|15| Chcę do domku

Pod rozdziałem czeka na Was trochę dłuższa, ale ważna notatka!

~*~

BAEKHYUN

Nie można powiedzieć, że byłem bardzo zdziwiony, przecież nie pierwszy raz otwierałem drzwi Chanyeolowi, którego wcale nie powinno tu być. Tym razem jednak byłem ubrany, co więcej, rodzice byli w domu i nie wypadało drzeć mordy. A, właśnie, rodzice. Rzadko bywali w domu, ale nie zmieniało to faktu, że byli całkiem spoko, tyle że bardzo czekali na to, aż przyprowadzę wybranka swojego serca do domu, na co się nie zapowiadało.

- Kiedy przefarbowałeś się na czarno? - przekręciłem głową w bok, nadal go nie wpuszczając do środka. W czerwonym wyglądał zajebiście, może trochę rebel, ale serio ten kolor do niego pasował, pomimo widocznych ciemnych odrostów. I, o ile ten czerwony był wystarczająco podniecający, o tyle w czarnym wyglądał... nieopisanie. - O kuuuurwa.

Nie wiem, czy stanie przed nim z otwartą gębą nie jest oznaką bycia amebą umysłową, ale teraz Park Chanyeol naprawdę jest hot.

A ja nie mam zamiaru tego ukrywać, dlatego będę rzucał adekwatne do tego komentarze.

- Widzę, że ci się podoba, to świetnie, ale weź mnie już wpuść, bo nie utrzymam tego.

Przez myśl przeszła mi myśl, żeby zamknąć mu drzwi przed oczami, ale zmieniłem plany, gdy zobaczyłem, że Chan przyniósł mi jedzonko. Dlatego wpuściłem go od razu, modląc się, żeby mama chociaż dzisiaj oszczędziła sobie tekstów, a ma świetną okazję, bo będę musiał poprosić ją, żeby zagadała Chanyeola, w czasie gdy ja będę sprzątał pokój.

Pokazałem Yeolowi, gdzie ma odłożyć jedzenie (a przyniósł go naprawdę sporo i zaryzykowałbym stwierdzeniem, że chciałbym mieć takiego chłopaka), a potem subtelnie wytłumaczyłem mamie, że oddaję mojego kolegę w jej ręce, bo mam taki syf w pokoju, że lepiej, żeby nikt tego nie widział.

- Oczywiście, Baek. Takim pięknym kolegą mogę się zaopiekować! A powiedz, synku, sypiacie razem? - nie żebym się tego nie spodziewał. Nie zdążyłem jednak odpowiedzieć, bo mama zwróciła się do taty, nie przestając wskazywać na Chana. - Kochanie, zobacz jakiego pięknego chłopca nam nasz Baekhyunnie przyprowadził!

Postanowiłem wycofać się z miejsca zdarzenia, tym samym zamykając się w swoim pokoju. Być może, gdybym nie musiał działać pod presją, to wszystko ładnie bym ułożył, odkurzył, starł kurze. Ale za drzwiami miałem narwanych rodziców i Chanyeola, który wyglądał jak milion dolarów. W dodatku chyba czuł się jak w niebie, bo nawet przez ścianę słyszałem, jak na zmianę matka i ojciec rzucają mu różne teksty, a znając jego, bardzo mu to schlebiało.

Nie wiedziałem, od czego miałbym zacząć, więc obrałem prostą taktykę: pakuj do każdej szafy po kolei. Zależało mi na czasie, więc naprawdę wpychałem wszystkie ubrania na półki, co jakiś czas znajdując sweterek, którego ostatnio szukałem, przy akompaniamencie własnej piosenki pod tytułem "O kurwaa, właź koszuleczko do tej szufladki". Teksty moich rodziców zaczynały mnie dobijać, zwłaszcza, gdy zaczęli obstawiać, czy poleciałem na jego umięśnione ręce czy odstające uszy, tymczasem ja tym rękom przyglądałem się tylko raz, z daleka, podczas meczu, a na uszy nie zwracałem większej uwagi.

Chociaż przyznam, że były jego taką perfekcyjną niedoskonałością.

Musiałem na chwilę przerwać sprzątanie, stanąć przed lustrem i dać sobie z liścia. Przyjąłem pozę typowej działaczki Koła Gospodyń Wiejskich i skupiłem się na swoich myślach. Widocznie zaczynało mi (znowu) odpierdalać na punkcie Park Chanyeola i to wszystko przez niego, a raczej randkę, którą wymyślił. Będziemy musieli sobie to wszystko wytłumaczyć, ale to później.

