|19| Balonik

LUHAN

W sobotę od rana przygotowywałem się do przyjścia moich znajomych, zaczynając od wykopania z domu rodziców, marudzących, że Baekhyun zarzyga piękne (sztuczne zresztą) storczyki mamy. Zapewniłem ich, że nikt nie poniesie strat, a jak już, to nikt nie będzie o tym wiedział. W razie czego w piwnicy był sznurek, żeby ich wszystkich związać albo ewentualnie się powiesić, jak nie będę mógł ich ogarnąć. W końcu, nie mówiliśmy tutaj o żadnej imprezie, a o spotkaniu czterech osób, co chyba było moim życiowym rekordem, jeśli chodzi o liczbę znajomych w jednym czasie.

Jak mogłem się tego domyślić, Sehun nie odpowiedział również na ostatnią wiadomość, dlatego jego mogłem już wykluczyć z grona zaproszonych. Tak samo było z Chanyeolem, który, o dziwo, zachował się dość kulturalnie i nawet dostarczył mi pod drzwi dwie bluzki w prezencie. Jedna z nich była w kolorze bordowym, a druga miała napisane na metce, że jest wskazówką. Nie wiedziałem, co Park mógł mieć na myśli, ale materiał był przesiąknięty perfumami Sehuna. Ten zapach rozpoznam wszędzie. Cytrusy, kwiaty i las stanowiły tak charakterystyczną mieszankę, że potrafiłem ją wyczuć z drugiego końca szkolnego korytarza.

Nawet Jongin obiecał, że przyjdzie, żeby potowarzyszyć Kyungsoo i miałem nadzieję, że w końcu się dowiem, na jakim są etapie. Ostatnio prawie nie rozmawialiśmy, a razem z Baekhyunem byliśmy bardzo ciekawi, co takiego robi Soo, gdy omija kolejne lekcje.

Wyglądało na to, że moim przyjaciołom układało się świetnie, podczas gdy ja rozpisywałem romans swojego życia na stronach mojej opowieści, która zaczynała zdobywać coraz większą popularność. Byłoby zabawnie, gdyby okazało się, że Sehun ma podobne ulubione kinki, co jego postać w moim opowiadaniu. Bardzo zabawnie.

Wspominałem, że piszę smuty? Nie? To teraz wspominam.

- Siema, siema, o tej porze każdy wypić może! - od sprzątania kuchni w różowym fartuszku (przygotowuję się do roli męża, którym nigdy nie będę, bo Sehun nie odczytuje moich wiadomości) odwiódł mnie Baekhyun, otwierający drzwi na oścież, jakby był u siebie.

- Och, czy cofamy się w czasie? Niesamowite - odpowiedziałem bezuczuciowo. - Co cię tu sprowadza o takiej niebotycznej godzinie? Dopiero dwunasta.

- Przyjacielu, ja specjalnie wstałem o świcie, godzinę temu i przyjechałem tu do ciebie!

- Jesteś dla mnie miły tylko dlatego, że od teraz mogę ci kupować alko? - odłożyłem miotłę na bok i spojrzałem na niego podejrzliwie. Baekhyun pluł na wszystko, co związane z uczuciami, no, oprócz tego, co robiła ta jego durna Sosna. Dobre traktowanie to też nie był szczególny warunek naszej przyjaźni. My po prostu byliśmy inni.

- Jaaaa? Nieee... - szeroko się uśmiechnął, rozsiadł na krześle i założył nogi na stół. Jak sam twierdził, dzisiaj będzie szczycił się swoim naturalnym pięknem, bo Chanyeol raczej nie da rady go wypatrzeć z okna firmy ojca.

Gdy zaczął wypisywać do niego smsy, oddaliłem się na bezpieczną odległość i poszedłem odkurzać w salonie. Nie mam pojęcia, kiedy oni zrobili taki postęp w ich relacji. Jeszcze niecały miesiąc temu Baekhyun na zmianę wzdychał i wyzywał Parka za samą egzystencję, a tu proszę. Niedługo będę musiał kupić garnitur na ich ślub.

