|16| Medortofobia
Dzisiaj notka na początku, bo obstawiam, że większość osób będzie ciekawa, czym są fobie opisane w tym rozdziale.
Medortofobia - strach przed erekcją
Malaksofobia - strach przed grą wstępną
Teraz mogę Wam tylko powiedzieć enjoy, kochani
z wyrazami wielkiego "iksde", miłej lektury
(zachęcam do gwiazdkowania, bo wtedy Lu łączy mi kabelki w mózgu i wychodzą lepsze rozdziały - sprawdzone)
~*~
LUHAN
Spojrzałem na Sehuna raz jeszcze, zanim miałem dokonać czegoś głupiego. Okej, może zdjęcie mu koszuli nie było jakieś inwazyjne, ale nie wiedziałem, czego mogłem się spodziewać po tak wysportowanym chłopaku (i po sobie przede wszystkim). Niestety z twarzy Huna nie dało się odczytać kompletnie nic, a pomimo lekkiego wykręcenia ciała, mój piękny leżał jak w grobie. Przez chwilę myślałem, że po prostu stracił przytomność, ale od wpadnięcia w panikę uratowało mnie jego mlaskanie ustami, gdy próbował przewrócić się na lewy bok.
Bądź co bądź, czułem się wręcz zobowiązany do pomocy ukochanemu w potrzebie, a przecież takiej oczekiwał. W końcu, sam mnie o to poprosił. Wiedząc, że właśnie przeżywam przygodę swojego życia, pierwsze, co zrobiłem, to zamknąłem drzwi wejściowe na klucz. Po pierwsze dlatego, żeby nie przeszkadzał mi strach, że siedzimy w otwartym domu, a po drugie - chyba bym się spalił ze wstydu, w razie, gdyby Jongin wpadł na genialny pomysł, żeby zobaczyć, jak miewa się jego przyjaciel.
Gotowy do przystąpienia do operacji "Nagi Sehunnie", klęknąłem przed kanapą i zacząłem powoli rozpinać koszulę Sehuna, który nadal leżał, jakby był martwy, ale chociaż nie utrudniał mi tej mozolnej pracy. Oj, bardzo mozolnej, bo moje ręce trzęsły się jak galareta, a ja nie potrafiłem nawet odpiąć małego guzika. Pocieszałem się tylko, że to nie ja od tego jestem, więc nie muszę się przejmować brakiem umiejętności trafiania w dziurę. Oczywiście, jak to ja, musiałem opowiadać o każdej wykonywanej czynności na głos, pierdoląc przy tym jak chora psychicznie katarynka. Miałem nadzieję, że Sehun nie usłyszał z tego zbyt wiele, bo oprócz załamywania się głupotą, nie mogłem sobie oszczędzić komentarzy na temat jego cudownej skóry i moich kilku skrytych marzeń.
Gdy wreszcie udało mi się rozpiąć wszystkie guziki, czułem się, jakbym wszedł na Mount Everest, chociaż skrycie wierzyłem, że mam takowego przy sobie. Tak jak się spodziewałem, widoki ukryte pod materiałem były nieziemskie. Jak dla mnie - wręcz idealne. Sehunnie miał co prawda ślicznie zarysowane mięśnie brzucha, ale wyglądały na mięciutkie, w sam raz do badania ich opuszkami palców, za to na jego klatce piersiowej z pewnością leżałoby się cudownie.
Postanowiłem sam siebie nagrodzić za ciężką pracę, jaką było dotarganie mojego obiektu westchnień i pomaganie mu w wygodnym ułożeniu się, ściągając z niego ubrania. Zastanawiałem się też nad spodniami, ale finalnie stwierdziłem, że rozpięcie ich w zupełności wystarczy. W każdym razie, jako swoją nagrodę wybrałem głaskanie brzuszka Sehuna, modląc się o to, żeby się nie skapnął albo nie miał kamer w domu, bo zapadłbym się pod ziemię.
Wszystko było w jak najlepszym porządku, być może zachowywałem się troszeczkę psychopatycznie, ale jego mięśnie wręcz uśmiechały się do mnie, żeby je pogłaskać, a, poza tym, szkoda by było nie skorzystać.
