmniej jak na razie) opieprzyć go za to, że zaniedbuje naszą przyjaźń. Jednak po kilkunastu próbach dodzwonienia się do niego, stwierdziłem, że to nie ma sensu i zadzwoniłem do Chanyeola, który na szczęście odebrał już po kilku sygnałach.

- Ponieważ najadł się, zrzygał na mnie, a teraz śpi - odpowiedział Park, nie siląc się nawet na zmyślanie biegu wydarzeń. Myślę, że już zdążył się domyśleć, że nic, co dotyczy Baeka, mnie nie zaskoczy.

- Aha, czyli jak zwykle - podsumowałem krótko. To wcale nie tak, że się nie spodziewałem. Ciekawiło mnie tylko, jakim cudem Park mu na to pozwolił? Chyba go nie związał i poszedł mu wyżreć zapasy? Czy mógł aż tak zdurnieć? - I co teraz masz zamiar z nim zrobić?

- Zaopiekować się i nie pozwolić wyjść mu z domu? - odpowiedział niepewnie. Nic dziwnego, błędna odpowiedź była, nie dość, że niepożądana, to jeszcze wiązała ze sobą poważne konsekwencje. Lepiej, żeby Chanyeol nie poznał prawdziwych możliwości Baekhyuna.

- Ding, ding, ding! Prawidłowa odpowiedź, panie Park! - powiedziałem z przesadnym entuzjazmem. - Ale spróbuj go skrzywdzić, to znajdę sposób, żeby wywieźć cię do lasu. Specjalnie poszukam tak wielkiego wora na śmieci, że nawet takie wielkie coś jak ty tam się zmieści.

Gdybym dostał propozycję pracy jako zawodowy aktor, jak najbardziej bym się na to zgodził. Ba, myślę, że ludzie, którzy by mnie zatrudnili, w życiu nie pożałowaliby tej decyzji. Mogę się wydawać w tej chwili mało skromny, ale powiedzcie mi, ilu znacie ludzi, którzy potrafią dosłownie w sekundę zmienić swoją osobowość z miłej osóbki na kompletną łajzę?

Ustalmy tylko, że Baek się nie liczy.

- No przerażające – mruknął znudzony. On chyba nie zdawał sobie sprawy z tego, że ja i jego chłopak tworzymy bardzo zgraną parę przyjaciół, zwłaszcza, gdy mamy kogoś udupić. - Mogę już iść spać, czy mam przekazać Baekhyunowi jakiś szatański plan, którego zmyśliłeś na poczekaniu?

- Idźcie spać. Pa – burknąłem.

To wcale nie tak, że wymyślam wszystkie plany na poczekaniu! No, może troszeczkę, dlatego że spontaniczność uważam za główną zaletę wszystkich moich pomysłów. Dzięki temu zawsze można zmienić jakieś szczegóły. Nawet na ostatnią chwilę. Elastyczność też jest ważna, jak nie najważniejsza.

Według Byuna mój sposób myślenia nie działa, dlatego miewałem chwile, w których wątpiłem we własne umiejętności, ale na całe szczęście (dosłownie) na mojej drodze stanął Sehi, który docenia każdą moją próbę ruszenia kilku pozostałych neuronów. Nie dość, że zawsze mnie słucha, to jeszcze cieszy się, gdy go w coś angażuję, bo czuje się potrzebny. No anioł, a nie chłopak!

Dobra, trochę (bardzo) koloryzuję.

Obecnie jestem nieco smutny i snuję się po domu, co jakiś czas myszkując w lodówce, chyba że muszę wykonać jakąś pracę. Widocznie potrzebuję czułości, zwłaszcza, że teraz już nie muszę marzyć o księciu na białym koniu, a mam przy sobie realnego chłopaka. Niestety Sehunowi nie było w głowie częste spotykanie się ze mną i wspólne wyjścia. Z racji, że praktycznie skończył się semestr i czekały nas dwa miesiące wolnego od szkoły, Oh musiał zająć się firmą. Jak zapowiedział, miał zamiar przestać marnować czas i w pełni skupić się na pracy, a co za tym idzie – odciąć się od wszystkich, zamknąć w swoim pokoju i próbować przeżyć.

Oczywiście rozumiem i szanuję to, co robi Sehun. Dlatego też nie urządzam mu scen. Jednak obecnie jest mi ciężko, podczas gdy Soo i Jongin po prostu rozpłynęli się w powietrzu, a Baek ma mnie serdecznie w dupie.

Najbardziej boli mnie to ostatnie, ponieważ pamiętam jak dziś, że przysięgaliśmy sobie, że kiedy już wyjdziemy ze strefy przegrywów i chociaż jeden z nas będzie w związku, nie dopuścimy do tego, by druga osoba czuła się przez to samotna. W ten sposób ustaliliśmy, że nasza przyjaźń będzie ponad wszystkie przyszłe związki, które mogłyby się nieoczekiwanie rozpaść.

Jednak, jak widać, ktoś bardzo nie dotrzymuje wspólnej umowy, a z pewnością nie jestem to ja, który wypisuje do Baeka wiadomości i dzwoni do niego niemal codziennie. Nie uważam się za najlepszego przyjaciela na świecie (którym tak obiektywnie jestem), ale Byun ostatnimi czasy przechodzi sam siebie z olewaniem mojej egzystencji.

Całkiem prawdopodobne, że pomarudziłbym jeszcze trochę, gdyby nie przerwał mi w tym dzwonek do drzwi. Nie miałem pojęcia, kogo mógłbym się spodziewać o tej godzinie. Rodzice już spali albo oglądali film w sypialni, a Byun raczej nie ożył i nie przeteleportował się przez cały Seul.

