intimacy
cold hands
warm hearts
▫☽┈▫❅▫┈☾▫
Chłopcy wyszli z auta, chcąc rozprostować nieco obolałe po podróży kości. Nie jechali długo, w końcu Londyn nie był na końcu świata, ale Nicholas zdecydowanie nie przepadał za jeżdżeniem na długie dystanse, męczyło go to. Dlatego też gdy Karl zaproponował mały spacer wkoło parkingu chętnie przystał na tę propozycję, ale nie zdążył nawet napomknąć o włożeniu na siebie kurtki, a Karl już był na dworze.
Wychodzenie bez żadnego cieplejszego okrycia na dwór dla Karl'a to musiała być naprawdę zadziwiająco przyjemna rzecz, bo robił to cholernie często. Nick westchnął, ale sam też nic na siebie nie założył wychodząc z auta.
Chodzili powolnym krokiem, co jakiś czas się wygłupiając lub rzucając w siebie śnieżkami z brudnego śniegu. Ślizgali się na oblodzonych powierzchniach śmiejąc się, gdy któryś z nich niechcący się poślizgnął bądź stracił poczucie równowagi. Czasem wspólnie spoglądali też w niebo, ale ten melancholijny stan wkrótce im przechodził zastępowany przez kolejne głośne rozmowy. Było tak do momentu, w którym uwagi Karl'a nie przykuł pewien element teksturą znacząco odstający od puchowego śniegu na którym leżał, mimo że kolor zaskakująco się zgadzał.
Dopiero gdy Jacobs wiedziony ciekawością podszedł bliżej, jego mina znacząco zrzedła, a jego broda zaczęła drżeć, jakby zaraz miał się rozpłakać. Rumieńce spowodowane chłodem zostały spotęgowane przez nagłą falę negatywnych emocji, jaką zaczął odczuwać. Przetarł palcami kąciki swoich oczu, ścierając z nich zaczynające się tworzyć łzy. Powoli czuł się, jakby jego życie był tylko jednocześnie śmieszną i tragiczną bajką. Widywał martwe kocie ciała częściej, niż te żywe. Miał już tego serdecznie dosyć, a każdy taki widok okropnie bolał, bo w jego głowie mimowolnie utrwalił się obraz nieżywej Grey, leżącej na środku ulicy.
W śniegu tkwił martwy biały kot, który zdecydowanie leżał tu już przez duższy czas. Karl nawet nie chciał wiedzieć, co mu się stało. Jego brzuch był poturbowany, jakby coś go rozszarpało kłami. Same zwłoki bardziej wyglądały jak futro nałożone na szkielet, bez żadnego innego wypełnienia. Wystawało z niego kilka kości sprawiając, że Jacobs'owi zebrało się na wymioty z żalu. W chwili kiedy odwrócił swój wzrok od ciała chcąc zawrócić, wpadł na Nicholas'a, który automatycznie zamknął go w uspokajającym przytulasie. Nie stali tu długo, Nick nie chciał by pozostawali w mrozie zbyt długo, a ich martwy towarzysz zdecydowanie nie dodawał temu jakiegokolwiek uroku. Poprowadził wyższego do auta, sadzając go na jego miejscu i sam też po chwili znajdował się w pojeździe za kierownicą. Zakrył sobie twarz dłońmi, przeklinając w myślach.
Karl nie chciał nawet liczyć, ile kocich trucheł obserwował w ciągu tej zimy i nie chciał wiedzieć, ile jeszcze będzie musiał zobaczyć, bo wszechświat ewidentnie rzucał mu je pod nogi niczym szmaciane lalki, albo brązowe liście jesienią.
-Nicholas-mruknął cicho Karl przerywającym się głosem, zakrywając swoją twarz dłońmi -To jest jakieś przekleństwo.
Zdecydowanie na swój sposób było, bo Nick też już miał tego dosyć, a jedynym co jeszcze trzymało go przy świadomości był głos Jacobs'a, który chyba nawet nie miał już siły by płakać nad rozlanym mlekiem. Tym co zabolało go najbardziej było wspomnienia o swojej szarej kotce, zupełnie jakby widok obcych zwłok już nie robił na nim wrażenia.
Nicholas mimowolnie położył dłoń na małej, metalowej, cienkiej klamce z boku swojego siedzenia, przesuwając ją w bok. Tym samym jego siedzenie gwałtownie przesunęło się w tył, sprawiając, że przed nim zrobiło się całkiem sporo miejsca. Skrzypienie siedzenia odwróciło uwagę Karl'a od smętnych myśli, a sam chłopak spojrzał na niego z nikłym pytaniem w rozżalonych oczach.
Sapnap jedynie rozłożył zachęcająco ręce, jakby przytulenie było jednym lekiem, który mógłby pomóc Karl'owi w tym momencie, chociaż może w rzeczywistości potrzebował nieco bardziej medycznych rozwiązań. Mimo wszystko chłopak w odpowiedzi natychmiastowo się uśmiechnął i z iskierką w smutnych oczach pokonał panel z gałką biegów, usadzając się na kolanach Nick'a. Usiadł na nim okrakiem, niemal natychmiastowo zarzucając mu ręce na kark i wtulił się w zagłębienie jego szyi, jak to już miał praktycznie w zwyczaju.