Ciszę przerywały tylko głośne oddechy Sehuna, a mi znudziło się już zajęcie, którego wyniku nie mogłem zobaczyć, bo wyższy nie był w stanie powiedzieć czy jest mu dobrze, czy może jednak nie. Dlatego wolałem teraz skupić się na jego pięknej twarzy, którą rzadko miałem okazję widywać z bliska.
Zacząłem spokojnie odgarniać kosmyki z jego twarzy, gdy poczułem mocne szarpnięcie za nadgarstek, a chwilę później leżałem już na Sehunie, który wpatrywał się we mnie z zadziornym uśmieszkiem i zmrużonymi oczami.
- Jak się bawiłeś, Lulu? - czułem wychodzące wypieki na policzkach, które prawdopodobnie były już całe czerwone. W normalnej sytuacji uciekłbym, ale tym razem Oh trzymał mnie dość stanowczo i widocznie nie zamierzał puścić.
- J-ja... - chciałem wytłumaczyć, wyjaśnić cokolwiek, ale tak naprawdę nie miałoby to sensu. - Ja ci tylko pomagałem. A ty byłeś... pijany.
Na chwilę zwątpiłem w swoje słowa. To chyba niemożliwe, żeby wytrzeźwieć w godzinę.
- Nie, nie byłem - zaśmiał się perliście. - Ale świetnie się udawało nieprzytomnego człowieka, hyung miał rację, też powinienem spróbować aktorstwa i-
W tym momencie moja mina zupełnie zrzedła, a ja przypomniałem sobie o tym, jak Kai zostawił mnie sam na sam z Sehunem, jak musiałem targać wyższego do domu i przenosić go na kanapę i jak zdejmowałem jego ubrania na życzenie samego Huna, który okazał się, kurwa, przytomny przez cały ten cholerny czas. Zdołałem sięgnąć po poduszkę, którą na szczęście znalazłem w zasięgu mojego wzroku i niczym wkurwiony chomik zacząłem bić Sehuna poduszką, jakby to był najgorszy wymiar kary za oszustwo.
Jeszcze w życiu się do niczego tak nie przykładałem, przysięgam.
- Ej, Lu, czekaj - haha, zmuś mnie. - Starczy!
Jego stanowczy ton nie spodobał mi się ani trochę, a ja przyjąłem pozę zbitego psa i czekałem na dalszy rozwój wydarzeń, przerywając napierdalanie w wyższego poduszką. Tak naprawdę, mógł się teraz zwyczajnie wkurzyć i chcieć mnie wywalić z domu, a to oznaczałoby definitywny koniec naszej znajomości, która dopiero niedawno się zaczęła.
- Nie wiedziałem jak się do ciebie zbliżyć - mówiąc to, przyciągnął mnie do siebie, tak, żebym wpadł w jego ramiona, a ja miałem pustkę w głowie. Kompletne zero. - Wybaczysz mi? Jestem zmęczony, połóżmy się spać.
Nie dał mi odpowiedzieć, chociaż nie było mu to potrzebne. Wytłumaczył się w dość uroczy sposób, w dodatku wyglądał wtedy jak nieśmiały chłopiec. Oboje wstaliśmy z sofy i skierowaliśmy się na górę willi, gdzie mieścił się pokój Sehuna. Był naprawdę ogromny, ale mówiąc szczerze, nie miałem siły go oglądać, więc skupiłem się tylko na zniknięciu Huna w ogromnej garderobie, która miała wejście od pokoju. Oh dał mi sportowe spodenki i jego o wiele za dużą koszulkę z nadrukowanym uśmiechniętym kawałkiem sushi.
Poczułem, jak uderza we mnie zmęczenie, dlatego szybko uporałem się z kąpielą, podczas gdy Sehun brał prysznic na dole. Gdy wróciłem do jego pokoju, właściciel domu siedział na pościeli, ubrany w bokserki i szary t-shirt. Nie, żeby mi się to nie podobało, ale ta noc będzie ciężka. Tak, zważając na wygląd Huna, będzie bardzo, bardzo ciężka.
- Wyglądasz uroczo - skomentował moje wejście do pokoju i uśmiechnął się szczerze, na co delikatnie się zarumieniłem. - Jesteś taki malutki w moich ubraniach.