Lekko zestresowany ze względu na to, że na dziewięćdziesiąt dziewięć procent za drzwiami stoi obca osoba, powoli podszedłem do wyjścia i przekręciłem klucz.

- Policjant Lee, pójdzie pan ze mną – od razu po uchyleniu drzwi, w oczach błysnął mi blask odznaki, którą pokazał funkcjonariusz.

Przełknąłem głośno ślinę. Nie przypominam sobie, żebym kiedyś zrobił coś wbrew prawu. Nigdy nawet nie jechałem na gapę w autobusie lub metrze, nie mówiąc już o jakichś gorszych przewinieniach. Miałem również spisaną umowę z Sehunem, więc na pewno nie zostałem zatrudniony na czarno. Już nic więcej nie przychodziło mi do głowy.

- W jakiej sprawie? - odważyłem się zapytać.

- W sprawie Oh Sehuna. Więcej dowie się pan na komisariacie.

O nic więcej nie pytałem, bo za bardzo się bałem.


JONGIN

- Jesteś pewny, że to w porządku, że mamy tak wywalone na szkołę? - zapytałem Kyungsoo, który był aktualnie zajęty pochłanianiem popcornu i oglądaniem filmu.

Zawsze zastanawiałem się, dlaczego wieczorem nachodzą mnie różne przemyślenia, które kompletnie mijają się z poziomem mojej inteligencji. W każdym razie odnoszę wrażenie, że Soo bardzo dobrze na mnie wpływa, ponieważ przestałem tak bardzo przeklinać. Oczywiście tylko przy nim. Nadrabiałem w domu, mówiąc do siebie, lub w myślach.

- Tak – odpowiedział.

Za to ja mam fatalny wpływ na Do, chociaż nigdy nie wyglądał na szczególnie pilnego ucznia, który nie opuści ani jednego dnia szkoły. Być może tylko trochę zmniejszyłem jego poczucie winy, związane ze stałym opuszczaniem zajęć.

Zresztą, dlaczego mielibyśmy się tym przejmować? Ja uznałem pierwszy semestr za zakończony i zamierzałem dobrze wybawić się podczas tegorocznych wakacji, żeby już we wrześniu znów móc się opierdalać w szkolnej ławce.

Dobra, żartuję. Ja, Kim Jongin, obiecałem sobie, że dobrze zdam maturę i dlatego postaram się o to z całego mojego serduszka. Chcę trochę ogarnąć sprawę mojej nauki w ostatnich miesiącach edukacji w liceum. Planuję wyjechać na studia za granicą, dlatego przydałyby się jakieś konkretne wyniki matur.

Poza tym, nie ja jeden śnię o kilkuletniej ucieczce z Korei. Chanyeol nieraz gadał coś o Chinach i Ameryce, ale w końcu nie wiem, na co się zdecydował. Znając jego upodobania – Chiny. Bardzo lubi to państwo, więc kto wie, może nawet tam zostanie.

Jestem tylko ciekaw, kiedy powie o tym swojemu kochasiowi.

- Kai – zagadał Soo. - Nie mogę się zdecydować, co zacząć oglądać.

Kyungsoo odwrócił wzrok od ekranu i spojrzał na mnie wyczekująco. Wspólne oglądanie filmów, seriali i innych filmików stało się naszym codziennym zajęciem na całe dnie, a nawet noce.

- Ja bym proponował kontynuowanie oglądanie My Little Pony – opowiedziałem. Lubiłem dawać rady radzić Kyungsoo, nawet jeśli nie zawsze były to jakkolwiek dobre porady.

- A ile sezonów nam zostało? - zapytał. Na początku był przeciwny oglądania ze mną czegokolwiek oprócz Piekielnej Kuchni Gordona Ramsaya. Jednak po kilku odcinkach Kucyków bardzo się wkręcił i polubił najlepsiejszą bajkę na świecie.

- Jesteśmy na czwartym, a jest dziewięć. No, musisz jeszcze doliczyć Equestria Girls. To te odcinki, w których chodzą na dwóch nogach i uczą się w normalnej szkole.

- To bardzo dużo odcinków, Jongin – spojrzał na mnie nieprzekonany.

- Ale mamy na to całe wakacje, Soo – odparłem, a on się ze mną zgodził.

Gdyby ktoś mnie zapytał, na jakim etapie znajomości z Kyungsoo jestem, nie potrafiłbym odpowiedzieć. Ta relacja nie szła ani w przód, ani w tył. Sam nie robiłem nic, by jakkolwiek się ruszyła. Co więcej, nigdy się nad nią nie zastanawiałem.

Bo tak było po prostu prościej.


~*~

No więc sprawy troszkę zaczynają nam się komplikować, ale to nic, prawda?

Z dobrych informacji: zakończyłam większe wyjazdy i pracę nad mieszkaniem, co oznacza, że czas powołać WYFC, Psycho i... coś do życia. Tak, teraz zamierzam wziąć się do pracy :)

Ostatnio też zapomniałam wspomnieć o nowym ficzku! A raczej miniaturce o zazdrości. Jest to już druga miniaturka, powstała na wyzwanie z grupki "Przegrywów wattpada" (do której dołączenia gorąco zachęcam (jako że jestem jedną z moderatorek ;) )). Zajrzyjcie koniecznie do "I'm just hurt", bo cierpi na niedosyt Waszej miłości!

PRZYPOMINAM O PYTANIACH PO RAZ OSTATNI

Q&A POJAWI SIĘ W PRZYSZŁYM TYGODNIU

Kocham Was <3

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top