16. Are we will die?
Alice i Dorian wstali wcześnie i całą czwórką wyruszyliśmy z domu. Szliśmy w ciszy, Alice z Dorianem z uśmiechem na twarzy, a ja nawet nie komunikowałam się z Nick'iem. Nick posłał mi smutne spojrzenie, ale nie pochwyciłam go, odwróciłam głowę.
- Mów do mnie - powiedział głosem przepełnionym żalem.
Spojrzałam na niego gniewnie.
- Proszę, nie obrażaj się - błagał.
Nie odpowiadałam.
- Pocałowałbym cię...
- Przestań!
- Dlaczego? - jego głos przepełniony był porządaniem.
- Proszę cię Nick, nie utrudniaj - byłam bliska łez.
Piaskowa droga się skończyła i Nick odgarniając gałęzie drzew przepuścił nas, byśmy wyszli na chodnik.
- Zaraz jesteśmy - oznajmił Nick.
Dorian wyglądał, jakby zaraz miał wybuchnąć z podekscytowania.
- Wreszcie do domu! - cieszyła się Alice.
Lawirując między tłumem w końcu dotarliśmy do miejsca, do którego na początku trafiliśmy.
- Ekhem - zaczął Nick - No to... złapcie się za ręce czy coś.
Naszą trójką chwyciliśmy się za dłonie. Jakoś nie wygodnie było mi trzymać rękę Doriana, odzwyczaiłam się już. Moi przyjaciele z podekscytowania nie zauważyli, że byłam przybita. Patrzyłam na Nick'a ze zdenerwowaniem. Chciałam zakończyć, jak i jednocześnie zatrzymać tą sytuację.
- Zamknijcie oczy - polecił Nick - I teraz myślcie o domu, o tym co na was tam czeka - mówił łamiącym się głosem.
Poczułam, jak po policzkach toczą mi się duże łzy. Nick zaczął wypowiadać jakieś słowa w niezrozumiałym dla nas języku.
- Nie... - powiedziałam najpierw do niego.
- Nie - powtórzyłam na głos.
Dorian i Alice otworzyli oczy i spojrzeli na mnie.
- Co nie? - spytał Dorian.
- Ja tu zostaję - oznajmiłam.
Nick patrzył na mnie ze zdziwieniem.
- Ale... po co? - Dorian pytająco uniósł brwi.
Spojrzałam na Nick'a. Na jego blond grzywę, w jego błękitne tęczówki... Patrzył na mnie ze zmieszaniem, ale w jego mokrych oczach czaiła się radość. Wyciągnęłam ręce w jego stronę. Podszedł do mnie i przytuliliśmy się.
- Kocham cię - wyszeptałam.
- To ja ciebie kocham - powiedział gładząc moje włosy.
Dorian zaśmiał się nerwowo.
- Eee... o co tu chodzi?
- Przepraszam cię, Dorian, ale moje serce należy...
Nie dokończyłam, bo nagle dookoła nas wybiegło kilku facetów wyglądających inaczej niż wszyscy przechodnie. Nick pobladł.
- Straż! - krzyknął przerażony.
- Straż...? - nie wiedziałam o co chodzi, ale po chwili do mnie dotarło, że to musiała być ta policja. No tak, ktoś podsłuchał naszą rozmowę i zadzwonił po nich.
Poczułam szarpnięcie. Nick chwycił mnie za dłoń i wciągnął do lasu.
- Kocham cię, Bloss, niezależnie od tego, co się stanie - powiedział przerażony Nick odginając gałęzie podczas biegu.
- Ja ciebie też, Nick - poczułam, że łzy znowu spływają mi po twarzy - Czy my umrzemy?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top