- Co to? - po ogarnięciu pokoju, wróciłem do Baekhyuna, któremu widocznie znudziło się zwykłe siedzenie, więc postanowił ułożyć się na środku stołu. Jedną ręką przewijał Instagrama, druga zaś wisiała, zwracając na siebie uwagę srebrnym, błyszczącym przedmiotem, który mnie zainteresował.

- Bransoletka od Channiego.

- Kurwa, powtórz.

- Bransoletka od C-h-a-n-n-i-e-g-o, czego nie rozumiesz? - wzruszył ramionami, jakby to była najzwyklejsza rzecz pod słońcem. W wyniku dalszej rozmowy upewniłem się, że Baekhyun (przynajmniej jeszcze) nie daje dupy Chanowi, a jedynie zbiera od niego prezenty. Tak właściwie - zupełnie za darmo.

- Ja chyba straciłem przyjaciela - westchnąłem smutno, widząc jak bardzo Byun zaabsorbowany jest przeglądaniem po raz trzeci tego dnia zdjęć wstawionych przez Yeola.

W każdym razie, prezent od Chana był całkiem ładny. Srebrna bransoletka wyglądała na drogą, miała kilka zawieszek, w tym z księżniczkami Disney'a i zwierzątkami. Zastanawiałem się, kiedy Park zdążył tak dobrze poznać Baekhyuna. O zamiłowaniu do produkcji Disney'a wiedziałem tylko ja, Kyungsoo i może ewentualnie jego mama. Nie wspominając o tym, że zauważyłem też jedną zawieszkę z Yodą. Już wiedziałem, że zrobił to tylko po to, żeby Baek czuł, że Jego Sosenka zawsze przy nim jest.

- Ostatnio mało rozmawiamy - spojrzałem na Baeka, który tym razem nie zignorował mojej paplaniny i odłożył telefon.

- Przepraszam, zaczyna mi się w życiu układać. Znaczy, Chan nie traktuje mnie jak swojego chło-

- On wpadł po uszy - pokręciłem głową. Tak jak Baekhyun zawsze prawił, że zostanie sam do końca życia, a przynajmniej zdążę wyjść za mąż, zanim do niego przypałęta się jakiś bardziej prawdopodobny chłopak. Tymczasem wiodło mi się najgorzej z naszej trójki, ale to dziurka Byuna była najbardziej zagrożona. - Nie sądzę, żeby inny facet opowiadał ci o swoim penisie jak o swoim najlepszym przyjacielu, serio.

- Opowiadałem ci o tym? Haha, tak właściwie to ja to usłyszałem zupełnie przypadkiem, ale wiesz, przypadki chodzą po ludziach.

- Baek, dzisiaj są moje urodziny... - mój przyjaciel spoważniał i podniósł się do siadu. Zastanowił się jeszcze przez chwilę, wstał ze stołu i mocno mnie przytulił.

- Wiem, że chodzi o Sehuna. Nie martw się, znajdziemy kogoś, kto będzie godzien twojego chudego tyłka. I będzie miał większego i będzie milszy. O, i zawsze będzie odpisywał na smsy. Wszystko będzie dobrze!

W głębi serduszka chciałem, żeby właśnie tak było. Żeby było dobrze. Tyle że nie chciałem kogoś innego, a jedynie Sehuna, który ewentualnie mógłby zostać moim przyjacielem od przytulania. Chociaż nie wiem, czy bym to przeżył.

Podzieliłem się z Baekiem informacją, co dostałem od Chanyeola na urodziny. Byun spodziewał się czegoś ciekawszego, zastanawiał się pomiędzy kluczem do domu Huna a rocznym zapasem gumek, ale wtedy powiedziałem mu o koszulce pachnącej Sehunem.

- Mówisz, że to wskazówka? O cię w dupę...

- Ty coś wiesz - podejrzewałem, że Chan mógł rozmawiać na ten temat z Baekiem, chociaż zapewne mieli lepsze tematy niż mój niedoszły związek. Powinni się zajmować swoim własnym, którego oficjalnie żaden z nich nie zatwierdził.

- Nie, nie wiem. I nie patrz na mnie, jakbyś chciał mnie zabić - westchnął teatralnie. - Lu bez bolca dostaje pierdolca, serio. Przysięgam, że jak zobaczę tego kmiota, to każę mu cię porządnie przeczyścić. Najwyżej przebije cię na wylot. Według twoich opowieści i wychwalania, to tak właśnie powinno być.

