4. There is something that I would capture
Tego już było za wiele. Cała nasza trójka oniemiała, a Nick się uśmiechał.
- Ty żartujesz, prawda? - spytałam.
Nick ponownie uśmiechnął się ukazując swe białe kły jako zaprzeczenie na moje pytanie.
- To jest ukryta kamera? - spytał słabo Dorian sam chyba w to nie wierząc.
- Jesteś wilkołakiem? - spytała Alice.
- Wampirem - odpowiedział z pogardą Nick.
- Pomożesz nam? - spojrzałam na jego twarz.
- Dlaczego miałbym wam pomóc? - prychnął - radźccie sobie sami!
- No weź koleś! - Dorian stracił nad sobą panowanie - Zrobimy coś dla ciebie, zasługa za zasługę.
- Hmm - zastanawiał się Nick - w sumie jest coś, co chciałbym zdobyć - zaakcentował ostatnie słowo.
Wszyscy patrzeliśmy na niego oczekująco.
- Jeszcze nigdy nie piłem krwi ludzkiej istoty z innego świata - na te słowa oblizał usta, a nasza trójka wzdrygnęła się.
- Ja... - Dorianowi zatrzęsła się warga - Ja się na to piszę - głośno przełknął ślinę - w końcu jestem mężczyzną.
Nick się zaśmiał.
- Daj spokój! Nie jestem gejem! To musi być kobieta - powiedział uwodzącym głosem, patrząc to na mnie to na Alice.
- Nie ma mowy! - krzyknął Dorian zasłaniając nas rękoma.
- Łaski bez - powiedział, po czym odwrócił się i usiadł na ławce jakieś 10 metrów od nas ciągle nas obserwując.
Całą noc (przynajmniej podejrzewałam, że była noc, bo robiło się coraz jaśniej) przesiedzieliśmy na ulicy prosząc ludzi o pomoc, ale zupełnie nikt nie chciał nas słuchać. Dziwne, że Nick z nami rozmawiał. Byliśmy głodni i spragnieni. Nick obserwował nas z triumfalnym uśmieszkiem. Wstałam z chodnika i bez słowa podeszłam do Nick'a.
- Ty nie musisz jeść? - próbowałam brzmieć groźnie, ale brzmiało to żałośnie.
- Skarbie, jestem wampirem.
Jakby to wszystko wyjaśniało!
- Ja... dobra, możesz... wypić moją krew - jąkałam się przerażona zbierając włosy dłonią i odsłaniając kark.
Nick zaskoczony uniósł brwi.
- Okeeej - powiedział - Ale nie tutaj.
- Jak to, nie tutaj?! - spytałam zdezorientowana.
- Nie przy ludziach.
Po chwili dobiegli do nas Dorian i Alice.
- Nie! - krzyknęła ona.
- Nie dawaj krwi temu... temu... - Dorian szukał jakiegoś mocnego słowa.
Zrezygnowana ścisnęłam dłoń Doriana dając mu znak, że wszystko będzie dobrze.
- Chodźmy do lasu - zarządził Nick oblizując wargi.
Cała nasza trójka jęknęła.
- To nie daleko - zapewnił nas i ruszyliśmy w drogę.
Po piętnastu minutach wolnego marszu byliśmy na miejscu.
- Wy tu zostańcie, a ja pójdę z nią dalej - powiedział Nick, chwycił moje ramię i zaczął mnie prowadzić. Wszyscy byliśmy tak zmęczeni, że żadne z nas nie protestowało.
Chłopak oparł mnie o drzewo i nachylił się nade mną. W przypływie strachu chwyciłam go za koszulkę.
- Spokojnie - powiedział spokojnym głosem - Możesz przytrzymać się mnie rękami i zamknąć oczy.
Chwyciłam go drżącymi dłońmi i zamknęłam powieki. Poczułam na mojej szyi jego zimny oddech. Wzdrygnęłam się. Poczułam, jak delikatnie dłonią odgarniał mi z karku zabłąkane kosmyki. Delikatnie ocierał się o mnie swoimi kłami. Mocniej zacisnęłam dłonie. Wgryzł się we mnie z jękiem rozkoszy, a ja jęknęłam z bólu. Usunęłam się trochę niżej na drzewie. Zakręciło mi się w głowie. Czułam, jak wysysa ze mnie krew swoimi ustami i czułam, jak ta krew wypływa z moich żył.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top