22. I have nothing to live for.

- Co się stało? O co chodzi? - spytałam zdezorientowana.

Nick wpatrywał się we mnie smutnym wzrokiem.

- No mów - poganiałam go.

- Noo... - spuścił wzrok - Muszę cię odesłać do domu. Tu jest niebezpiecznie - powiedział cicho.

Kopara mi opadła.

- Nieee! - zaczęłam krzyczeć po chwili.

Chłopak przytrzymał mnie za ramiona i spojrzał mi w oczy.

- Nie rozumiesz?! Jeśli nas złapią zginiemy oboje! Ty zginiesz! Ja tego nie przeżyję! - krzyczał Nick.

- A ja nie przeżyję powrotu bez ciebie! - krzyczałam, a łzy spływały po moich policzkach.

Chłopak zamknął mnie mocno w swoich ramionach i zaczął pożądliwie całować moje usta. Po chwili poczułam, że idziemy dalej niż w stronę całowania się i go odepchnęłam.

- Nie - szepnęłam - Chcesz mnie odesłać, chcesz... mnie zostawić - dokończyłam oskarżycielskim tonem.

- Dobrze wiesz, że to nie tak - powiedział przerażonym tonem, przeczesując brudne włosy dłonią.

- Dlaczego nam pomagałeś? Dlaczego ty jedyny zwróciłeś na nas uwagę?

- Zakochałem się w tobie. Od razu, kiedy tylko cię zobaczyłem - mówił nie patrząc na mnie.

Przełknęłam ślinę. Patrzenie na niego sprawiało mi ból.

- Nie chcę się rozstawać z tobą w złości - patrzył na mnie mokrymi oczami.

- Przecież ja cię tak cholernie kocham! - krzyknęłam rozpaczliwie - I to nie będzie rozstanie!

Nick chwycił mnie za dłoń. Pocałowałam go w usta. Płakałam i Nick też był bliski płaczu.

- Miejmy to już za sobą... - powiedział z bólem w oczach.

- Nie! Poczekaj! - nic nie widziałam przez łzy.

Chwyciłam go za brzeg koszulki i zaczęłam w nią szlochać.

- Bloss...

- Już tak ci się spieszy, żeby się mnie pozbyć?! - rzuciłam.

- Nie - warknął - Ale nie chcę patrzeć jak umierasz, gdy wpadanie tu straż.

To mi zamknęło usta. Wybuchnęłam płaczem na głos. Nie mogłam się uspokoić. Łzy spływały mi na ubranie. Wycierałam się rękami, ale to nie wiele dawało. Nick spojrzał na mnie pytająco, a ja lekko skinęłam głową. Zagryzłam usta. Nick zaczął wypowiadać jakieś dziwne słowa w innym języku.

- Kocham cię - wyszeptałam.

- To nie koniec - powiedział.

Ostatnie spojrzenie na jego smutne, błękitne oczy, na blond włosy, które zrobiły się brązowe od błota. Zamknęłam oczy. Poczułam chłód, jakby coś mną szarpnęło, pociągnęło mną.

- Kocham cię - usłyszałam smutny głos jakby zza ściany.

Otworzyłam oczy. Było ciemno. Nie musiałam się rozglądać do okoła, bo dobrze wiedziałam, gdzie jestem. Byłam w parku. Byłam w domu. Byłam w jednej, wielkiej, czarnej, za przeproszeniem, dupie. Ułożyłam się na trawie i zamknęłam oczy. Nie mam po co żyć.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top