36. She wanted to change a world for me


 Powoli i delikatnie masowałem jej plecy, odpinając palcami stanik, a potem, opadliśmy razem na łóżko. Mrużyłem oczy, czując pod wargami jej szminkę, a jej ramiona, wędrowały wzdłuż moich rąk. Opuszkami palców dotykała pleców, a ja, coraz bardziej miałem na nią ochotę.

Sapała, mi było gorąca a wszystko wokół jakby zwolniła. Gdy rozłączyłem nasze usta na krótką chwilę, ona była już naga. Zrzuciła stanik, uśmiechając się szeroko. Poradziła sobie z tym lepiej niż ja... Moja mała.

Była taka piękna jakiej nigdy jej nie widziałem. ta noc miała w sobie coś magicznego. Jej skóra była bardziej opalona,  ona bardziej odprężona niż przez ostatnie dni, a ja bardziej napalony. Chciałem ją schrupać szybko, pomijając całą grę wstępną.

Przewróciłem się na plecy, a Lizzy położyła się na mnie. Nagle poczułem jej dłoń, wsuwającą się gwałtownie w moje krocze.

Uśmiechnąłem się... Pierwszy raz to ona wybrała, jak spędzimy ten wieczór. Poczułem jej palce w gaciach... a potem było mi zbyt dobrze bym pamiętał...

Zasnąłem, gdy skończyła. jeszcze przez chwilę posłuchałem, jak jej oddech się uspokaja, a cisza rtwa wokół nas, jakby delektując się tym momentem tak samo jak my. Potem, oczy same mi się zamknęły.

Było już bardzo ciemno, gdy się obudziłem. Byłem zdezorientowany,  szybko omiotłem wzrokiem najbliższy kawałek pokoju. Świece się wypaliły, a podłoga w tamtych miejscach kleiła się od wosku.

- Nie, nie będe teraz tego sprzątał - pomyślałem tylko. Zerknąłem kątem oka na balkon... księżyc oświetlał płytki, a z zewnątrz docierały odgłosy samochodów i klaksonów. Założyłem bokserki i nawet nie wstałem z łóżka. Nakryłem się szczelniej kołdrą. Zasnąłem ponownie... Byłą trzecia rano.

Nie pospałem długo, bo wczesny świt powitał mnie gdy otworzyłem powieki. Byłem zaspany, lecz gdy próbowałem dospać, jedynie kilka razy przekręcałem się z boku na bok, widząc nagą Liz obok.

Spała w najlepsze. Jej skóra była gładka, a włosy zasłaniały połowę jej sztywnej we śnie twarzy.

Nie mogłem oderwać wzroku od tej piękności.

Jeszcze długo męczyłem się aby zasnąć. Dotrwałem do siódmej, bez ruszania się z łóżka. Wypiłem pierwszą kawę, drugą będe musiał wypić w pracy.

Nie zdziwiłbym się gdybym funkcjonował jak zombie przez cały dzień. Bezsenna, choć urokliwa noc pewnie da mi się we znaki.

W pośpiechu, oboje zaczęliśmy szykować się do pracy. Mimo, że Lizzy zaczyna później, podniosła się z łóżka razem ze mną. Też zaczęła dzień od kawy.

- Ciężki dzień dzisiaj będzie - mruknęła, już ubrana i uczesana.

- No... ale za to noc była znakomita - Uśmiechnąłem sie delikatnie, szybkim ruchem zbliżając kubek do ust. Wypiłem ostatni łyk ciemnej kawy rozpuszczalnej.

- Powtórka dzisiaj w nocy? - zaproponowała, a ja zobaczyłem jej sugestywny uśmiech.

- No... raczej - odparłem i szybko ją pocałowałem.

- Tylko wiesz... dzisiaj bardziej na ostro... Żebym dwa razy doszedł.

- Zboczeniec - krzyknęła a ja zachichotałem, wychodząc z mieszkania. Znów ten koszmarny garniak, znów spotkanie z menedżerem-dupkiem, i znów słuchanie plotek rozpowiadanych przez Alice i Morgan...

