warm clothes

you are spring
to my winter heart

▫☽┈▫❅▫┈☾▫

Karl został w domu kolejny tydzień, kurując się i spędzając czas w najbardziej nieproduktywny sposób na świecie. Grał w gry, spał, zagłuszał swoje myśli muzyką, czytał książki, zwyczajnie robił wszystko, by tylko nie myśleć o Grey. Spędził trochę czasu z babcią, na którą jednak śmierć kotki również oddziaływała, staruszka wydawała się być przygaszona, nawet tak bardzo nie okrzyczała go za sprowadzenia sobie kogoś do domu. Chociaż Nick w gruncie rzeczy sam się wtedy wprosił z tym kotem na rękach, chociaż zdecydowanie nie musiała tego wiedzieć.

Marnował swój cenny czas w jeszcze jeden sposób, a mianowicie wiadomość od Punz'a miała o wiele więcej sensu niż początkowo mogłoby mu się wydawać. Okazało się, że Nick wyciągnął od niego numer telefonu szatyna, a już drugiego dnia, kiedy Karl nie przyszedł do szkoły napisał do niego pytając się, czy wszystko jest okej.

Skończyło się oczywiście tak, że zaczęli pisać ze sobą codziennie, jakoś starając się wyratować drugiego z trudności życia codziennego. Nick pisał z Karl'em głównie na lekcjach, przez co dostawał opieprz od nauczycieli. Ich rozmowy nie dotyczyły tak w gruncie niczego ważnego, pisali o głupotach, ale i tak uśmiechali się jak porażeni do telefonów gdy tylko widzieli powiadomienie o nowej wiadomości.

Dopiero wieczorem mieli możliwość porozmawiać ze sobą przez telefon, pierwszy raz, gdy Karl usłyszał odrobinę zachrypnięty głos Nick'a przez telefon myślał, że zaraz zdechnie. Głos Nicholas'a i tak był ładny, miał przyjemną barwę, a lekko stłumiony przez słuchawkę zdawał się być jeszcze bardziej atrakcyjny.

W gruncie rzeczy Karl czuł się, jakby żył w jakiejś zupełnie innej krainie podczas choroby. Przez chwile nawet się obawiał, że Nick nigdy nie istniał, a on sam zwariował i zaczął go sobie tylko wyobrażać, żeby ktoś dotrzymał mu towarzystwa po stracie kotki. Szybko jednak pozbywał się tej myśli, kiedy tylko spoglądał na białą koszulkę starszego ułożoną w równą kostkę leżącą na ciemnym biurku. Zupełnie tak jakby miał kiedykolwiek zamiar ją oddać, bo nie oszukując się, miał coraz większą chęć po prostu ją sobie zatrzymać. Zresztą, Nick też miał jego bluzę, więc nie czuł się z tym jakoś strasznie źle.

Bał się wracać do szkoły, bo bał się, że to wszystko nagle zniknie, a gdy spojrzy wprost na chłopaka cała ta relacja, którą zdążyli utworzyć telefonicznie nagle wyparuje.

W dniu, w którym Karl musiał wrócić do szkoły, akurat wypadało mnóstwo okienek, więc miał nadzieję posiedzieć dłużej w bibliotece. Tym razem ubrał się ciepło, nie miał zamiaru być chory drugi raz, bo mimo że spędził czas w miarę miło, to jednak miał szczerze dość kaszlu, kichania i wydmuchiwania nosa.

Założył na siebie czarne, przyległe spodnie bez żadnych dziur, brązową bluzę z kołnierzykiem, a na palce założył srebrne pierścionki z motywem motylków. Na to wszystko założył grubą, białą puchową kurtkę, szalik w kremowo-biała kratę, przez który ledwo mógł oddychać. Czy wspominał, jak bardzo nie lubił zimy? Do tego nasunął na głowę żółtą czapkę trochę mało pasującą do wszystkiego, ale za to ciepłą. Odpuścił sobie rękawiczki, bo wiedział, że co sekunda by je ściągał w celu sprawdzenia telefonu.