- No, a ty to taki doświadczony zapewne. Czy ty w ogóle widziałeś penisa Chana? - przewróciłem oczami. Opowieści o Park Juniorze były śmieszne i żenujące jednocześnie, chociaż zestawienie Baekhyuna gadającego z postaciami w grze z chłopakiem, który regularnie rozmawia ze swoim kutasem było naprawdę... ciekawe. Pasowali do siebie.

- Za kogo ty mnie masz?! Oczywiście, że widziałem! - wymownie spojrzałem na niego, zadając bezgłośne pytanie "jak?". - Podglądałem go w łazience przez otwory w drzwiach, jak u mnie był. Ej, nie śmiej się! Musiałem wiedzieć, z czym ma do czynienia!

- Zadziwiasz mnie, Baekhyun. Naprawdę - wyobrażałem sobie, jak bardzo dyskretnie musiał leżeć na podłodze i patrzeć przez okrągłe dziury w drzwiach. Jeśli to było zrobione tak umiejętnie, jak akcja w szatni, to mogłem się jeszcze bardziej dziwić, dlaczego jeszcze jest prawiczkiem.

- No, ale chociaż wiem, że Park Junior na bank nie nazywa się "Junior" przez wielkość. To jest potwór, stary - brzmiał przekonująco, a nawet zaprezentował mi rozstaw kciuka i palca wskazującego Chanyeola, co miało potwierdzić jego słowa.

- Zaadoptuj go. Przecież zawsze chciałeś mieć zwierzątko - parsknąłem ze śmiechu, podczas gdy Baekhyun prawdopodobnie tworzył listę "do zrobienia w łóżku". Nie, żebym był szczególnie zdziwiony. Przecież sam piszę opowiadanie o Sehunie jako bogu seksu.

Módlcie się za mnie, żeby Oh tego nie znalazł.

- Myślałem nad tym, ale zachowanie całego Chanyeola też jest kuszące - pomyślał przez chwilę i uśmiechnął się niebezpiecznie. Nie wiem, co wymyślił, ale mam nadzieję, że Chan nie straci swojego najdroższego przyjaciela.

- Zabujałeś się? - stawałem się coraz bardziej pewny, co do uczuć Baeka. On po prostu zachowywał się jak zakochany szczeniak.

- Oj, Luhan. On jest dla mnie po prostu miły - nadgryzł jabłko z koszyka z owocami, ale minutę później przypomniało mu się, że przecież nie lubi owoców i odłożył je z powrotem. Aha.

- Tak, bardzo miły. Zabiera cię na randki, całuje, prawie się z tobą przespał i kupuje ci drogie prezenty. Przyjaźń jak się patrzy.

- Po prostu nie chcę dawać sobie zbędnej nadziei. On tego nie traktuje poważnie, uwierz mi. Zresztą, gadałem z nim o tym i mimo że czasami czuję się kochany, to wiem, że on tylko chce pokazać, że jest dobry.

- A co z twoimi odczuciami? - nie rozumiał.

- Nie wiem. Ale chętnie straciłbym z nim prawictwo - uśmiechnął się i zerknął do lodówki w poszukiwaniu parówek.

No tak.

***

- Sto lat, Lu! - do mojego domu weszli Soo i Jongin z trzema pudełkami dużej pizzy i ładnie zapakowaną flaszką alkoholu. - Postawiliśmy na prostotę.

Podziękowałem im za prezent, przyjąłem życzenia, tak jak godzinę wcześniej od Baekhyuna, który stwierdził, że musi mi wymienić cele na ten rok w punktach, póki nikt tego nie słyszy, po czym zaprosiłem ich do salonu, w którym z Baekiem rozłożyliśmy już przekąski i szklanki. Pomimo braku mojego obiektu westchnień, starałem się być pozytywny. W końcu skończyłem już dziewiętnaście lat. Od teraz jestem pełnoletni i mam zamiar to świętować, jak najlepiej się da.