Uporałem się z resztą rzeczy, przy czym stwierdziłem, że wolę schować także każdą przytulankę i inną zabawkę, w razie gdyby Yeol wpadł na świetny pomysł, żeby się ze mnie ponabijać. Pokój wyglądał tak, jakbym dopiero się do niego wprowadził, co uznałem za stan idealny, żeby móc w końcu zaprosić Parka do środka. Już chyba wystarczyło mu rozmów z moimi rodzicami.

- O, jesteś już - moja mama właśnie ubierała buty na wysokim obcasie, wspierając się na ramieniu taty. Ledwo wyszedłem z pokoju, a już chciałem wrócić i zamknąć się w dużej szafie, do której bym nawet nie wlazł, bo było tam pełno ubrań. Nie zmieniało to faktu, że Chanyeol wyglądał tak idealnie, że naprawdę chciałem zniknąć, żeby tylko nie męczyć się z faktem, że nic z tym nie mogę zrobić. - Wychodzimy z ojcem, nie będziemy wam przeszkadzać. Chanyeollie, zostaniesz na noc, prawda, kwiatuszku? - kurwa, co tu się stało. - Zabieram klucze, żebyś nie wpadł na pomysł odesłać go do domu. Nie martw się, Baekhyun, Channie ma prezerwatywy w portfelu!

Powiedzcie, że to jest żart, błagam.

- Ale mamo...

- Tak, masz rację, nawet gdyby nie miał, to nie byłby problem, wygląda tak niewinnie, że na pewno jest zdrów jak ryba! To buziaczki!

Usłyszałem tylko przekręcenie klucza w drzwiach, a po chwili wiedziałem, że to był najgorszy pomysł ze strony matki. Chanyeol za to świetnie się bawił, szczerząc się jak debil i wręcz prosił się, żeby oberwać. Zostałem odcięty od jedynej drogi ucieczki, bo obawiałem się, że okno na czwartym piętrze nie będzie dobrym wyjściem, nawet gdyby mój rzekomy kolega chciał mnie zgwałcić.

Ale, zaraz, przecież jeśli ja też tego chcę... to nie jest gwałt. Cholercia.

- Fajnych masz rodziców - przetransportował jedzenie do mojego pokoju, w czasie, gdy ja zliczyłem dwa pudełka pizzy, cztery paczki moich ukochanych żelek, kilka butelek wody truskawkowej i dwie paczki chipsów.

Teraz to na bank chciał mnie przekupić.

- Ta, widzę, że się świetnie bawiłeś - prychnąłem. - Co tam ci naopowiadali?

- Nic, czego bym nie wiedział. Na przykład to, że potrzebujesz pilnej pomocy w praktycznych zajęciach z anatomii, bo strasznie cierpisz z powodu braku doświadczenia.

Ciekawe ile lat w pierdlu dostanę za zabójstwo, hm.

- Twoja mama powiedziała też, że dosłownie na gwałt potrzebujesz chłopaka, a nawet męża. I wiesz co? Chyba zostałem wybrany na godnego kandydata!

- Przestań, Park - wycedziłem przez zęby. Nie wiem, na ile to wszystko było prawdą i na ile moja matka jest głupia, żeby walić takie teksty do Chanyeola, ale wiedziałem, że to nie skończy się dobrze. Wystarczył mi Lu, który uważał, że będziemy w przyszłości małżeństwem. O shippującą matkę to ja się nie prosiłem.

- Oj, co tak się denerwujesz, podobno dalej śpisz z malutkim misiem, bo brakuje ci ciepła w nocy. Tak, to po tym stwierdzeniu twoi rodzice uznali, że to czas, żeby ktoś inny pokazał ci ciepło, a ja ci mogę dać takie, że będziesz mógł spokojnie wynieść grzejniki z mieszkania - był pewny siebie i próbował być zabawny, ale brzmiał dość żałośnie. Nie zamierzałem mu tego mówić, głównie przez to, że byłem już na skraju wytrzymałości i jedyne o czym marzyłem, to żeby się zamknął. - Mały Baekkie boi się spać sam?