Kiedy rano otworzył oczy, kiedyś dawniej tym co pierwsze widział była Grey, teraz jednak niemal od razu sięgał po telefon, gdzie widniała wiadomość od Nick'a. Dzisiaj nie było inaczej, dostał swoje dzień dobry jak co rano, na które niemal natychmiastowo odpisał. Kiedy wychodził już z domu, dalej z głupim uśmiechem wpatrywał się w wyświetlacz telefonu, prawie że wlazł na jezdnie, a jak na jego nieszczęście osobą, która zdecydowała się na niego trąbnąć był nie kto inny jak Jimmy.

Karl wsiadł do jego auta, już czując w powietrzu jaki opieprz dostanie. Jimmy był nawet bardziej opiekuńczy niż jego babcia, był niemal jak jego starszy brat, mimo że był tylko o rok dłużej na tym świecie. Znali się co prawda od dzieciaka, więc obaj rzeczywiście czuli się jak rodzeństwo.

-Czy ty myślisz w ogóle? - mruknął Jimmy, starając się brzmieć pouczająco, na co Karl tylko przewrócił oczami, starając się wygodnie usadowić na siedzeniu.

-Też cię kocham - mruknął zbywająco Jacobs, w międzyczasie pisząc Nicholas'owi, że właśnie trafiła mu się podwózka do szkoły i że powinien być za krótką chwilę pod bramami placówki.

Chłopak siedzący za kółkiem tego nie skomentował, jedynie cierpiąco westchnął kręcąc głową z niedowierzaniem. Karl nie był dostosowany do zimy, absolutnie nie. Jimmy i tak był w szoku, że ten ubrał się jakoś odpowiednio do pogody. Karl był spontaniczny, nie patrzył pod nogi, nie patrzył na drogę, wychodził zgrzany z domu, nie przepadał za gorącą herbatą i uwielbiał wychodzić nad morze, gdzie zimą niemiłosiernie wiało.

Pora roku Karl'a to zdecydowanie była wiosna, wszystko rodziło się do życia, robiło się ciepło, ale nie tak strasznie jak w lato, mógł chodzić w zwykłych bluzach po dworze i nie przejmować się, że zaraz się poślizgnie i umrze.

Natomiast porą roku Nick'a, który stał przed szkołą razem z Punz'em i wypalał ostatniego papierosa z paczki zdecydowanie była zima. Mimo że sam w sobie nie lubił jej niebezpieczeństw, kochał jej piękno i szczególny klimat. Mimo że nie przepadł za świętami, to momentami lubił tą specyficzną otoczkę wokół nich. Muzyka na ulicach wypadająca ze sklepów, lampki na drzewach, wcześnie robiło się ciemno, a Nicholas kochał ciemność.

Kiedy dostrzegł czarnego Mercedesa, który wjechał na parking mimowolnie podążył za nim spojrzeniem. Nie widział Karl'a już z tydzień, a mimo wysyłanych przez szatyna zdjęć i tak zdążył się stęsknić. Trochę chore, że tak właściwie wcześniej na żywo widzieli się tylko dwa razy, chyba obaj za szybko przywiązywali się do ludzi, choć Nick nie miał pojęcia jakbym sposobem tak szybko polubił szatyna. Prawdopodobnie przez specyficzne okoliczności i atmosferę, w jakiej się poznali.

Już widział jak Karl wysiada z samochodu na parkingu i rozmawia o czymś z wysokim ciemnym szatynem. Jimmy wyglądał jakby podczas jazdy stracił świadomość co najmniej trzy razy, a Karl próbował wyskakiwać z pędzącego pojazdu.

-Gapisz się na niego - powiedział Punz, na co Nicholas tylko posłał mu karcące spojrzenie mówiące "Wcale nie". - Przecież widzę, że wlepiasz w niego wzrok jakby był jakimś bożkiem.

-Sam się gapisz- odparł w odpowiedzi na odczepne, jednak i tak nie spuścił wzroku z dwójki która podążała w ich kierunku. I w sumie Nicholas wcale jakoś bardzo się nie mylił, bo Luke rzeczywiście wpatrywał się w Karl'a.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top