Nie miałem chwili wytchnienia po dotarciu do biura. Telefony dzwoniły jak szalone, a ja mimo stresu i zmęczenia, musiałem wypowiadać się jak najmilej i nie okazywać swojego zdenerwowania.

Tak było przez kilka godzin. Chwilą wytchnienia okazała sie przerwa po godzinie jedenastej. Andy wyszedł ze mną na dwór. W końcu mogłem zapalić i odciąć się od hałasu, w którym  spędziłem ponad trzy godziny. Chaos, tak nazwałbym dzisiejszy dzień w biurze. Urwanie głowy i zapierdziel.

- Pamiętasz że masz zadzwonić do tej Atkins? Potwierdzić rezerwację na wieczór panieński? - usłyszałem Andy'ego. Docinał mi, widziałem ten durny uśmieszek na jego chudej twarzy. Z trudem dziś funkcjonowałem, a jak widać jego to bardzo bawiło.

Fuknąłem coś pod nosem, tylko tyle... Zamknąłem oczy, czując na twarzy lekki powiew. Wyszedłem w samej koszuli, a i tak było mi strasznie gorąco.

- Dokumenty leżą na biurku, nie zapomnij - odezwał się Andy. Odszedł od razu, jednak zatrzymał sie jeszcze w drzwiach.

- Ej, Justin...

Spojrzałem na niego kątem oka. Wyglądałem jakbym miał zaraz wyzionąć ducha. Marzyłem po powrocie do domu... Mam dwadzieścia lat a czuję zmęczenie jak sześćdziesięciolatek!

- Wyluzuj - oznajmił wesoło ciemnowłosy. Uśmiechnął się życzliwie i nim zauważyłem, zniknął w budynku.

Jeszcze chwilę nacieszyłem się ciszą, która spowijała ten zaułek za kasynem. Przede mną była ściana, po prawej - ściana, a po lewej - ogrodzenie z metalu. Wychodziło na parking, który był teraz zastawiony średniej klasy autami. Najpewniej należały do pracowników. Dyrektor i klienci parkują na większym, tym wielopoziomowym przy wejściu. Tam właśnie, stoją lepsze auta. Nawet jakieś Lambo czy Ferrari może sie trafić.

Wracając korytarzem do pokoju w którym pracuję, nadal miałem wrażenie że tu nie pasuję. Do tych eleganckich pań, facetów w garniturach którzy w większości są ode mnie starsi i gości którzy rezerwują tu pokoje, szastając wysokimi sumami w napiwkach.

Że ja powinienem być w liceum, w świecie gówniarstwa a nie dużych pieniędzy, pracy, samodzielności i płacenia rachunków i czynszu...

Myślałem, że dam radę sie przyzwyczaić do nowego życia, ale nadal należę do Nowego Jorku i Bronxu. A nie do eleganckiego kasyna i Atlantic City.

Wróciłem do pracy i odrobinę ochłonąłem. Albo to zmęczenie znów do mnie powróciło?

Menedżer przyszedł około trzynastej, powydzierał się chwilę, po czym wyszedł trzaskając drzwiami. Andy wzruszył ramionami, panienki zaczęły dyskutować, a ja znów zatopiłem się w swoim świecie. Może to naprawdę zmęczenie, ale myślałem o domu i rodzinie. Jak ma sie moja mama? I co z ojcem? Czy zauważył że mnie nie ma?

Gdyby wiedzieli, jak dobrze sobie poradziłem. Że mam pracę i kochającą dziewczyne? mam pieniądze na mieszkanie i zarabiam na rachunki? A do tego uprawiam najlepszy seks na świecie przy butelce drogiego wina?

Kiedy mama mówiła, że chcę dla mnie lepszego życia... ciekawe czy właśnie coś takiego miała na myśli?

Uśmiechnąłem się pod nosem... Ciekawe co by powiedziała, gdyby dowiedziała się że ja sam na to pracuję. Że dopiero zaczynam, ale jestem na dobrej drodze żeby spełnić jej marzenie.

Chciała zmienić dla mnie świat. Żebym sięgał wyżej, niż tylko Bronx, bieda i martwienie się o rachunki.


Cześć.

Do końca zostały cztery rozdziały. Jakie macie pomysły, co się wydarzy? :)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top