Jego ironiczny ton wkurwiał mnie tym bardziej, że Park nawet nie wiedział, jak ogromną wartość ma dla mnie ten miś, pomimo że był już dość zniszczony. Mogłem się założyć, że wyglądałem jak poirytowany pudel, ale jemu to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Był bardzo ucieszony, gdy ogarnął, jaki wpływ ma na mnie moje zdrobniałe imię, wypowiadane jego głosem.

- Baekkieee... - stanął za mną i wyczekiwał reakcji mojego ciała, którą oczywiście dostał, bo zachowywałem się tak, jakby powiedział to po raz pierwszy. Wszystkie moje mięśnie spinały się, a serce przyspieszało.

- Przestań, bądź w końcu cicho - w tym momencie wolałbym umrzeć, niż kompromitować się od najdrobniejszego gestu wyższego.

Chociaż, halo, to Park Chanyeol!

- Baekkie - tym razem stanął przodem do mnie, krok przed łóżkiem i obserwował z uwagą mimikę mojej twarzy, która powoli robiła się czerwona. - Baekhyunnie~

- Zamknij się w końcu!

- Zmuś mnie - wyszeptał mi do ucha i przygryzł jego płatek, przez co poddałem się i cicho jęknąłem.

Prawdopodobnie dalsze wydarzenia były spowodowane brakiem patelni pod ręką, żebym mógł przypierdolić mu raz, ale konkretnie i mieć pewność, że nie odezwie się nigdy więcej, ale wtedy jedynym wyjściem, o jakim pomyślałem, było uciszenie go przez pocałunek. W zamiarze krótki pocałunek, ale Chanyeol szybko go pogłębił, a ja zapomniałem o tym, że jeszcze przed chwilą chciałem go zabić.

Yeol usiadł na łóżku i przyciągnął mnie do siebie, zatrzymując ręce na moich biodrach. Widocznie nasze ułożenie musiało nie pasować mojemu mózgowi, dlatego popchnąłem go do pozycji leżącej, co widocznie mu się nie spodobało i zaraz obrócił nas tak, żeby to on był na górze.

- Baekkie, jakiś ty dzisiaj odważny - mruknął i lekko podwinął moją koszulkę, obserwując moją reakcję.

To był ostatni moment, żeby się wycofać. Tyle, że ja wcale nie miałem zamiaru tego robić, co Park szybko zauważył i pozbył mnie spranego kawałka materiału.

Nie chciałem zostać bierny, dlatego zdjąłem z niego, na szczęście dość luźną, koszulę i głośno wyciągnąłem powietrze. Mięśnie Chanyeola były naprawdę... cudowne w dotyku, a rozgrzana skóra potęgowała moje zachwycanie się całą jego osobą, bo, jak się okazało, Chan potrafił również cholernie seksownie się pocić, a przez jedną małą kropelkę potu na czole, jeszcze bardziej wyglądał jak moje wyobrażenie ideału.

Park zjechał pocałunkami na moją szczękę, co zaczynało mi się coraz bardziej podobać. Zresztą, co miałem do stracenia? Ach, tak, tytuł dziewicy, ale myślę, że akurat z tą utratą świetnie sobie poradzę.

W oczach Chana widziałem tylko pożądanie i nie mogłem robić nic innego, niż czekać na dalszy bieg wydarzeń, które mogłyby mnie doprowadzić do nieba.

Mogłyby, gdyby nie dźwięk przychodzącego połączenia z mojego telefonu.

Luhan, zajebie cię.

- Jeśli to nie jest nic ważnego to upierdole ci łeb - to nie było śmieszne, miałem ochotę płakać, a moja dupa razem ze mną. Jeśli właśnie straciłem swoją wielką, życiową szansę, to Lu naprawdę zginie.

- B-bo - albo był bardzo smutny, albo płakał. Chociaż nie jestem przekonany, byłem skupiony na przyspieszonym oddechu Chana.

- Czy ty znowu ryczysz? Sehun cię jeszcze nie przeleciał? Plan się nie powiódł? - Chanyeol spojrzał na mnie podejrzliwie. Kilka minut zajęło mi wywnioskowanie, co się stało, ale w końcu okazało się, że Lu serio ma problem.

- Co się stało? - zapytał Chan, któremu jeszcze nie zeszły wypieki z twarzy i wyglądał jeszcze goręcej niż na co dzień.