Zaśmiał się. Delikatnie i cicho, jak skryty w sobie chłopczyk, a nie gwiazda jednego z najlepszych liceów. Wiedziałem, że nie będę żałował ani jednej minuty spędzonej dzisiaj w towarzystwie trzecioklasisty.
Wygodnie ułożyliśmy się na sporej wielkości łóżku i zasnęliśmy po dwóch różnych stronach mebla, nawet się nie dotykając.
No dobra, wtuliłem się w Sehuna, jak tylko upewniłem się, że zasnął.
BAEKHYUN
- Jak tak teraz o tym myślę, to chyba nie jest najlepszy pomysł, wiesz, Chan? - jedyną możliwością, żeby wydostać się z mieszkania, było wyważenie drzwi, co Park poparł niemalże od razu, stwierdzając, że przecież stać go, by kupić nowe.
Podczas gdy Chanyeol szarżował na moje drzwi, ja przyglądałem się z boku i zaciskałem usta w wąską linię. W głowie miałem wizję tego, że, teraz już czarnowłosy, chłopak mógłby przelecieć do sąsiadów, a to akurat byłoby jeszcze ciężej wytłumaczyć niż chwilowy brak drzwi wejściowych. Zacząłem się też poważnie zastanawiać nad tym, czy potencjalne uszkodzenia ciała Chana są warte dwójki debili, która równie dobrze mogła robić sobie z nas jaja albo pieprzyć się w łazience, bo średnio chciało mi się wierzyć w to, że Luhan nie wykorzystał swojej życiowej okazji.
Zamyśliłem się na tyle, że nawet nie zauważyłem, kiedy Park ruszył na drzwi i ocucił mnie tylko głośny skowyt Mojej Sosenki, która leżała na podłodze z rozwalonym nosem i dość mocno zbitą ręką.
- O mój boże, Chanyeol! - wyglądał naprawdę okropnie, gdy krew zaczynała rozlewać się po jego twarzy.
- Umrę. Umręumręumręumrę - faktycznie leżał jak martwy, lekko zszokowany całą sytuacją i można powiedzieć ledwo przytomny. - Nie dotykaj, chcę umrzeć w spokoju.
Co prawda, Chan wymagał drobnej pomocy, bo krew zaczynała zmierzać w kierunku uszu, które były ustawione jak dwie miseczki. Mimo to, Yeol bawił mnie swoim zachowaniem, a po stwierdzeniu, że to już koniec i Bóg go ukarze za wszystkie obejrzane pornoski, wybuchłem śmiechem, po czym odwróciłem się na pięcie i wszedłem do kuchni, szukając woreczka, do którego mógłbym włożyć lód.
Oczywiście gdy wróciłem, Chanyeol był na mnie śmiertelnie obrażony i wgapiał się w sufit.
- Spierdalaj, chcę umrzeć - musiałem mentalnie strzelić sobie ręką w twarz, bo obawiałem się, że kostki lodu mogłyby zaboleć bardziej. Zaczynałem miewać problemy ze zidentyfikowaniem czy się śmieję, czy płaczę.
- Chanyeol, bez jaj, wstawaj - jeszcze przed chwilą prężył swoje muskuły i był święcie przekonany, że nawet drzwi nie dadzą rady takiemu odważnemu mężczyźnie jak on, a teraz zachowywał się, jakby miał pięć lat, co było jednocześnie śmieszne, ale też wkurwiające, bo nijak nie chciał współpracować.
- A co z tego będę miał? - teatralnie przewróciłem oczami i sam podniosłem go do siadu, próbując jednocześnie przyciskać mu worek z lodem do karku. Yeol jednak chciał już stanąć na proste nogi i dalej się upierał, że bez nagrody dla dzielnego pacjenta, nie będzie się bawił w lekarza.
- Zaraz możesz dostać wpierdol, jak się nie uspokoisz - wycedziłem przez zęby. Byłem zmuszony usiąść na nogach Parka, który cicho syknął i wykrzywiał gębę w różne strony. Jednak chwilę później musiał opuścić twarz w dół, a ja cieszyłem się, że nie muszę z nim już utrzymywać kontaktu wzrokowego.
