14. Is this a good time for changes?


Ludzie z którymi właśnie piłem, choć już od pół godziny powinienem być na lekcjach, okazali się być miłymi chłopakami. Jeden z nich, Noah, gośc który mnie tu zaprosił siedział obok mnie. Jamie zajmował miejsce z mojej lewej strony i, co u niego dziwne, rozmawiał w najlepsze z blondynką o dużych oczach i smukłej figurze.

Jamie nigdy nie potrafił dłużej i otwarcie rozmawiać z dziewczynami. Był nieśmiały, choć bardzo chciał to zmienic.

Może to odpowiedni czas na zmiany? Skoro mi sie udało?

Był zajęty rozmową, więc ja też wdałem się w konwersację z Noah. Miał 19 lat, jak ja. Słuchał rocka i metalu, i co ciekawe, właśnie ten temat połączył go z Lizzy. Gdy tylko pojawiła się w szkole i wyszła pierwszy raz na papierosa podszedł do niej i gadał o głupotach. O muzyce, ludziach z klasy. Tak się poznali i zakumplowali.

- Jest ładna, ostra, ma niewyparzony język... Odpowiednia dla mnie, lubie takie dziewczyny - odparł mój rozmówca. Palił papierosa, ja właśnie kończyłem piwo które mi dał.

Po chwili ciszy Noah zapytał mnie.

- Lubisz ją, nie? I też jest w twoim typie! - Mówiąc ostatnie słowa, szturchnął mnie ramieniem.  Ja, nie wiedziałem że aż tak widać że planuję z Liz coś więcej niż przyjaźń. I jak widać, wieści w tej szkole szybko sie rozchodzą.

- Lubie... Chciałbym żeby była moja - powiedziałem po wypiciu ostatniego łyka piwa. Wyrzuciłem butelkę daleko za ogrodzenie.

- Wy tak tu zawsze siedzicie? Chodzicie wogóle na lekcje? - zażartowałem.

- Chodzimy, jak nam sie chce. Wiesz, jesteśmy wolni, mieszkamy bez rodziców. I naprawde nam to odpowiada - odparł chłopak.

Nie potrafiłbym tak. Chociaż... jeszcze niedawno nie wyobrażałem sobie zejścia na złą droge a dzisiaj pije piwo za szkołą i okłamuje rodziców.

Damn... Lizzy naprawde mnie zmieniła.

- O nią sie nie martw. Nikt ci jej tutaj nie zabierze... A jak spróbuje to przyjdź do mnie. Jakbyś miał z kimś problem, to też wal. Jesteś spoko chłopak, JB...

Słysząc jego słowa, przypomniałem sobie jak kiedyś pobił mnie w toalecie, gdy zaczynałem tą szkołe. Był moim prześladowcą...

A teraz pijemy razem i gadamy o dziewczynach.

Ale zaufałem mu, choć nie wiem czy aby zrobiłem dobrze.

- Hmm... Zaraz będzie przerwa... - mruknąłem - Jamie!

Zwróciłem uwagę przyjaciela. Spojrzał na mnie.

- Przepraszam że przerywam ale możeby jednak pójść na lekcje? Wiesz, nie chce mieć za dużo kłopotów.

Jamie zgodził się. Nie za bardzo chciałem opuszczać to spotkanie, ale już wczoraj zwiałem ze szkoły. A jestem trzeźwy, po jednym piwie nic mi nie jest.

Możemy spokojnie "udawać" dobrych i grzecznych chłopców.

Skoro Lizzy tak potrafi, to i my.

- Podoba ci sie ta  blondyna, nie? - spytałem. Szliśmy już korytarzem który zaludnił się tuż po dzwonku. Mieliśmy mieć teraz lekcję geografii.

- Wziąłem od niej numer. Anette, cóż za piękne imie... - Jamie rozmarzył się. Ja uśmiechnąłem się łobuzersko, widząc w jego oczach tą iskrę.

Nie odpuści sobie tej dziewczyny.

W ciągu ostatnich dni ja i Jamie zmieniliśmy się bardzo.

Czekając pod klasą, spostrzegłem Liz na korytarzu. Mój wzrok od razu zawiesił się na niej.

Szła do nas, ubrana w skórzane szorty, białą zwiewną koszulę i botki. Nosiła czarne okulary przeciwsłoneczne, zza których zerkała na coś w telefonie. Utkwiony wzrok nie spoglądał na nas, dopóki nie była wystarczająco blisko.