- Sehun się upił - nie wiem czy mam się śmiać, czy płakać, naprawdę. Jedna pizda warta drugiej. Xiao, możesz spokojnie zmieniać nazwisko na Oh.

- Wiesz, że nie mamy kluczy - westchnął, a temperatura w pomieszczeniu spadła. Cholera jasna. - Co teraz zrobimy?

- Chyba wiem - uśmiechnąłem się przebiegle, mając w zanadrzu plan, który być może był trochę zbyt odważny, ale grunt, żeby podziałał, no nie?

LUHAN

Nijak nie byłem nastawiony na tę imprezę, zwłaszcza, że wiedziałem, że mój psiapsi zapragnął zostać sobie w domu, w dodatku Chanyeol na bank załatwi mu wieczór pełen atrakcji, więc Byun zupełnie o mnie zapomni. Tymczasem ja, biedny męczennik z Pekinu, sam musiałem się fatygować, żeby chociaż popatrzeć na twarz mojego obiektu westchnień. Co prawda zabierałem ze sobą Soo, który nie był szczególnie zachwycony, zwłaszcza, gdy dotarło do niego, że spotkanie z Kim Jonginem jest nieuniknione.

- Ja nie wiem, czy chcę iść - bujał się na moim krześle, co chwile zmieniając mimikę twarzy. - Ja mam bardzo dużo zainteresowań w życiu, nie potrzebuję jeszcze dodatkowo interesować się Kaiem.

- Błagam, nie zostawiaj mnie - chciałem chociaż na wejściu mieć się za kim schować, bo doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że Kyungsoo spierdoli przy najbliższej okazji, chcąc sobie oszczędzić wstydu, w razie, gdybym wpadł na pomysł tańczenia po pijaku nago na stole.

Chociaż dla Sehuna mógłbym zatańczyć nawet na trzeźwo.

- Niech ci będzie, ale pamiętaj. On mnie nie obchodzi! - kiwnąłem głową, informując, że przyjąłem to do wiadomości, chociaż wiedziałem, że gadanie Do było jedną wielką bujdą i w głębi swojego skamieniałego serduszka wręcz marzył o spotkaniu Jongina.

Park mniej więcej wyjaśnił mi, jak mógłbym zbliżyć się do Sehuna i, okej, być może to było trochę zbyt dalekie posunięcie, ale jeśli przyjaciel Huna mówi mi, że mam się za niego wziąć, to chyba ma rację, prawda? Co prawda, Chanyeol użył też wielu innych zwrotów, według których to niby ja miałbym być tym na górze, ale nie oszukujmy się. Od urodzenia mam zaklepane miejsce ukesia.

Po godzinie siedemnastej stałem już przed ogromną willą, na której widok musiałem zbierać szczękę z podłogi. Może dom nie prezentował się jak jakiś barokowy ołtarz z dachem ociekającym złotem, ale naprawdę robił wrażenie. Jakby tego było mało, obok rezydencji Park, stał jeszcze piękniejszy dom. Takiej willi to ja nie potrafiłem zrobić w Simsach na modach!

- Ciekawe kto tu mieszka - nie wiedziałem, czy obok mnie stoi Kyungsoo, czy znowu wyjdę na psychopatę, bo gadam do siebie, ale szybko dostałem odpowiedź od właściciela głosu z tyłu.

- Ja - matulu kochana, Sehun. Nawet sobie nie wyobrażacie jak bardzo wzrósł poziom mojej chęci zostania jego przyszłym mężem. To nie tak, że jestem materialistą, ale sami rozumiecie. Zresztą, Hunnie jest naprawdę w porządku.

Tylko szkoda, że nigdy nie spojrzy na mnie, jak na swojego chłopaka.

Ale od czego jest plan Chanyeola.

Gospodarz imprezy, bo, zgodnie z moimi przypuszczeniami, Chan pojechał w długą, czyli do Baeka, zaprosił nas do środka, gdzie tańczyło już sporo osób nie tylko z naszej szkoły. Większość jednak kojarzyłem, co średnio mi odpowiadało, zważając na to, że nikt mnie nie lubi. Ale to tam, drobny szczegół.