Wreszcie dowiedzieliśmy się, co jest pomiędzy Kaiem a Soo. Znaczy, według nich jeszcze nic, ale już po tym, jak o sobie mówili, mogliśmy się domyśleć, że obaj bardzo lubią się nawzajem, chociaż próbują to przed sobą ukryć. Okazało się, że byli nawet na randce, tylko żaden z nich nie chciał tego przyznać. Twierdzili za to, że są dobrymi przyjaciółmi, przez co byłem lekko załamany.

Czy naprawdę moi przyjaciele lubią wciskać ludzi do friendzone?

Zwłaszcza Soo, który dopiero co sam z takiego uciekł. Najwidoczniej nie miał ochoty na związki, a względem Jongina był bardzo nieufny. Przez większość wieczoru niewiele się odzywał, ale często zawstydzał, gdy Kai komplementował coś, co zrobił, czym mu zaimponował. To dziwne, bo za pierwszym razem, na korytarzu, gdy go poznałem, wyglądał na niczym nie zrażoną sukę, która nie zwraca uwagi na takie drobnostki, jak staranne układanie książek na półce w bibliotece.

Jeszcze chwilę rozmawialiśmy o tym wszystkim, co pozostawało tajemnicą i obiecaliśmy sobie, że na urodzinach Baekhyuna zjawią się wszyscy tu obecni, a dodatkowo Chanyeol. Bo jakże by inaczej.

Nadszedł czas, żeby zacząć wlewać w siebie procenty. Co prawda, była dopiero dziesiąta, ale czułem potrzebę zabicia całego smutku, którego w sobie dusiłem. Wiedziałem, że Hun jest w pracy i przez to nie miałem mu za złe, że mi nie odpowiedział. Mimo to czułem się samotny i nie było to trudne do zauważenia, dlatego Kai zaczął opowiadać historie związane z życiem ich trójki.

- Baekhyun powinien być szczególnie zainteresowany tym, co teraz powiem! - ogłosił Jongin, łykając zawartość znów pustego kieliszka. - Jak Chanyeol miał czternaście lat strasznie płakał, bo stwierdził, że ma krzywego fiutka.

- Ale to chyba dobrze... - przestawałem kojarzyć fakty. Nawet nie liczyłem, ile już wypiłem. Za to Baekhyun żywo udzielał się w dyskusji, dlatego postanowiłem nie komentować tej historii.

- Pewnie, że dobrze, ale skąd taki gówniarz miał to wiedzieć. Jeszcze nie widziałem, żeby ktoś tak płakał. Myślałem, że pies mu zdechł, ale Toben był wtedy taki malutki. Ale jak już się dowiedziałem, czemu tak rozpacza, to poczułem się odpowiedzialny do wyjaśnienia mu, że to nie jest złe.Wiecie, mam taką misję życiową, żeby przeprowadzać lekcje edukacji seksualnej w praktyce. Niestety Chan nie skorzystał, ale Sehun... O, chcecie posłuchać o tym, jak Sehun upewnił się, że jest gejem?

W zasadzie, wszystko było mi jedno. Jego imię obecnie nie powodowało u mnie ani motylków w brzuchu, ani namiotu dla małego harcerza w spodniach.

Mimo to nie byłem przygotowany na tego typu opowieść.

JONGIN

Mieliśmy szesnaście lat, gdy Sehun stwierdził, że nie może się zdecydować, czy na sto procent jest gejem. Był to również czas, gdy z całego serduszka pragnąłem przetestować swojego Wielkiego Niniego, któremu już wtedy nadałem taką szlachecką nazwę. Niestety Chanyeol nie dawał się przekonać do pierwszego razu ze mną, chociaż kiedyś sam mówił, że kumple robią dla siebie wszystko. Wiele razy go przekonywałem, że to wcale nie jest głupie, a w przyszłości będzie miał doświadczenie. Nawet zaproponowałem mu, żeby nasz eksperyment działał w dwie strony!

- Ja ciebie, ty mnie, dawaj, Park - byłem zdrowym, dojrzewającym chłopcem i musiałem jakoś dawać sobie radę z całym tym napięciem seksualnym.

