strangers friends
stay close to people
who feel like sunlight
▫☽┈▫❅▫┈☾▫
Karl nerwowo przygryzał wargę, kiedy Nick zaparkował na jasnej, wręcz delikatnie miodowej kostce brukowej. Reszta podróży zdecydowanie minęła za szybko, ten krótki odcinek czasu nie pozwolił by choć minimalnie uspokoić burzę w głowie i sercu. Jacobs'a zwyczajnie bolał brzuch, a jego ręce i uda dalej delikatnie drżały. To było tylko kilka pocałunków bez nadzoru zbędnych słów czy zasadniczych przysięg, a czuł się jakby właśnie przeszedł przez sam środek gorącego piekła, które odebrało mu resztki świadomości.
W głowie miał wiele często sprzecznych myśli, ale wszystkie odrzucał, samemu nie wiedząc co tak właściwie teraz powinno się stać. Od tamtej chwili nie zamienili ze sobą żadnego słowa, chcąc dać szanse swoim organizmom ostygnąć. Dosłownie Karl nawet nie miał siły, by spojrzeć wprost na Nick'a, zamiast tego siedział grzecznie na wygodnym fotelu, a przez jego twarz przedzierały się chyba wszelkie możliwe emocje.
Nicholas miał trochę łatwiej, bo zwyczajnie skupiał się na prowadzeniu auta. Nie mniej jednak gdy tylko stawali na światłach, jego serce podchodziło mu do gardła. Teraz bez Karl'a na swoich kolanach, czuł się pusto, a zimno rozchodziło się po całym jego ciele od ust, które trochę spierzchły.
Dopiero gdy dotarli do celu, ich rozbiegane do tej pory spojrzenia na nowo się zatknęły, a wraz z tym do ich głów trafił obraz tego co działo się kilkadziesiąt minut temu, pozostawiając po sobie wielkie rumieńce i zmieszane westchnięcia. Ta chwila nieoczekiwanej czułości kosztowała ich naprawdę wiele emocji i nieodgadnionych spojrzeń.
-Wyszły ci siniaki na twarzy -mruknął cicho Karl, z małym uśmiechem na ustach. Chciał rozluźnić atmosferę, chociaż mimowolnie przypomniał sobie o sytuacji z Luke'iem -Co jak pomyślą, że cię biję?
Nick cicho cię zaśmiał, dotykając swojej twarzy. Rzeczywiście czuł punktowy ból, ale nie miał czasu ani chęci by się nim przejmować. Podniósł swoją drugą rękę i ulokował ją na policzku młodszego, przejeżdżając kciukiem po już zaschniętych ranach po paznokciach, zdecydowanie obaj wyglądali, jakby właśnie wracali z jakiejś wojny.
-Uwierz mi, że prędzej pomyślą, że to ja się nad tobą znęcam -odparł, wodząc kciukiem po długości blizn młodszego.
Karl przymknął oczy wtulając twarz w rękę Nick'a, ale zaraz potem poczuł jak serce wyskakuje mu z piersi, gdy usłyszał pukanie w szybę za swoimi plecami. Gwałtownie się obrócił, wciskając się jak najmocniej mógł w stronę Nick'a, który tylko jęknął żałośnie w reakcji na niespodziewany ruch. Niewysoki brunet z kotem na rękach za szybą patrzył na nich z konsternacją, mimo wszystko starając się miło uśmiechnąć.
▫☽┈▫❅▫┈☾▫
Clay i George mieszkali w jednym z charakterystycznych, starszych Londyńskich bliźniaków wykonanych z czerwonych cegieł, ale jednocześnie strasznie zadbanych i urokliwych. Domki były wręcz identyczne, a różnił je jedynie numerek wiszący na drzwiach i różne firanki w oknach.
Nicholas wypakowywał walizki z bagażnika, których wcale nie było ta dużo, w końcu się tu nie przeprowadzali. To miało być zaledwie kilka dni, w których mieli się odstresować i odciąć od powietrza w Brighton, za którym jednak Nick zaczynał już tęsknić. Tak dokładniej, to zaczął tęsknić od momentu w którym George zaczął paplać coś z pasją do przerażonego Karl'a, który jedynie spoglądał w popłochu w bok.