Jako że jestem bardzo rozrywkowym człowiekiem, nie posiadam ani jednej stylówki na imprezę, dlatego postawiłem na prostotę, bo zazwyczaj w ten sposób wygląda się na względnie bogatego, a nie biedaka z drugiego końca Seulu. Może nie wyglądałem jak bóg zesłany na ziemię (bo nie jestem Oh Sehunem), ale moje obcisłe, czarne spodnie i nowo zakupiony t-shirt, odsłaniający moje obojczyki wyglądały całkiem dobrze. Akurat z tymi spodniami nie przemyślałem sprawy, bo w razie, gdyby mój plan powiódł się nadzwyczaj dobrze, to zamiast ze mną, Hun najpierw będzie musiał pieprzyć się z ich zdjęciem.

Co nie zmieniało faktu, że mój tyłek wyglądał w nich zajebiście i dodawał mi półtora punktu do atrakcyjności. Czyli miałem już jakieś dwa.

Tak, jak przypuszczałem, Kyungsoo zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach, a ja zgubiłem się w pomieszczeniu, które najprawdopodobniej było salonem. Popychany przez tłum, finalnie skończyłem w kuchni, gdzie znowu trafiłem na Sehuna. Nikt z przybyłych nie składał mu jeszcze życzeń, dlatego nie zamierzałem pajacować i po prostu podpierałem ścianę, licząc na to, że się do mnie odezwie. Ten jednak rzucił mi tylko krótkie spojrzenie i poprosił, żebym nalał mu wody, a on zaraz wróci.

Od razu parsknąłem, bo, no, wybacz Hunnie, ale chyba sobie jaja robisz. Nie zamierzałem dalej zwlekać z planem, zwłaszcza, że teraz natrafiła się idealna okazja. Woda i wóda to prawie to samo, jedynie smak się różni, ale to raczej wyczuje po fakcie, bo skubany ma zwyczaj wlewania w siebie całej zawartości kubeczka na raz.

Ostatnio wypatrzyłem to przez lornetkę na stołówce szkolnej, nie pytajcie.

Wręczyłem mu trochę inny napój, po czym zniknąłem w tłumie, w razie, gdyby obudził się w nim zły Sehunnie. Chociaż na ostro też bym polubił, ale to może innym razem.

Miałem nadzieję, że Sehi stanie się bardziej wylewny i być może nawet zaśpiewa mi jakąś ładną piosenkę, czym byłbym zachwycony i wiem, że muszę go o to poprosić, nawet gdyby jej słowa były bez sensu. Musiałem odczekać jakiś czas i znowu zacząć go szukać, żeby zobaczyć, czy jest już zdolny do jakichkolwiek negocjacji.

I znalazłem go, pijanego, obok Jongina.

- Zdajesz sobie sprawę, że on pił też przed imprezą? - Kai wydawał się w pełni trzeźwy, co więcej, chyba wpadł na to, co wymyśliłem.

- Przepraszam? - faktycznie Sehun nie wyglądał na szczególnie przytomnego, ale wydawał się całkiem zadowolony i bardziej dostępny, więc można powiedzieć, że wyszło całkiem dobrze.

- Zostań z nim. Jak za pół godziny mu nie przejdzie, to musimy go ewakuować do jego domu. Dobrze, że mieszka obok, przecież tej kłody nie da się nieść - Kai zostawił mnie samego z uśmiechniętym Hunem, przez którego chciało mi się śmiać. No, ale co? Muszę to chyba wykorzystać.

- Sehunnie, zaśpiewasz mi? - oczekiwałem jakiejś serenady bliskiej memu sercu albo wyśpiewanie własnej ody do miłości. Ale okazało się, że Oh jest wylewny w troszkę inny sposób.

- Chmurki są białe, szary jest koc, a ja będę cię, Lulu, ruchał całą noc - okej, może nie o to mi chodziło, gdy prosiłem o piosenkę dla mnie, ale tekst jak najbardziej mi się podobał, więc chyba nie było do czego się przywalić.

Przez kolejne minuty Sehun przytulał się do mnie jak do poduszki, a ja siedziałem na kanapie, wpatrując się w przestrzeń z szerokim uśmiechem. Musiałem wyglądać jak kompletny psychol, ale grunt, że byłem zadowolony.

W międzyczasie zadzwoniłem do Baekhyuna, żeby w razie możliwości przybył mi z odsieczą, chociaż zdawałem sobie sprawę z tego, że raczej uzna, że takowej możliwości nie ma, bo Park jest ważniejszy. Przez całą rozmowę musiałem brzmieć, jakbym płakał, ale Baek nie wiedział, że to są łzy szczęścia. Teraz będę musiał dać Chanyeolowi w prezencie jakiś kilkurazowy bilet wstępu do tyłka Byuna, bo chłopakowi należy się porządna nagroda.