W czasie, gdy Yeol zajmował się krwawieniem z nosa, a raczej przyciskał lód do karku, ja obejrzałem jego rękę i jako człowiek, który spierdala przy każdej możliwej okazji z zajęć biologii i ssie z anatomii, oceniłem jej stan na dobry. Nie skarżył się na nią, nie spuchła, powinno być okej.
- Muszę cię zmartwić, Chan - powiedziałem poważnym tonem. - Niestety będziesz żył.
- Kurwa... - mruknął pod nosem.
Nie mógł zrezygnować ze swojej nagrody, którą sam sobie wyznaczył. Skradł mi szybkiego całusa i zaśmiał się jak małe dziecko. Czułem, że to nie pierwszy raz, kiedy kręcę głową na jego zachowanie.
Niecałą godzinę później, kiedy Park Laluś Chanyeol już przejrzał się w lusterku, a ja zgodnie pokiwałem głową, że wygląda okropnie, wróciliśmy do mojego pokoju, który bez tych wszystkich pierdół i ozdób wyglądał strasznie pusto. Z chęcią wyjąłbym chociaż mojego ukochanego misia, ale po wypowiedzeniu tego na głos, dostałem odpowiedź, że mój towarzysz byłby zazdrosny, a tak nie powinno się traktować gości.
Miałem wrażenie, że przez bliskie spotkanie z drzwiami, do pojebało go do reszty.
Zaproponowałem oglądanie Lilo i Sticha, jako że i tak chciałem porozmawiać z tym przerośniętym dzieciakiem, a potrzebowałem tła, które ewentualnie zagłuszyłoby niezręczną ciszę. W każdym razie, ten dureń musiał mi wyjaśnić parę spraw.
- Yeol - odwrócił głowę w moją stronę. - Dlaczego ja?
Najbardziej nurtujące mnie pytanie od ostatnich tygodni. Dlaczego to byłem akurat ja, dlaczego nie ktoś z jego świata, ktoś piękny i bogaty, dlaczego zwykły chłopak, który codziennie siedział na korytarzu i czekał na miłość swojego życia, tymczasem trafił na przerośniętego debila, który zapragnął udowodnić, że nie jest taki zły, za jakiego go uważają.
Nie powiem, że Chanyeol zabierał mi okazje do znalezienia tego jedynego, bo tak jakby nie było chętnych, ale zdecydowanie zabierał mi kilka godzin z życia każdego dnia, a jego uszy zasłaniały mi widok na innych chłopców, którymi mogłem być przecież potencjalnie zainteresowany! Teraz naprawdę rzadko znajdowałem czas tylko dla siebie, Luhan często potrzebował pomocy albo wspólnie szukaliśmy Kyungsoo, a oprócz tego, wiele razy myślałem o tym głąbie kapuścianym, z którego nie dałoby się zrobić nawet kimchi.
Tak, Chanyeol zabierał mi zdecydowanie zbyt wiele życia, jak na osobę, która wcale nie chciała w nim być.
- Nie wiem - zaśmiał się. - Naprawdę nie wiem. Tak wyszło. Podpadłeś mi, ale potem tak jakoś wyszło, że nie umiałem ci odpuścić. A potem zrobiło mi się głupio. Kurwa, zwariowałem i chuj.
Na ostatnie zdanie spojrzałem na niego ze zniesmaczeniem. Cóż za inteligentne zdanie, aż skojarzyło mi się z Luhanem.
Może sam wcale nie miałem lepszych wyjaśnień na moje zachowanie, chociaż szanowny mózg wydawał się już nie wyłączać na widok Chanyeola, co uznałem za sukces i ucieszyłem się, że mój mózg jednak istnieje.
- Dalej nie wiem, dlaczego tak ci zależy na przekupieniu mnie, na przykład jedzeniem. Co, myślałeś, że nie wiem? Ja wiem wszystko - udawałem złego, chociaż, szczerze mówiąc, dobre papu było najprostszym sposobem, żeby dobrać się do mojego tyłka. A, no i serduszka oczywiście, ale akurat ono było już zapchane cukrem z ciastek od Chanyeola.