Tak w sumie, to Nick chyba jeszcze nigdy nie widział, żeby brunet był kimś aż tak przejęty jak Jacobs'em w tym momencie. To było całkiem zaskakujące, bo George był raczej sceptycznie nastawiony do ludzi, a pokazywanie emocji nie wychodziło mu za dobrze. Teraz jednak wyglądał, jakby za cholerę nie mógł odczepić się od młodszego, a kotka w jego dłoniach wlepiała w niego czarne oczka jak w kosmitę. Prawdopodobnie nigdy nie słyszała takiego słowotoku z ust bruneta.
-Czemu tak długo wam zeszło?-zapytał Clay, który właśnie otworzył brązowe, całkiem ciężkie drzwi wejściowe, niemal od razu doskakując do Nicholas'a -Jesteś aż takim beznadziejnym kierowcą?
-Zamknij się błagam - odparł Nick wzdychając ciężko, ale mimo wszystko poklepał wyższego po plecach, dając mu się zamknąć w krótkim przytulasie, w końcu nie widzieli się długo, zważając na fakt, że wcześniej byli ze sobą praktycznie codziennie -Dosłownie pierwsze słowa jakie wypowiedziałeś mnie zirytowały.
-Też za tobą tęskniłem-mruknął cicho Clay, po czym delikatnie odepchną niższego w tył, przewracając oczami. Dopiero kiedy dostrzegł Karl'a, starającego się zrozumieć wyraźny brytyjski akcent Davidson'a, uśmiechnął się szeroko -Dobra, spieprzaj.
Blondyn pociągnął swojego przyjaciela za kaptur jego jasnoniebieskiej bluzy, odciągając go od Jacobs'a, na co w odpowiedzi dostał ciche prychnięcie. Machnął na bruneta ręką, skupiając swoją uwagę na rozkojarzonym szatynie, zaciskającym swoje dłonie na materiale swojego sweterka.
-My już się mniej więcej znamy, ale i tak się przedstawię. Jestem Clay, a tamten z kotem na rękach to Geroge -Powiedział szybko, a widząc mały, życzliwy uśmiech na twarzy Jacobs'a, jego własny uśmiech również się powiększył -Oh a kotka to-
-Patches.
Odparł szybko Karl, chcąc dać swoim nowym znajomym znać, że orientuje się w ich imionach czy nawet dziwnych przezwiskach.
-Dokładnie -odezwał się George, stojący niedaleko nich. Patches w jego ramionach zaczęła się wiercić, a po chwili próbowała uderzyć go swoją zakończoną na biało łapką prosto w twarz. -Czemu ona mnie nienawidzi?
Clayton z uśmiechem wzruszył ramionami, ale poklepał niższego po plecach i odebrał z jego rąk kotkę, która po tym automatycznie się uspokoiła, delikatnie miaucząc. Blondyn wszedł do mieszkania, gdzie puścił ją na drewniane panele.
Weszli do domu, który niemal od razu otwierał się na całkiem spory, raczej staromodny ale utrzymany w teraźniejszych ramach salon. Wszystko było w kolorystyce bieli i beżu, a meble były wykonane z kasztanowego drewna. Jedna ze ścian, na której wisiał telewizor była ozdobiona jasną tapetą w kwiaty, a na białej zaokrąglonej futrynie prowadzącej do kuchni wisiały paprotki. W rogu salonu stała jeszcze mała choinka na długim pniu, przyozdobiona białymi bombkami.
Karl wszedł niepewnie do pomieszczenia, rozglądając się ciekawsko. Nie czuł się tu strasznie nieswojo, ale to było normalne że musiał się zaaklimatyzować i lepiej poznać przyjaciół Nick'a. Jedynym co go pocieszało był fakt, że skoro Nick się z nimi zadawał, to chyba musieli być dobrymi ludźmi.
Karl delikatnie się wzdrygnął, kiedy poczuł na swojej dłoni ciepło. Odwrócił się w bok, spoglądając spod długich rzęs na Nick'a, uśmiechającego się do niego ze wsparciem w oczach. Starszy uspokajająco głodził jego dłoń, samemu zastanawiając się jak zdoła przeżyć w tym domu wariatów, od którego autentycznie zdążył się odzwyczaić.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top