- Spierdalaj - mój przyjaciel od serca przeklinał, od kiedy pamiętam. Zawsze w ten sposób okazywał wszystkie swoje emocje, jakie skrywał pod maską wrednego chuja. Taki właśnie był Park Chanyeol. - Jesteś moim kumplem, ale kijem bym cię nie tknął.

Za nic w świecie nie dał się przetkać, a nawet rozważał zakup stalowych gaci dla bezpieczeństwa. I tutaj pojawia się nasz mały, niedoświadczony, zagubiony Sehi.

- Hyung, ale skąd ja mam wiedzieć, czy jestem gejem? To, że mi to mówisz nie wystarcza - jako szesnastolatek Hunnie był uroczym chłopcem z grzywką na pół twarzy i smutną podkówką na buzi. Wiecznie miał problemy egzystencjalne, których sens tracił podczas wiosłowania na rzece albo pływania w basenie. Woda wypłukiwała z niego głupotę.

- To bardzo proste, Sehunnie. Możemy to sprawdzić, ale musisz się zgodzić - przecież nie mógłbym mu zabrać czegoś tak ważnego bez zezwolenia.

- Ale hyung mówił, żeby ci nie ufać - a to chuj.

- Jebać hyunga, Sehun, skup się, bo to twoja decyzja.

Oczywiście Hun długo się wahał, ale finalnie zgodził się i przyjął moją propozycję. Między innymi to dlatego Chanyeol pobił mnie do nieprzytomności i wpadł nawet na pomysł zakopania mnie we własnym ogródku, od czego jak zawsze uratował mnie Sehi. Mam wrażenie, że Yeol do dziś nienawidzi mnie za odebranie Sehunowi niewinności, ale, szczerze, mam to gdzieś. Nie chciał, to teraz jedzie całe życie na ręcznym.

W każdym razie, Hunnie dobrze spisał się na dole, ale niestety nie miał już siły ani na następną rundę, ani tym bardziej na zamianę. Krótko mówiąc - do tej pory nikogo nie zaliczył.

LUHAN

- I dlatego uważam też, że Sehun jest uke - zakończył swoją historię. Powiedziałbym, że bardzo mnie urzekła, chociaż niewiele z niej zrozumiałem, oprócz tego, że Oh stracił dziewictwo ze swoim przyjacielem. Wow, fantastyczne.

- Ekhm, raz w dupę, to nie uke, Jongin.

Sehun.

- O, miło, że wpadłeś. Trochę się spóźniłeś, ale spoko, najwyżej kopsniesz się do całodobowego, bo tak jakby niewiele nam zostało do rozlania. I to twój ulubiony hyung to obalił, ha!

Temu panu już podziękujemy.

- Siedzicie tutaj pijani i nie zamknęliście drzwi? Serio? - nie zwrócił uwagi na Jongina, a jedynie rozejrzał się po pomieszczeniu i ocenił stan każdego z uczestników imprezy urodzinowej.

- O wypraszam sobie, ja nie jestem pijany - Baekhyun zerwał się na równe nogi. - Koledzy, wychodzimy.

Faktycznie Byun nie wyglądał na szczególnie nietrzeźwego, ale miałem co do tego wątpliwości. W każdym razie, wiedziałem, że weźmie taksówkę i najprawdopodobniej przeżyje. Pierwsi wyszli Kyungsoo i uwieszony na nim Jongin, którzy jedynie pomachali nam na pożegnanie. Nie miałem pojęcia co Soo ma zamiar zrobić z pijanym Kaiem, ale powiedzmy, że nie zdążyłem na to zareagować. Najwidoczniej moje ostatnie dwie szare komórki też oberwały procentami.

Wreszcie dokładniej przyjrzałem się Sehunowi, który przyszedł w swoim idealnie dopasowanym garniturze. Najwidoczniej wracał prosto z firmy, co trochę mnie zaniepokoiło, bo było już bardzo późno. W jednej ręce trzymał balonik w kształcie kucyka, a w drugiej torbę z prezentem i duży tort.

- O, Lu, pamiętasz, jak chciałeś tatusia, który będzie ci dawał baloniki? Proszę, sam przylazł. Nawet nie musiałeś szukać! Przyznaj się, Hun. Nadmuchałeś to z prezerwatywy.