Yeol w odpowiedzi jedynie się uśmiechnął, a ja usiadłem naprzeciwko niego, z zamiarem zabicia go wzrokiem. Gnojek robił to wszystko z premedytacją i był zachwycony moją uległością i każdym najmniejszym oburzeniem.
- Jesteś uroczy, gdy się złościsz - pstryknął mnie w nos, a ja głośno przełknąłem ślinę. - Lubię, kiedy udajesz niewiniątko, dobrze, że Luhan nam przerwał, mógłbym to zniszczyć.
Mam rozumieć, że to nic dla niego nie znaczyło? Traktował to jako wypadek przy pracy?
- Tak, masz rację. Nawet bardzo dobrze, bo mam ten, no... Malaksofobię - odparłem pewny siebie. Mogłem popłakać w poduszkę, jak sobie pójdzie, a teraz musiałem grać twardego i niewzruszonego.
- To zabawa w najdurniejsze fobie? - parsknął śmiechem. - Cóż, w takim razie oboje musimy podziękować Luhanowi, bo ja mam medortofobię.
- Ta, widziałem, zwłaszcza podczas twoich ckliwych rozmów z Park Juniorem - uśmiechnąłem się przebiegle. I tu go mam, bo nie sądzę, że chciał, żeby ktokolwiek się o tym dowiedział, a już na pewno nie ja. W każdym razie, jeśli on mógł korzystać z mojego miękkiego serduszka i pojemnego żołądka, to ja mogłem wspomnieć o czymś, co prawdopodobnie miało zostać jego tajemnicą do końca życia.
- C-co - twarz Chana straciła swój kolor, jakby krew odpłynęła mu z twarzy, a jego oczy wyglądały, jakby zaraz miały wypaść. - Skąd ty to wiesz, do jasnej cholery?!
- Jeżeli ktoś gapi się na swoje krocze i szepcze do niego spokojnie, Park Juniorze, to coś musi być nie tak. To się nazywa łączenie faktów - o kurwa, ale go załatwiłeś, Byun.
- M-muszę d-do toalety - Chanyeol, z bladego jak ściana, ducha zmienił się w dorodnego pomidora, dokładnie tak jak ja, gdy tylko opuścił pomieszczenie. Czy ja właśnie gadałem z nim o jego penisie, z którym regularnie urządza sobie pogawędki?
Nie wiem, kto tu jest większym kretynem.
Gdy wrócił, jego błagalny wzrok zmusił mnie do zmiany tematu. W związku z tym, nareszcie zabraliśmy się za jedzenie już ledwo ciepłej pizzy i zaczęliśmy obstawiać, co porabiają nasi znajomi. Kai, jako że było grubo po dziesiątej, prawdopodobnie był już po innej stronie wszechświata i rozmawiał z roślinkami, a Kyungsoo z pewnością wtopił się w tłum i rozmawiał z kompletnie losowymi osobami, jak to miał w zwyczaju. Jednak najbardziej zaangażowaliśmy się w zgadywanie, co porabia Sehun i Luhan.
- Chcę trzy tysiące wonów, jeśli faktycznie się pieprzyli - może to nie było dużo, ale nasz zakład był głównie o honor, a poza tym, twierdziłem, że dobrze obstawiam. Tyle pieniędzy akurat jeszcze mógłbym znaleźć w portfelu.
- Jeśli będą tylko spać obok siebie, to robisz mi loda.
- Co?! Co to ma być za propozycja, Park?! - prawie niechcący uderzyłem go z łokcia w brzuch.
- Ah, Baekkie, o czym ty myślisz, złotko? - zaśmiał się głośno. - Tylko jedno ci w głowie, ja tylko chciałem, żebyś zrobił nam domowej roboty lody truskawkowe.
Zadowolony z siebie, poklepał mnie po głowie i odwrócił wzrok. Mogłem się założyć, że Chanyeolowi chodziło dokładnie o to, o czym w pierwszej chwili pomyślałem. Uwielbiał podteksty, tym razem też z pewnością sobie tego nie odpuścił. Za bardzo uwielbiał robić ze mnie buraka, huh?