- Lulu, chcę do domku - wymamrotał Hun, a ja wzruszyłem się na to zdrobnienie, stwierdzając, że to najlepszy dzień w moim życiu i będę celebrować go do usranej śmierci.

Niestety nie było ani śladu Jongina, a minęła dobra godzina, więc zmuszony byłem sam przetransportować Sehuna do willi obok. I teraz wystarczy wyobrazić sobie mnie, wychudzonego kurdupla, który ciągnie za sobą umięśnionego, ledwo przytomnego Huna. Bawiłem się świetnie, naprawdę. Kupa frajdy.

Myślałem, że padnę na ten pieprzony chodnik i obydwoje umrzemy z wyczerpania, bo nikt nas nawet nie znajdzie.

- Jaki ty jesteś ciężki - skubany musiał mieć piękne mięśnie ukryte pod tą koszulką. Chyba sobie podotykam, tak w nagrodę za opiekę.

- Yhmmmm.... do domkuu - no tak, tak. Tak jakby idziemy. Znaczy, ja idę, ty się wleczesz.

- No dobra, Sehi, teraz gdzie masz klucze - z trudem łapałem oddech, gdy wreszcie dociągnąłem go przed drzwi wejściowe.

- W dupie - uśmiechnął się wesoło.

I być może normalnie bym się obraził, gdybym nie zobaczył wystających elementów na tyłku, które faktycznie mogły być kluczami. Chyba nie mogłem zrobić nic innego, niż je wyjąć, prawda? Ja jestem niewinny, to życie mnie do tego zmusza.

O mamusiu, jaki on ma mięciusi tyłek...

Po pięciu minutach wykręcania ciałem Sehuna, które nie chciało przejść przez próg, wreszcie znaleźliśmy się w jego domu, co więcej, udało mi się go wciągnąć na kanapę w salonie, co wymagało ode mnie znajomości chyba wszystkich praw fizyki, jakie istnieją.

W końcu zmęczony opadłem na podłogę, stwierdzając, że na tym byśmy zakończyli nasz wieczór i, w zasadzie, to bardzo dobrze, bo jeszcze nigdy nie byłem tak padnięty. Wystarczyło mi atrakcji na dziś i już chciałem zakończyć ten dzień. Tak, nic nie mogło mnie powstrzymać od zaśnięcia.

- Lulu, rozbierz mnie.

OKEJ, JEDNAK MOGŁO.

~*~

Troszkę się pozmieniało! Myślę, że oprócz poprawienia typowych błędów logicznych, o których wspominałam w notce, udało mi się też poprawić większość błędów interpunkcyjnych. Jak już mówiłam, poprawki nie wpłynęły na treść ficzka, żaden fakt nie został dodany, ani usunięty.

Najważniejszą rzeczą, która uległa zmianie, jest wiek bohaterów, który od teraz będzie podawany rocznikowo jako koreański (np. Baekhyun miałby u nas rocznikowo 18 lat - 2 klasa liceum - więc tutaj ma ich 19). Zostało to w pewien sposób uproszczone.

Udało mi się ogarnąć całą naszą fabułę i przypisać ją do dni, dlatego mam nadzieję, że teraz będzie już do końca panował porządek.

Ostatnią rzeczą, na którą chciałabym zwrócić uwagę to przedstawienie bohaterów, które uległo zmianie. Wiek został wpisany tak, jak tłumaczyłam to wyżej; zostały dodane daty urodzenia, a także dwie dość istotne informacje. Notki pod rozdziałami zostały lekko zmienione (głównie przez to, że informacje w nich zawarte teraz są w jednym miejscu). Koniecznie zajrzyjcie do przedstawienia bohaterów.

To tyle, mam nadzieję, że wszystko zmieniło się na lepsze i zostawiam Was ze zdjęciem opisanych (już opublikowanych) rozdziałów. Teraz robię sobie prawdziwą przerwę, bo został mi tylko tydzień ferii. W związku z tym, dzisiejszy rozdział jest jedynym w tym tygodniu. Przepraszam Was za to, ale potrzebuję odpoczynku, mam nadzieję, że rozumiecie ;;;

Kocham Was!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top