Obaj przymknęli oczy, napawając się swoją obecnością. Tym cholernie satysfakcjonującym uczuciem, gdy możesz być blisko kogoś, kogo lubisz. Niby tak proste i banalne, a jednocześnie skomplikowane i tragicznie pokrętne w tej swojej prostocie. Bo uczucia przecież nigdy nie były czymś prostym, przynajmniej nie dla nich, mimo że Karl miał w sobie zdecydowanie więcej lekkości i nieuchwytności, w tym wielkim poplątanym uczuciowym świecie.
-Lepiej? -mruknął cicho starszy, głodząc uspokajająco plecy chłopaka siedzącego mu na kolanach. Karl cicho się zaśmiał, ale odkleił twarz od jego ciała i spojrzał w jego oczy, jakby chciał mu pokazać, że w jego własnych już dawno nie stoją łzy.
-Jakoś odkąd cię poznałem -mruknął cicho Karl, czując jak drugi kładzie dłoń na jego policzku, w którą wtulił swoje rozgrzane od emocji policzko-Wszystko jest lepsze.
Nick się uśmiechnął, a w jego oczach pojawił się mały płomyk. Jego serce zabiło mocniej, miał aż wrażenie, że mógł usłyszeć jego dźwięk, zupełnie gdyby uderzało o jego żebra, a chłopak, który ufnie na niego spoglądał wcale nie niwelował tego efektu. Nick pocierał kciukiem jego policzek, patrząc z nieukrywanym oczarowaniem na odcień jego skóry, na zarumienione policzki i długie rzęsy. Patrzył, jak karmelowe kosmyki opadały mu na czoło, częściowo zasłaniając brwi.
Nick westchnął głucho, czując jak wielką potrzebę teraz odczuwał by znowu zapalić. Musiał jakoś odreagować tą bliskość i ciepło, jakim został otoczony, ale z drugiej strony za żadne skarby nie chciał odlepić się od młodszego. Zwłaszcza teraz gdy czuł, jak wzbiera w nim się coraz większa chęć, by zwyczajnie go pocałować.
Czuł się zupełnie jak wtedy, gdy widział go w swoich ciuchach. Jakby był tylko i aż jego, jakby bez skrupułów mógł zrobić z nim wszystko co chciał, a ta parność, która teraz wokoło nich powstawała wcale mu nie pomagała. Zwłaszcza, że Karl wcale nie wyglądał jakby miał zamiar się odsunąć, jakby wcale nie przygryzał delikatnie swoich warg, jakby z oczekiwania na niewiadome sam zaczął się domyślać, czego Nick teraz chciał. Jak gdyby on również nie myślał teraz o niczym innym, niż kształtne wargi i tekstura ust mężczyzny w którego objęciach się znajdował.
Karl mimowolnie przechylił głowę, będąc wiedziony zwykłym instynktem, który powoli zaczął wycierać jego zdrowymi i świadomymi myślami podłogę w jego podniszczonym organizmie, a Nicholas wcale nie był lepszy, bo widząc to sam przymknął oczy, nachylając się nieco do przodu.
Karl delikatnie rozchylił niemo usta, widząc jak twarz szatyna znajduje się coraz bliżej tej jego. Nie mogąc się powstrzymać również przymknął delikatnie oczy, a jego oddech na ponów stał się nerwowy i rozchwiany. Miał wrażenie, że zemdleje przez falę ciepła, która przeszła przez jego ciało z momentem, w którym ich nosy subtelnie się zetknęły. W końcu Nick pokonał ten dosłownie minimalny dystans między ich wargami, składając na ustach Karl'a pierwszy, zupełnie niewinny i delikatny pocałunek, by zaraz potem zacząć kolejny, bardziej pewny i stabilny, choć dalej nieporadny i czuły.
Oboje czuli każde zadrapanie i drobne ranki w swoich ustach, czuli ich tekstury smak i nacisk, jaki nawzajem na siebie kładli. Nawet nie wiedzieli, kiedy dłonie Nicka zsunęły się z twarzy drugiego i znalazły swoje miejsce gdzieś w okolicach jego bioder.
Karl włożył dłoń w jego zadbane, nieco przydługawe już włosy, delikatnie się ich chwytając, a drugą dłonią gładził szyję Nicholas'a, kiedy pocałunki stały się bardziej pożądliwe. Biodra Karl'a mimowolnie podnosiły się i delikatnie opadały, kiedy dłoń Nick'a na jego tali pod jasnym swetrem gładziła jego skórę. Uda Jacobs'a drżały, zresztą zupełnie jak jego ręce sprawiając, że męczył się jeszcze bardziej, a jego oddech stawał się już kompletnie rozszalały i chaotyczny, a Nicholas kompletnie gubił się w tym oddechu, samemu nie mogąc złapać poprawnie powietrza między drobnymi pocałunkami, które młodszy zawzięcie inicjował.
Zupełnie jakby Nick przewrócił stronę, a Karl w zamian podpalił całą książkę.