Postanowiłem nie reagować na słowa Baekhyuna, chociaż pomimo alkoholu i tak czułem zażenowanie. Czemu on mi to robi...

Byun również zaczął zbierać się do wyjścia, ale zatrzymał się na chwilę przed Hunem, przyjmując postawę groźnego jamnika.

- Proszę cię, bierz go mocno, bo ja nie dam rady kolejny rok wytrzymać z Luhanem prawiczkiem - Baek poklepał Sehuna po ramieniu i wyszedł za dwójką poprzednich gości. Ja za to stałem na środku salonu, patrząc to na drzwi, to na Huna, który wydawał się lekko zdziwiony tym, co powiedział mu mój przyjaciel.

- Czy to znaczy, że teraz możemy sami świętować? - zapytał ucieszony obrotem spraw. Widocznie było mu na rękę, że wszyscy wyszli. Możliwe, że nawet to wszystko zaplanował, a tylko ja nie miałem o niczym pojęcia.

- Chyba tak. A chciałbyś mi może coś powiedzieć? - może ująłem to zbyt pretensjonalnie, ale gdzieś w środku potrzebowałem szczerych przeprosin, czy czegoś w tym stylu.

- Tak. Chyba się w tobie zakochałem.

Och.

BAEKHYUN

Zostawienie ich razem było chyba najlepszym pomysłem, na jaki mogłem wpaść po dwudziestej trzeciej, gdy mój mózg się wyłączał. Lu mieszkał w Mapo, na drugim końcu Seulu i nie widziało mi się jechać metrem, a pójście z buta nie wchodziło w grę, dlatego wróciłem do domu taksówką. Nie czułem się pijany, wręcz przeciwnie. Byłem rozluźniony i przytomny jak nigdy wcześniej. Nie wypiłem jakichś niebotycznych ilości, zresztą byłem całkiem mocnym zawodnikiem.

Wreszcie dotarłem do swojego mieszkanka, w którym zastałem śpiących już rodziców. Rozszczelniłem okno i rozłożyłem się na łóżku z zamiarem pójścia spać. Jednak do tego potrzebowałem kompletnej ciszy, która została przerwana dźwiękiem gitary. Nie miałem pojęcia, jak bardzo ktoś musiałby być kretynem, żeby o pierwszej w nocy grać na gitarze pod blokiem i w dodatku śpiewać.

Co to ma być? Romeo i Julia wersja z dwudziestego pierwszego wieku?

Otworzyłem okno na oścież i wyszedłem na balkon. Myślałem, że nic już mnie dzisiaj nie zaskoczy, a gitarzystą okaże się jakiś losowy dureń. Myślałem - póki nie spojrzałem w dół.

Czy ja, kurwa, śnię?

~*~

Zdążyłam! Tak, tak, zależało mi na wstawieniu rozdziału jeszcze w Walentynki, bo chciałam Wam życzyć przede wszystkim miłości! Ach, no i mam nadzieję, że dobrze spędziliście ten dzień.

Wszystkiego dobrego muszę życzyć również tym, którzy chcą obchodzić swoje święto jutro (tak jak ja, heh). Pamiętajcie, że kiedyś przyjdzie na nas czas ;;;

Kocham Was <3 !

A, jeszcze jedno - wymyśliłam (chyba z nudów, nie wiem, przysięgam) ficzka, którego wstępnie opisałam na profilu i, co bardzo mnie ucieszyło, spotkało się to z pozytywnym odzewem. Obecnie jestem na etapie researchu i dogłębnej nauki, kim właściwie jest socjopata, ale już zaczęłam pisać rozdział, który obecnie jest w formie miniaturki. 

Mam zamiar napisać rozdział w ten weekend, ale też chcę wstawić tę miniaturkę na chanbaek poland spam, żeby zobaczyć, czy faktycznie po takim opisie jesteście chętni do przeczytania takiego ficzka. Jeśli chcecie, mogę też wstawić tę miniaturkę na swoją tablicę (zachęcam jeszcze raz do zostawienia followa), bo zdaję sobię sprawę, że nie każdy czytelnik siedzi na tej grupie.

Dajcie znać!

<3 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top