- Cześć Justin. Jamie - skinęła głową do chłopaka i zbliżyła się do mnie.

Gdy jej ramię objęło mnie w pasie,  znow czułem się jakbym lewitował kilka metrów nad ziemią.

- Cześć piękna - wymruczałem do jej ucha. Dopiero po chwili dotarło do mnie co zrobiłem.

Nie byłem pijany. To po prostu ona działa na mnie jak narkotyk, a ja nie potrafię sie kontrolować gdy jest obok.

- Szarmancki... jak nie ty - zaśmiała się.

- Zmieniasz mnie, nie widzisz tego? - powiedziałem spoglądając na jej twarz. Miała lekko pomalowane usta, które jednak odznaczały się' na tle jej ciemniejszej, opalonej karnacji.

- Mam nadzieję, że wróciłes bezpiecznie do domu - szepnęła.

- Tak, odrobiłem lekcje i zasnąłem. Długo jeszcze siedzieliście?

- Troche, wróciłam późno. Ryan spał przed telewizorem, nawet nie zauważył.

- Cały on - zaśmiałem się. Jej palce wbiły się w mój bok, a oczy od razu spojrzały na twarz. Naprawdę, przyciągała mnie jak magnes i nie mogłem tego zmienić.

- Idziemy teraz na lekcje. Co było na poprzedniej? To był angielski, tak? - zapytała dziewczyna.

- Nie wiemy, nie było nas - powiedział Jamie. Prawie zapomniałem że nadal tu jest. Lizzy przysłaniała wszystko.

- Chlaliśmy za szkołą z twoimi znajomymi - rechotałem, nadal nie wierząc że tak właśnie było.

- Oo, jakaś nowość w waszym życiu - Lizzy zaśmiała się, a jej głos zlał się z dzwonkiem, oznajmiającym początek lekcji.

Weszliśmy do klasy, trzymając sie razem. Zajęliśmy miejsca na końcu sali. Liz za mną, Jamie w ławce obok pod oknem.

Nauczyciel prowadził zajęcia tak że ledwo utrzymałem sie nie zasypiając. Był starszy, zmęczony życiem. Może taka praca nie jest dla niego? Albo powinien być już na emeryturze?

Bawiłem się długopisem, tępo wbijając wzrok w ławkę. Zobaczyłem nagle skrawek papieru i ręke Lizzy która mi go podała.

" Chcę się z tobą spotkać. Na przerwie obok kantorka woźnego"

Tak było napisane, a mnie zaskoczyły te słowa.

Na szczęście lekcja nie dłużyła się aż tak bardzo. Wytrwałem do końca, po czym wyszedłem z klasy jako pierwszy.

Nie zważając na Jamiego, udałem się w miejsce które wyznaczyła Lizzy. Może ma mi coś ważnego do powiedzenia i chce żebyśmy byli sami?

Oparłem się o szafki, któe zajmowały całą ścianę. Kantorek był jakby we wnęce. Dość dużej, nikt tu jednak nie zaglądał.

Czekałem, gdy dziewczyna w końcu sie pojawiła. Pewnym krokiem stanęła obok mnie.

- Co tam, shawty? - zapytałem. Usłyszałem to słowo dziś rano od Noah, tak mówił o Lizzy.

- Wiesz, mamy sie spotkać po lekcjach... - zaczęła, ja od razu zacząłem sie niepokoić. Czyżby coś jej wypadło i najlepszy dzień mojego życia ma zamienić sie w koszmar?

Dziewczyna zbliżyła się do mnie, obejmując ramieniem. Zadygotałem, czując motylki w brzuchu.

- Ale ja chciałabym zacząć teraz... - powiedziała z emocjami. Szybkim ruchem mnie popchnęła, otwierając drzwi do kantorka.

Gdy znalazłem się w ciemnym małym pokoiku, poczułem za sobą wzrok dziewczyny. Zamknęła kluczem drzwi, kładąc swoją dłoń na moim ramieniu. Przysunęła się bliżej, opierając plecami o metalowy regał.

Byłem zdezorientowany, ale jednak szczęśliwy.

Najszczęśliwszy, gdy objęła rękoma mój kark i przyciągnęła mocno do siebie.

Nasze ciała się stykały, a ja pragnąłem tak zostać na zawsze.


Hej :)

Mam nadzieję że ten rozdział wam sie spodoba, choć nie umiem pisać takich scen. Emocje, uczucia nie są moją mocną stroną. Jednak, chcę iść z opowiadaniem i związkiem Liz i Justina naprzód :)



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top