Jako że tryb divy załączył mi się niemalże automatycznie, to bez słowa włączyłem Uwierz w ducha i rozrzuciłem wszystkie paczki ze słodyczami na łóżku, żeby móc to wszystko zjeść. Park był lekko przerażony, widząc jak zamierzałem dodać sobie rozrywki do oglądania filmu, ale szczerze miałem go w dupie. Znaczy, chciałbym, ale no, sami rozumiecie.
Pięć opakowań później, nie byłem w stanie wyczuć w zasięgu ręki żadnej paczuszki, czym czułem się wysoce zaniepokojony, zwłaszcza, gdy przeszło mi przez myśl, że Chanyeol też mógł się na mnie obrazić i wszystko mi zjeść. Ten jednak szybko zauważył przerażenie na mojej twarzy i, pomimo dużego odstępu, zaczął mi podtykać pod nos kolejne żelki.
Jak już wspominałem, Yeol słusznie tresuje mnie jedzeniem, bo po chwili leżałem głową na jego udach i dawałem się karmić jak małe dziecko. Było mi ciepło i wygodnie, w dodatku nie musiałem nic robić, oprócz otwierania buzi, więc bawiłem się świetnie.
Na scenę finalnego odejścia głównego bohatera niestety musiałem podnieść się do siadu, bo chwilę później dławiłem się własnymi łzami, jak to miałem w zwyczaju podczas oglądania jakiegokolwiek filmu. Park zaś prawdopodobnie nawet nie wiedział, o co chodzi, bo przez ostatnie dwie godziny zajmował się dokarmianiem mnie, a nie wydawał się mieć podzielnej uwagi.
Chanyeol, widząc mój stan, gdy opłakiwałem Sama przez kolejne dwadzieścia minut, objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie, przez co momentalnie przestałem się trząść. Czułem się strasznie zmęczony, ale też bezpieczny. Szeroki w barkach Chan mógłby spokojnie pełnić rolę jakiegoś ochroniarza, bo jego postura zapewniała schronienie.
Wyższy złożył motyli pocałunek na moim czole i ułożył się na moim ramieniu, chwilę później zasypiając. Był strasznie uroczy. Czarne kosmyki włosów opadały mu na twarz, a usta były lekko rozchylone, przez co wyglądał jak wykończone zabawą dziecko. Spokój i niewinność były czymś, co na pierwszy rzut oka kompletnie do niego nie pasowało, ale widocznie jeszcze nie wiedziałem o nim wielu, wielu rzeczy.
Ja też próbowałem zasnąć, co jednak nie szło mi zbyt dobrze, bo nie byłem przyzwyczajony do tego typu ciepła. Posiadanie swojego kaloryfera miało jednak swoje plusy, bo wystarczyło, że odpowiednio się ułożyłem, a jego ciało pozwoliło mi powoli zapadać w sen.
- Mamo... - usłyszałem dosłownie moment przed całkowitym odpłynięciem. Przez chwilę myślałem, że Park sobie ze mnie żartuje i robi to specjalnie, ale faktycznie spał, a jego majaczący ton to dodatkowo potwierdził i zaniepokoił. - Mamo!
Chanyeol miał koszmar.
Nie wiedziałem nic na temat jego matki, bo nigdy nawet nie pytałem. Czy jest złą osobą? Może jest bardzo daleko?
Yeol instynktownie rzucił się na łóżko, pociągając mnie za sobą i mocno wtulił się we mnie, znów spokojnie zasypiając. Upewniwszy się, że wszystko z nim w porządku, również odpłynąłem, zakodowując sobie w głowie, że muszę z nim porozmawiać.
Miałem problem. Ja naprawdę zacząłem się angażować w życie Chanyeola, jakbym miał jakiekolwiek szanse, by być dla niego kimś.
~*~
Króciutka notka dla najlepsiejszych czytelników, czyli tych, którzy czytają notki!
Chciałam Was zapytać, czy wolelibyście jeden rozdział tygodniowo (w weekend), czyli tak jak zazwyczaj, a tym samym pozwolili mi na pisanie rozdziałów na zapas, z racji, że teraz będę miała trochę czasu; czy może chcecie rozdziały od razu jak je skończę pisać?
Swoją drogą, myślę, że to już czas, żebyście wybrali dla siebie "nagrodę" za 1k gwiazdek, które niedługo wbiją.
Kocham Was <3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top