Ten kontrast między wiecznie zimnymi dłońmi i gorącą skórą sprawiał, że Jacobs przygryzł wargę, by nie wydać z siebie żadnego niepotrzebnego dźwięku. Chciał powiedzieć coś sensownego, ale jego słowa gubiły się na etapie próby złożenia zdania w swojej głowie. Zapach Nick'a przyćmiewał mu logiczne myślenie, a i oddychanie wcale nie było takie łatwe jak zazwyczaj.
Jakby dosłownie każda najmniejsza obciążająca myśl z niego spłynęła, a usta Nick'a zapodziane w okolicach jego żuchwy odebrały mu zdolność poprawnego odbierania wszechświata. Karl już nawet nie zdawał sobie sprawy, że znajdował się w aucie, a kierownica o którą co jakiś czas się ocierał boleśnie wbijała mu się w dolny odcinek kręgosłupa.
Ręce Nick'a mimo że zimne, przewodziły mu na myśl teraz żarzące się płomienie. Kiedy zaciskał je na jego biodrach, wręcz boleśnie ściskając wyczuloną skórę przez materiał cienkich, brązowych spodni miał wrażenie, że ich materiał się rozpuszczał. Dłonie starszego błądziły po każdym najmniejszym skrawku jego dolnej partii brzucha, ładnie zbudowanych ud czy nawet wkradły się pod materiał biszkoptowego swetra.
Dłonie Nick'a w pewnym momencie nawet targnęły się na pośladki młodszego, ale zaraz potem cofnął je do góry, jakby w jego głowie rzeczywiście dalej tkwiły jakieś granice i myśl, że Karl zdecydowanie zasługiwał na coś lepszego niż auto stojące na opuszczonym parkingu.
Ciche pocałunki i zmęczone westchnięcia pomiędzy nimi zatapiały się w melodii dalej wydawanej przez zapomniane radio, a słowa piosenki stanowiły dla niech w tym momencie tylko niezrozumiały bełkot. Kręte słowa, wysokie czy niskie tony, cierpki tekst czy niepowtarzalny sentyment do dobrze znanych piosenek, to wszystko teraz było zupełnie niczym, mimo że w innych okolicznościach oboje daliby się pokroić za te kawałki.
Skóra na udach Karl'a wręcz piekła, kiedy Nick po raz setny przejeżdżał przez nią dłońmi, kreśląc po niej drobne kółka czy inne wzorki jakie nagle przychodziły mu na myśl. Młodszy miał wrażenie jakby jego kości zamieniły się w ogień, dusza już dawno przeszła do stanu ciekłego, jakby stała się tylko niewielką ilością przelewającej się w tą i we w tę wody, jakby każdy element jego ciała był tylko puzzlem w rękach Nicholas'a, od którego zależało jego położenie.
Ciało Nick'a było jednocześnie tak strasznie zimne, jak i cholernie gorące, ale to właśnie skóra Jacobs'a wydawała się parzyć. Nick zazwyczaj w dotyku był jak zupełnie martwe ciało pozostawione w kostnicy, ale tylko Karl zdawał się odnajdować w tym mrozie niezmierzone nakłady ciepła, jakby w żyłach chłopaka na którym właśnie siedział płynęła rozcieńczona lawa.
Kiedy ich usta po raz kolejny się spotkały młodszy przysunął się jeszcze bardziej do przodu, jakby to było w ogóle możliwe sprawiając, że ich brzuchy się ze sobą zetknęły, a dłoń Nick'a już dawno dotykała jego nagiej skóry na plecach pod jego miłymi w dotyku ubraniami. Aksamitny materiał teraz wydawał się niezaprzeczająco zbędny, ale stanowił jednak cienką granicę dzięki której ich zmysły dalej dotykały w jakimś stopniu skrawka ziemi.
Mokre od pocałunków usta zapulsowały niebezpiecznie, jakby sygnalizowały, że to zdecydowanie za dużo jak na pierwszy raz.
Ten podświadomie wyczekiwany dotyk był tak przejmujący i przeszywający, że Karl myślał, że Nick właśnie dotykał jego duszy. Mimo że uwielbiał dotyk, teraz miał wrażenie, że zaraz przez niego umrze, roztopi się pod jego wpływem albo spali się jak kartka papieru rzucona w ognisko. Czuł się jakby był pijany, jakby upił się smakiem ust starszego, albo jakby wraz z jego śliną do jego organizmu dostała się destrukcyjna heroina zwiotczająca mięśnie, tak strasznie niszcząca i uzależniająca.
Jakby te wszystkie żarliwe, nieporadne i pośpieszne pocałunki jakimi się teraz obdarowywali to było ich małe, prywatne danse macabre. Jakby te zwłoki białego kota leżącego tak niedaleko nich były tylko obrazem tego, jak oni wyzioną ducha w tym parnym samochodzie pełnym ekscytacji i zaaferowania tanią i oczywistą namiętnością. Jakby po tym wszystkim mieli zaraz umrzeć nie bacząc na nikogo i na nic, nie przejmując się zupełnie niczym oprócz swoich oddechów i biciem rozchwianych serc.
▫☽┈▫❅▫┈☾▫
3/4
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top